Ból zupełnie nie istniał, dzięki edytorowi Nordica jednak zmysły Sida powoli traciły klarowność. Było mu zimno, choć było to wrażenie odległe i praktycznie zwodnicze, jak majaki na pustyni. Patrzył cały uśmiechnięty na pakiet z pigułami znaleziony między puszkami fasoli. Wyglądało na jakieś MDMA, lub Derwisza. Nigdy nie słyszał albo brał towar z logiem Jednorożca. Arasaka lub Maibatsu, Koguciki, wszystkie znał na wylot. Jednak ten sort był mu zupełnie obcy. Oczywiście nie zamierzał go testować, cały jego stan fizyczno-psychiczny przypominał domek z kart położony na pralce ustawionej na szybkie pranie.
-Jedźmy na tą pieprzoną pustynię. Łapa spokojnie opchnie towar, w końcu tym zajmują się jego ludzie.- przez chwilę May się zamyślił- Choć te rednecki preferują palenie zanieczyszczonego kryształu tetrametu lub bordo, ale takie imprezowe prochy pewnie nieźle odświeżą przepalone mózgi prowincji na nowe, radosne fale.- Sid powiedział te słowa i sięgnął do kieszeni po fajki, które przecież rzucił Vadimowi zgodnie z obietnicą jaką dał sobie pukając do nieba bram. Już go kusiło, by jednak odebrać Camele fikserowi, mijo to zebrał się w sobie i wsłuchał się w dudnienie diesla i sześciu kół vana siedząc oparty o pakę z Mr.Beansem.