Wątek: X-COM
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-03-2021, 23:31   #257
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 114 - 2037.06.02; wt; zmierzch

Czas: 2037.06.02; wt; południe; g. 21:45
Miejsce: ruiny Memphis, centrum miasta; zrujnowana piramida; drzwi schronu
Warunki: światło latarek i lightsticków, stęchlizna na zewnątrz nieprzyjemnie, szarówka, ulewa, d.si.wiatr


Law, Talbot i Sofia



Chyba już z godzinę pracowali w podziemiach piramidy przyświecając sobie światłami lighsticków i latarek. Z początku należało postawić diagnozę czy chociaż jeden z sześciu generatorów rokuje nadzieję na ponowny rozruch. I jak tak spędzili z kwadrans na samym oglądaniu i zdejmowaniu pokryw aby odsłonić wnętrze mechanizmó to wyszło im, że przynajmniej trzy dają na to nadzieję.

Więc przystąpili do pracy. Cięli, szorowali, stukali młotkami, cięli palnikiem, borowali wiertarką i tak im zeszło z tą godzinę. Ale wreszcie gdy tym razem Sofia pociągnęła za dźwignię rozruchy ten wreszcie zaskoczył i w pomieszczeniu rozległ się miarowy pomruk generatora. Rozległy się śmiechy i przybijane piątki.

- A czemu światła dalej nie ma? - Portugalka zorientowała się pierwsza, że nadal stoją tylko przy świetle chemicznego i przenośnego światła jakie ze sobą przynieśli. Pozostałe twarze też spojrzały w górę. Akurat tutaj sprawa się wyjaśniła, coś wybuchło wszystkie sufitowe lampy. A może ktoś je potem rozbił.

- Nie wiem jak ale zrobiliście światłość. - w komunikatorach usłyszeli głos Kirka jaki gdzieś tam był na wyższym poziomie.

- Dużo? - zapytała Sofia bo tutaj na dole na razie coś nie było widać zmian. Dalej tu w piwnicy i na korytarzu było ciemno.

- Trochę. Tam i tu. No świeci się. Pewnie tam gdzie ocalały kable i żarówki. A u nas leje. Dobrze, że nie jesteśmy już na zewnątrz. Chociaż dziewczyny na górze jęczą, że im wieje i przecieka. - szef zespołu południowców odpowiedział jak to wygląda na powierzchni gruntu i w ogóle na powierzchni. Nie tylko z tym światłem. Tej ulewy tutaj w piwnicy w ogóle nie było czuć ani słychać. Tak samo jak tego światła.

- Czyli generator działa. A tu lokalnie może są jakieś przerwy w kablach albo bezpiecznikach dlatego nie ma światła. - uznał w końcu Talbot gdy tak dumał dlaczego na górze jest światło a tutaj nie.

- Chodźmy zobaczyć ten bunkier czy coś się zmieniło. Jeszcze go nie widziałam. - brunetka wskazała na wejście na mroczny korytarz licząc, że Law który jako jedyny z ich trójki był tu wcześniej, zaprowadzi ich do miejsca o jakim mówił wcześniej.

Więc ruszyli. Raczej niewiele się zmieniło od ostatniej wizyty poprzedniej grupki sprzed dwóch albo trzech godzin. Ale była pewna pozytywna niespodzianka. Tam i tu jak się pstryknęło światłem to nawet się paliło. Większość się nie paliła bo po żarówkach albo neonówkach zostały tylko puste wnęki. Ale jak Talbot niektóre z nich sprawdzał detektorem to prąd w nich był. Tak dotarli do tych pancernych drzwi jakie Law widział po raz drugi. Ale dalej były tak samo zamknięte jak poprzednio. Trójka techników stanęła przy nich zastanawiając się co dalej zrobić.

- Tu prąd jest. Może tylko bezpiecznik poszedł. - oznajmił w końcu Talbot gdy znów czujnikiem sprawdził ciemny, brudny i poplamiony panel sterujący. I ucieszył się nie tylko on bo jak wymienił ten spalony na swój nowy to nagle ekran rozbłysł seledynowym światłem.

- No to Law teraz to chyba twoja działka. - kobieta odsunęła się od panelu aby zrobić miejsce dla kolegi skanera. Talbot też wstał z kolan i postąpił podobnie.

