Ulice Mariny, 5 listopada 2021, 15:10
System nawigacji wydał z siebie melodyjny klang potwierdzając wprowadzoną przez Vadima trasę. Na brudnej przedniej szybie wozu zapaliła się wyblakła projekcja nakładająca na obraz jezdni przed maską vana piktogramy informujące o właściwym kierunku. Fikser mruknął niezrozumiale, pochylił się w siedzeniu ściskając mocniej kierownicę pojazdu, docisnął pedał gazu do podłogi zerkając jednocześnie w boczne lusterko.
Zrobił to w tym samym momencie, kiedy wychylony z okna bliższego Suburbana mężczyzna zaczął strzelać w stronę vana z broni krótkiej. Wiedziony bardziej instynktem niż zaplanowanym posunięciem, Vadim targnął kierownicą w prawo, zderzył się z jakąś osobówką wpychając ją na energochłonną barierę, poszedł do przodu przy wtórze rozdzieranych blach. Człowiek strzelający z okna furgonu musiał mieć wspomaganie palców, bo prowadził ogień w nieprawdopodobnym tempie, ale błyskawiczny manewr Rosjanina sprawił, że wszystkie pociski napastnika wbiły się w samochód, który na ułamek chwili zasłonił vana uciekinierów.
Odrywając się od ciągniętej bokiem vana zmasakrowanej osobówki Smirnov zmienił wśród pisku hamulców i zgiełku klaksonów pas jezdni, uciekł przed pościgiem za pozbawiony naczepy siodłowy ciągnik.
Drugi z Suburbanów już tam czekał, prując po pasie awaryjnym w cieniu ciągnika. Siedzący z jego przodu pasażer też miał opuszczoną boczną szybę wypatrując dogodnej chwili do oddania strzału.
- Kurwa! – wrzasnął fikser widząc w lusterku rozbłysk płomieni wylotowych czegoś, co wyglądało na automatyczny karabinek. Posłuszny jego woli van natychmiast uciekł na poprzednią pozycję ścigany długą niecelną serią napastnika. Potężne nagłośnienie ciągnika ryknęło przeraźliwie w zewie protestu, układ hamulcowy zadziałał automatycznie zaburzając trajektorię osi pojazdu. Czarny Suburban w ostatniej chwili wystrzelił do przodu unikając zgniecenia pomiędzy ciągnikiem i barierą, poszedł nieustępliwie śladem uciekającego vana.
Umiejscowieni w tylnej części pojazdu Sidney i Arthur latali po całej przestrzeni ładunkowej vana jak szmaciane manekiny, tłukąc się o podłogę i burty wozu oraz siebie wzajemnie. Porwany z pływalni automat Maya wpadł solosowi gdzieś pod siedzenie Abiego, a uderzony pełnym puszek kartonem w głowę Lee wydał z siebie przeraźliwy jęk bólu poprzedzony złowieszczym metalicznym zgrzytem.
Próbujący utrzymać się za wszelką cenę w fotelu Dickens uderzył barkiem w Vadima, prosto w jego wciąż obolałą rękę, którą sam wcześniej fikserowi wykręcił. Tracąc równowagę nad pojazdem Rosjanin pociągnął kierownicę zbyt mocno w bok i van na ułamek chwili wręcz uniósł się bokiem w widowiskowej akrobacji jadąc na dwóch kołach.
- Kurwaaaaaa! – zawył na całe gardło Żyła próbując odzyskać panowanie nad pojazdem.
Manewr ten zakończyłby się pełnym sukcesem, gdyby nie wciąż sprawne czujniki airbagów. Kiedy van opadł z powrotem na cztery opony, jego przednią częścią wstrząsnął huk wybuchających poduszek powietrznych. Trafiony swoją prosto w tors Dickens został dosłownie wprasowany w siedzenie, z głową przekrzywioną nienaturalnie w bok i skierowaną wprost na leżącego wzdłuż ściany bagażnika Lee.
Koreańczyk wydawał się z siebie przerywane jęknięcia, które musiały mieć coś wspólnego z przekrzywioną na bok konstrukcją prętów utrzymujących dotąd w poprawnym stanie jego wciąż niezagojoną szczękę. Odkształcony wskutek uderzenia o blachę amochodu, stelaż przekręcił się z jednej strony wykrzywiając usta Arthura w upiornym grymasie i łapiąc przy okazji pomiędzy druty obrzmiały język młodzieńca.
- Ja pierdolę! – wrzasnął Dick widząc przerażającą maskę w miejscu twarzy technika.
- Tak! – zawtórował mu Żyła, którego poduszka z powodu obniżonego ciśnienia wystrzeliła tylko w połowie, przez co fikser wciąż jeszcze mógł prowadzić wóz – Nawigacja się spierdoliła!