Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-02-2021, 19:36   #130
JohnyTRS
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
Pomysł Jadźki może i był dobry, ale chyba nikt jej nie usłyszał. Kiedy oddział zbliżył się do początku wzniesienia, szeregowy Lee był już w jego połowie. Z tego co widzieli to chyba tańczył, bo odstawiał tam taką makarenę że ja pierdolę.

Szeregowi Pep i Wypierd: plan miałby szansę powodzenia, gdyby gdziekolwiek było miejsce żeby się skryć. Była pusta przestrzeń, atakowali w miarę gładkie wzgórze, kolejne były zbyt daleko, żeby opłacało się biec. A na razie to i tak ich nowy dowódca był za ich plecami. Ale nie tracili nadziei, może jeszcze się trafi okazja.

Plan Ndonga był dobry, Rzubr unosząc się nad polem minowym nawet wywiewał te wszystkie kupy. Szeregowy Gwałt katował napęd pełną mocą, potężnym ciągiem, by po chwili gwałtownie redukować coby nie odlecieć w kosmos.

Czy nie wspominałem już o gównie, co się wzbiło w powietrze i latało dookoła? No właśnie... Szeregowy Wypierd przyjął taką "minę" w łapę i karabinek. Starszy szeregowy Ndong też oberwał. Prosto w łeb, prosto w hełm. Co by wiele nie mówić, dowodzenie to naprawdę gówniana robota.

Szeregowy Lee: pozbywszy się obciążającego ciebie sprzętu, czyli broni, oporządzenia, hełmu i ciuchów (i poczułeś wiatr we włosach, niekoniecznie na głowie) ruszyłeś ścieżką kutarateki. Jako-tako-przebiegły przeciwnik stawiał opór, stawiając przed tobą kolejne pułapki. Ale dałeś radę, jeszcze niewykryty dotarłeś pod szczyt wzgórze, do jego krawędzi miałeś jeszcze kilka metrów, a twoje buty były czyste.

Reszta oddziału: Rzubr nadal napierał do przodu zdmuchując kolejny miny. Szeregowy Wypierd ponownie oberwał, tym razem po butach. Jakby nie mówić, zapach był wielce kuszący, kuszący też dla szeregowego Pepa.
To coś co do nich strzelało pojawiło się znowu, strzeliło i schowało się. Wyglądało jak rura, nad nią druga rura, ale grubsza, a wszystko to na jednej nodze. Tyn razem oberwał Rzubr, prosto w przedni pancerz, zero uszkodzeń. Załodze też nic się nie stało. Gwałt nadal gwałcił napęd, starając się przy tak mocnym ciągu (zegary na czerwonych polach itp.) nie odlecieć w kosmos, Wojownik czekał aż znajdzie cel - okopu nie widział, ale musiał tam być, to oczywiste. Ale jak wjechali na wzniesienie, mógł co najwyżej spoglądać nad wiszącą nad nimi planetę CH00J.

Świstnęło, gwizdnęło, pierdnęło, szarpnęło, z kratek wentylacyjnych wyleciała struga pary wodnej a Rzubr gwałtownie opadł na glebę. Załogą rzuciło. Napęd nie reagował, ale elektryka i działo nadal funkcjonowały. Coś się zepsuło.
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.
JohnyTRS jest offline