Edgar wyraźnie się strapił i mruknął: -A chciałem, żeby Hans i Fred mieli większego kolegę.
Po chwili dodał normalnym tonem: -Widać wujo Bilbo znów po zielu fajkowym majaczył.
"Hm, potwory bywają użyteczne tak samo jak szaleni ludzie, potrzebna jest jeszcze grupa głupich osiłków, a tak się składa, że mam ich pod ręką."
Popatrzył na krasnoluda. -A jakie to były znaki? mógłbyś je narysować? I opowiedzieć nam o tym węglarzu i kiedy go poraniło w lesie, także bym chęciął się dowiedział od kiedy są te zaginięcia dzieci.
Edgar ciągle uśmiechał się głupkowato.
__________________ [...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...] |