Wątek: Lost Station
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-03-2021, 15:26   #150
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Post wspólny

- No ale teraz to chyba mniej ważne. Ona jest teraz w centrum a nie w 12-ce. Mówiła, że tam droidów nie ma. Zresztą możemy z nią pogadać. - Jericho wskazał na konsoletę łączności przy jakiej siedział.

- Skoro mają identyfikatory, to im wystarcza - powiedział Tony. - Ale może nie dosłyszałem, gdy wcześniej o tym wspomniałeś, Vicente.

- Co do pierwszego zadania do wykonania, to musimy się liczyć z tym, że Chris trzeba będzie dezaktywować. Że nie damy rady pozbyć się mutagenu. W tej sytuacji pytanie - czy mamy na pokładzie zapasową powłokę droida, do którego można by przegrać AI Chris? Nie jestem szczególnie rozeznany w sprzęcie elektronicznym, jaki mamy na pokładzie - Ryan musiał przyznać swoją ignorancję w sprawach nie bojowych sprawach technicznych. - Mimo wszystko trzeba spróbować odzyskać tę maszynę. Chris jest sprawna, nie musi spać, może pracować na okrągło i jest dobrym pilotem. Gra jest warta świeczki. Ale tylko przy założeniu, że obecność Chris nie będzie stanowiła zagrożenia dla ludzi. A testy i decyzję pozostawmy Agnes i Sethowi.

- I skoro lecimy na terytorium, gdzie znajdują się wrogie jednostki, to potraktujmy ten wylot, jako misję bojową. Przed nami leci sonda, albo lepiej dwie. Potrzebny będzie obraz z kamer, aby mieć ciągłą kontrolę nad tym, co się dzieje na poszyciu. Tym razem nie dajmy się zaskoczyć, nikt nie powinien bezkarnie strzelać w nasz główny transport.

- Mamy też drony, te mniejsze, które latały po korytarzach stacji. Też weźmy ze dwa. Poza tym standardowo - broń i granaty EMP. A jak już wylądujemy na Archimedesie, to warto, żeby podczas akcji bojowej dowodził ktoś z doświadczeniem na tym polu.

- Druga sprawa, myszy jako mierniki poziomu skażenia to świetny pomysł. A trzecia sprawa, czyli zabranie radioaktywnych prętów… sam nie wiem jak to ugryźć, żeby nie narazić nikogo na napromieniowanie. Chyba trzeba użyć dronów i zapakować je do kontenera a następnie przetransportować na Aurorę. Choć tu zapewne Jericho będzie wiedział najlepiej - Ryan myślał zadaniowo.

- Nie rozdwoimy się. Jak już mamy lecieć to załatwmy sprawę z Chris. Potem można wrócić po te pręty. Może jakbyśmy mieli innego pilota to jakoś by się dało z dwoma kontenerami ale mamy tylko autopilota pokładowego dropshipa. - Dragos pokiwał głową zgadzając się z tym co mówił kolega ale nieco dodał coś od siebie.

- Jeśli chodzi o drugie ciało dla Chris to nie mamy całego. Mamy zapasową rękę czy nogi, oczy, trochę wewnętrznych części które zwykle się psują najczęściej ale całego, zapasowego ciała nie mamy. Myślę, że ten pomysł Seth co mówił przy śniadaniu jest wart rozważenia. Bo ten mutagen jak to zgrabnie Ryan nazwałeś chyba nie działa na maszyny. Nie działał też na Chris póki nie oberwała. Przecież z początku nic jej nie było tylko ganiała się z tymi droidami. - Jericho odparł na jedną z rzeczy o jakie pytał ochroniarz ale też przekazał pałeczkę dyskusji do medyka pokładowego.

- Rozważałem czy nie dałoby się pozbyć biotkanki Chris która uległa zakażeniu. W jakichś sterylnych warunkach po czym pozbyć się jej. To już pytanie do chłopaków od robotów ale wydaje mi się, że to powinno być możliwe i syntek powinien to przetrwać. A potem jak ją wysterylizujemy można ją pokryć nową biotkanką i będzie jak nowa. - Seth przedstawił swoją kolejną teorię. Tak od strony biologii i medycyny. Chociaż w tym wypadku zazębiała się z robotyką syntków. Niemniej taki proces był technicznie możliwy. Zwykle przeprowadzało się go w ciężko uszkodzonych syntkach po działaniu przy wysokiej temperaturze lub kwasowym środowisku gdy powłoka ulegała poważnym uszkodzeniom ale wewnętrzne mechanizmy nadal rokowały nadzieję na naprawę i dalsze funkcjonowanie. No ale taką procedurę można było na “Aurorze” przeprowadzić w robowarsztacie.

- To byłoby optymalne rozwiązanie. Chris bez biotkanki nadal będzie użyteczna, a skoro jest możliwość ponownego pokrycia jej, to możemy to rozważyć. Z jednej strony - walory estetyczne, z drugiej strony, bez tkanki można ją wysyłać jako zwiad na skażone tereny. I potem znacznie łatwiej dekontaminować - Ryan był zadowolony z propozycji Seth.

- Cieszy mnie twoje uznanie dla tego pomysły Ryan. - twarz Seth przeszedł krótki uśmiech. - Ale to możemy tak spróbować jak kapitan się zgodzi. I jak będziemy mieć Chris z powrotem. I trzeba by pomyśleć jak i gdzie to zrobić. Przecież nie możemy jej trzymać w zamknięciu nie wiadomo gdzie ani jak długo. - lekarz spojrzał na kapitana i resztę by sprawdzić ich opinię na ten temat. Zwłaszcza jak potrzeba było do tego jeszcze nieco przygotowań.

- Możemy ją trzymać dość długo - powiedział Tony - byle jej dostarczać energię. I byle byśmy byli bezpieczni. Czyli jakiś kontener, chroniący ją przed jakimś latającym śmieciem i nas przed ewentualnym mutagenem. Trzeba by ją wyłączyć, bo nie sądzę, by obdarcie ze skóry było dla niej przyjemną operacją. A potem całkowite odkażenie. No i zobaczymy, co wykażą testy.

- Dobrze by było, gdybyśmy zabrali Chris z powierzchni Archimedesa - mówił dalej - a nie musieli biegać po korytarzach. Wojnę możemy odłożyć na później.

- Wracając jeszcze do kwestii identyfikatorów typu swój-obcy... - Zmienił temat. - Czy one działają cały czas? Jeśli tak, to może dałoby się odpowiednio wcześnie wykryć taki sygnał? No i trzeba by wyłączyć nasze, bo od razu identyfikujemy się jako wrogowie.

- Mam się tym zająć od razu - spytał kąśliwie Sanchez, - czy jak wytrzeźwieję? Kapitanie, sir - dodał z ironią w głosie.

- Jak chłopcy w piaskownicy. - mruknęła marine zdegustowanym tonem kręcąc do tego z dezaprobatą swoją prawie wygoloną na zero głową pozwalając sobie na okazanie niezadowolenia z kierunku w jakim ciąży ta dyskusja.

- No to może by dobrze było z nią ustalić co i jak? - Jericho ponownie wskazał na konsoletę łączności jaką odkąd Vivente tak bezkompromisowo przerwał połączenie nikt nie nie wznowił rozmowy z blondynką przebywającą na “Archimedesie”.

- Zanim się połączymy chyba najwyższy czas ustalić co chcemy w ogóle zrobić. A nie tak na łapu capu. Na razie mamy tylko luźne pomysły i opinie a nie plan. - Dragos wstrzymał kolegów przed natychmiastową chęcią połączenia się z Chris do momentu aż będą mieli jej do przekazania coś konkretnego.

- Jak zwykle - burknął Hiszpan, bardziej do siebie niż kogokolwiek.

- Jeśli chodzi o tą biotkankę nową i starą to lepiej by Vicente się wypowiedział. Co jest potrzebne do takiej operacji. - Seth wskazał na informatyka tonem sugerującym wyraźnie, że liczy na jego opinię jako eksperta w tej dziedzinie. - Mnie się wydaje, że w tym kontenerze czy pojemniku jakim byśmy przetransportowali Chris może być to trudne. Choćby z powodu braku grawitacji. Łatwiej by było to zrobić gdzieś na naszym statku. Ale to zawczasu trzeba by ustalić gdzie. I przygotować co trzeba. - długowłosy lekarz popatrzył na kapitana, robotyka i inżynier na znak, że chyba właśnie od nich oczekiwałby kluczowych decyzji w tej sprawie.

- Ponadto nie jestem wykwalifikowanym psychologiem ale wydaje mi się, że to zamknięcie naszej koleżanki samej na dłuższy czas czy to w kontenerze czy jakimś innym pomieszczeniu może źle na nią wpłynąć. Ma w końcu bardzo zbliżoną do nas psychikę. To nie jest jakiś mikser czy mikrofalówka. Rozumiem potrzebę jej izolacji i to popieram no ale też chyba nie wypada traktować jej jak zbędnego śmiecia do wyrzucenia. - lekarz skończył przedstawiać swoją medyczną ekspertyzę i czekał jak reszta załogi się do tego ustosunkuje.

Sanchez wzruszył ramionami i pokręcił z niedowierzaniem głową. Przed chwilą stanęli murem za kapitanem, teraz krytykowali jego pomysły lub brak planu. Dla informatyka, dla którego każdy błąd w kodzie oznaczał partactwo, było to zupełnie niezrozumiałe.

- Kwas - odpowiedział Seth. - Biologiczne tkanki trzeba wypalić kwasem. Najskuteczniej w komorze kwasowej, która jest w robowarsztacie.

- Dlatego proponowałem ją wyłączyć - powiedział Tony. - Wtedy z pewnością nie odczuje ani samotności, ani upływu czasu. Tylko, jak na razie, nie bardzo wiem, jak sobie wyobrażacie sprowadzenie jej na pokład i równocześnie zachowanie izolacji. Naprawdę uważasz - spojrzał na Seth - że dzień czy nawet tydzień w samotności, z kontaktem radiowym, może jej zrujnować psychikę?

- Nie jestem ekspertem. Ale myślę, że można ją traktować jak każdego z nas. Wyłączyć pewnie by można ale to ona by się musiała zgodzić. A tutaj trzeba przygotować tą komorę co Vicente mówi czy udrożnić warsztat by móc tam wejść. - lekarz wzruszył ramionami by dać znać, że porusza się po temacie w jakim nie uważa się za specjalistę.

- A co do miejsca izolacji to już mówiłem. Myślałem o przedziale ładowni. Syntki nie potrzebują spż a my tam prawie nie chodzimy. Więc chyba by dało się zorganizować dla niej jakieś pomieszczenie. Alice i Jericho się o to pytaj, ja tam prawie nie bywam. - Seth powtórzył swoją opinię gdzie można by zorganizować taką izolatkę na pokładzie aurory. Ale, że w załodze byli inne bardziej kompetentne osoby w tym temacie to na nie wskazał.

- Pytanie Chris o zgodę nie ma sensu - Alice siedziała przy jednym z wolnych stanowisk. Stanie na dłuższą metę się nie sprawdzało, statek za bardzo się kiwał. - Zgodzi się, ponieważ uzna, że tak będzie najbezpieczniej dla statku i załogi. Chris zawsze wybierze to, co będzie najbezpieczniejsze dla innych – chyba, że rozkaże się jej inaczej.
Spojrzała na hakera.

- Zastanawiałam się nad czymś… Chris interesuje się snami. Czy można jej wgrać program, który będzie symulował śnienie? Zniosłaby wtedy bez problemu unieruchomienie i kąpiel w kwasie… Powiemy jej, że prześpi cały proces. Co będzie prawdą.

- Czy coś takiego jest w ogóle możliwe? - Tony był pełen wątpliwości. - Wyłączenie byłoby chyba bezpieczniejsze, a do wyłączania jest przyzwyczajona. Przecież wyłącza się podczas każdego skoku, i to na dłużej.

- Myślę, że to może być niewłaściwie postawione pytanie. - Seth pokręcił swoją długowłosą głową na znak, że spostrzega sytuację inaczej. - Słyszeliście ją? Co ona mówiła? O wysadzeniu stacji. Jericho możesz to puścić jeszcze raz? - medyk spojrzał na kolegę który pełnił dyżur przy konsolecie łączności. Szatyn z wysokim czołem skinął głową, coś chwilę pogmerał przy tej konsolecie i zaraz usłyszeli znajomy głos blond pilota.

