Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-03-2021, 08:54   #94
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Izba sama z siebie była ciasną. Do tego zagracona była w stopniu pierwszorzędnym. W momencie, gdy w odpowiedzi na zaproszenie starego, zdziwaczałego elfa weszli do niej wszyscy, poruszanie się w niej stało się niemal niemożliwe. Mimo to gospodarz przeciskał się pomiędzy nimi, meblami i stosami ksiąg rozdając talerze na które uprzednio nakładał wędzonych kiełbas, boczków, suszonego mięsa które po rozgryzieniu w niczym nie przypominało zwyczajowo suszonej wołowiny a raczej rozpływało się po ustach rozkosznie łechcąc podniebienia smakiem pieczystego. Były też sery, owoce świeże i suszone a nadto wino i piwo. Wszystko smaczne, choć z wyglądu zupełnie nie sygnalizujące bukietu smaku jaki miało do zaoferowania.

Aleen i Kethrys starali się dyskretnie wybadać zgromadzone w izbie przedmioty, szukali delikatnej wibracji mocy i magii. I byli by to pewnie przypłacili życiem, bowiem ogrom energii magicznej zgromadzonej w tej małej chatce niemal zwalił ich z nóg. Krew uderzyła im do głowy a wrażliwszemu elfowi wręcz zaczęła kapać z nosa i musiał dyskretnie ścierać ją, by nie wzbudzić podejrzeń gospodarza, który nie zważając na ich zabiegi i próby badawcze krzątał się po izbie. Jednego jednak byli pewni. Każda niemal z leżących w stosach ksiąg i zwojów była magiczna. Magiczne były niektóre z flakonów, większość mebli i innych drobnych przedmiotów. Nawet niektóre potrawy serwowane przez właściciela miały w sobie pierwiastek mocy, jakby przyprawiał je miast solą i pieprzem, potencjałem czystej mocy. Jednak stary elf sprawiał wrażenie, że zupełnie nie przeszkadza mu cokolwiek by czynili w ramach prób poznania tajników tego dziwnego miejsca. Jakby radość z odwiedzin przyćmiewała wszystko inne.

- Skosztujcie jeszcze tej nalewki! Starsza od większości z Was, ale ma moc! Mówię Wam, moc to ona ma, że hej!! Uwielbiam jej smak, zwłaszcza po tych serach. Tak! Tych lekko zieleniejących! Bez obaw, to specjalny gatunek wolno dojrzewających serów, wedle przepisu Mistrza Ergondoga skądś tam. Zapomniałem. One wyciągają cały bukiet z winogron, które wszak lubią kontrast!

Był gościnny. Aż do przesady. Nie stępiło to czujności przybyszy, ale z całą pewnością nasyciło ich podniebienia i brzuchy. I dało chwilę wytchnienia od koszmaru lasu. Który wszakże nie zniknął z ich myśli, bo kiedy zaspokoili pierwszy głód wrócili do trapiącego ich problemu.

- Nie wiecie nic Panie o Dziurawej Twierdzy, co to jest opodal? Ani o bestii z lasu?- Tan Aelinsar odezwał się pierwszy, korzystając z okazji że zaspokoił pierwszy głód. Miał też wrażenie, że spośród wszystkich najmniej jest do starca uprzedzony.

- Bestii? Z lasu? - staruszek nie przerwał krzątaniny, choć na chwilę się zatrzymał by wysłuchać słów malauka. - Nie, nic mi o niczym takim nie wiadomo. Ale też od dobrych kilku lat nikt mnie nie odwiedzał a sam się stąd nie ruszam. Moim podopieczni… - to mówiąc wskazał na leżący na łożu szkielet - …są zbyt absorbujący. Ale faktycznie, nikt tu od dawna nie bywał. A wcześniej bywałem odwiedzany. Taaaak! Musi być tego jakaś przyczyna! No, ale ja tego zbadać niestety nie mogę, dopóki nie skończę tego co zacząłem! Rodzina królewska Sillinderin Doahao Mughwaill Trandinull Essra, której szczątki tu w tej starej nekropolii odkryłem, jest bardzo absorbująca. Muszę do końca poskładać jeszcze Królową Eleanor i jej troje dzieci a wówczas moja wieloletnia praca będzie ukończona!

- Ale po co to robisz? I co robisz? Co komu da zebranie do kupy dawno pochowanych szczątków? - Tan Undight zadudnił z pełnymi ustami wyrywając się z pytaniami, które wszystkim cisnęły się na usta. Gospodarz zawahał się, zatrzymał i zastanowił chwilę. W końcu ruszył do jednej z ksiąg, jakby chciał w niej znaleźć odpowiedź.

- To jest Księga Królewska, moi drodzy! Tu w niej zapisano dzieje wszystkich władców wszystkich rodów królewskich elfów sprzed setek a nawet tysięcy lat. To nasza historia, tradycja, spuścizna. To wszystko, co wiemy o dokonaniach naszych przodków a z nich płynie nauka na przyszłość. To dzięki temu wiemy, że władzę, jaką elfowie oddali ze swych rąk, wydarto im podstępem, zdradą. I uczy nas owa historia, że bezprawnie zrzeczono się praw do królestwa. A to znaczy, że … zresztą co ja wam będę tłumaczył implikacje historyczne wynikające z koligacji i powiązań. Dość powiedzieć, że jeśli zbiorę moje notatki, spiszę je i poprę dowodami na najbliższym Elmenemenisario dowiodę, że elfowie nie oddali nad sobą władzy. Że nadal są narodem wolnym! I że prawowici królowie naszej nacji spoczęli w tej właśnie nekropoli!

Cóż, staruszek się uniósł, ale nikomu nie wyjaśnił nic, bo też i jaka z tego mogła być nauka? Albo przydatność dla ich misji. Równie dobrze mógłby rzec, że kości zbiera bo je zjada i uwielbia robić z nich dekokt. Było to im obojętne. Dziad tak skupiony na swej misji, że świata za nią nie widział. ot, jego światem stała się ta nekropolia. A fakt, że niemal epatował magią i mocą dowodził, że zna się na niej przednio. I pośrednio tłumaczył czemu leśny żarłacz trzymał się od tego miejsca z dala.

- Dziurawa Twierdza też nic ci nie mówi? - spytał Tan Ingdanu rozpościerając przed elfem na stole swą mapę i paluchem wskazując na miejsce o które pytał. Elfi dziad pochylił się nad mapą, zacmokał, coś tam pod nosem mruczał, po czym odparł. - Fatalny kartograf, fatalny! Wszak nic tu nie pasuje do niczego. Tu nie ma tych miast, które są zaznaczone! Ale zameczek o który pytasz jest. Tyle, że nie zwie się go Dziurawą Twierdzą a Morghell. Ja bym wszakże tam nie zmierzał, mówi się bowiem że tam czarna magia i demony hulają. Hehehe. Co to ludzie nie wymyślą! Czarna magia! Nie ma czegoś takiego jak czarna magia! Jest tylko magia i jej dobre lub złe używanie! Ale że parają się tam magią, to wiem. Próbowali mnie stąd wykurzyć, ale trochę się porwali z motyką na słońce. Za krótkie nóżki, na moje próżki. Hehehe! I dali mi spokój. Od lat mnie już nie nachodzą.

- Ale jest tam ten zamek? - uruk, jak przystało na jego rasę, zmierzał do celu. Wytrwale. Wręcz niestrudzenie.

- Jest, jest! O ile sami go nie wysadzili swoimi prostackimi eksperymentami! - dziadek zaśmiał się złośliwie, po czym spojrzał przytomniej na uruka bezbłędnie w nim dopatrując się przywódcy. - Jeśli na prawdę chcecie tam iść, powiedzcie czego wam trzeba. Pomogę wam, bo choć sam się ruszyć nie mogę, chętnie wyślę do nich kogoś z posłaniem. Byleście im rzekli, że od Esalliona Mollervida zwanego „Organem” żeście wysłani. Z rewizytą.

Dopiero kiedy elf wypowiedział te słowa El Aleen doznał olśnienia. Rzeczywiście, imię tego elfiego arcymaga nie było mu obce. Jeśli to był ten zdziwaczały staruch, to był on z pewnością w gronie kilkunastu najpotężniejszych elfich czarnoksiężników o jakich słyszał. Tyle, że od lat słuch o nim zaginął. A i wcześniej mówiło się o nim w kręgach adeptów magii, że oszalał. I to w negatywnym tego słowa znaczeniu. Nie popadł w szaleńczą manię wielkości, nie poświęcił swego życia demonicznym konszachtom, nie zaczął uprawiać zakazane okultystyczne sztuki, tylko zdurniał. Zdziecinniał. I zniknął.

.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline