Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2021, 15:48   #73
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 26 - 2519.X.12; południe

Miejsce: G.Środkowe; górskie pustkowie; podnóże Bastionu
Czas: 2519.X.12 Backertag (4/8); popołudnie
Warunki: na zewnątrz d.si.wiatr, zachmurzenie, mroźno


Wszyscy






https://i.pinimg.com/originals/1e/c9...9332f6ad4c.jpg


- No to jesteśmy. - trochę nie było wiadomo czy śledcza Deachen powiedziała to do kogoś konkretnie, ogólnie w tłum czy sama do siebie. Ale było to trafne podsumowanie tego etapu podróży. Dotarli do wyznaczonego końca trasy. Dotarli do Bastionu.

Właściwie nie mogło być to zaskoczeniem. Już wczoraj pod koniec dnia dostrzegli ponownie szczyt wzgórza na jakim widać było bryłę zamku. Ale nie mieli szans by tam dotrzeć. Przez wcześniejsze kilka dni od puszczenia ruin zamku gdzie woflenburska wyprawa zbierała siły po starciu z ogrami stracili go z oczu gdy ponownie jechali dnem krętej, górskiej doliny. Ale raczej nie dało się zgubić o ile ta dolina przechodziła obok Bastionu. Wczoraj pod koniec dnia uzyskali potwierdzenie, że widocznie przechodzi. A dziś od rana krok po kroku zbliżali się do celu. A z każdą godziną podróży sylwetka zamku zdradzała coraz więcej szczegółów. Ale najwyraźniej było widać teraz jak już tym wczesnym popołudniem byli bezpośrednio u podnóża góry na jakiej wznosił się zamek. Po sąsiedzku była góra która ze względu na śnieg albo zamglenia wydawała się być zamglona właśnie. Co nadawało jej błękitny odcień. Zupełnie jak to było zapisane w archiwum zamku Lenkster.

Zamek rzeczywiście zasługiwał na miano Bastionu. Teraz jak zadzierali głowy do góry mogli dostrzec, że van Falkenhorstowie wybudwali prawdziwą, górską twierdzę zdolną stawić odpór każdemu przeciwnikowi. Nawet upływ mileniów zapomnienia, czasu i górskiej pogody nie zdawał się złamać tej zaklętej w kamieniu potęgi. To była twierdza godna wielkiego dziedzica. Ale nie tylko zamek sam w sobie mógł budzić zadziwienie.

- One wciąż latają. - powiedział Jens patrząc jeszcze wyżej. Kilka głów też powędrowało za jego spojrzeniem. Przez te kilka dni już zdążyli się przyzwyczaić. Od porwania Allif nauczyli się nie ufać temu co ma skrzydła. A całymi dniami po pochmurnym, górskim niebie zdawały się krążyć czarne kształty. Podobne do wron czy kruków. Jens nawet kilka razy próbował do nich strzelać. Ale dał sobie w końcu spokój. Albo ruchomy, dość mały i szybko poruszający cel był zbyt trudny do trafienia albo był zbyt wysoko. To chyba jednak nie było to coś co porwało Allif. Wydawały się wielkością podobne do zwykłych ptaków a te były zbyt małe i słabe aby unieść człowieka. A Jens zarzekał się, że to co widział owej feralnej nocy to był jeden, duży, skrzydlaty potwór. Jaki to nie miał czasu po nocy sie przyjrzeć zbyt dokładnie no ale był jeden i te dziwne, czarne ptaki jakie latały po niebie nie pasowąły do tego opisu.

- Albo mi się wydaje albo w miarę jak zbliżamy się do zamku to jest ich coraz więcej. - Sebastian poprawił na nosie swoje olulary i mrużył oczy. Wydawało się, że ze swoim słabym wzrokiem typowego skryby nie jest najlepszym kandydatem na obserwatora. Ale rzeczywiście tych czarnych kształtów na niebie wydawało się gęstnieć. Parę dni temu było ich po kilka, potem małe stadka jak gołębie latające nad miastem a teraz to już była ich cała chmara. Jak żywa chmura.

- To jakieś plugastwo. Nic naturalnego. - Oswald splunął z pogardą i chyba trochę z obawą. Ale ponieważ te czarne ptaki jak dotąd tylko latały a jakoś nie bardzo mogli zrobić coś więcej poza obserwacją i gadaniem o nich.

- Niebo też jakieś dziwne. - Sebastian pokiwał głową ale nie opuszczał jej. Inni nie mogli się przytaknąć. To, że pogoda w górach zmienną jest to przez ostatnie tygodnie wszyscy mogli doświadczyć osobiście i na własnej skórze. Ale od dzisiaj rana niebo pociemniało. Chmury zrobiły się prawie czarne jak tuż przed potężną burzą albo ulewą. Ale nie padało. Chmury jednak nie ustępowały, trwały jak zawieszona kurtyna. I jeszcze ta atmosfera. Coś wisiało w powietrzu. Nie wiadomo co. Ale się to czuło. Jak włoski na karku stają dęba. Albo dziwny, metaliczny smak na języku nawet jak się akurat nic nie jadło ani nie piło.

Anthon czuł coś jeszcze. Dhar. Duże, mocne zawirowania wypaczonej mocy. Coś tu było co mocno wypaczyło wiatry eteru. To musiał być albo jakiś potężny rytuał albo artefakt. Coś zdolne do tak silnej emanacji musiało być potężne. I to coś było gdzieś tam na górze przed nimi. Na zamku. Albo w jego pobliżu.

- Mamy jakieś 2 dzwony nim zacznie się zmrok. Jakieś sugestie panowie jak się zabrać za rozwiązanie tej sprawy? - śledcza widocznie już się napatrzyła z bliska na ten do tej pory mityczny zamek i teraz zeszła na ziemię zastanawiając się jak sfinalizować te całkiem odmienne sprawy jakie sprowadziły tutaj obie grupy.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline