Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-03-2021, 15:34   #14
Zell
Edgelord
 
Zell's Avatar
 
Reputacja: 1 Zell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputacjęZell ma wspaniałą reputację


Wirtualna oglądała to, czym Patrick miał się podłączyć z dawką rozbawienia pomysłem i wiarą eteryty w działanie tego wynalazku ze śmietnika. Cóż... Było trzeba "trochę" wspomóc marzenia biedaka...
Mervi z cierpliwością przedszkolanki wytłumaczyła w najprostszych słowach podstawy tego, co czeka noobów. Niech mają nadzieję, że nie wpadną na innych z jej Tradycji, którzy mogliby uczynić ich życia w Sieci... interesujące... ku uciesze Merv, oczywiście.
Technomantka uparła się, że sama doda do kreacji Patricka trochę dodatkowych elementów (tej biedy znosić nie chciała), co na szczęście ograniczyło się do usprawnienia przesyłu danych z komputera. Wolała żyć nadzieją, że reszta urządzenia działa po ludzku...
Healy zabrał się za montowanie wpierw usprawnionej rękawicy na dłoni, a potem samych gogli. Sprawdził czy styki działają tłoki i… był gotów na nura w Pajęczynę.
Gdy dwójka magów założyła już swoje (lub pożyczone) zestawy VR, Mervi upewniła się jeszcze, że wszystko wydaje się reagować jak należy po podłączeniu do trinarki, a po tym odpaliła program aktywujący procesy połączeń i monitorujący ruchy sieciowe. Nie mogła sobie pozwolić na zwykłe wejście, w momencie gdy dzieci były z nią. Nie zaufa, nie jak ma czas.
Uśmiechnęła się do siebie (i po części do Glitcha), gdy założyła na oczy swoje gogle, a internetowe łącze wykonało pierwszy ruch dając "kopa" czuwającym w gotowości procesom, które mają otworzyć dla ich świadomości drogę do Pajęczynowej Rzeczywistości.
Mervi dobrze znała to uczucie, Patrick trochę mniej - jak do tej pory łączył się z Pajęczyną w bardzo ograniczonej formie, zatem dla niego było to prawie zupełnie nowe uczucia, jak dla Japonki.

Najpierw towarzyszyło im uczucie… po prostu czuli się głupio. Stali w sprzęcie VR podobnym do tego, jakim dysponują śpiący (i jaki był inspirowany przez wirtualnych adeptów) czekając, aż jednostka tridialna wymieni wszystkie klucze publiczne z rozsianymi po świecie serwerowniami i wynegocjuje odpowiednie węzły dostępu.
Krępującą ciszę przerwało nagłe uczucie szarpnięcia. Zarówno Patrick jak i Akane poczuli nagły zryw do tyłu, potem krótkie uczucie nieważkości, spadania, a na koniec oblepiła ich czerń.
No tak, musieli jeszcze stworzyć ikony.
Akane po raz pierwszy się poruszając w nieznanym jej systemie po prostu stworzyła siebie taką jak w rzeczywistości. Zrobiła to bardziej odruchowo niż z zamysłem.
Healy ubrany był po wojskowemu. W mundur polowy armii brytyjskiej. Tyle że jednolicie czarny i matowy. Poza tym wyglądał jak w rzeczywistości plus plecaczek z niespodziankami.
Znaleźli się w tym samym miejscu, od którego eksplorację sektora zaczynała wirtualna adeptka, nic dziwnego, był to punkt dostępowy za którym roztaczał się niesformatowany, entropiczny obszar szyfrowanych transferów danych. Wejście weń nie było miłym uczuciem, nikt nie lubi gdy wylicza się funkcje skrótów z jego mózgu.
W porównaniu do ostatniej wizyty Mervi, dostrzegli jedną zmianę. Tunel który spowodowała ostatnio magyą, był już niemal cały załatany. Małe pająki wzorca, o metalicznych, srebrnych korpusach, kanciaste jakby były kryształami metalu (Patrickowi przypominały metodą hodowli monokryształu krzemu) pokrywały cały front sieci. Największy osobnik miał nie więcej niż długość łokcia, przeważały pająki wielkości dłoni i mniejsze, a wszystkie plotły metalowe, srebrne, żyłki. Świeża sieć była jaśniejsza od starej, chociaż bardzo cienkie metalowe przewody wyglądały na podwójnie niebezpieczne i podstępne.
Pająków było sporo, głównie skupiały się wokół uszkodzeń, chociaż pojedyncze osobniki przechadzały się też na brzegach. Ignorowały magów.
Japonka poczuła, patrząc na sieć, jakby miała przed sobą tłum rozmawiających ludzi. Nie, porównanie z ludźmi nie było uprawnione. Bardziej głosy, dane, jakby była to jakaś centrala danych.

- Co teraz? - spytał wprost Healy, bo też nie bardzo wiedział co planuje Mervi. Wejście z buta strzelając na prawo i lewo, raczej nie wchodziło w rachubę. Tylko Finka poruszała się płynnie w tym środowisku, a Irlandczyk… nie miał przysłowiowego buta którym mógłby kopnąć w drzwi. Zresztą drzwi też nie widział.
Akane zmientoliła krawędź sukienki.
- Am, nie wiem czy dobrze wybrałam. Jestem w stanie zmienić swój ubiór, prawda? - zapytała zastanawiając się czy to będzie cokolwiek podobne do gier dressup jakie jako nieliczne gry zdarzyło jej się zagrać.
- W tym sektorze tylko tyle, co jest... hmm... statycznie normalne? - Mervi odparła po chwili milczenia.
Magowie widzieli Mervi... która wyglądała teraz jak typowa dziewczyna z pisma dla nastolatek potraktowana photoshopem. Jedynie ubranie jak na wycieczkę w dzikie, niezbadane tereny odbiegało od obrazu... choć było jednym z tych... uwydatniających, dość ściśle przylegających.
- Skorzystaj z wyobraźni i stwórz obraz z danych. Simple as that.
- Potrzebuję ochrony, żeby przeprowadzić moje złożone procesy temporalne. - dodała do Patricka z tłumioną irytacją bezsensownym, wedle siebie, pytaniem, mniejszą jednak niż ta, z którą obserwowała magów trudzących się z tworzeniem ikon. Wtedy irytacja była wyraźna acz pomieszana z nieprzyjemnym rozbawieniem.
Nagle wzrok Mervi przykuło małe zgromadzenie Pajączków Wzorca pieczołowicie naprawiających błyszczącą pajęczynę.
- Są śliczne... - odparła szeptem z uśmiechem ciesząc się widokiem.
Akane jeszcze próbowała podążyć za słowami finki ale… było już za późno.
- Em, chyba już się nie da - powiedziała będąc dalej w tej samej sukience. Westchnęła ciężko ponownie patrząc na metalowe pajęcze linki, które wyglądały na ostre jak brzytwa. Chwilę myślała i po prostu podwinęła rękawy zawijając je tak aby nie opadły. Pozbyła się usztywniającej halki, wyrzucając ją w bok i podwiązała sukienkę między nogami aby jak najmniej jej przeszkadzała.
- Wyglądasz… inaczej - dodała jeszcze oglądając Mervi w jej nowej formie.
- Wiem. - technomantka odparła przesuwając dłońmi po talii - Fajne, co? Normalnie jest rozpikselowane, szczególnie na odległość, ale w tym sektorze lepiej było naturalniej. - spojrzała na ubiór Akane - Przygotuj się na bycie podrapaną przez te Pajęczyny. Tak, w końcu na pewno w nie wejdziemy. - dodała z zadowoleniem.
- Mogłaś wspomnieć jak tu wygląda. Wymyśliłabym coś bardziej stosownego - japonka powiedziała krzywiąc się.
- Po pierwsze, mówiłam, że sektor ocieka statyką, czyli możliwe Tostery lub Pająki Wzorca, żadne nie lubi sukienek i taka garderoba może przeszkadzać w eksploracji. Po drugie... - zrobiła niewinną minę- ...nie pytałaś. A, oczywiście niby magyi można używać, ale może ona przyciągnąć Pająki. Więc lepiej nie nadużywać. I nie ciągać za pajęczynki. Pająki mogą po nich wyładowania puścić i się tym poruszeniem zainteresować.
- Dobra… rób co masz robić.- Healy z plecaczka zaczął wyjmować różne części mechaniczne, które wydawały się pozbawioną sensu górą złomu. Healy jednak niczym chłopiec bawiący się lego składał z tych części jakąś… broń. Zupełnie jakby taki był jego plan… choć wydawało się to dość spontaniczne.
Mervi przewróciła oczami. To co tu robił, robił tak samo w realu...
- Pilnujcie mnie. To może zająć.

Technomantka usiadła na płaskiej części powalonej dawno ściany (murku?). Nie wyjęła nic, bo i nie musiała. Wszystko przecież i zobaczy...
- Fuji... - Mervi odezwała się do japonki - Zakładam, że tyle możesz, aby służyć za kondensator, który pomoże łatwiej przesłać każdemu z was obrazy, jakich poszukam w przeszłości, prawda?
- Tak jestem w stanie telepatycznie przesyłać obrazy… czy coś poza tym zamierzasz robić? Bo gdybyśmy chcieli to wydaje mi się, że dałoby radę przesyłać po sieci impulsy tak aby pająki myślały, że gdzie indziej jesteśmy i nie powinny nas zaczepiać. Musiałabym tylko nauczyć się ich sposobu komunikacji, czy też na bieżąco sprawdzać czy to działa - azjatka rzuciła pomysłem.
- Z Pająkiem nie pogadasz, a z dużymi... lepiej nie próbować. Póki się nie zwraca na siebie za bardzo uwagi - nie przypominajmy o sobie. - spojrzała uważnie na nią - To co? Oddychanie, Yoga? Inny BS? Czy już możemy?
- Komunikacja to nie tylko słowa Panno Laajarinne - Akane odpowiedziała spokojnie. - Myślałam o impulsach elektrycznych. Sama o nich wspominałaś. Ale tak, możemy zaczynać.
Mervi tym razem miała zamiar działać wedle pierwszego, rozszerzonego pomysłu. Odnaleźć ważne wydarzenia dla Białego Domu przeglądając przeszłość sektora od czasu początków Domu tutaj do końca.
Irlandczyk kucnął opierając dłonie o zmontowane monstrualne coś, co przypominało krzyżówkękarabinu… z silnikiem samochodowym. Głównie z powodu dziwnych rur przeszywających strzelbę. Tym dziwnym orężem wodził na prawo i lewo rozglądając się za ciekawskimi celami i licząc na to, że jeden strzał wystarczy by zniechęcić stwory Statyki.
Japonka zamknęła oczy i skoncentrowała się. Wzięła głęboki wdech, a potem wydech. Zaczęła mruczeć do siebie a z każdym uderzeniem serca słowa cichły aż poruszała tylko ustami. W końcu i nimi przestała ruszać. Jej umysł się oczyścił pozwalając myślom zmienić się w taflę nie zmąconej wody. Otworzyła oczy otwierając swój umysł na swoich towarzyszy.
Mervi uśmiechnęła się tylko, sama obserwując na wizjerze przed oczyma procesy nawiązujące połączenia z zewnętrznymi botnetami, aby móc obliczyć ilość pakietów danych, które później będzie trzeba przefiltrować w poszukiwaniu istotnych informacji z podanego okresu. Pozwoli to na aktywację programów przemieniających odczyt danych na graficzny obraz wydarzenia. Stabilność i szybkość podłączenia do Internetu z tego miejsca oferowało pewność przesyłu przez wszystkie obliczenia, których wykonanie może zająć dłuższy czas.
Glitch się zanudzi...

Akane poradziła sobie zadowalająco i szybciej niż Mervi, nic zresztą dziwnego - jej zadanie było dużo prostsze od tego, co chciała osiągnąć wirtualna adeptka. Japonka czuła, gdzieś w głębi serca, iż to, co właśnie czyni bliskie jest u podstaw Kronice Akashic. Gdyby tylko poświęciła więcej zainteresowania własnej Tradycji (i miała ku temu lepszą sposobność niż mistrz-pustelnik) może i by to coś jej przydało.
Nawiązanie komunikacji, po której jeszcze nie płynęły obrazy, nie dekoncentrowało Patricka. Technomanta czujnym wzrokiem ogarniał pracujące nad naprawą zniszczeń pająki. Wydawały się ich ignorować, dopóki nie ruszali ich sieci. Chociaż liczebność przerażała.
Mervi natomiast pracowała w skupieniu, na tyle, na ile pozwalały jej lekko przebłyskujące, zawsze na skraju pola widzenia, neonowe artefakty i kolorowe piksele. Glitch niecierpliwił się do bitki.
Ale ona musiała działać nieco bardziej dyskretnie. Najpierw osiągnęła cały horyzont czasowy, potem mogła obserwować ogólny stan sektora. Faktycznie, BIały Dom urządzał tutaj bazę wypadową. Pobyt technokracji był krótki, rozpoczęty szturmem - tutaj zaburzenia temporalne były zbyt wielkie aby mogła dokładnie obejrzeć walki, lecz z całą pewnością ktoś równie dobry jak ona, albo nawet lepszy używał bardzo dużo magy czasu do walki.
Technokrację przepędziły z tego miejsca… pająki. Ucieszyła się (chociaż nie wiedziała, czy to bardziej avatar jakby w złośliwej satysfakcji “nadmiar statyki szkodzi”) gdy zobaczyła jak unia nie zdążyła się nawet rozgościć, a całe tabuny pająków włączały się do sektora. Najpierw małe, psuły urządzenia, czyniły sektor stałym, utrudniały formatowanie, potem średnie już polowały na ikony technokratów i ich programy obronne. Wreszcie kilka dużych pająków - największy, który padł w trakcie walk rozmiarami przypominał raczej mały blok mieszkalny niż żywe stworzenie - dokończyły dzieła, lecz nie siłą swoich wielkich odnóży czy sieci, lecz zdolnościami. Wyładowania elektryczne, blokada wylogowywania, zamrażanie umysłu w stazie czy zaawansowana kontrola prawdopodobieństwa która powodowała, że to co było najprawdopodobniejsze zdarzało się zawsze - nie było nadziei na cud, tylko przeklęta, nudna przewidywalność.
Tylko dlaczego pająki szturmowały sektor? Wyglądało to, jakby ktoś je napuścił.
Przewinęła do tyłu. Większość zniszczeń powstało w walkach z pająkami wzorca, była to regularna bitwa. W walce z Białym Domem przewaga unii była na tyle duża, że magowie szybko się wyofali.
Zidentyfikowała od pięciu do dwunastu ikon magów podczas zajmowania sektora przez BIały Dom. Trudno było stwierdzić kim byli i czy byli to magowie, czy może jednak śpiący lub programy defensywne. Większość czasu nie działo się tu dużo, najwięcej gdy BIały Dom formatował sektor.
A był on bardzo trudno do formatowania, nie wiedzieć czemu. Sztywny i oporny.
Podczas transmisji Japonkę przeszła eureka. Budowle, architektura którą Mervi pokazywała z lotu ptaka. To układało się we wzory, które znała. Często tak projektowano kompleksy świątyń w jej ojczyźnie. Nie było nic dziwnego w tym, wszak to mistycy tutaj pracowali, lecz z jakiegoś powodu wydawało się jej to ważne.
Po chwili Mervi dołożyła do tego swoją cegiełkę, która wnet stała się oczywistą prawdą dla wszystkich - dzięki dzielonej wizji.
Ten sektor był węzłem. Prawdziwym, unikalnym węzłem w Pajęczynie. Wirtualna adeptka słyszała tylko o takich, chociaż nie musiało to wiele znaczyć - ostatecznie nie była netsurferem - jednak wydawało się jej, że to coś nietypowego. Wszak to jeden z węzłów w pajęczynie zasilał Horyzont i często słyszała, jak inne Tradycje wypowiadały się z pewnym podziwem nad odnalezieniem i okiełznaniem takiego źródła informacji.
Na Patricku zrobiło to mniejsze wrażenie. Japonka natomiast nie wiedziała, że smocze źródła mogą znajdować się też w cyberświeie, kładło to więcej światła na jej postrzeganie rzeczywistości.

 
__________________
Writing is a socially acceptable form of schizophrenia.
Zell jest offline