09-03-2021, 19:38
|
#529 |
| Ulice Mariny, 5 listopada 2021, 15:11
Obity twardą poduchą Dick, dziękował sobie w duchu, że zapiął pasy i nie odbezpieczył uzi na kolanach. Owe podziękowania były bardzo krótkie i zdawkowe, bo od uderzenia zamajaczyły mu mroczki. Nie będąc pewnym, czy odchodzi w jasny tunel, czy tylko oślepia go blask neonów nocnego miasta, filtrowany przez biel poduszki. Szarpany i stukany wreszcie wyswobodził się z pod więdnącej w oczach materiałowej pufki.
W tle syreny policyjne, nic dziwnego w tej sytuacji, ale i nic dobrego, na ile jeszcze zdołał wyłapał moment kiedy Vadim trzymał prosto pojazd i odnalezionym gdzieś nożem z łamanym ostrzem wyciął resztki poduszki z kierownicy. Usiadł spokojnie w fotelu, pod stopy wjechał mu z tyłu karabinek. Abraham nie mógł się nadziwić, że cały arsenał w pada w jego ręce, podczas gdy jest tak niechętny użycia broni.
- Mata rebiata - powiedział po ruskiemu, przekazując w tył broń. Całą nadzieję pokrywał w ucieczce. |
| |