Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-03-2021, 10:34   #31
Quantum
 
Quantum's Avatar
 
Reputacja: 1 Quantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputację
- Ma się rozumieć, że teraz pod przykrywką będziemy podróżować - Viggo odpowiedział Vessie a na słowa Klausa o “dziadku” tylko prychnął. - Jeszcze ten dziadek nieraz cię zaskoczy w czasie podróży, herr Weghorst.

Obok Bardin wypytał Maxa o interesujące go sprawy.
- Studiowałem, czy raczej wciąż studiuję, prawo i ustroje polityczne. Chcę być mądrym i prawym władcą swego królestwa, a ukończenie uniwersytetu w Nuln bardzo mi w tym pomoże. Wiele pożytecznej wiedzy wyniosłem z zajęć i zamierzam część, jeśli nie większość, zaimplementować w Vidovdanie. Myślę, że władca, który śmiało sięga po narzędzia sprawdzone w innych krajach może tylko poprawić życie swoich poddanych. Uważam też, że nie wolno zamykać się na wiedzę, gdyż ona nas rozwija a czerpanie dobrych wzorców od innych jest najlepszym, co można zrobić dla swego ludu. - Książę mówił z podnieceniem, po czym odchrząknął. - Imprezy? Cóż, nie imprezowałem z innymi żakami, bardziej skupiony byłem na celu, jakim jest nauka, niż marnotrawieniu czasu na picie alkoholu. Poza tym go nie lubię. Po piwie i winie zaczyna szybko boleć mnie głowa, mocniejszych trunków bałbym się w tej sytuacji sprawdzić, bo może nawet bym umarł.

Słuchając Weghorsta, Maximilian co jakiś czas kiwał głową, przytakując.
- Oczywiście, awanturnik z Wissenburga, którego rodziców zabiły orki. Zrozumiałem. Postaram się jednak nie odzywać, gdy spotkamy nieznajomych, pozwalając wam rozmawiać i poprowadzić dyskusję tak, jak chcecie. Sam nie mam w tym doświadczenia. Tak samo, jak w walce. Odebrałem sporo lekcji szermierki, ale nigdy nie używałem rapiera ani nigdy nikogo naprawdę nie zraniłem. Mam nadzieję, że nie będę musiał, gdyż w głębi duszy jestem pacyfistą - uważam, że wszelkie konflikty można zażegnać otwierając się na szczerą i konstruktywną rozmowę, o ile druga strona też chce osiągnąć consensus. Na miecz Viggo możecie jednak liczyć, to doświadczony weteran wielu bitew. I ze zwierzoludźmi i z nieumar…
- Wystarczy, panie, oni nie muszą i pewnie nie chcą tego wiedzieć
- wtrącił się siwy ochroniarz. Książę zmitygował się i skinął mu tylko głową.

- Wszystkie rzeczy, o które herr Bardin zabiegał są upakowane na juczniaku, do tego macie racje żywnościowe na tydzień dla siebie i żarcie dla zwierząt. - Wtrącił w końcu baron von Schtauffen i przytaknął Felixowi. - Oczywiście, oczywiście. Musimy przebrać księcia.
Pstryknął palcami na stojącego w drzwiach wielkiego chłopa, a ten zniknął w kamienicy, po dłuższej chwili przynosząc przyduży, znoszony płaszcz z głębokim kapturem. Po włożeniu go, książe Maximilian wyglądał jak strach na wróble, ale przynajmniej nie rzucał się zbytnio w oczy.
- W ciągu pięciu dni powinniście dotrzeć tam, gdzie rzeka Trebeczka krzyżuje się z drogą na Vidovdan - powiedział baron. - Oczekujcie nas, przyjedziemy najszybciej, jak się da. Jeśli z jakiegoś powodu my dotrzemy pierwsi, poczekamy na was. A teraz na koń i w drogę.

Dosiedli zwierząt, które okazały się być dobrze ułożone i nie trzeba było być mistrzem jeździectwa, by je okiełznać, po czym ruszyli drogą wyjazdową z miasteczka. W stronę Szlaku Mroźnych Kłów.

* * *

Zasnute ciemnymi chmurami niebo towarzyszyło im przez cały czas odkąd opuścili Kreutzhofen. Na przedzie jechał Zachariasz, przepatrując teren, za nim Vessa, Klaus i Felix. Viggo z księciem pozostawali w środku, a pochód zamykali Bardin z Galebem. Pierwsze godziny jazdy przez upstrzony gdzieniegdzie zagajnikami teren upłynęły spokojnie; w południe zatrzymali się na krótki popas i pół godziny później ruszyli w dalszą drogę. Książę trzymał się blisko swego ochroniarza, co jakiś czas jedynie odpowiadając na pytania, gdy został zagadnięty.


Było spokojnie, a podróż nie nastręczała póki co żadnych problemów. Od Szlaku Mroźnych Kłów dzieliło ich jakieś pół dnia drogi. Koło czwartego dzwonu wjechali w kolejny spory zagajnik, a jadący przodem Zachariasz po jakimś czasie zatrzymał swego kuca i ostrzegawczo uniósł zaciśniętą pięść. Reszta zbliżyła się do niego powoli.
- Co się… - zaczął Maximilian, ale Viggo palcem przyłożonym do ust szybko go uciszył.
Kilkadziesiąt metrów dalej, w poprzek drogi, leżały trupy dwóch koni, które blokowały trakt. Nawet z tej odległości można było spokojnie dostrzec wystające z ciał zwierząt drzewce strzał upstrzone czarnymi lotkami. Gobliny. Lub jak mawiali khazadzi - grobi, tego mogli być pewni. Bohaterowie rozejrzeli się po najbliższej okolicy, jednak pomiędzy gęsto rosnącymi drzewami niczego podejrzanego nie dostrzegli. Byli tylko oni i truchła zwierząt.
 
Quantum jest offline