Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2021, 16:33   #13
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
WYWIAD ZE STATYKĄ

Wynajęte przez Mervi niewielkie mieszkanko od prywatnego właściciela prezentowało się... nijako. W czynsz było wliczone wykorzystanie podstawowych mebli, nie wyglądających zbyt okazale, których Mervi w większości nie potrzebowała i nie wykorzystywała. Na rozłożonej wersalce walały się kartki zarysowane namazanymi kształtami geometrycznymi, pewnie żeby zająć umysł. Do wersalki dostawiono niski, długi stolik, który robił za miejsce dla jej trinarnego laptopa. Na podłodze widać było stos ubrudzonych papierowych talerzy oraz pod ścianą walały się puste pudełka po zamówionym jedzeniu - pizzy, chińszczyźnie, fastfoodach...
Całe ubranie było wciąż w otwartej walizce.

Jedyne co rzuciło się w oczy to położone na podłodze poduszki oraz leżące obok laptopa dwie sztuki gogli VR.
Mervi przywitała gości niemym gestem zapraszającym do środka, po którym wróciła na wersalkę.
Mina japonki mówiła wszystko. Połączenie obrzydzenia ze zmartwieniem malowało się na jej twarzy. Wytarła bardzo porządnie buty, ale ich nie zdjęła. Bardzo ostrożnie weszła głębiej omijając kartki i pozostałości po fastfoodzie. Nie powiedziała jednak nic.
Mervi uniosła spojrzenie na dziewczynę.
- Coś się stało? - wskazała na poduszki - Położyłam je, by było wygodnie siedzieć. Mam kanapki z Subwaya, chcecie?
- Z chęcią, dziękuję - Akane kiwnęła głową.
- Może później…- rzekł Healy wchodząc do środka z walizeczką w drugiej dłoni. Wyglądało na to, że czuł nieco lepiej. Niewiele lepiej, bo nadal mocno opierał się na lasce i wydawał się osłabiony. Ale przynajmniej mówił już bez problemu. Nie tyle mu się polepszyło, co nauczył się żyć ze swoją “chorobą”.
Mervi bez słowa poszła do kuchni, aby po chwili wrócić z butelką, na którą nałożony był jednorazowy kubeczek.
- Masz to, na pocieszenie. - postawiła butelkę zimnego Guinessa na stoliku - Zaraz będą... - w tym momencie rozległ się dzwonek do drzwi - ...kanapki. - wyszczerzyła się z jakimś zadowoleniem i ruszyła do drzwi, aby odebrać zamówienie.
Irlandczyk wyszukał sobie miejsce by usiąść, położył laskę obok i otworzył walizkę sprawdzając czy jego “skarby” są tam w środku. W końcu narobił się przy ich montowaniu.
Wirtualna rzeczywistość to nie było środowisko w którym czuł się komfortowo i nadal miał wątpliwości co do tego, czy powinien dołączyć do podróży. Czy może lepiej byłyby gdyby monitorował sytuację z zewnątrz.
Akane w końcu się też usadowiła nie bardzo wiedząc gdzie. Obserwowała co robi obu technomatów w zasadzie po raz pierwszy mając okazję się przyjrzeć.
Mervi wróciła z torbą z Subwaya.
- Ej, Aki, mogę tak mówić? Widzę, że... nie czujesz się tu komfortowo. What's wrong, girl?
- Nie, proszę zwracaj się do mnie po nazwisku - japonka spojrzała wymownie po stertach pudełek. - Masz… tu nieco nieporządku. Nie jestem przyzwyczajona.
- Tektura. - wzruszyła ramionami - Rany, jesteśmy tu na chwilę. To nie leży tu od tygodnia... po prostu mam dużo rzeczy na raz do zrobienia. No i... to pewna forma pogodzenia się z Glitchem, aby nie było tak... statycznie... uporządkowanie...
