Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2021, 10:07   #1
Quantum
 
Quantum's Avatar
 
Reputacja: 1 Quantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputacjęQuantum ma wspaniałą reputację
[D&D 5.0, Ravenloft] Dom Śmierci




Na początku był tylko sen. Sen, który przyniósł ukojenie po ciężkim dniu. Mieliście takich za sobą wiele. Tym razem jednak coś się zmieniło. Nawiedził was koszmar. A może nie? Ciężko było rozstrzygnąć, gdy się po prostu śniło.

Wiedzieliście, że spadacie, ale to było inne uczucie od prawdziwego spadania. A przynajmniej tak wam się zdawało. Każde z was oplecione było ciężką, białą mgłą, przez którą nic nie było widać. Żadnych kształtów, żadnych żywych istot. Towarzyszyło wam tylko to uczucie spadania i niemoc. Wszystko wokół było takie samo - nieprzemierzone morze ciężkiej, lepkiej zawiesiny.

I nagle, każde z was usłyszało krzyki, naprzemian mężczyzn i kobiet. Gdzieś z boku brzęk krzyżowanej stali, tuż obok niego paskudny dźwięk łamanych kości. Za plecami upiorny śmiech przechodzący w przeraźliwe bulgotanie, gdy ktoś pozbawił kogoś życia. Wycie wilków i obrzydliwe sapanie jakiegoś potwora, z którym nie chcielibyście się spotkać. Wszystko wirowało jak w kalejdoskopie, a wam wydawało się, że to spadacie, to dryfujecie, to unosicie się pośród tej nienaturalnej mgły.

Wtem, gdy spojrzeliście pod nogi, ujrzeliście niewielki, czarny punkcik, który powiększał się z niesamowitą szybkością, gdy się do niego zbliżaliście. Wyglądał jak niewielka, okrągła polanka otoczona drzewami. Pędziliście ku niej, nie zwalniając! Było pewne, że zginiecie, spadając z taką prędkością i z takiej wysokości.

Przygotowaliście się do uderzenia. Niektórzy zacisnęli zęby, inni krzyczeli bezgłośnym krzykiem, który nie mógł zostać usłyszany nawet przez nich samych...

Przy uderzeniu w ziemię wasze umysły zalała smolista ciemność.

A potem się obudziliście.
Spoceni, zdyszani, wystraszeni. Cóż za rzeczywisty koszmar! Rozejrzeliście się i z zaskoczeniem stwierdziliście, że to nie było miejsce, w którym zasypialiście wieczorem! Otaczał was gęsty, sosnowy las, którego kontury rozmywała mlecznobiała mgła. Nad koronami drzew wisiały ciemne chmury. Spojrzeliście po sobie. Nie znaliście się. Osoby, na które patrzyliście to nie byli wasi przyjaciele, czy znajomi z którymi jeszcze wczoraj rozmawialiście. Co się do cholery działo?

Mieliście ze sobą tylko broń i plecaki z najważniejszymi rzeczami. Wszystko inne było obce, nieznajome. Niezrozumiałe. A mgła między drzewami poruszała się, jakby była żywym organizmem obserwującym wasze zagubienie. Ponętny, kobiecy szept popłynął nagle z prawej strony lasu i gdy tam spojrzeliście, ujrzeliście wąską ścieżkę prowadzącą między drzewa. Dziwne, bo dalibyście głowę, że jeszcze przed chwilą jej tam nie było.

Ciszę lasu przerwało nagle krakanie dużego kruka, który przyglądał wam się przez chwilę jednym okiem, po czym poderwał się z gałęzi i odleciał we mgłę...

 
Quantum jest offline