Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2021, 13:44   #69
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 24 - 2519.X.07; noc

Miejsce: G.Środkowe; górskie pustkowie; ruiny zamku
Czas: 2519.X.06 Konistag (6/8); wieczór
Warunki: światła pochodni, jasno, na zewnątrz sła.wiatr, deszcz, b.mroźno


Wszyscy




Pora była późna, pewnie już trochę przed północą albo i po a mimo to nie wszyscy spali jak na tą późną porę wypadało. Po tym jak już kolacja się skończyła podróżni zaczęli się szykować do snu. Ci z ratusza na swoje koce i derki rozłożone na podłodze reflektarza a ci z grupy śledczej Dacher dopiero się mościli na swoich nowych miejscach. Zwyczajowo jak to bywało podczas podróży i wspólnym obozowaniu dwóch przypadkowo spotykających się grup raczej się ze sobą nie mieszały. Niepisaną i nie zaznaczoną granicę stanowił kominek od którego bił przyjemny blask i ciepło. Z jednej strony rozłożyli się dowódcy jednej a z drugiej drugiej grupy. A za reszta ich grup.

Zostało jeszcze ustalić kto i kiedy ma warty. Nawet to wspólne obozowanie na dobre wyszło pod tym względem bo jak każda grupa wystwiała jednego strażnika to była jedna dwójka albo dwie osoby w dwóch miejscach. Zamku nadal najłatwiej się pilnowało z murów a te były zbyt obszerne aby były w zasięgu wzroku z jednego miejsca. W naturalny sposób można było jeszcze porozmawiać przed zaśnięciem czy to wewnątrz własnej grupy czy z kimś z tej drugiej.

- Widzieliśmy wasze wozy w poprzednim zamku. - jeszcze przy kolacji Deacher odpowiedziała Anthonowi na jego słowa. Było to całkiem możliwe skoro śledcza z Lenkster wspomniała Ilse i Gretchen które zostały w tamtej ruinie aby odbudować świątynie swojego patrona.

Od obu służek Sigmara dowiedziała się także o owej goblińskiej bandzie chociaż oni sami ich nie spotkali a i tamten kawałek jechali jeszcze inną trasą. Zaś ogrami tu na miejscu była nieco zaskoczona. Tutaj przydatna okazała się pomoc blondwłosej elfki jaka z obu grup była najbardziej obyta w temacie. Biorąc pod uwagę gdzie ogry obozowały to podróżujący łowcy mogli ich po prostu minąć bez kontaktu wzrokowego. Zwłaszcza jak chcąc wspiąć się na zamkowe wzgórze zeszli z dna doliny jaką podróżowali do tej pory. Tak samo zresztą jak wcześniej grupa Karla i Anthona. A ogrzy obóz był na dnie doliny, nawet nieco bardziej po przeciwnej do zamku strony.

- Zaś zniknięcia Herr von Kurtze to nie. To nie były wilki ani gobliny. Przynajmniej te zniknięcia jakich nie udało mi się dotąd wyjaśnić. Owszem dwa czy trzy dało się rozwiązać w podobnie prozaiczny sposób. Ale nie te o jakich mówi. Wilki ścigają ofiarę i potem ją rozszarpują i pożerają. Zostaje więc krwawa jatka i resztki ciała. Gobliny są słabe, rzadko udaje im się kogoś zabić jednym trafieniem. Muszą podejść do ofiary, nawet do pojedynczej to przynajmniej w kilka sztuk. Potem gonią albo walczą jeśli uda im się osaczyć ofiarę. Na koniec zabijają, rabują i porzucają ciało. I jeszcze muszą się oddalić. Podobnie rabusie, banici i inne szumowiny napadające na bogobojne sługi imperatora. A przypadki o jakich mówię nie zostawiły po sobie nic takiego. Żadnych ciał. Zwykle niewiele krwi i właściwie bez widocznych śladów walki. Nie znaleziono ciał nawet w nieco dalszej okolicy gdyby ktoś czy coś pofatygowało się przenieść trupa gdzieś dalej. Po prostu ktoś jest a potem nie ma. - śledcza pokręciła głową na znak, że podobne domysły jakie wysnuł Anthon nie są jej obce i widocznie też je brała pod uwagę. Niemniej musiała je odrzucić z racji braku dowodów jakie by poparły takie najbardziej pospolite tezy. A te mniej prawdopodobne wydawały się mgliste i tajemnicze a przez to groźne. Widocznie urzędniczka z Lenkster miała ambicję wyjaśnić tą sprawę to i pytała o nią każdego kogo się dało. Ale w tej bezludnej, górskiej okolicy pewnie nie trafiła na zbyt wielu świadków. Całkiem możliwe, że od roztania z Ilse i Gretchen byli pierwszymi ludźmi na jakich trafili łowcy. Ale jak sama Deacher wspomniała na początku z powodu tego nietypowego rabunku na starym cmentarzu musiała przerwać to śledztwo w sprawie tajemniczych zaginięć.

