Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-03-2021, 21:41   #159
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
With a palm full of stars
I throw them like dice
On the table
I shake them like dice
And throw them on the table
Repeatedly
Until the desired constellation appears

How am I going to make it right?


[media]http://www.youtube.com/watch?v=Xbcez9PnEXM[/media]

Qwerty nie był do końca pewny, jak powinien się czuć. Co myśleć. Co robić. Stał w pokoju, w którym niegdyś przebywał ze wszystkimi innymi heroldami. Rozmawiali z innymi Kainitami i niestety nie wszyscy przeżyli tamtą noc. Teraz po tym wydarzeniu pozostała jedynie pustka. Popioły. Wspomnienia. Uiop, podobnie jak jego współpracownicy, wiedzieli najlepiej, jak niepewną wartością były. W końcu utracili je wszystkie. Teraz próbowali je odzyskać, choć tak właściwie nawet nie było to ich priorytetem. Uiop miał coraz gorsze przeczucia. Wszystko przez jego Matki. Trzy Czarownice. Zawsze pojawiały się po to, aby komplikować i niszczyć mu życie. Czyż nie było tak tym razem?

Dlaczego mieliby chcieć przed latami utracić wszystkie swoje wspomnienia?
A co jeśli nie chcieli? Odkryli, że Mirta wcale nie był kimś, kogo należało wspierać? Co, jeśli próbowali właśnie wskrzesić potwora, tylko o tym po prostu nie pamiętali? Co, jeśli wymazano im wspomnienia wbrew ich woli? Co, jeśli poznanie ich wszystkich sprawiłoby, że wcale nie czuliby żadnej miłości do wampira, którego nawet tak naprawdę nie pamiętali? Qwerty miał niejako przeczucie, że niegdyś kogoś kochał i myślał, że również był kochany. Po czym okazało się, że tylko jego uczucie było prawdziwe. W rezultacie popadł w wielki smutek, który się nie kończył. Może chodziło o Mirtę. A może o jakieś fatalne zauroczenie, kiedy miał czternaście lat. Nie wiedział. Skąd miał kurwa wiedzieć.

Stał w oknie i pozwolił sobie na kilka sekund odpoczynku. Czuł się przybity. Pomyślał, że nie może wspomnieć o tych rozterkach innym heroldom. To byłby względem nich wielki brak szacunku. Zwłaszcza, że to wszystko mogło być jednym wielkim urojeniem Malkaviana.

Czy to moja klanowa demencja? Czy też może przebłysk geniuszu? Skąd mam wiedzieć, kiedy jestem geniuszem? A kiedy jestem szalonym głupcem? To… to okropne. Nie da się tak żyć.

Qwerty czuł się po prostu źle. Chciało mu się płakać. Czuł się tak bardzo sam. Bez miłości Mirty był pusty. Nie miał kompasu, celu w życiu. Wartości, dla której mógłby walczyć. Przeklęte wiedźmy! Przeklęte Trzy Wiedźmy!

Uiop nie miał pojęcia, jak wygrać tę grę.
 A to był tak naprawdę dopiero jej początek. Dopiero przed nim ogromny bal. Jak miał na niego pójść i próbować przekonać do siebie Księżną Annę, skoro sam był mentalnym wrakiem? I to większym niż nawet na standardy jego braci Malkavian? Przypomniał sobie to, co powiedział Jake’owi. Nie przejmować się. Jesteśmy jedynie drobinkami na małej kruszynce zwanej Ziemią i mkniemy bez końca po połaciach kosmosu, dla którego nie mamy znaczenia. Nic, co się tu dzieje, tak naprawdę się nie liczy. To po prostu opowieść. To nie jest naprawdę. Spokojnie. To tylko gra.



Ale nie chciał przegrać.



Kilka razy trzasnął zapalniczką. Lubił płomienie. Sprawiały, że Bestia w jego wnętrzu poruszała się, budziła do życia. Wreszcie coś go wypełniało. Nawet jeśli to był strach, to taki czysty. Pierwotny. Niezbyt skomplikowany. Nie jak rozmyślania na temat tego, czy Mirta był jego przyjacielem i miłością. Rotschreck, strach przed ogniem, zdawał się czysty i dobry. Był w stanie przytłumić niepokój związany z życiem w Londynie, który zdawał się dużo gorszy.

Qwerty westchnął i przesunął nieco Vitae do opuszków palców. Odblokował telefon. Napisał do Jake’a.

Cytat:
Hej, co słychać?
Poczuł się minimalnie lepiej. Przebywanie w swojej własnej głowie było diabelnie niebezpiecznie. Musiał wyjść z rozmową do innych ludzi. Tylko to mogło uratować Malkaviana. Poza tym Qwerty miał jeszcze drugi powód, dlaczego chciał skorzystać z komórki. Wykradł się z budynku i zrobił zdjęcie obcemu samochodowi. Ludziom, którzy znajdowali się w środku. Tablicom rejestracyjnym. To się mogło przydać. Albo i nie.

Skąd miał wiedzieć? Qwerty niczego przecież nie wiedział.

***

Sen był niezwykle przyjemny. Głównie dlatego, bo tłumił świadomość oraz złe myśli. Kiedy Qwerty przebudził się, czuł się dużo lepiej. Prawie nie pamiętał o rozterkach poprzedniej nocy. Oczywiście łatwo mógłby po nie sięgnąć, więc zrobił to samo, co wtedy. Ratował się rozmową. Wczoraj SMSował z Jakiem. Dzisiaj ruszył od razu do innych heroldów.

- Witajcie - powiedział. - Miło was widzieć. Całych i zdrowych. To naprawdę nie jest oczywiste. Szczerze mówiąc obawiałem się, że któregoś z was nie zobaczę. To wielki dar, że przynajmniej ten jeden lęk został rozproszony - uśmiechnął się lekko. - Wczoraj uzyskałem informacje na temat Sharda. Przekazałem je wam przez telefon. Jeśli chcecie, to mogę powtórzyć. Poza tym byłem odwiedzić magazyn. Jest zalepiony taśmami policyjnymi. Wszystko wysprzątali. Nie mamy pojęcia, co się spaliło, a co ludzie przechwycili. Przed budynkiem stoją tajniacy. Czy może widzieliście ich wcześniej? - zapytał.

Odblokował telefon i pokazał zebranym zdjęcia.

- W każdym razie zapamiętajcie ten numer tablicy rejestracyjnej i starajcie się omijać taki pojazd szerokim łukiem. Tam nie znajdziecie przyjaciół. Oczywiście wrogowie zapewne znajdują się w znacznie większej liczbie samochodów, więc ostrożność powinna być zachowana w każdym przypadku. Co jeszcze się wczoraj zdarzyło? A tak, schowałem nasz Kielich. Jeżeli ktoś was zaatakuje na balu lub nie tylko na balu, to spróbujcie walczyć. Ale jeśli nie uda wam się wygrać, to powołajcie się na mnie. Opowiedzcie o kielichu i o tym, że tylko ja wiem, gdzie go znaleźć. I że tylko wy możecie mnie odnaleźć, poza tym wam ufam. To przedłuży nieco wasze życia o te całe nonsensowne poszukiwania mnie. Bo potrafię się dobrze chować - Qwerty uśmiechnął się lekko. W tej chwili wyglądał niespodziewanie urokliwie. Może dlatego, bo rzadko się uśmiechał i było to jakąś nowością. - Ten kielich jest cholernie cenny i tylko ja wiem, gdzie go znaleźć. Co czyni mnie cennym. Tylko dlatego pójdę na ten bal. Inaczej byłoby to prawdziwym samobójstwem. Ale wy równie jesteście cenni, bo znacie mnie - uśmiechnął się do zebranych. - A będziemy jeszcze cenniejsi, kiedy wykradniemy Annie pieczęć. Bo chyba wszyscy to planujemy.



Rozejrzał się po współpracownikach.



- Czy któryś z was dowiedział się czegoś ciekawego poprzedniej nocy? Byliście może w teatrze?
 

Ostatnio edytowane przez Ombrose : 02-03-2021 o 21:54.
Ombrose jest offline