Proces rozpoczął się standardowo. Standardowe formułki powitalne, standardowy początek, opis zarzutów, które Gustaw już poznał, standardowe pytanie czy się przyznaje i zdaje na łaskę sądu czy życzy sobie formalnego procesu… Wcześniej stojący tylko i czekający aż ta część farsy zwanej dla niepoznaki “sądem wojskowym” Gustaw musiał coś powiedzieć. I, jeśli odpowiedź byłaby przecząca (czyli że się nie przyznaje), poprosić o świadków i zadać im pytania. Albo od razu odpalić mowę końcową. Po nim miał mówić oskarżyciel. Ku zdziwieniu Gustawa, był nim Magnus. Trzecim sędzią był zamiast niego inny, nie znany mu z nazwiska człowiek. Choć von Grunnenberg miał wrażenie, że już go gdzieś kiedyś widział.
Gustaw szukał w głowie osoby pasującej do trzeciego sędziego. Nie mógł tego znaleźć więc pochylił się do swojego obrońcy.
- Kim jest ten nowy jegomość jako sędzia?- zapytał, a von Richthoffen ze zdumienia aż szeroko otworzył oczy.
- Chcesz się bronić zaburzeniami z pamięcią? Wilhelm von Knochen? Kapitan Ość? - wyjaśnił szeptem, nie mając pojęcia, że Gustaw wyruszył w pole zanim ściągnięto kapitana z emerytury, by dowodził obroną Wissenlandu po wydarzeniach w nulnijskim garnizonie i późniejszej zdradzie Brocka, a jedyny kontakt jaki mieli, to przez posłańca w Meissen. Gustawa trochę zmartwiło, że jego nominalny dowódca nie jest głównym sędzią, ale miał przynajmniej jednego “sojusznika”. Plus, akurat do niego słał raporty. Co prawda zupełnie niezgodne z tym co mu rozkazano, ale wysyłał.
Po czym zwrócił się do sądu.
- Nie przyznaję się do stawianych mi zarzutów szanowni Panowie sędziowie.- Grzecznie i jak przystało odpowiedział na pytanie.
- Zarzut odnośnie tchórzostwa w obliczu wroga jest niesłuszny. Stawałem wraz z moimi ludźmi długi czas. Zmęczenie, rany i to na mojej osobie są do teraz widoczne. Nie raz pokazywałem się, że wróg mi nie straszny a jedynie bezpieczeństwo ludzi, którzy byli pod moją opieką. Do tego szanowni sędziowie sami wiedzą, że wśród zdobyczy granicznych byli jeńcy. Umowę jaką zawarłem z granicznymi była spowodowana ich bezpieczeństwem i ich wolnością. Do tego kuzynka jaśnie nam panującej Elektorki mogła ucierpieć, więc postanowiłem usunąć to zagrożenie i nie toczyć przegranej walki. Armia Wissenlandu była na tyle daleko a wróg tak zorganizowany, że nim by pomoc doszła już by nie było kogo ratować. Na to są świadkowie w postaci moich ludzi i Jaśnie Panienki von Libwitz.- Wygłaszał mowę Gustaw używając jak najwięcej zdolności swojej mowy do sędziów. Argumenty Gustawa wydawały się być trafne i wyglądało na to, że działają na sędziów.
- Sprawa niewykonania rozkazu już przez mojego przełożonego została wykonana a ta misja na przełęczy była następstwem tego. Rozkaz wykonałem, a co do dokładności wydaje mi się, że powinien mój przełożony ocenić, gdyż on znał go dokładnie. Przełęcz broniłem według rozkazu. Tyle ile się dało. Nie miałem rozkazu ginąć wraz z moimi ludźmi i mogłem reagować na zaistniałe sytuacje. Sprawę z Khazadami także za pomocą moich ludzi, a raczej krasnoludów będących pod moją komendą wykonałem. Na dowód może świadczyć, że w obozie były krasnoludy przysłane z Karaku. Sytuacja jaka zaistniała na przełęczy po odwiedzinach szanownego oficera.- Tu Gustaw wskazał swojego obrońcę.
- Nie mogłem począć inaczej. Placówka obrony już nie istniała a umowa musi być spełniona. Do czasu pojawienia się oficera w postaci mojego obrońcy utrzymywałem posterunek obronny przez co i mylnie zostało to odebrane w siłach Imperialnych i wykonano atak. Gdy już sprawa iż posterunek idzie w ręce sił głównych już musiałem odstąpić od uznawania przełęczy jako miejsca obrony. Krasnoludy obserwowały i gdybym naraził na zerwanie jej i złamanie nie tylko nadszarpnęło by mój honor, ale także Imperialne a nawet człowiecze słowo by straciło wiarę wśród krasnoludów. Stosunki z nimi dla całego Imperium są ważne a osobiste waśnie muszą być odłożone na bok. To był powód zezwolenia na opuszczenie przełęczy przez siły Brocka i części Granicznych, którzy według umowy przystąpili do najemnej kompanii. Na świadków proszę prosić Krasnoludów, którzy byli na przełęczy i ludzi, którzy tam byli.- mówił Gustaw dalej, tym razem jednak nie bardzo go rozumieli - “sprawa niewykonania rozkazu została wykonana przez przełożonego”? Cóż to mogło znaczyć?
W żaden sposób nie odniósł się też do treści zarzutów.
- Zdrada i spisek? Odzyskanie części dóbr i jeńców chyba wskazuje na to, że z wrogiem nie spiskowałem. Gdyby mnie i moich ludzi Graniczni pokonali to by na posterunku dolnym zostawili kilku co lepszych wojaków i by armia goniąca utknęła na długo a wróg z całym łupem i jeńcami uciekłby na swój teren. Więc uważam, że w obliczu takiej sytuacji nie miałem zbyt wielkiego wyboru i nie ma to nic wspólnego ze zdradą czy jakimś spiskiem. Spod mojego miecza jak i moich podkomendnych dziesiątki jak nie setki padło granicznych a i znalazło się wśród nich kilku ważniejszych.- podkoloryzował von Grunnenberg, ale nie było nikogo, kto mógłby mu to udowodnić.
[i]- Jeśli chodzi o zdradę i spisek przy zawieraniu układu z Granicznymi to nie sam jeden ustalałem warunki. Krasnolud był przy tym jako obserwator jak i mag i kilku innych. W politycznej szermierce nie jestem mistrzem i niestety wszyscy zostaliśmy na przełęczy przechytrzeni. Jak tylna straż granicznych przybyła według umowy to nie było szans z nimi stawać bo mieli przewagę. Myślałem nad pojedynkiem z Herr Otto, ale ze względu na honor dany, że nie złamię umowy miałem ręce związane. Na to świadkowie są w postaci Krasnoludów, żołnierzy i Jaśnie Panienki von Liebwitz.
- Co do ostatniego zarzutu zabójstwa, uważam, że powinno się w innym postępowaniu tym zająć. Wcześniejsze za oskarżenia są czysto wojskowe a to ostatnie nie i do tego nie widzę żadnych dowodów na moją winę w tym przypadku- Gustaw po raz kolejny dał znać o swoich wywrotowych poglądach na rolę oskarżonego podczas procesu, który według niego nie musi udowadniać swojej niewinności, co stało w jaskrawej sprzeczności z ustaloną tradycją i linią orzeczniczą Imperialnych sądów i groziło dodatkowym wyrokiem za obrazę sądu. Na jego szczęście szybko odezwał się obrońca:
- Nie przyznajemy się do winy, Wysoki Sądzie. Chcielibyśmy powołać na świadków… - wszedł mu w słowo obrońca, ale Gustaw kontynuował - Działałem w samoobronie. Pan von Rudger narkotyzował pannę von Liebwitz co mi się nie podobało i wyraziłem temu sprzeciw. Jestem szlachcicem i takiego traktowania dam z wyższych sfer nie mogę tolerować. Wystąpiła sprzeczka w której odmówiłem pomocy w narkotyzowaniu szlachcianki i wtedy Herr Rudger rzucił się na mnie. Odruchowo się zasłoniłem mieczem, który miałem w dłoni i ten nadział się na moją broń. Jestem żołnierzem i to ma się wyuczone, że w chwili zagrożenia się człowiek broni. - ...