- A podróżować razem dobry pomysł Herr von Schatzberg. Możliwe, że mamy lub będziemy mieć tych samych wrogów. - śledcza zgodziła się też z sugestią Karla aby ostatni odcinek do Bastionu pokonać razem. Zwłaszcza jak nie do końca było wiadomo jak liczna jest grupa rabusiów przed nimi. Pewnie jednak większa niż kilka osób.

W końcu jednak trzeba było szykować się do snu. Ludzie zdejmowali z siebie to co jeszcze mieli na sobie wierzchniego przy kolacji. Pancerze, pasy, broń i mościli się na swoich posłaniach rozłożonych na pradawnych dechach podłogi. Allif przysiadła na podłodze i cicho śpiewała jakąś nostalgiczną pieśń przygrywając sobie małym instrumentem na kilka strun. Pieśń była po elficku więc poza nią pewnie nikt nie rozumiał o co dokładnie chodzi. Ale dało się wyczuć żal i tęsknotę a spokojna pieśń sprzyjała zadumie a nawet zasypianiu. Nawet śledcza została w samej koszuli i spodniach przez co wydawała się jakaś mniej chłodna i oficjalna. Nawet młodsza niż by się mogło wydawać na pierwszy rzut oka chociaż kobiety w jej wieku to już zwykle były mężate i miały gromadkę urwisów. A śledcza musiała mieć w przeszłości jakieś przykre przygody bo jak się podrapała po lewej ręce podwijając nieco rękaw ukazała się brzydka blizna. Jakby kiedyś kwas czy ogień strawił jej lewe ramię.

- Coś się stało w rękę? Dokucza ci? - zainteresowała się Jana która do tej pory raczej przez cały wieczór starała się nie wychylać i była cicha chowając się w cieniu kolegów. Nie zabierała głosu i dało się wyczuć, że obdarza łowców czarownic naturalnym lękiem jaki budziła ta profesja.

- Stare dzieje. Nie sądziłam, że taki długi to będzie pościg. Wzięłabym więcej maści. A tak to mi się skończyła. No nic. Modlitwa będzie musiała wystarczyć. - Deacher pokiwała głową z ciemnymi, prawie czarnymi włosami na znak, że spostrzeżenia zielarki są słuszne ale też nie chciała z tego powodu robić ambarasu.

- Mogłabym zrobić maść. Ale musiałabym pójść do lasu po zioła i jagody. A sama się boję. . - rudowłosa zielarka zaproponowała szybko zerkając najpierw na śledczą do jakiej mówiła ale pod koniec na Karla jakby liczyła na jego wsparcie w tej sprawie. - Ale to by pewnie do obiadu zeszło to szukanie a potem robienie tej maści. - wyjaśniła, że to jednak raczej nie jest zajęcie na pacierz przed śniadaniem.