“Ale potrzebuję waszej pomocy. Znalazłam ładunki wybuchowe. Wielkie bomby. Myślę, że to część systemu autodestrukcji. Ale pewnie da się go uruchomić tylko z głównej sterówki. Nie shakuję tego sama, potrzebowałabym tutaj Vicente’a. Ale to bardzo ryzykowne. Więc mogę też spróbować przeciążyć główny reaktor. Nie będzie tak skuteczne jak autodestrukcja ale nikt z was nie będzie musiał tutaj wracać. Ale musicie mi powiedzieć jak to zrobić bo się na tym nie znam. Chcę to wszystko wysadzić w powietrze. Jeśli to zostawimy to ktoś znów kiedyś może się na to naciąć i historia się może powtórzyć.”

- Słyszycie co ona mówi? I jak? Na moje ucho to ona jest w głębokiej depresji. Może nawet bliska samobójczych myśli. Ani słowa, że chce wrócić albo próśb aby ją zabrać. Przynajmniej tak bym to osądzał jakby chodziło o człowieka z krwi i kości. Nie wiem czy syntek jest do tego zdolny czy może jej robocia logika tak podpowiada ale najbezpieczniej dla nas i “Aurory” jest to aby ona nie wracała na statek. Jeśli ona dojdzie do takiego wniosku to może nie chcieć z nami współpracować. Chcecie się z nią ganiać w chowanego po korytarzach “Archimedesa” z gościnnymi występami tych robotów z 12-ki? - lekarz pokładowy przedstawił swój punkt widzenia na stan psychiczny ich pilota i jakie widzi ryzyko z tym związane.

- Coś w tym może być. Wysłaliśmy ją na misję we wrogi teren, dziewczyna dała z siebie wszystko a jak się zaczęło pieprzyć zostawiliśmy ją samą ranną, bez zaopatrzenia i z zarazą i droidami na karku aby ratować własne tyłki. Chyba nie zdobylibyśmy medalu za najlepszą załogę sektora. - jego siostra uśmiechnęła się ironicznie i odezwała się w bardziej lapidarny sposób.

- Właściwie to cały czas dyskutujemy o tym co z nią zrobić bez niej. - Dragos pokiwał głową nieco przyznając rację rodzeństwu.

Alice potrząsnęła głową.
- Pieprzenie - warknęła. - Jako lekarz nie powinieneś popełniać tak podstawowego błędu. To syntek. Nie czuje emocji. Może je symulować, ale nic nie przeżywa. A już na pewno nie może być u niej mowy o zaburzeniach w funkcjonowaniu mózgu.
Potarła czoło.
- Chce wysadzić stację bo sądzi, że to nas uchroni.

- Nie byłbym tego taki pewny. U tak zaawansowanych modeli to nic nie wiadomo. W końcu bazują na naszych zachowaniach. - Seth pokręcił głową na znak, że argumenty koleżanki nie bardzo go przekonują.

Alice podniosła ręce w geście rezygnacji
- Spadam stąd. Moje roślinki mnie potrzebują. Tęsknią za mną i być może mają już zaburzenia dysocjacyjne. Kapitanie - zasalutowała dwoma palcami do czoła. - Odmeldowuję się.

Zeszła z mostka i wróciła do kajuty.

- Jeśli się wyłączy - powiedział Tony - to chyba nie będzie problemów z czymś takim, jak problemy psychiczne. A jeśli zdecyduje się, że lepiej dla nas, by nie wracała na Aurorę, to ganiać za nią po dwunastce czy po całym Archimedesie nie będziemy. Musimy ją przekonać, że wiemy, jak ją uratować i co zrobić, by nas nie narażać.

- Największy problem jest w tym, że nie wiemy, jak działa ta choroba i czym się przed nią bronić. Zachowała się przez tak długi czas na stacji, gdzie od dawna nie ma ludzi. Moglibyśmy spróbować wyprowadzić Chis, ale ubieranie ją w skafander może niewiele dać, jeśli pojawią się jakieś ostre elementy w mutacji. - wtrąciła Agnes.

- To też mamy ją na linii to możemy ją zapytać jak ocenia sytuację z tym ubieraniem skafandra. - Jericho ponownie wskazał na panel łączności dając znać, że obie te rzeczy jego zdaniem mogłaby załatwić rozmowa z głównym tematem tej rozmowym.

- Serio jesteście gotowi spakować się i polecieć po nią ale nie chcecie z nią gadać? To po cholerę chcecie po nią lecieć? - Jericho zapytał z niedowierzaniem wypisanym na twarzy i w głosie gdy powiódł po każdej twarzy jaka została na mostku i nie doczekał się u nikogo żadnej reakcji. Nikt nie był tak wyrywny by zabrać głos albo zgłosić jakąś alternatywę. Droniarz pokręcił głową na znak, że nie ogarnia takiego zachowaniu.

- Daj mi to. - Zeeva machnęła ręką i podeszła do niego i panelu łączności. - A wy jesteście miękkie faje. - obwieściła kolegom i koleżankom zniesmaczonym tonem. Wzięła w dłoń mikrofon i usiadła bokiem na konsolecie. Chwilę się zastanawiała po czym odpaliła połączenie.

- Hej foczko. Jesteś tam jeszcze? - marine zapytała trochę niepewna tego co się teraz stanie. Ale drugi głos dał się słyszeć prawie od razu.

- Tak. Jestem. Coś się u was dzieje? Vicente się tak szybko wyłączył. - głos blondynki zdradzał zaniepokojenie niewiedzą o stanie faktycznym na jednostce macierzystej.

- U nas wszystko w porządku. Wszyscy cali. A Vicente przejął się rolą. Właściwie wszyscy się przejmujemy i właśnie główkujemy jak cię stamtąd wyciągnąć. Ale musisz nam troszkę pomóc. - Zeeva spojrzała na informatyka z ironicznym spojrzeniem ale tym razem oszczędziła sobie kąśliwych komentarzy koncentrują się na przekazaniu tego co ważne.

- Nie, nie trzeba. Nie ma potrzeby aby ktoś z was ryzykował przylot tutaj. Powiedzcie mi tylko jak mam wysadzić tą stację. - wydawało się, że da się wyczuć jak blond głowa kręci przecząco. Chris przyspieszyła jakby chciała jak najszybciej załatwić sprawy i nie rozdrabniać się na drobne.

- Nie pomagasz foczko. - marine pokręciła swoją wygoloną głową i powiedziała nieco rozbawionym tonem lekkiej reprymendy. - Posłuchaj wymyśliliśmy tu niezły plan. Możemy cię zgarnąć do domu. I to bez lądowania. Ale musiałabyś wyjść na powierzchnię stacji. I przebrać się w nowy kombinezon. Potem masz specjalną kabinę całą tylko dla siebie no a na miejscu Vicente ma dla ciebie specjalny prysznic. No i potem wymieni ci się skórę i będziesz jak nowo narodzona. To jak foczko? Pomożesz nam? - O’Riley mówiła tonem luźnej pogawędki jakby sobie plotkowała z koleżanką o jakichś codziennych głupotkach. Ale jednak w parę zdań nieźle streściła to co ustalili na mostku w trakcie tej burzliwej wymiany poglądów.

- A ryzyko zakażenia? - Chris widocznie chwilę trawiła te informacje nim zadała swoje pytanie. Marines spojrzała na resztę obsady i gości na mostku.

- Minimalne. Seth twierdzi, że póki wszystko jest hermetyczne to mamy szansę uniknąć zakażenia. Ty się zaraziłaś dopiero po przebiciu skafandra. Więc jak cię odizolujemy a potem wymienimy powłokę to powinno być w porządku. Czekaj Seth coś chce. - marine odparła w mikrofon całkiem pewnym głosem jak na coś co pozostawało w strefie hipotez i domysłów. Ale pokładowy medyk faktycznie podszedł do siostry dając znać, że też coś ma do powiedzenia w tej sprawie.

- Cześć Chris, tu Seth. - przywitał się krótko i usłyszał w odpowiedzi równie krótkie “Cześć Seth” od blondynki. - Możesz określić czas jaki upłynął od przebicia skafandra do wystąpienia pierwszych objawów mutacji? - długowłosego medyka interesował medyczny aspekt tego nieszczęścia jakie spotkało ich syntetyczną koleżankę.

- Dokładnie to nie wiem. Ale szacuję, że kilka minut, może kwadrans. - pilot odpowiedziała bez większej zwłoki podając całkiem dokładne dane.

- Czyli Alice ani nikt z nas tego raczej nie ma. Bo już dawno by wystąpiły jakieś zmiany chorobotwórcze. - medyk powiedział bardziej do zebranych na mostku niż do koleżanki z jaką przed chwilą rozmawiał.

- Dobra foczko to jak? Pomożesz nam się zapakować do domu? - widząc, że brat stracił zainteresowanie dalszą konwersacją z blondynką jego siostra wróciła do przerwanej rozmowy. Przez dłuższą chwilę było słychać eterową ciszę gdy blondynka nie odpowiadała.

- Nie wiem czy to dobry pomysł. Jakby przeze mnie coś się stało komuś z was to byłoby to straszne. Ja jestem tylko automatycznym pilotem. Jak mi powiecie jak mogę zostać też automatycznym detonatorem. Wysadzę to wszystko w cholerę aby nikt już nie był narażony na to straszne niebezpieczeństwo. Tylko musicie mi powiedzieć jak. No i zabrać wcześniej pręty paliwowe. - z początku Chris mówiła z wahaniem i ostrożnie ważąc słowa. Ale dość szybko wróciła do swojego pomysłu wysadzenia wraku kosmicznej stacji nie chcąc narażać swojej załogi na zbędne jej zdaniem ryzyko i niebezpieczeństwo. Słysząc to Zeeva przez chwilę ściskała mikrofon ale w końcu go opuściła i popatrzyła na resztę.

- Jakieś pomysły? - zapytała w tłum widocznie nie bardzo mając pomysł jak dalej pociągnąć tą rozmowę. Chris wydawała się wahać i chyba chciałaby uwierzyć, że ten optymistyczny wariant opisany przez koleżankę ma szanse powodzenia. Ale jak nie było pewności tylko jakieś prawdopodobieństwa to wróciła do bezpieczniejszego dla “Aurory” wariantu nawet jeśli niósł on dla niej śmiertelne niebezpieczeństwo. Na razie jednak żadna ze stron nie postawiła jeszcze kropki na końcu zdania w tej rozmowie.

- Żadnych pomysłów z automatycznym detonatorem - powiedział Tony. - Mamy dobry i bezpieczny sposób na wyciągnięcie cię z tarapatów. Gdy będziemy gotowi, to damy ci znać i wyjdziesz na powierzchnię Archimedesa. To rozkaz, a nie propozycja.

Przez dłuższą chwilę nic się nie działo. Nie słychać było nic prócz szumu eteru płynącego z głośnika. Na mostku też zapanowała cisza gdy wszyscy co zostali obserwowali rozmowę kapitana z załogantką pozostawioną wczoraj na zdezelowanej stacji.

- No dobrze. Ale nie chcę by mnie ktoś oglądał w takim stanie. Wolę byście mnie pamiętali taką jaką byłam. - w końcu przez tysiące kilometrów kosmicznej próżni dobiegł z głośnika cichy szept Chris. Tak cichy, że tylko trójka co była w stanie usłyszeć co powiedziała blondynka.


- Jasne foczko. Załatwię ci jakąś kurtynę czy tam parawan. To trzymaj się foczko. - Zeeva uśmiechnęła się na pożegnanie.

- Wy też. Uważajcie na siebie. Jeśli będziecie mieli jakieś kłopoty to wcale nie musicie po mnie lecieć. Zrozumiem. A ja się tu jeszcze troszkę rozejrzę. Bez odbioru. - blondynka po drugiej stronie też się chyba uśmiechnęła. Po czym pożegnała się życzliwym tonem i rozłączyła przerywając połączenie.

- Ja stąd spadam. - marine bez ceregieli ruszyła w stronę drzwi mostka. Otworzyła je ale zatrzymała się jeszcze by spojrzeć na tych co zostali w środku. - Wiecie co? Jak się z tego jakimś cudem wydostaniemy to my z Seth wypisujemy się z tej załogi. - oznajmiła krótko po czym odwróciła się i wyszła. Seth szybko podążył za swoją siostrą.

- Czekajcie, idę z wami! - drzwi już się zamykały gdy Dragos jakby się zdecydował i pobiegł za nimi.

- To ja też spadam. Nic tu po mnie. - Jericho zareagował spokojniej ale opuścił swoje miejsce po czym wyszedł za pozostałymi. Tony, Ryan, Agnes i Vicente mieli więc mostek tylko dla siebie.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 07-03-2021 o 15:28.
Pipboy79 jest offline