Wątek: Lost Station
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-03-2021, 12:55   #151
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 31 - Koniec (1/2)

Czas: 2618.08.24; 01:45
Miejsce: system Deneb IV; kontrola lotów przy bramie południowej
Skład: Dan i Harry


- No i kolejny klient zaraz będzie zrobiony. - Dany spojrzał na wskaźniki które od jakiegoś czasu sygnalizowały wzrost przepływu energii co zwiastowało przybycie kolejnego statku.

- Spory. Pewnie jakiś frachtowiec. - Harry skinął głową obserwując rozkład energii zwiastujący obiekt o dużej masie. Zwykle to były frachtowce, czasem pasażerskie. Na razie wszystko szło rutynowo na tym nocnym dyżurze.

- Na co obstawiasz? - kolega zerknął na niego zaczynając te ich tradycyjną grę w zgadywanki. Tak to było na tym posterunku. Albo długo, długo nic się nie działo albo wszystko działo się na raz i natychmiast. To już wolał ten pierwszy wariant. Na szczęście właśnie go przerabiali.

- No ja to bym chciał wreszcie trafić na kosmiczne, napalone cheerleaderki - nimfomanki. Najlepiej w potrzebie i co by się rzucały na szyję z wdzięczności. - Harry sprzedał ich tradycyjny suchar który mimo upływu kolejnych dyżurów wciąż ich obydwu bawił.

- Pewnie aby nie tylko tak okazywały swoją wdzięczność. No ale stary bądźmy realistami. Co obstawiasz? - Dan sięgnął po kubek z kawą i wskazał na ekrany dając znać, że zaraz obiekt się pokaże, skany go zeskanują wyłapią respondery, zidentyfikują to już będzie po ptokach na takie zabawy w zgadywanki.

- No to jak realistycznie to pewnie z moim szczęściem jakiś rudzielec. A ty? - Harry machnął ręką odsyłając marzenia o napalonych nimfomankach w niebyt i wrócił do rzeczywistości.

- No to ja stawiam na gaźnik. - oba wybory były raczej oczywiste. Zwykle przylatywały tutaj albo transportowce rudy albo gazu. Więc była największa szansa wygrać taki zakład stawiając na któryś z tych dwóch typów.

- No i mamy go. Frachtowiec czyli bez sensacji… No i pewnie ruda albo gaz sądząc po ładowniach… Zaraz go zidentyfikują to zobaczymy kto wygrał. - kontroler pokiwał głową patrząc jak brama rozbłysła światłem i zaczął się wyłaniać masywny kształt. Z miejsca skanery wzięły go w obroty więc z każdą chwilą spływało coraz więcej detali. Na razie wszystko szło rutynowo.

- Ale gruchot. Klasa “Andromeda”. To takie jeszcze latają? - Dan skrzywił się widząc jak komputer zakwalifikował gościa. Wolałby coś nowszego. Po przejściu przez bramę aparatura statku potrzebowała nieco czasu aby dojść do siebie to na razie byli zdani na własne systemy skanujące nim uruchomią się respondery statku.

- Poślę sondę, niech go obejrzy z bliska. - rzekł kolega robiąc kilka ruchów na swojej konsolecie. Stacja kontrolna dryfująca na zewnętrznych skrajach systemu wypluła mały automat i ten skierował się ku o wiele większej sylwetce jaka właśnie wyłoniła się z bramy.

- O. Mamy ich. Respondery się odezwały… Statek “Aurora”... Cholera! - starszy stopniem kontroler znów się skrzywił jakby dojrzał coś co go zaskoczyło albo mu się nie podoba.

- Co? - kumpel spojrzał na niego nie bardzo wiedząc o co chodzi.

- Remis. Połowa gazu a połowa rudy. - popatrzył na kolegę dając znać o wyniku ich małego zakładu.

- No to remis. Ty kupujesz mi kawę a ja tobie. - Harry wzruszył ramionami nie bardzo się przejmując tym odkryciem. Sam zajął się sterowaniem sondą. Była jeszcze dość daleko ale zoom optyczny już robił swoje. - Jakiś osmolony. Chyba w coś przygwoździł dziobem. - powiedział zdając relację z pierwszego wrażenia jakie zrobił na nim frachtowiec.

- Co? Chyba ich pogrzało? - Dan zamrugał oczami gdy dojrzał rząd cyfr i symboli na holo ekranie.

- Co się stało? - kumpel rzucił okiem ale bardziej interesowało go odkrywanie sondą powierzchni ich gościa. To dziwne, że był taki osmolony. Czyżby to był jakiś dziwny kaprys z malowaniem? Na oko to trudno było ocenić. Trzeba by pobrać próbki.

- Mam go w rejestrze. - odparł powoli starszy stopniem czytając co tam stoi w tym rejestrze na temat tego statku.

- No to chyba dobrze. Dopiero by była heca jakby przyleciał ktoś kogo nie ma w rejestrze. No. To by było coś. Wreszcie coś by się działo. - Harry wzruszył ramionami i pokiwał głową. Domyślał się, że Dan pewnie coś ciekawego wyczytał w tym rejestrze ale wolał go sprowokować aby sam o tym powiedział.

- Słuchaj tego. “Frachtowiec “Aurora” (klasa Andromeda) wyruszył z systemu Pegasus na Deneb IV”. - kumpel też znał tą grę i nie dał się tak łatwo podpuścić. Zerknął w bok na Harry’ego aby spojrzeć na jego reakcję. Ten udawał obojętność całkiem dobrze.

- No i? Wyleciał tam, doleciał tu no i koniec pieśni. Co w tym niezwykłego? - droniarz dalej oglądał kolejne detale ich gościa nie chcąc dać poznać, że jednak zaciekawiły go te wieści.