- Do obiadu? No zobaczymy jak to będziewyglądało jutro. Może zrobimy dzień przerwy aby odpocząć. W jeden dzień tygodnia zwłoki i tak nie nadrobimy. - śledcza zaciągnęła z powrotem rękaw koszuli drapiąc się po ramieniu ostatni raz i widocznie słowa zielarki dały jej do myślenia. I potem jakoś po kolei ruch i rozmowy cichły a w zamian coraz więcej posłań nieruchomiało gdy podróżni próbowali zasnąć.


---



Miejsce: G.Środkowe; górskie pustkowie; ruiny zamku
Czas: 2519.X.07 Angestag (7/8); noc
Warunki: światła pochodni, jasno, na zewnątrz sła.wiatr, burza, b.mroźno




https://live.staticflickr.com/3757/1...e187ac1b_b.jpg



Górska pogoda okazała się bardzo zmienna. I po całym, chłodnym ale spokojnym i słonecznym dniu po zmierzchu niebo zasnuły chmury i w końcu lunął z nich deszcz. A wreszcie rozpętała się burza. Grzmiało i błyskało, ktoś komu wypadła akurat warta na pewno miał pełne prawo narzekać na swój los. Ale i pozostali mieli kłopot z zaśnięciem i snem. Może przez grzmoty i błyski jakie drażniły uszy i przeszkadzały spać. A może jeszcze coś wisiało w powietrzu. Jakieś napięcie i niepokój. Jak dawno zapomniany smak, zapach albo nazwa która próbuje wydobyć się z mroków niepamięci ale tak słabo, że nie można było być pewnym. Inni też to musieli czuć bo co chwila ktoś się przekręcał z boku na bok albo unosił głowę jakby któryś z grzmotów go obudził albo nie dawał spać. Tak mijał pacierz za pacierzem a w miarę upływu wieczornych a w końcu nocnych godzin sytuacja jakoś się nie uspokajała. W końcu ktoś wstał i wyszedł za potrzebą a potem wrócił. Śledcza leżała na wznak z otwartymi oczami wpatrując się w prawie niewidoczny po ciemku sufit. Ktoś podszedł cicho do kominka i dorzucił drewna do ognia by zrobiło się cieplej a przede wszystkim jaśniej.

Gdy usłyszeli szybkie kroki z zewnątrz jakie odbiły się od starej, drewnianej podłogi chyba mało kto już spał bo wiele głów podniosło się z posłań aby spojrzeć na ociekającego wodą strażnika. To był ten obwieszony bronią palną, Jens. Zatrzymał się przy posłaniu śledczej ale widząc, że mało kto śpi tylko trochę ściszył głos.

- Ta burza jest jakaś dziwna. Rozmawiałem z Allif ona też tak uważa. - powiedział wskazując kciukiem na dziedzniec z jakiego przyszedł. Akurat jemu przypadł dyżur razem z blondwłosą elfką. I wsparł się autorytetem starej rasy aby nie zabrzmieć zbyt gołosłownie.

- Dzieje się coś dziwnego? - Deacher zapytała cicho podnosząc na razie tylko głowę znad posłania aby spojrzeć na ociekającego wodą strażnika.

- Wydaje się, że ta burza koncentruje się w jednym miejscu. Allif mówi, że gdzieś tam jest właśnie ten Bastion. - strzelec powiedział ostrożnie machając dłonią w bastionowym kierunku.

- Dobrze, zobaczmy to. Oswald i Sebastian, ruszcie się. - zdecydowała śledcza odrzucając koc i sięgając po swoje ubranie. Łysy mięśniak i starszy skryba też odrzucili swoje nakrycia i sięgnęli po ubrania. Alex i Igor po drugiej stronie kominka spojrzeli pytająco na Karla co oni mają robić w takim wypadku. Pomógł im krótki, urwany kobiecy krzyk z zewnątrz jaki towarzyszył kolejnemu błyskowi burzy. Nie było pewności kto krzyczał ale w tej chwili na zewnątrz powinna być tylko Allif. Krzyk ten jak na potęgę poderwał cały reflektarz. Pierwszy wybiegł Jens który jako jedyny był ubrany, reszta starała się złapać co się da by nie biec na bosaka i w samych koszulach.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline