Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-03-2021, 17:28   #143
JohnyTRS
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
Maja, Łukasz i rysunek



Łukasz rozłożył potrzebne rzeczy, próbując sobie przypomnieć to co było w szkole na kursie pierwszej pomocy. Łapy kleiły mu się od potu, znalazł rękawiczki. Potem gapiąc się nie do końca przytomnym wzrokiem wyszukał coś do odkażania. Przystąpił do roboty.
Szło mu nad wyraz sprawnie… Maja odniosła wrażenie, że już niejednokrotnie pracował w ten sposób, co jednak nie było prawdą. Zieliński jednak po prostu wiedział, co robić. Odwinął bandaże, przemył je octaniseptem tak długo, aż rana była czysta… W boku Krawiec znajdował się niewielki krater oblepiony strupem. Mały ruch i krew znów zaczęłaby płynąć. Łukasz był jednak ostrożny i zdawałoby się, że wręcz z czułością zaopatruje rany dziewczyny. Na szczęście Ratsław nie zdołał przebić się wgłąb jamy brzusznej, inaczej Maja już dawno temu zginęłaby z powodu powikłań. Zieliński raz jeszcze popsikał płynem, nałożył sterylny wacik i zaczął owijać bandażem. Środki przeciwbólowe w miarę działały i dziewczynę bolało, ale nie było to paraliżujące cierpienie. Wydawało jej się, że przynajmniej na razie nie potrzebowała dodatkowej dawki.

Maja przez cały czas leżała nieruchomo, zdając sobie sprawę z powagi sytuacji. Na szczęście Łukasz okazał się wręcz profesjonalistą.
- Dobry jesteś w te klocki - pochwaliła kolegę, gdy zorientowała się, że ten już kończy. Była zmęczona, głodna, sporo wycierpiała i widziała jak innym działy się znacznie gorsze rzeczy, ale w tym konkretnym momencie zdobyła się na delikatny uśmiech - wyłącznie dla Łukasza:
- Dziękuję.
- Szczerze to na poważnie robię to pierwszy raz - odparł Łukasz, uśmiechając się. To był chyba jego pierwszy uśmiech od wczorajszego poranka. Owinął Maję do końca - przytrzymaj - powiedział, a ta wypełniła polecenie doktora.
Sam wygrzebał rolkę plastra, żeby to wszystko skleić - nie miał innego pomysłu żeby ten bandaż się nie rozwinął, to nie była ręka, żeby rozciąć końcówkę bandaża i zawiązać na supeł. Nowy opatrunek został założony.
- Dziękuję, od razu mi lepiej - powiedziała Maja z wyraźną wdzięcznością, podziwiając wykonanie.
Łukasz tymczasem podniósł się, poruszał barkami. Nadal paradował z gołą klatą, jak po tym wszystkim w kościele pozbył się kilku ubrań. Właśnie ciuchy, w karetce miał przecież plecak! Ominął siedzącą na podłodze dziewczynę i sięgnął do plecaka. Żarcia żadnego tam nie miał, nawet głupiej butelki wody (musiała być jeszcze w autokarze). Wywalił jedną reklamówkę, otworzył drugą. Wyjął dwa T-shirty, czarny i drugi z logiem kapeli, ten drugi podał Mai:
- Trzymaj, twoja bluzka i tak jest do wyrzucenia. - Sam wciągnął czarną koszulkę. Zerknął jeszcze na telefon, była pierwsza w nocy. A jemu się zdawało, że jest już później.
- Jest pierwsza w nocy, do świtu mamy jeszcze co najmniej 4 godziny - ziewnął. Chciał pić, chciał jeść, chciał spać, ale nie mógł po prostu nie mógł, jak gdzieś tam ten cholerny Ratsław grasuje. Dał im spokój, znalazł pewnie kolejną ofiarę. Ponownie sięgnął po rysunek, palce krążyły nad postaciami. Wahał się, dotknął wizerunku Agaty i nie było to miłe uczucie. Wziął głęboki oddech i sięgnął do pierwszej z brzegu postaci. Był nim leżący na polu Adrian, obok niego Wiesiek. Zamierzał sprawdzić każdego na tym rysunku. A potem narysować coś jeszcze.
- Dzięki - powiedziała Maja. Większość chłopaków wolałaby, aby paradowała w bieliźnie tak jak długo się da, więc była wdzięczna Łukaszowi, że ponownie o nią zadbał.
Spoglądając na swoją zakrwawioną bluzkę musiała przyznać, że nic już z niej nie będzie. Białe się nie dopierze, a pamiątek z tego piekielnego wieczoru i miejsca, z pewnością nie chciała mieć. Założyła otrzymaną koszulkę, a ta nawet na nią pasowała.
- Zjadłabym konia z kopytami - powiedziała Maja. Straciła też trochę krwi i jej organizm domagał się także picia. No i snu.

