Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-03-2021, 21:33   #30
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Noc minęła nie do końca w taki sposób, jak by sobie niektórzy wymarzyli, ale jak każdy minus tez i ten miał swoje plusy. Z pewnością niektórzy zażyli mniej przyjemności, niż by chcieli, ale za to byli rankiem bardziej wypoczęci, niż inni, którzy wyglądali tak, jakby przehulali całą noc - albo przynajmniej jej większość.
No a Bob w końcu też przestał się dąsać...

Ruszyli w drogę nie żegnając się z nikim i nie żegnani przez nikogo. Z Jamesem za kierownicą, Klarą na przednim siedzeniu oraz Orianą i Lucasem na tylnym.
I, oczywiście, Bobem, który na harleyu jechał w charakterze zwiadu.

Szczęście skończyło się zbyt szybko, jak na gust Jamesa.
- Trzeba było sobie sprawić amfibię - mruknął, widząc to, co pozostało z długiego mostu.
Chociaż, prawdę mówiąc, nie bardzo miałby odwagę przeprawiać się przez jezioro, w którym mogło mieszkać wszystko - od dinozaurów po krakena. Lewiatan miałby raczej za ciasno.

Powiadano, że do trzech razy sztuka...
Po trzecim rozpirzonym w drebiezgi moście łatwo było dojść do wniosku, że trzeba szukać jakiejś innej drogi.
Że taka istniała, to było jasne i oczywiste, bowiem Harold Carslon jakoś tu dotarł. Problem polegał jedynie na tym, że nie było wiadomo, którędy pan inżynier wędrował, a szukanie na oślep oznaczało stratę czasu, paliwa i możliwość wpakowania się w dodatkowe kłopoty.

Rada w radę uradzili, posiłkując się mapą, jak jechać.
Było rzeczą jasną, że jeśli skręci się parę razy w prawo i parę razy w lewo, to ogólny kierunek ruchu zostanie zachowany, a przy odpowiedniej kolejności dokonywania skręceń można przesunąć się do przodu, oczywiście nadkładając nieco drogi.

Cicho wszędzie, pusto wszędzie...
Złudne poczucie bezpieczeństwa zniknęło na widok truposza przywiązanego do jednego z drzew.
- Sukinsyny - mruknął James. Myśl "lepiej że on, niż któryś z nas" tylko przemknęła i zgasła.

Kłopoty nadciągnęły parę chwil później.
Trudno było jednoznacznie ocenić, czy mieli do czynienia z tą samą grupą, która tamtego biedaka wybebeszyła i przywiązała do drzewa, ale łatwo można było się domyślić, iż strzelanina nie oznaczała hucznego i przyjaznego powitania, pędzący za fordem pickup nie stanowił honorowej eskorty, zaś bliższy kontakt z pasażerami pickupa skończyłby się bardzo nieprzyjemnie.

- Bob, uciekaj do przodu. Zatrzymaj się przy jakimś drzewie. Tam się z nimi rozprawimy - powiedział James. - Klara, możesz się wychylić z okna i strzelić do nich? Lucas, otwórz okno i rzuć im granat. To ich przystopuje na chwilę. Potem się zatrzymamy parę metrów za Bobem. Wysiądziemy i spróbujemy ich rozwalić, zanim oni zrobią z nami to samo.
 
Kerm jest offline