Salvador popatrzył na Larwę, a potem na Sariel, po czym westchnął cicho.
-Larwo, twój plan ma słabe punkty. Skąd będziesz wiedział czy dana osoba będzie "lojalna" wobec nas czy wobec panujących tutaj. Strach może zdziałać bardzo wiele i nie pomylę się bardzo jeżeli stwierdzę, że ja wiem o tym najlepiej. Nawet taka ilość ludzi może sobie pomyśleć, że w piątkę nie mamy szans i nie pójdą z nami. Będą się najzwyczajniej w świecie bali, bo jestem pewien, że niewolnicy są torturowani. Być może nie są to katusze fizyczne, ale psychiczne na pewno. Część mogła nawet postradać zmysły, mogą być chorzy, starcy i dzieci. Oni są niezdolni do walki. Mogą mieć tu rodziny, które będą się o nich bały. W mojej fortecy najpilniej strzeżone były dzieci, które siedziały w osobnej celi, w osobnej po przeciwnej stronie twierdzy były matki, a na najniższym piętrze byli mężczyźni, zaś starcy jeszcze w osobnej. Oni byli najmniej strzeżeni. Matki nie uciekną bez dzieci, a ojcowie bez żon i potomstwa, a każdy bunt ze strony mężów odbijał się na dzieciach, czyli na najsłabszym ogniwie rodziny, więc siedzieli cicho i wykonywali polecenia. Tutaj może być podobnie-stwierdził lodowatym szeptem.
-Twój plan Sariel również ma wady. Skoro zauważyłaś nowo przybyłego to nie będzie cieszył się szacunkiem ze strony starszych. Nigdy nie wiadomo kogo władca może przysłać. U mnie w fortecy działało kilku szpiegów we wszystkich celach, więc nie można wykluczyć, że ich tu nie ma. Nie wiemy nawet czy on nim nie jest-ciągnął dalej zimnym głosem.
-Co do pary to należałoby znaleźć jej źródło, a wtedy odłączyć jej dostawy do pułapki z głazami. Wtedy wystarczyłoby małe trzęsienie ziemi, by mogła wydostać się na zewnątrz i poparzyć wielu, zaś co się tyczy burzeniu budynków dzięki tej sile to muszę się jeszcze nad tym zastanowić-zakończył tym samym tonem. |