Rozejrzała się dookoła, ale nie wpadła jej w oko żadna interesująca lokacja. Wystarczyłby zwykły pub! Powinni zgarnąć lumpów spod mostu i razem znaleźć jakąś kolację i bezpieczne miejsce na nocleg. Ona sama nie wiedziała dokąd iść, ale nie chciała być sama.
- A jak Ty się czujesz? Wsio okey? - spytała z troską. - Co tam masz? - spytała, wyraźnie zaintrygowana. Czemukolwiek Łukasz poświęcał tyle uwagi, w takich okolicznościach, musiało to być coś istotnego.
Łukasz wahał się. Wystarczyło że tylko na chwilę dotknął Agatę, a wrażenie były bardzo niemiłe.
- Co? Aaa - Maja wyrwała go ze skupienia. Pokazał jej rysunek - zrobiłem go jak autobus był na polu, szkic w szkicowniku, a jak zwiewaliśmy karetką Feliks mi go podał z pytaniem, czy to moje. To jest ten sam rysunek plus te dziwne rzeczy - pokazał czerwone plamy itp. - Przypadkowo dotknąłem Agaty i… miałem coś w rodzaju wizji, nie, tak jakby coś chciało mnie chwycić i.. i.. Może to zabrzmi dziwnie ale chcę sprawdzić po kolei każdego. Każdego kto tutaj jest. Oni - palec przemknął ponad Olgą, panią Królik, Piotrkiem i innymi - nie żyją. Ale tych tutaj nie rozumiem - zatoczył palcem nad innymi, nad Alą, Wieśkiem i Adrianem - chcę spróbować. A potem dorysować Martę i tego Ratsława.
Dziewczyna słuchała uważnie, przyglądając się rysunkowi. Po tym czego doświadczyła na przestrzeni ostatnich paru godzin, gotowa była uwierzyć nawet w zaczarowany rysunek.
- Spróbuj - poparła Łukasza. Jeśli przyśnią mu się jakieś wskazówki, to może będą wiedzieć co dalej robić.

Maja raz jeszcze rozejrzała się po otoczeniu. Była naprawdę głodna. Na Łupawie znajdował się statek pełniący funkcję restauracji i smażalni ryb. Niedaleko znajdowała się budka z kurczakiem z rożna, a obok jeszcze mniejsza z podpisem: “Wędzone Ryby”. Jeszcze dalej znajdował się sklep spożywczy Expres. Doszła do wniosku, że gdyby się postarała, to mogłaby spróbować włamać się do budek z kurczakiem lub wędzonymi rybami. Może będzie w środku jakieś jedzenie, a zabezpieczenia raczej nie były zbyt poważne. Niestety wszystkie te punkty były zamknięte i nie można było po prostu kupić zapasów.

Tymczasem Łukasz ponownie skoncentrował się na rysunku. Po położeniu palców na Adrianie i Wiesławie poczuł wzywającą go pustkę… nieskończoną studnię bez dna. Zaczął się w nią zagłębiać, ale nagle zrozumiał, że jeżeli nie wycofa się… to pewnie nigdy nie będzie w stanie powrócić. Ta dwójka znajdowała się w jakimś zupełnie innym miejscu. Dziwnym wymiarze, który również przyzywał Zielińskiego. Nie mógł się na nim koncentrować, jeżeli zależało mu na własnym życiu. Przynajmniej takie odniósł wrażenie. Kiedy dotknął Agaty, na początku nic się nie stało… aż to dziwne wrażenie pogłębiło się. I to stanowczo szybciej, niż wcześniej. Wnet otoczenie wokół rozmazało się, a on ujrzał Łupawę, ale w jakimś innym punkcie. Wokoło znajdował się las oraz drobna polanka, na którym znajdowała się drewniana chatka zbudowana na podwyższeniu z cementu. Niedaleko stała Agata i Łukasz widział ją tak, jak gdyby kamera znajdowała się tuż nad jej głową. Rozmawiała z Alanem, ciemnowłosą, nieznaną dziewczyną oraz Julią trzymajacą niemowlę. Dalej nad rzeką stała Amanda, a w stronę chatki oddalał się Jacek.

W pewnym momencie Agata drgnęła i spojrzała w górę, gdzieś ponad. Nawiązali niespodziewany kontakt wzrokowy. Łukasz odniósł wrażenie… że Woś go widzi.

W międzyczasie Maja drgnęła i odwróciła wzrok od okna. Zieliński przymknął oczy i chyba chwilowo stracił przytomność… choć nie do końca. Ale zaczął się chwiać, a potem osuwać na ziemię…

- Wow - pomyślał Łukasz, widząc to co widział. I to jego “wow” zwróciło uwagę Agaty. Cofnął się, zabierając palec z rysunku. Wiedział już jak to działa, ale nie zamierzał z tego aż tak bardzo korzystać, i na pewno nie do rozmowy z Agatą.
Maja chwyciła go obiema rękami i przytrzymała, aby chłopak nie padł na ziemię. Wyglądało to tak jakby się zamyślił i zasnął na stojąco, nieomal padając na ziemię.
- O żesz - wyrwało jej się. - Stoisz? Jak się czujesz? - podpytywała się zaniepokojona, mając nadzieję że nic mu jednak nie dolegało.
Realny świat powrócił, był znowu w karetce, a Łukasz dyszał i lekko się trząsł:
- O ja cię - złapał oddech i usiadł - o ja cię. - już przytomniej spojrzał na dziewczynę. Spojrzał jeszcze raz na rysunek, zebrał myśli:
- Nawiązałem kontakt z drugą grupą, Agata, Jacek, Amanda, Julia są gdzieś nad rzeką. Jest z nimi ktoś obcy, dziewczyna albo kobieta, i mają niemowlaka. Więcej nie wiem, przypadkowo chyba Agata mnie usłyszała, a ja byłem jakby ponad nimi. - czoło miał zroszone potem, otarł je. - Jeżeli dobrze rozumiem, to dzięki temu możemy porozumieć się z każdym, albo przynajmniej ja mogę.
- To świetnie - Maja odetchnęła z lekką ulgą, na myśl że przynajmniej część ich klasy przetrwała i jest szansa na odnalezienie się.
- Ale nie rób tego za dużo. I nie dłużej niż możesz wstrzymać oddech, bo słowo daję że przestajesz oddychać - powiedziała i przez chwilę zastanowiła się jak to coś nazwać. Podróż astralna? Maja nie znała się na takich rzeczach i aż do dzisiaj nawet w to nie wierzyła.

Łukasz spojrzał jeszcze raz na rysunek, wycelował w Adriana, chciał sprawdzić co znaczy poświata wokół jego i wokół Wieśka. Marta też miała poświatę, ale inną, z nią nawet nie próbował się skontaktować. Delikatnie musnął palcem szkic….
Nie miał powietrza, ciemna materia dusiła go, widział coś, czego nie mogło być. Zanim oderwał palec, minął może ułamek sekundy. Zgięty w pół łapał powietrze. To co tam było, było… było nieludzkie, jakby nie z tego świata. Coś tam chciało go mentalnie pożreć. Opanował się, spojrzał na rysunek. Wieśka ominął, nie ma sensu. Rysunek go wzywał, a Łukasz chciał z niego wycisnąć jak najwięcej.
- Nie żyje, nie żyje - ignorował wszystkich maźniętych na czerwono - Dżuma.
Nie nawiąże z nią kontaktu, chce się zorientować gdzie jest i co robi. Potem pójdzie dalej, Turlecki i Nowicki, a także Słonicka. Ponownie bez kontaktu, według rysunku jeszcze żyją i Łukasz chciał wiedzieć gdzie są. Jak w ośrodku, to może zobaczy co się tam dzieje. Widział przez chwilę osobiście (wielki różowy grzyb, uciekający na ślepo ludzie, płonący ptak na niebie), ale chce więcej. Może się uda. Potem szybkie zerwanie kontaktu i wykona dwa rysunki. Ratsława i Marty [Perenc]. Szybkie szkice z głowy mające oddać ogólny ich wygląd postaci. Łukasz już rysował to w głowie, Marta opierająca się o zagłówek autokarowego fotela, nad nią z tyłu jaskółka a Ratsław… W głowie miał obraz kobiety na koniu Beksińskiego. A przynajmniej coś podobnego. I wtedy spróbuje ich zlokalizować.

- Stój - rzuciła Maja. - Zobaczę, czy widać ich z mostu. Zaraz wracam, okey? Zaczekaj na mnie - poprosiła.
Skoro reszta klasy była gdzieś nad rzeką, a oni byli tuż przy moście, to była szansa że obie ekipy są w zasięgu wzroku. W końcu ile rzek przepływa przez Rowy i jak duże jest to miasteczko? Przy odrobinie szczęścia powinna ich wypatrzeć na którymś z brzegów.

Deklaracji Mai:
Cytat:
Deklaracja: podejść do mostu i rozejrzeć się na brzegach po przeciwnej stronie - światło, ruch, cokolwiek. Jeśli nikogo nie zobaczy, to wejść na most - ale tylko kawałeczek (aby było względnie widać te brzegi rzeki po której są, a jeśli coś zasłania widok i trzeba wejść na środek mostu to abort) i rozejrzeć się. Cała akcja nie dłużej niż 15 sekund i powrót do Łukasza.
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.
JohnyTRS jest offline