- Nadmiar statyki to dla niektórych złe chi. - dodał Irlandczyk którego dynamiczna natura też wolała artystyczny chaos od porządku.
Azjatka usłyszała wewnątrz swojej głowy znany ryk, przypominający pomieszanie warkotu niedźwiedzia, pękających skał oraz gromu burzy. W skrócie, Kuzuryū przeciągał się podczas czegoś, co nazywała jego smoczą drzemką. Oczywiście po cichu, smok burzył się na takie trywializowanie medytacji lub odwiedzin snów.
- Czasem trudno odróżnić twórczy nieporządek od rozbitej wazy - rzucił przeciągnie, na koniec jego słowa były już słabsze jak odchodzący pływ. Znowu zapadł w drzemkę.
Japonka otworzyła usta zarówno na uwagę irlandczyka jak i jej avatara.
- Taak. To co mam robić? Jak się przygotować? - spytała sięgając po jedną z kanapek, nie mogąc wybrać żadnej, która by jej do końca pasowała.
Mervi zatrzymała się w pół kroku chcąc wrócić do kuchni.
- Na razie palaszuj kanapkę, pobaw się z Patrickiem jego zabawkami, on to uwielbia, a ja za moment wrócę. Woda niegazowana czy sok pomarańczowy?
Japonka się zakrztusiła pierwszym gryzem.
- Wody - powiedziała łapiąc oddech. - Proszę nie zabij mnie przed odwiedzinami pajęczyny.
- Po prostu traktuj mnie jak swojego Q, miss Bond.- odparł żartobliwie Irlandczyk zabierając się za kanapki.- Z uwagi na mój stan… jestem relegowany na drugą linię. Pomyślę nad snajperką, gdy już będziemy w Afryce, a do tego czasu może zdołam dostarczyć ci gadżetów potrzebnych na misję, lub naszemu druidowi jeśli potrafi także działać.
- Mimo wszystko wygląda na takiego co będzie umiał z nich korzystać… możliwe, że lepiej ode mnie. Mój mistrz jest tradycjonalistą - japonka podrapała się po policzku robiąc skwaszoną minę. Zerknęła na walizkę którą miał irlandczyk nachylając się w jego stronę.
- Co tam masz?
- Katanę też potrafię wykuć, a co do Samuela. Dyplomaci niekoniecznie bywają dobrymi agentami operacyjnymi. - Healy wyjął dziwaczne gogle zapinane na głowie za pomocą paska i z doczepionymi do nich elementami mechanicznymi, oraz dwuczęściową skórzaną rękawicę z zamontowanymi czujnikami i tłokami.
- Nie jest to tak idealny sprzęt jak ten Mervi, nie daje pełnej immersji… ale powinien starczyć na nasze potrzeby.- ocenił Healy. - Miałem trochę mało czasu na pełny kostium.
- Nie gadaj za dużo, bo ci piwo się grzeje. - Mervi wróciła z dwoma szklankami i butelką wody, po czym usiadła na kanapie.
Irlandczyk powoli sięgnął po puszkę i upił nieco alkoholu uśmiechając się pod nosem.
- Panie Healy prosze nie zakładaj, że tylko dlatego, że jestem z Japonii to umiem się posługiwać kataną - Akane ponownie się skrzywiła wzdychając ciężko.
- To był tylko przykład… jeśli chodzi o tradycyjny oręż. Proszę nie brać tego aż tak dosłownie. - odparł z uśmiechem Syn Eteru. - Nie jestem ograniczony w możliwościach tylko do podkręconej broni palnej.
- Mhm. Szkoda, że nie wspomnieliście o mieczu, albo szpadzie tylko od razu katana - azjatka posłała irlandczykowe powątpiewające spojrzenie. - No ale czy dobrze rozumiem, że zakładamy te vry i podłączasz nas do pajęczyny? - pytanie było skierowane do Mervi.
- Powiedz mi najpierw - odezwała się biorąc łyk wody - ...co ci braciszkowie powiedzieli o Pajęczynie?
- Że można ją zmieniać swoim umysłem… i generalnie to nie zrozumiałam jak mi próbowali to wytłumaczyć. Wiem, że jest niebezpiecznie jak się nie uważa… jak wszędzie - Akane wzruszyła ramionami z irytacją w głosie.
- Nawet można skończyć ze spalonym mózgiem. - przechyliła głowę patrząc na dziewczynę - Teraz w sumie się zastanawiam czy ma sens brać cię tam, jeżeli masz butthurt jak z tą kataną. Wiedziałam, że kung-fu bros mają bo-sticki...
- Baaah! Nie o to chodzi! - Akane jęknęła głośno wyciągając ręce do góry - Nigdy nie byłam dobra z nauk ścisłych, a już na pewno rozumienia skomplikowanych rzeczy. To nie ma nic wspólnego z moją tradycją. Przypomniały mi się po prostu odpytywania ze szkoły.
- Mam nadzieję, że... dasz radę. - uśmiechnęła się złośliwie - Z półobrotu nie wejdziesz do Weba.
Japonka spojrzała na finkę odciągając dolna powiekę środkowym palcem i wystawiając język.
- Dobrze, dzieciarnio, pójdziemy na wy-cie-czkę. - Mervi założyła ręce na piersi - Ale chyba Patryczek nie doniósł zgody rodziców, więc nie wiem czy go brać, a animu-girl nie wiem czy nie lepiej będzie dać jej easy mode.
- Sama zadecyduj, to twoja przygoda…- wzruszył ramionami Healy. -... wiesz dobrze, że nie będzie ze mnie tyle pomocy, co w realu.
- Teraz? Będzie więcej. - uśmiechnęła się pod nosem.
- Ok… więc mnie wlicz.- odparł z uśmiechem Irlandczyk, choć wyprawa w VR nie bardzo mu się uśmiechała.
- Więc mamy dwa wyjścia - technomantka oparła brodę na wierzchu dłoni - Jeżeli udacie się tam na modłę nooba, samym urządzeniem, to będziecie bezpieczniejsi. Łatwiej się wylogować, zerowe szanse na obrażenia w trakcie podróży, jednak korzystanie z magyi jest utrudnione, bo tylko swoją ikonę kontrolujecie i tak w sumie... jakby liżecie tort przez szybę. Drugim sposobem ja wchodzę, a i muszę wam pomóc, jak korespondencji nie znacie. Magya wtedy normalna, ale ciężej się wylogować oraz większa jest szansa, że obrażenia przejdą z wami. A, nie musisz się martwić Patriczku. Przecież w Webie i tak się fizycznie nie męczysz.
- To zależy od ciebie. Jeśli tylko zwiedzamy to nie ma co się pchać na całego. Jeśli jednak planujesz coś większego, to cóż… jesteśmy tu by pomóc. - odparł Irlandczyk bez chwili namysłu.
Mervi spojrzała wyczekująco na Akane.
- Pan Healy słusznie powiedział - japonka pokiwała głową - jesteśmy tu aby pomóc. Ja będę potrzebować pomocy z tym… pełnym wejściem. Nie znam korespondencji.
- Dobrze. Tylko pamiętajcie - uniosła palec - Po wejściu nie przyjmuję zażaleń, nie zniosę narzekań, oczekuję samodzielnego radzenia sobie z niebezpieczeństwem i wyzbędziecie się prawa do wytaczania procesów i składania skarg przeciw mnie. Jasne?
- Oczywiście - Akane powiedziała niepewnie. Zestaw wymagań był dla niej dziwny jak i niepokojący.
Technomantka skinęła głową zadowolona.
- Ach, jeszcze coś. W tym wypadku będziecie mnie potrzebowali, aby was wylogować, inne metody dla was będą... awaryjnym zanegowaniem działania magyi.
 
Asderuki jest offline