Ulice Mariny, 5 listopada 2021, 15:11
Nie przestając wydawać z siebie przerażających półzwierzęcych odgłosów, uczepiony jedną ręką fotela Vadima Koreańczyk przystąpił do desperackiej obrony pojazdu przed zakusami morderczego pościgu. Powracający do technika niczym zaklęty bumerang, grawerowany Dailung huknął ogłuszająco, zionął z lufy wielkim jęzorem ognia.
Wystrzelony pocisk opuścił lufę broni, przeciął powietrze ocierając się o wspornik dachu Suburbana, po czym strzaskał w spektakularny sposób włączonego koguta na dachu radiowozu, który wyprysnął sekundę wcześniej z bocznej ulicy włączając się płynnie do pościgu.
- Łisinsemcha! – wyjęczał Lee spoglądając szeroko otwartymi oczami na leżącego w poprzek bagażnika Sidneya. Trzymana w jego drugiej ręce puszka fasoli wypadła technikowi za okno, odbiła się od asfaltowej nawierzchni i walnęła prosto w jeden z reflektorów bliższego furtonu rozbijając go na kawałki – Wjemysedłe!
- Psy! – wrzasnął May, który w międzyczasie zdołał się podnieść na klęczki i przycisnąć twarz do tylnej szyby bagażnika – Kurwa, Lee?! Chciałeś kropnąć psa?! Ja pierdolę, pięćdziesiąt lat w zamrażalniku jak nic!
Potężny wysokoprężny silnik BMW 880x czynił z biało-czarnego radiowozu prawdziwą rakietę, a ryk jego syren skutecznie oczyścił gliniarzom środkowy pas jezdni. Obydwa Suburbany natychmiast odskoczyły na boki, a broń zniknęła z rąk ich pasażerów iście w magiczny sposób, ale kierowcy furgonów bynajmniej nie odpuszczali. Oba wozy pruły w ślad z radiowozem, który coraz szybciej doganiał zmasakrowanego vana paczki.