- Bo to jest rejestr statków zaginionych. Wylecieli z Pegasusa w 2523. Prawie sto lat temu. - Dany w końcu zdradził finał tej krótkiej historyjki. To podziałało. Harry stracił zainteresowanie sondą i spojrzał na niego sprawdzając czy go nie robi w balona. A dostał ten sam tekst na ekranie do przeczytania gdzie właśnie coś takiego tam stało.

- Ale jak? Z Pegasusa? Przecież nawet 100 lat temu to się leciało góra kilka lat. Ze 4 może 5. - Harry pokręcił głową z niedowierzaniem zastanawiając się jak to jest możliwe.

- Cholera mam nadzieję, że to nie jest jakiś przeklęty statek widmo. Czekaj, ich komputer się zgłosił. - widząc, że pojawiło się wyczekiwane zgłoszenie przerwał rozmowę z kolegą i skupił się na wywołaniu zaginionego statku. Widocznie komputer otrząsnął się po przejściu przez bramę i zaczynał wracać do normy.

- Tu stacja kontrolna “Deneb IV Południe”, tu stacja kontrolna “Deneb IV Południe”, do frachtowca “Aurora”, zgłoście się. - zaczął standardowe wezwanie jakie było standardem przy każdej jednostce przechodzącej przez bramę.

- Tu frachtowiec “Aurora”, mówi komputer pokładowy, zgłaszam się. - odpowiedział spokojny kobiecy głos.

- Podajcie swój status “Aurora”. - Dany trzymał się sprawdzonych reguł ale czuł mieszaninę napięcia i ciekawości. Nie miał kompletnie pojęcia czego się spodziewać po takim zaginionym od stulecia statku.

- Silniki sprawne, spż sprawne, ładunek w komplecie, załoga wymaga natychmiastowej hospitalizacji. Przesyłam dane. - komputer pokładowy frachtowca też trzymał się procedur i te alarmujące dane podał spokojnym głosem. Dany skinął na kolegę a ten skinął głową i szybko przejął kanał wewnętrzny.

- Tu Harry, ruszcie się tam. Mamy gościa z wezwaniem do natychmiastowej hospitalizacji. 9 osób. Przesyłam wam dane. - kontroler szybko przesłał wezwanie alarmowe do dyżurnego zespołu ratunkowego.

- Dzięki Harry, mamy to. Już się zbieramy. - kilka poziomów niżej dyżurny pogotowia odebrał wezwanie i wcisnął alarm dla reszty zespołu. - Dawać chłopcy i dziewczyny! Zbieramy się, komuś znów trzeba uratować życie! - zawołał pół żartem pół serio ale wiedział, że ma do czynienia z profesjonalistami w swoim fachu. I razem z nimi ruszył pobrać odpowiedni sprzęt i naszykować się do przejęcia pacjentów.

- “Aurora” powiadomiliśmy trauma team. Zaraz ich do was wyślemy. OCP 20 minut. - Dany potwierdził wysłanie pomocy medycznej i na chwilę się rozłączył. Dalej wiedział, że też są procedury także na inne sprawy.

- Kontrola lotów do biura ochrony. Mamy przypadek 499. Powtarzam mamy przypadek 499. Właśnie wyszedł przez bramę. Wysyłamy im trauma team bo komputer wysłał zapotrzebowanie… Nie, nie zgłosił się nikt z załogi, pewnie jeszcze są w hibernatorach. - starszy z kontrolerów zgodnie z obowiązkiem zgłaszania nietypowych i niebezpiecznych sytuacji ochronie powiadomił ich o tym wypadku.


---


Czas: 2618.08.24; 02:10
Miejsce: system Deneb IV; prom trauma team
Skład: trauma team


- Dobra to bez zbędnego bohaterstwa. Zwijamy ich, pakujemy, przenosimy do nas a potem do szpitala. - Chen co był dowódcą zespołu spojrzał na siedzących na sąsiednich fotelach ludzi w czerwono - pomarańczowych kombinezonach z emblematami trauma team. Robili już to wiele razy wcześniej więc paniki nie było.

- Mamy zgłoszonych 9 pacjentów. Niestety czujniki statku mają tylko ogólny namiar stąd wiemy, że jeszcze żyją i niewiele więcej. - mężczyzna zdradzający azjatyckie korzenie spojrzał na swoich ludzi. Jako jedyny zdążył się zapoznać z tymi danymi przesłanymi ze statku - widmo i nie miał czasu z nimi zapoznać reszty. Dopiero teraz jak zbliżali się do tego statku.

- Nie można wziąć danych z hibernatorów? - zdziwiła się Brenda nie bardzo rozumiejąc skąd to utrudnienie. Przecież hibernatory non stop monitorowały stan pacjenta i to bardzo ułatwiało diagnozę takim ludziom jak oni.

- Nie są w hibernatorach. Są w hangarze. - Chen oblizał nieco wargi zdając sobie sprawę co zaraz nastąpi. Sam przed chwilą reagował podobnie jak zaznajomił się z sytuacją. Pozostali ratownicy spojrzeli po sobie zdumieni. I na siebie nawzajem i na niego jeszcze raz.

- Są poza hibernatorami, w hangarze i jeszcze żyją? - Brenda zadała ostrożnym tonem to pytanie jakie cisnęło się na usta wszystkim. No niby czasem się udawało komuś przeżyć skok poza hibernatorem no ale to się zdarzało tak rzadko, że właściwie się nie zdarzało. Chociaż… Na krótkie trasy i skoki czy raczej skoczki… Właściwie wiele zależało od parametrów skoku właśnie.