Początek był dość prosty bo haker musiał tylko podpiąć swój panel do tego antyku sprzed dwóch dekad. Schody zaczęły się jednak zaraz potem. Potrzebna była karta dostępu aby wsadzić ją w czytnik. Idealnie by było znaleźć taką. Gdyby ją miał mógłby się legalnie zalogować i spróbować swoich sztuczek. Bez tego zostawało się po chamsku włamać czyli zalać programy defensywne własnymi ofensywnymi. Tyle, że jakby się nie udało to system mógł się zablokować na godzinę, dwie czy dobę do następnej próby. Albo do zgłoszenia legalnego operatora. No z kartą by było łatwiej ale w tej chwili jej nie mieli.

- Ciekawe co tam jest. O rany, wyobrażacie to sobie? Prawdziwa baza X-COM nie ruszana od czasów wojny! Ale by było! - Talbot czekając aż Law upora się ze swoim zadaniem już przeżywał co może znajdować się po drugiej stronie pancernych drzwi.



Czas: 2037.06.02; wt; południe; g. 21:45
Miejsce: ruiny Memphis, centrum miasta; zrujnowana piramida; główne wejście
Warunki: światło latarek i lightsticków na zewnątrz nieprzyjemnie, szarówka, ulewa, d.si.wiatr


Kirk, Dunkierka, Junior, Maxi i Over



Gdy trójka technicznych z obu grup zniknęła im z oczu za jakimś zakrętem pozostała trójka zaczęła przygotowywać pozycje obronne do ewentualnego starcia. Właściwie to spadło to na panów bo panie pozostały na swoim piętrowym posterunku mając baczenie na okolicę. Ostatecznie Kirk zdecydował się wjechać swoim wozem do środka a wóz z St. Louis ustawić jako główny element barykady głównego wejścia. Panowie zaś przygotowywali improwizowaną barykadę z granatów użytych jako miny przeciwpiechotne i to czego udało się znieść do zablokowania przejścia.

- To my się rozdzielimy. Każda pójdzie do narożnika. To razem będziemy miały 3 z 4 stron na oku. - zdecydowała specjalistka od strzelań na dalekie dystanse. Obie z Maxi rozeszły się po tej nieco chwiejnym podeście i chociaż raz Max musiała przeskoczyć przez wyrwę a Dunkierka wspiąć się przez jakieś stalowe gruzowisko to obie dotarły na swoje miejsce.

- To duże miejsce do upilnowania na parę osób. - mruknęła Dunkierka zerkając z góry na wnętrze pełne mrocznych i tajemniczych kształtów. Tylko tam gdzie chłopaki pracowali przy wejściu jaśniały chemiczne patyczki i latarki.

- Świetnie. Zaczyna padać. - chwilę potem wywiadowca z Nowego Orleanu sapnęła na tą nową niedogodność.

- Jak deszcz przegoni mgłę to nawet niezła zamiana. - uznała jej koleżanka z północy widząc, że może przyjść coś dobrego z takiej zmiany pogody jaka przyszła wraz z letnim zmierzchem. Na zewnątrz dzień się kończył i z każdym kwadransem mrok robił się coraz wyraźniejszy.

- Hej! Zobaczcie co znalazłem! - w słuchawkach i a także osobiście usłyszeli uradowany głos Juniora. Trzymał w jednej dłoni jakiś czarny, podłuzny przedmiot.

- Co to? - Over zmrużył oczy próbując dojrzeć co też zwiadowca z St. Louis trzyma.

- To M 4! Prawdziwy, amerykański, oryginalny M 4! - zawołał radośnie Junior podchodząc bliżej w krąg światła lighsticków i latarek kolegów. Rzeczywiście teraz było widać to wyraźniej.




https://upload.wikimedia.org/wikiped.../M4A1_ACOG.jpg


- Nieźle. Gdzie to znalazłeś? Jest tam tego więcej? - Kirk przejął karabinek i z ciekawością zaczął go oglądać. Wypiął magazynek i zobaczył, że wciaż są w nim naboje. Tak do połowy. Broń chociaż brudna, mokra i zakurzona wydawała się w niezłym stanie. Tylko pasek był rozerwany więc nie można było jej zawiesić na ramieniu czy podobnie. Aż korciło aby pociągnąć za spust i sprawdzić czy działa. Na początek szef nowoorleańczyków wycelował przez kolimator jakby składał się do takiego strzału.

- Ee… Brudny. Nic nie widać. Trzeba wyczyścić. - mruknął nieco zniechęcony ale mimo wszystko znalezisko wyglądało obiecująco. Zwłaszcza jakby znaleźć więcej magazynków niż ta połówka co została w broni.

- Chodź pokażę ci. Tam jest chyba jakiś tunel. - obaj zostawili Overa na straży głównego wejścia i ruszyli tam gdzie zwiadowca znalazł tego klasyka. Może nie była już zbyt skuteczna do starć z ciężko opancerzonymi, nowoczesnymi jednostkami ADVENT-u albo rządowymi. Ale poza tym dalej mogła razić skutecznie inne cele zupełnie jak przed wojną. Poza tym wciąż dla wielu osób miała wartość kolekcjonerską. Podobnie jak niektórzy kolekcjonowali colty albo kałasznikowy.

- Jak znajdziecie jakieś ammo to ja mogę wziąć. Bo mam tylko pistolet. - w słuchawkach usłyszeli Maxi. A w międzyczasie Junior zaprowadził Kirka tam gdzie znalazł tą broń.

- O zobacz, tutaj leżała. - pokazał palcem na podłogę która nie wydawała się wyróżniać niczym od tej po jakiej chodzili do tej pory.

- A zobacz tu. Tu jest jakaś krata. Niedomknięta. I szyb. - powiedział świecąc latarką ze dwa kroki dalej. Rzeczywiście wyglądało jak wejście do jakiegoś szybu roboczego. Jak stanęli bezpośrednio nad nim to było kilka metrów metalowych szczebli wpuszczonych w cembrowinę. A potem dno szybu. Na tym dnie leżało coś trochę podłużnego a trochę łukowatego. Mogły to być dwa magazynki do tego M 4. Ale mogły być dwie wygięte, stare puszki albo inne przypadkowe śmieci. Z tej perspektywy te leżące w błocie przedmioty trudno było rozpoznać co to może być.

- O… - Over zdziwił się gdy tam i tu za jego plecami i w ogóle gdzieś w głębi nagle rozbłysły światła. Za to umilkły odgłosy stukania i wiercenia jakie w ciszy wieczoru bezludnego miasta dało się słyszeć z dołu. Tam gdzie trójka w piwnicy próbowała postawić na nogi te generatory jakie znaleźli wcześniej.

- Chyba im się udało. - uśmiechnął się Kirk. Z tym światłem jakoś zrobiło się od razu jaśniej także w duszy. Nawet jak świeciły przypadkowo tam gdzie elektryka ocalała na tyle aby wciąż działać po latach. Zaraz też połączył się z tymi z dołu i uzyskał potwierdzenie, że to ich sprawka. Teraz poszli zobaczyć czy te pancerne drzwi coś drgnął.

- Chłopaki. Nie chcę wam psuć humoru. Ale chyba sąsiedzi chcą nam się wbić na chatę. - w komunikatorach usłyszeli ostrzegawczy głos Maxi.

- Potwierdzam. U mnie też się ruszyli. Zbliżają się. Z pół tuzina od północy. 200 - 250 m. Ze czterech od wschodu. 200 m. Maxi tych chyba powinnaś widzieć. - Dunkierka dodała swój meldunek.

- Ja widzę ze trzech albo czterech. Na wprost tam skąd przyjechaliśmy. Innych nie widzę. To znaczy kręcili się cały czas ale teraz coś zaczęli walić prosto na mnie. Jakieś 200 metrów. Zbliżają się. - Over jaki oparł ckm o jakieś stare biurko przysunięte do zaparkowanej furgonetki też dostrzegł zmianę w zachowaniu dziwnych tubylców.

- Widzę tych na głównej co Over mówi. Potwierdzam. Chyba czterech, 200 metrów. I od południa jeszcze ze trzech. Też jakoś tak 200 metrów. Ale tam jest dużo gruzu to chyba nie tak szybko. Macie ten karabin? - Maxi doprecyzowała swój meldunek z lekkim niepokojem w głosie. Na takie dystanse broń krótka była bezużyteczna. Musiałaby czekać z otwarciem ognia aż przeciwnik znajdzie się znacznie bliżej.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline