Obawy Vadima sprawdziły się tak bardzo, że bardziej od irytacji, poczuł coś pomiędzy rezygnacją i znużeniem przewidywalnością tej sytuacji. W głowie prześwitwała mu wręcz zabawna myśl, że Northside było niczym wybieg dla pupili - gdzie nie zrobisz kroku, tam psia kupa. Pomyślał o swoim pupilu i poczuł bolesne ukłucie w swoim sercu. Z drugiej strony coś kazało mu być spokojnym o los ukochanego. Chyba tylko jego wierny druch zawsze trzymał się dobrze, co samo w sobie zakrawało na cud i trochę skandal. Dlaczego kiedy ich ostrzeliwano, łamano im kości, rażono taserami i zrzucano na ich głowy ciężkie aerodyny, ten nieco opasły sukinsyn (poniekad, dosłownie...) wychodził z sytuacji zawsze bez szwanku i cieszył do tego michę? Jebany komandos, albo chuj wie, może i pół-bóg, który pod postacią uroczego (prawda?) zwierzaka bawił się w najlepsze pośród traktowanych okrutnym losem śmiertelników? Ale nie było czasu na takie rozkminy! Mieli ogon i to większy od drąga Abrahama Dickensa!
-
Jebać to, zmiana planów! Jedziemy na pustynię. Trzymajcie się wszyscy! RURAAAA! [MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=zsfrNx5sYHg[/MEDIA]
Wicskając gaz do dechy, przypomniał sobie najlepsze czasy wyścigów UAZ-ów z tatkiem. Jasne, miejski van był ledwie namiastką tych ruskich potworów, ale Vadim nigdy nie zapomniał tego uczucia, gdy rozruch silnika wprawiał świat w drżenie, gdy jego gromowe brzmienie gotowało krew w żyłach, a wrzucanie kolejnego biegu szarpało trybami wojny. Nie miało teraz znaczenia to czym jechał, bo w wyobraźni Vadima on znowu kierował "Bestią". Co tam kierował! On ją ujarzmiał, zmuszał wręcz do posłuszeństwa i łączył się z nią w obupólnej rządzy dominacji na drodze! W tym dzikim spaźmie nie miało znaczenia, że jego ręka jest zwichnięta. Jeździec apokalipsy nie przejmował się powierzchowną raną gdy musiał wykonać swoje zadanie.
Fikser mijał kolejne przecznice z niebywałą gracją, tunel był niczym dziecięca zabawa, mijane samochody jak nic nie znaczące owady. Był absolutnie głuchy na sugestie jego towarzyszy. Liczyła się tylko droga i cel. Jedynie w krótkiej chwili odzyskania zmysłów, rzucił w stronę ekipy:
-
Nie mam zamiaru tego spartolić. Sprzedamy prochy nomadom, obkupimy się i wrócimy dokończyć swoje sprawy w Northside. Rozumiecie? Koniec chowania się po kątach i szczania po gaciach. Chcą nas? To nas dostaną! Sid! Melduj szybko co z pościgiem i zrób coś z nim najlepiej! Ja i moja "Bestia" zadbamy już o resztę...