- Komputer pokładowy mówi, że żyją. Macie ich wykryte parametry życiowe. Jeszcze żyją. - Chen pozwolił aby liczby i wykresy przemówiły za niego. Pozostali ratownicy sami mogli z nich przeczytać, że 9-ka pacjentów wciąż zdradza oznaki życia.

- Trzymajcie się, zaraz dokujemy! - pilot ich latadełka odezwał się tak w słuchawkach komunikatorów jak i przez system głośnomówiący.

- Jest jeszcze coś. - dowódca ratowników znów przykuł uwagę wszystkich kolegów i koleżanek.

- To statek z rejestru zaginionych statków. Wystartował z Pegasusa prawie 100 lat temu. Nie wiadomo co się z nim działo. I nie wiadomo co zastaniemy na pokładzie. Dlatego musimy być bardziej ostrożni niż zwykle. Żadnego bohaterstwa. Sama rutyna. - powiedział im poważnym głosem. Reszta zespołu rozejrzała się po sobie i znów odezwała się Brenda.

- To dlatego towarzyszą nam oni? - wskazała na podłogę gdzie pod nią był niższy pokład a tam zapakował się oddział prewencji. Co nieco opóźniło wylot i zaskoczyło samych ratowników. Szef twierdząco pokiwał głową.

- Dobra, a teraz do roboty. Tu nam komputer przysłał plany statku. Macie zaznaczone trasę od śluzy do tego hangaru. Nie rozbiegać mi się po kątach. Nie wiadomo co tam jest w tych kątach. Trzymamy się trasy i planu. - powiedział wyświetlając najpierw sylwetkę “Aurory”, potem schemat a wreszcie naniesioną na nią trasę jaką powinni się dostać do hangaru. Co go trochę dziwiło komputer pokładowy nie meldował większych uszkodzeń i wyglądało jakby wszystko tam było sprawne. Aż podejrzanie za łatwo to brzmiało. Wreszcie poczuli efekt hamowania i uderzenie oznajmiajace, że latadełko przybiło do śluzy. Krótki szczęk o tym, że zaczepy złapały cumy a syk, że uszczelniono wejście. Światło przy luku zmieniło się na zielone oznaczające, że droga wolna i wszystko jest w porządku.

- Dobra a teraz ruchy, ruchy! - Chen pierwszy odpiął się od krzesełka i wstał ruszając w stronę luku. Zanim zdążył go otworzyć z dołu wybiegli ludzie z prewencji.

- Chwila, sprawdzimy czy wszystko jest w porządku. - ich dowódca zastopował lidera ratowników i dał znać swoim ludziom. Jeden z nich wysłał w luk a potem śluzę małego, latającego drona.

- Powietrze w normie… temperatura w normie… brak toksyn… brak dymu… wszystko wydaje się w normie. - powiedział droniarz czytając wyniki skanu latającej kamery. Zresztą obraz też pokazywał puste korytarze z działającym światłem. Tylko załogi nadal nigdzie nie było widać.

- Dobra, idziemy. Panów ratowników prosimy za mną. - dowódca ochrony dał znak i do środka weszła pierwsza para. W końcu oba wymieszane zespoły przepłynęły na raty przez tą śluzę kierując się zaznaczoną trasa ku hangarowi. Mijali kolejne korytarze, drzwi, schody, nawet windy co działały. Aż dziwne było, że tak tu wszędzie czysto, normalnie i wszystko działa jak powinno. Wreszcie ostatni korytarz, ściana ozdobioną miss lutego, Jenny w seksownie podartym podkoszulku i ostatnie drzwi za którymi ukazał się hangar.

- Kontakt! Na 11-ej! - krzyknął zwiadowca i odruchowo wycelował broń w tamtym kierunku.

- Puście nas! Oni są w ciężkim stanie! - Chen też dostrzegł “kontakt” czyli leżące bezwładnie na podłodze ciało. Ale miał kompletnie inne priorytety od ochroniarzy.

- Za chwilę. Zabezpieczyć teren! Sprawdzić dropshipa! Sprawdźcie promieniowanie i skażenie! - dowódca rozkazał swoim ludziom i ci sprawnie ruszyli do powalonych ciał i nieruchomego dropshipa. Zameldowali odnalezienie kolejnych ciał, w końcu doliczyli się całej zgłoszonej 9-ki załogi. Ochroniarze stanęli ochronnymi czujkami dookoła tego pokotu ciał i wreszcie dopuścili Chena i jego ludzi.

- Ale zarośnięci. Jak dzikusy. - mruknął zwiadowca obserwując jak wszyscy powaleni mężczyźni z załogi “Aurory” prezentują bujne owłosienie na twarzy.

- Może to jakieś świrusy z jakiejś sekty? - odpowiedział kolega też się temu dziwić. Ten wzruszył ramionami w geście niewiedzy. Swoje zrobili teraz musieli dać robić swoje ratownikom.

---



Czas: 2618.08.25; 09:35
Miejsce: system Deneb IV; Stacja Kontroli Lotów Deneb IV Południe
Skład: zespół śledczy


- Dobrze, poskładajmy to do kupy. Mamy statek który hopsa w bramę tam i wylatuje tu jak powinien tylko 100 lat później. Załogę znajdujemy w hangarze zamiast w hibernatorach. Niech mi ktoś powie dlaczego oni jeszcze żyją? Jakim cudem przeżyli 100 lat bez hibernatorów? W ogóle co z nimi? - inspektor popatrzył na grono zebranych z jakim widział się w przelocie tu i tam od 24 godzin odkąd przyszło zgłoszenie o tym zaginionym cudaku. Już chyba mniej dziwne by było jakby pojawił się sam wrak. To by była jakaś zwyczajna, standardowa kosmiczna katastrofa. A tak to nie miał pojęcia z czym mają do czynienia.

- Raczej powinni przeżyć. Ale są w kiepskim stanie. Jednak za parę dni chyba powinni być na chodzie. - lekarz który dbał o całą 9-kę pacjentów z “Aurory” odparł szybko i bez wahania. To akurat mógł zaraportować dość śmiało.

- A ta 10-ta? Ta ich SP? Znalazła się? - Hall zapytał na szefa ochrony jaki odpowiadał za przeszukanie tego kilometrowego statku. Było w nim mnóstwo miejsc aby się zgubić czy ukryć. A i komputer główny był bardzo pomocny. Ktoś zainstalował tam całkiem sprawny system monitorujący co cholernie ułatwiało przeszukiwanie statku.

- Nie. Nie ma po niej śladu. - Clark odparł równie krótko. Jak nie chcieli przesiewać tych ton rudy i gazu no to było prawie pewne, że tej Chris nie ma na pokładzie frachtowca.

- Czyli mamy zaginionego syntka. - Hall skinął głową. Wiadomość ani go nie grzała ani nie ziębiła. Ale cieszył się, że wreszcie mają jakąś klarowność w tej sprawie. Zaznaczył to sobie na swojej konsolecie.

- A co z silnikami? - inspektor zapytał milczącego dotąd inżyniera. Mężczyzna chwilę milczał zbierając słowa i myśli do kupy.

- Silniki są w porządku. W zaskakująco dobrym stanie. Praktycznie nie były używane od przeglądu w Pegasusie sprzed tego feralnego lotu. Tyle co na wejście w bramę. - Garry odezwał się w końcu zdając sobie sprawę jak niedorzecznie to brzmi. I widział po zebranych twarzach, że oni też tak uważają. Ale to właśnie pokazała diagnoza silników “Aurory”. Może coś tam się jeszcze znajdzie ale sensacji w tej materii raczej się nie spodziewał.

- Czyli co to w praktyce oznacza? - Hall co nie był specjalistą w zakresie lotów kosmicznych tylko prowadzenia dochodzeń śledczych potrzebował bardziej klarownego wyjaśnienia.

- Wygląda jakby weszli w bramę, zastopowali na 100 lat, a potem wyszli tutaj. - Garry odparł bardziej ludzkim językiem zrozumiałym dla laika.

- To możliwe? Stali tam przez 100 lat i nikt w nich nie wjechał? Ani nawet nie dostrzegł? I nie mogli wysłać SOS? - detektyw pokręcił głową na znak, że nie bardzo może wyobrazić sobie taki przypadek w praktyce.

- Nie jest możliwe. Brama wyrzuca jak z procy każdy obiekt jaki przez nią przejdzie nadając mu pęd. Potem brama docelowa pomaga nieco wyhamować prędkość ale główną robotę odawalają silniki statku. Dlatego powinny być zużyte i to mocno aby wyhamować przed naszą bramą. A nie są. Czyli nie hamowali. A mimo to pojawili się w naszej bramie z odpowiednią prędkością i kierunkiem. Tylko 100 lat później. I bez hamowania. - Garry wywalił kawę na ławę co mu się tutaj nie zgadza z tymi silnikami tej całej “Aurory”. Pozostali z tego zespołu też pokręcili głowami. Im bliżej się przyglądali temu frachtowcowi tym więcej robiło się pytań niż odpowiedzi.

- A komputery? Jak Tim, macie coś? - Hall pokręcił głową i spojrzał na szefa zespołu informatyków. Od początku zgłaszał problemy z tymi komputerami no i teraz też jego niewyraźna mina mówiła, że nie ma dobrych wieści.

- Nie bardzo. Właściwie to całkiem sporo. Do momentu wylotu z Pegasusa wszystko jest i wiemy wszystko. Podobnie jak już prawie pukali do naszych drzwi tuż przed bramą. Ale pośrodku to czarna dziura. Nie mam pojęcia jak to zrobili. Ale to tak jakby ktoś na raz wyciągnął wtyczkę wszystkim komputerom. Nawet myślałem czy to nie jakieś pole EMP no ale wtedy wykasowałoby wszystkie dane. Poza tym siadłaby cała elektronika a nie tylko komputery. A nie siadła. - Tim przyznał, że nadal nie mają progresu i nowych wieści skoro brakowało obiektu badań w postaci zapisanych danych. A rejestry były puste.

- A jakieś przenośne nośniki danych? Ręczne konsole, komputery, kamery, drony? One powinny mieć odrębne zasilanie i resztę. - śledczy miał doświadczenie w prowadzeniu kosmicznych śledztw więc wiedział na co zwracać uwagę i jakie zadawać pytania.

- Nic nie działa. Przynajmniej nic co zdążyliśmy przebadać. - szef informatyków pokręcił głową na znak, że też o tym pomyślał ale stąd też ziała informatyczna czarna dziura.

- A czy coś wiemy? Cokolwiek? Co się działo ze statkiem i załogą przez te 100 lat? - Hall przetarł zmęczone oczy. Prawie nie spał odkąd przyszło to zgłoszenie. Z początku sądził, że chodzi o jakiś kosmiczny wrak no ale nie. Nie mogło być tak prosto. I z każdą cholerną godziną tego śledztwa sytuacja się tylko gmatwała bardziej.

- Sprawdziłam zapasy wody i żywności. - Claudia odpowiedzialna sprawdzanie przedziałów załogowych statków zgłosiła pewną sugestię.

- No i? - szef podniósł na nią wzrok i zachęcił aby kontynuowała ten wątek.

- Żywności zapasów prawie nie ubyło od stanu jaki mieli zapisane przy wylocie z Pegasusa. Czyli niewiele spędzili aktywnego życia. Może kilka tygodni. Wątpię by chociaż miesiąc. Nie wiem co robili przez resztę tych 100 lat. - ekspert od spż powiedziała o swoim odkryciu. Zapasy były ledwo uszczknięcie.

- Może spędzili ten czas w hibernatorach? - zasugerował Tim próbując znaleźć najprostsze rozwiązanie.

- Może z połowę. Hibernatory mają zarejestrowaną pracę na 10 osób na jakieś 50 lat. Ale potem już nie były używane. Mogli przespać z pierwsze 50 lat, aktywnie funkcjonować może z miesiąc a potem nie wiem co się nimi działo. - kobieta pokręciła głową na znak, że nie umie podać rozwiązania tej zagadki.

- Może zrobili sobie imprezę w garażu, urżnęli się w trupa i przespali następne 50 lat. - zaśmiał się cicho Clark aby rozładować tą napiętą atmosferę.

- Tak naprawdę to na to właśnie wygląda. - szef odpowiedział jak najbardziej poważnie na ten niezbyt udany żart.

- Kryminalni zbadali hangar. Nie tylko no ale zaczęli od hangaru. Sporo już było zadeptane przez pierwszą ekipę ratunkową ale nadal sporo zostało. Odkryli dziwne zachowanie kurzu. - Hall powiódł wzrokiem po zebranych. Widząc, że nie bardzo znają wyniki badań techników kryminalnych rozwinął ten temat.

- Mają swoją metodę na badanie tempa opadania pyłu, kurzu i tego typu rzeczy. Odkryli, że w większości hangaru pył opadał regularnie i stabilnie. Przez kilka dekad. od 3 do 6 zależy jakie przyjąć kryteria. Oprócz regularnego okręgu wokół ciał załogi i dropshipa. Tam pyłu i kurzu praktycznie nie było. Chłopaki nie potrafią wyjaśnić tego fenomenu. Bo poza naszymi butami z akcji ratunkowej i dawnymi śladami załogi, nie znaleźli żadnej ingerencji w ten kurz. - aby zademonstrować, że nie jest gołosłowny pokazał wykres jaki zostawili mu dziś rano technicy. Dość nudny prostokąt jaki schematycznie prezentował hangar “Aurory”. Przy jednym końcu schemat “Black Hawka” i zarys 9 ciał gdzie każde znaleziono. I wokół tego miejsca rzeczywiście był zaznaczony nienaturalnie regularny okrąg. Tam gdzie praktycznie miało nie być opadniętego przez kilka dekad kurzu.

- Zbadali to swoimi czujnikami. Wykryli śladowe ilości nieznanego promieniowania. Ich hipoteza to “pole siłowe nieznanego typu”. - przeczytał to co mu napisali kryminalni po zbadaniu hangaru każdym sposobem i metodą jaką mieli do dyspozycji.

- Niemożliwe. Pole siłowe musi mieć generator. A ja tam byłem w tym hangarze tam nic nie ma takiego. Gołe ściany i podłoga. Nie ma żadnych generatorów pola. A to nie jest coś co da się zmieścić w kieszeni by to się dało przegapić. - Garry zaczął kręcić głową jak jeszcze szef czytał to co napisali kryminalni ale dał mu skończyć i odezwał się zaraz potem. Jego techniczny umysł dobrze wiedział jak działają pola siłowe więc wiedział, że w hangarze nie było możliwości postawienia żadnego pola siłowego. I to tak wybiórczo. I bez żadnego zasilania. I to na statku z technologiami sprzed 100 lat. Nonsens!

- Ja tylko czytam ekspertyzę Garry. Musimy to rozważyć i przyjąć lub odrzucić. - uspokoił go Hall dając znać, że na tej roboczej naradzie czas właśnie zebrać wszelkie informacje do kupy nim załoga tego feralnego statku dojdzie do siebie na tyle aby złożyć zeznania.

- Jest jeszcze to. - wyświetliła zdjęcie jakiejś dżungli. A potem odpaliła nagrany filmik. - To ich ogród. Zobaczcie jak zarósł. Pobrałam próbki do zbadania. Wszystko w normie tylko, że to tak rosło samo przez 30 do 50 lat. - tłumaczyła reszcie co widzą na ekranie.

- I jest robowarsztat. Właściwie to miejsce gdzie powinien być robowarsztat. - odezwał się znów szef ochrony gdy teraz on dorzucił coś od siebie. Też włączył nagranie z “Aurory”. Z początku zwykły korytarz, jakieś półprzezroczyste płachty odwalone na bok, drzwi z napisem, że za nimi jest serwis dronów i robotów a po ich otwarciu… pustka. Gołe powierzchnie. Jak kamera zbliżyła się do jednej z nich pokazał się jakby wypalony ogromnym żarem plaststal z jakiego były zbudowane ściany. Potem oddaliła się i w obrazie pokazały się reszty ścian. Zostały jakieś dziury po rurach i przewodach jakimi było połączone to pomieszczenie z resztą statku ale poza tym wszystko znikło.

- Na co ja patrzę Clark? - zapytał szef trochę nie bardzo wiedząc co ma znaczyć ten pusty sześcian.

- Tu powinien być serwis robotów. Tak mówią plany statku no i komputer i cała reszta. Mamy nawet nagrania z Pegasusa co pokazują, że tam był ten warsztat. No ale teraz nie ma. Nic nie ma. Wszystko wyparowało. Z początku myśleliśmy, że gdzieś to wynieśli no ale na razie nie znaleźliśmy nic z tej zawartości. Może wywalili to w kosmos czy co. Ale jak pozbyli się ścian to nie mam pojęcia. Wszystko jest zdarte z centymetr w głąb. - szef ochroniarzy pokręcił głową na znak, że to kolejna z zagadek “Aurory” z jaką nie umieją sobie poradzić.

- Tak, widziałem te ściany. Cięte jak laserem albo nawet plazmówką. Ale z taką precyzją, że ja cię kręce. I to po całości. Żadnych spawów ani nic. Poza tym nie wiem skąd by mieli taki sprzęt. W stoczni no to to by może było jeszcze możliwe. Ale przecież to by musiało być coś tak małego by dało się to wnieść przez drzwi. Musieliby to obsługiwać ludzie albo automaty ludzkiej wielkości. Nie mam pojęcia jak to zrobili. - inżynier westchnął gdy to była kolejna zagwostka na tym cholernym statku jaka umykała się oczywistym rozwiązaniom.

- A to przed drzwiami? Co to tam leży? - zapytał Hall pokazując palcem na jakieś zmaltretowane coś półprzezroczystego. Jak jakaś sztywna folia czy inny brezent.

- To składana komora ciśnieniowa. Była ustawiona przy drzwiach. My ją odsunęliśmy aby dostać się do środka. Tu są nagrania jak to wyglądało w oryginale. - Clark wrzucił inny film na jakim były różne ujęcia tej komory ciśnieniowej. Stała przystawiona do drzwi robowarsztatu. Zupełnie jakby w korytarzu albo w warsztacie nie było powietrza albo panowało skażenie.

- A jak tam jest teraz? - szef pokiwał głową na znak, że przyjmuje to do wiadomości i notując sobie w głowie, że to kolejna rzecz o jaką będzie musiał zapytać załogantów “Aurory”.

- W porządku. Tylko nic tam nie ma. - rzekł nieco rozbawionym tonem Clark. Pozostali też nieco prychnęli.

- Widzę, że nasi koledzy i koleżanki z “Aurory” będą musieli nam odpowiedzieć na masę pytań. - szef uśmiechnął się zdając sobie sprawę, że najwięcej odpowiedzi powinni uzyskać od samych załogantów cudem odnalezionego frachtowca. Jak ci już dojdą do siebie i w ogóle.

---



Czas: 2618.08.27; 10:15
Miejsce: system Deneb IV; Stacja Kontroli Lotów Deneb IV Południe
Skład: śledczy Hall i załoga “Aurory”


O ile nic się nie zmieniło na tym świecie to od rana zapowiadało się, że coś się będzie działo. Rano pierwszy raz spotkali się przytomni i w pełnym składzie. Oprócz Chris była cała załoga w komplecie. Wszyscy czyści, najedzeni, wypoczęci i w jednakowych uniformach. No ale znów się spotykali. Poprzednie pobudki nie były tak przyjemne. Torsje, poty, krzyki, ból w skroniach i trzewiach. Przebłyski świadomości. Jakieś światła, łóżka, obce twarze w lekarskich uniformach. Ale jakoś jak dzisiaj każdy wstał w swojej kabinie to już było lepiej. Łóżko, stół, dwa krzesła, szafa z ubraniami, ekran z masą filmów i gier chociaż bez połączenia ze światem zewnętrznym. No i pusty żołądek. Dlatego jak uśmiechnięta pielęgniarka przyszła z zaproszeniem na śniadanie to wydawało się dobrym pomysłem. Nie chciała jednak odpowiadać na żadne pytania poza standardowym, że są przyjaciółmi, zaraz ktoś odpowie na wszystkie ich pytania a teraz czas coś zjeść. Na pewno nie byli na “Aurorze”. Żadne z pomieszczeń ich frachtowca tak nie wyglądało. No i nie było tam tej pielęgniarki. Dopiero w tej mesie czy tam stołówce okazało się, że nie jest się na solo w tym nowym świecie tylko jest i pozostała 8-ka załogi. Oprócz Chris.

Śniadanie było smaczne i pożywne. Kawa pierwszorzędna. Nawet wazon z chyba prawdziwymi kwiatami na środku stołu. Zeeva z zaciekawieniem dotknięciem sprawdziła czy są prawdziwe no i chyba były. Potem mieli nieco czasu dla siebie. Nagadać się, powspominiać, pokłócić, pogodzić. Aż przyszła znów ta sama pielęgniarka co przyszła do każdego z nich.

- Proszę za mną, ktoś chce z wami porozmawiać. I wszystko wam wyjaśni. - poprowadziła ich korytarzem kilka drzwi dalej do pokoju oznaczonego jako “Meeting Room”. Otworzyła drzwi i czekała aż cała dziewiątka wejdzie po czym dyskretnie je zamknęła nie wchodząc do środka. A w środku czekał na nich jakiś mężczyzna w dość zwyczajnym garniturze.

- Witam, usiądźcie sobie wygodnie bo nam pewnie troszkę zejdzie. - powiedział wskazując na miejsca przy stole. Poczekał aż wszyscy zajmą swoje miejsca po czym ciągnął dalej.

- Mam nadzieję, że już wypoczęliście. Lekarze mówią, że już powinno być z wami w porządku. Dobrze. Bo mamy parę spraw do omówienia. - powiedział jakby szykowała się jakaś poważna rozmowa.

- Nazywam się George Hall. Inspektor FSA. - przedstawił się pokazując odznakę i z miejsca robiąc holo powiększenie aby każdy z zebranych mógł je przeczytać. Facet był agentem służby bezpieczeństwa Federacji. Co zapowiadało poważną sprawę dużej wagi skoro zajmował się nią facet z agencji.

- Czytałem wasze akta wiem kim jesteście. - dodał jakby dla zaznaczenia, że przedstawianie się w drugą stronę nie jest konieczne.

- To jest oficjalne przesłuchanie więc cała rozmowa będzie nagrywana. A mówienie nieprawdy i zatajanie faktów podlega odpowiednim paragrafem kodeksu karnego. - poinformował o rutynowej formułce jakie urzędnicy wszelkiej maści mieli obowiązek powiedzieć zaraz na wstępie.

- Na razie nie jesteście o nic oskarżeni. Po prostu to rutynowe śledztwo mające wyjaśnić co się stało. - dodał jakby dla uspokojenia tego nieco oficjalnego wstępu.

- Na początek parę faktów o jakie pewnie chcecie zapytać. Nie miejcie za złe Cindy, dostała ode mnie wyraźne polecenie aby z wami nie rozmawiać póki się sami nie rozmówimy. - wskazał na drzwi za jakimi została sympatyczna pielęgniarka.

- Jesteście w systemie Deneb IV. Tam gdzie zmierzaliście przy wylocie z Pegasusa. Ale teraz mamy rok 2618. Sierpień. 27. Czwartek godzina 10:06. Wedle czasu ziemskiego. - zaczął od przedstawienia najważniejszych faktów. I obserwował jakie ta informacja robi wrażenie na zebranej dziewiątce.

- Wasz statek wyszedł z południowej bramy 24-go sierpnia o 01:45 w nocy. Jak na zagubione 100 lat to jest w bardzo dobrym stanie. Was znaleźliśmy poza hibernatorami. W hangarze. Leżeliście pokotem. Ale żywi. Tu są nagrania ekipy ratunkowej. - agent nacisnął jakiś przycisk i ze środka stołu wyświetlił się obraz nagrany pewnie przez jakiegoś ratownika. O ile Alice i Agnes jeszcze dość łatwo było rozpoznać, nawet z dłuższymi włosami, to panowie byli strasznie zarośnięci. Brody mieli prawie do samego pasa. Włosy też im znacznie urosły. Ale nadal dało się poznać, samych siebie widzianych okiem kamery. Jak ekipa trauma team w czerwono - pomarańczowych skafandrach udziela im pomocy albo pakuje na zdalne nosze. Oni sami kompletnie tego nie pamiętali.

- Pozwoliliśmy was sobie ostrzyc. Te brody znacznie utrudniały lekarzom robotę. - poinformował ich agent tłumacząc dlaczego obecnie wyglądają mniej więcej podobnie jak pamiętali samych siebie.

- Z rejestru załogi brakuje tylko waszej SP. Chris. Jak dotąd nie znaleźliśmy jej na pokładzie frachtowca. Chętnie byśmy się dowiedzieli co się nią stało. - powiedział spokojnym tonem patrząc wybiórczo to na jednego to na drugiego załoganta.

- Mamy do was całą masę pytań. Ale najważniejsze można streścić w jednym. Co się działo z wami i waszym statkiem przez ostatnie sto lat. Na pewno macie mnóstwo pytań ale najpierw skupmy się na wyjaśnieniu tej sprawy. - agent skończył swój wstęp i oparł się o swoje krzesło dając znać, że teraz mogą zamienić się rolami i on chętnie wysłucha tego co załoga “Aurory” ma do powiedzenia.


---



Antares



To, że nie ma z nimi Chris załogi “Aurory” aż tak bardzo nie mogło dziwić. Przecież nie było jej na pokładzie gdy stało się “to”. Mogli być tego pewni bo przecież mieli z nią połączenie dzięki pośrednictwu sond. Aż tak nie było dziwne, że ratownicy znaleźli ich w hangarze. Wszyscy przecież wtedy byli albo zbiegli się do hangaru jak Chris nawiązała łączność i zaczęła słać swoje rewelacje.

Do hangaru najpierw dotarli Dragos i Zeeva. Jeszcze wzburzeni po tak kiepsko zakończonej naradzie na mostku. Wzięli się za ten kontener jakim mieli przywieźć blondynkę. Potem stopniowo dołączali następni ochotnicy tej roboty albo wezwani w ten czy inny sposób. Właściwie skończyli gdy do hangaru weszli zgaszeni Seth i Jericho. Mieli hiobowe wieści. Myszy jakie automat w klatce wwiózł do robowarsztatu zmutowały. Pokazali nagrania jakichś paskud z kolcami, szczypcami i mackami. Ledwo te małe, białe myszki dało się rozpoznać.

- To nie działa. Rzuciliśmy na to wszystko co mieliśmy. I nie działa. To coś jest silniejsze. - powiedział przygnębiony lekarz. Dowód z nagrania dobitnie pokazywał, że ma rację. Ta cholerna zaraza nadal tam była w warsztacie. A w warsztacie była ta komora jaka miała odtworzyć powłokę Chris.

Jericho próbował ratować humory i sytuację mówiąc coś o zbudowaniu alternatywnej komory. Z talentem Vicente i Alice mogłoby się to chyba udać. Przecież biotkanki na nowe ciało Chris były w magazynie poza robowarsztatem. Potrzebna była tylko komora aby ułożyć ją w odpowiedni kształt, nawet zaczął rozważać czy nie dałoby się przerobić zapasowego hibernatora do tego celu gdy przerwało mu połączenie z Chris.

- Cześć… To ja… - obrazu nie było ale znajomy głos brzmiał niepewnością. - Coś znalazłam… Tylko nie wiem co… - odparła po chwili pilot dropshipa i wydawało się, że z przejęciem patrzy się na owo znalezisko.

- To świeci. Wygląda trochę… Jak jakaś wystawa… Albo pulpit… Nie wiem co to jest… Podejdę bliżej… - Chris na żywo relacjonowała coś co tam się działo. Z braku obrazu byli zdani na słuch. Słychać było jakieś trzaski. Oddech i kroki po czymś twardym.

- Jestem bliżej. To… No pulpit. Albo wystawa. Rzeźba? Sama nie wiem. Jakieś kule… I to świeci wszystko… Pierwszy raz widzę coś takiego. - powiedziała chyba bardziej zaciekawiona niż przestraszona. Przez chwilę pewnie oglądała to o czym mówiła bo właściwie nic się nie działo.

- Już wiem! To Antares! To mapa tego systemu! Gwiazda, planety, księżyce! Jest i nasz! Antares 99! - dziewczyna roześmiała się radośnie i z ulgą gdy nagle zorientowała się na co patrzy. Śmiech urwał się równie nagle jak się zaczął.

- Oh… I jest takie małe coś… To chyba “Archimedes”. Bo taki obważanek trochę… To te coś obok… To musimy być my. “Aurora”. - powiedziała już poważnym tonem gdy zdała sobie sprawę na co patrzy. Pochłonięta tym znaleziskiem milczała trochę a potem zaczęła relacjonować dalej.

- I tu są takie kreski. Od nas. To chyba nasza trasa. Bo prowadzi gdzieś tu na obrzeża systemu gdzie się obudziliśmy. Właściwie gdzie ja się obudziłam. Oh… - dało się słyszeć jak z wrażenia Chris przełknęła ślinę. I dopiero po napiętej chwili milczenia i ponaglania ze strony reszty załogi kontynuowała tą relację.

- Tu jest jeszcze jedna linia. Wzdłuż naszych kresek. Jakbyśmy lecieli razem. Kończy się trochę przed tym krzyżykiem gdzie nasz statek odzyskał świadomość. A prowadzi do… O! To się da powiększyć! Jak holoekran! Tylko bez holokeranu. A ta linia… Tak, prowadzi do Pegasusa. To wygląda jak kurs zbieżny dwóch statków. Nasz i jeszcze jakiś. - blondynka z początku dukała każde zdanie jakby obawiała się wypowiedzieć swoje myśli na głos. Ale gdy pewnie przypadkiem odkryła, że może wpływać na ten obraz zaczęła tego używać znów ciesząc się z tego odkrycia.

- A ciekawe czy… A sprawdzę… - zaczęła i zaraz urwała próbując odkryć nowe możliwości tej kosmicznej mapy jaką odkryła. Zaraz ciągnęła dalej.

- O. Jak puknęłam nasz statek to się zaświecił. O. I da się przesuwać. A ciekawe… - blondynka wydawała się pochłonięta całkowicie odkrywaniem możliwości swojego odkrycia. Co chwila głos jej się rwał ale raczej z ekscytacji gdy dość chaotycznie mówiła co tam się u niej dzieje.

- Jak te kreski to Pegasus a ta co jesteśmy to Antares… No jest jeszcze trzecia co miga. Bo reszta gwiazd świeci tak samo a tylko te trzy migają. A ciekawe czy da się powiększyć tą trzecią… O. Da się. No to pasuje do Deneb. Przynajmniej na ilość planet. I między tymi dwoma jest rząd kresek. To chyba nasz oryginalny kurs. Jeśli te dwie to Pegasus i Deneb. Ale nic nie jest podpisane to nie jestem pewna. - pilot musiała być bardzo skoncentrowana na tym wszystkim bo tak mówiła jakby zastanawiała się intensywnie co jest co na tej gwiezdnej mapie.

- A ciekawe… A sprawdzę… - zaciekawiona kolejnym pomysłem coś pewnie robiła bo znów przez moment nic nie mówiła.

- Oh… Kliknęłam na ikonkę naszego statku i na Deneb. Pojawiła się kreska między nimi. I coś zaczęło migać obok… - w głosie Chris znów pojawiła się obawa gdy pojawił się nowy element na tym widowisku.

- Hm… Kliknęłam i nic się nie stało. - mruknęła nieco rozczarowanym tonem. Ale to były ostatnie momenty ciszy przed burzą. Zaraz dobiegł przestraszony głos ich pilota.

- Coś się pojawiło! Obok “Aurory”! - krzyknęła nagle przestraszonym głosem. I musiała mieć rację. Zaraz potem zawyły alarmy na całym frachtowcu.

- Alarm zbliżeniowy! Odkryto nieznany obiekt na kursie kolizyjnym! Zderzenie w lewą burtę za 14 sekund! - nawet matka wydawała się zaskoczona takim niespodziewanym wydarzeniem. W kosmicznej skali, przy tych prędkościach i masach 14 sekund to było mgnienie oka. I wydawało się niemożliwością aby tak duży obiekt zjawił się tak katastrofalnie blisko bez żadnego ostrzeżenia. Samego zdarzenia już nie pamiętali. Tylko to jak wszystko i wszystkich pochłonęła światłość. A potem te łóżka, twarze medyków, torsje jak już obudzili się tutaj.

---


- Ślad kolizji? - Hall spojrzał na nich zdziwionym wzrokiem. - Tak, statek ma ślady kolizji na dziobie. Zapewne jakiś niezbyt duży meteoroid rozbryzgał wam się na masce. - po chwili szukania znalazł odpowiednie ujęcie “Aurory”. Tam “na masce” rzeczywiście było jakieś mniej więcej koliste wgłębienie. Ale to już oglądali za pomocą drona i na Antaresie gdy sprawdzali stan poszycia. A obecnie frachtowiec nie zdradzał innych objawów kosmicznej kolizji zwłaszcza z czymś większym niż tamten mały meteoroid. Ale z powodu tego wszystkiego załoga “Aurory” nie była strasznie zdziwiona, że nie ma z nimi Chris.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline