Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-03-2021, 18:34   #147
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
Bogini, Venom, Satanistyczny prawiczek i spółka. cz. III

- Ja zajmę się dzieckiem - Amanda odezwała się w końcu. Wcześniej po prostu słuchała, odwrócona plecami do innych i wpatrzona w spokojną, morską toń. W nocy wyglądała jeszcze piękniej. - Możesz dołączyć do nich Julcia, nie przejmuj się małą ani tym co ci mówi Katia. - głos blondynki zdawał się być mocno beznamiętny. Zupełnie jakby jej to wszystko nie obchodziło. Ani kto co będzie robił, ani z kim. Ani nawet to, że będzie tam Alan. W rzeczywistości jednak czuła, jak pęka jej serce. Ale nie mogli postąpić inaczej. Alan musiał to zrobić. Tak samo jak Agata. Amanda nie widziała innej opcji. To tylko głupi seks, nic więcej, czyż nie? A jednak… Jednak bolało, jakby było czymś więcej. Musiała jednak choć udawać, że tak nie jest. Dlatego też spojrzała na nich przez ramię, odgarniając gęste blond włosy, które w świetle księżyca nabrały złocistego blasku. Na jej laleczkowatej buzi pojawił się uśmiech “dobrej koleżanki”, która bierze wartę jako niealkoholowy uczestnik imprezy, aby potem móc wszystkich bezpiecznie odwieźć do domu lub odpowiadać przed ewentualnym nalotem policji, gdyby impreza okazała się zbyt głośna i uciążliwa dla sąsiadów.

- Bawcie się dobrze - rzuciła pogodnie. Nie potrafiła jednak na dłużej zawiesić wzroku na Alanie, dlatego przemknęła spojrzeniem całkiem na chwilę, zatrzymując błękit swych oczu na uradowanej Julii - No daj mi już tego smroda, wariatko.

Alanowi nie spodobał się pogodny ton w jakim Amanda zwróciła się do reszty. Ona gra, pomyślał. Jeśli to co powiedziała przy domku, było chociaż częścią prawdy, jeśli naprawdę coś do niego czuła, musiała to znosić jeszcze gorzej niż on sam. Gdyby to on znalazł się na jej miejscu, gdyby to ona musiała się oddać innemu, jego serce rozsypałoby się na tysiące drobnych, potłuczonych kawałeczków. Nie mógłby mieć do niej pretensji, wciąż by ją kochał, ale to i tak by bolało, czy tego chce czy nie. Pomysł by wzięła udział w rytuale wydawał mu się jakimś kompromisem. Ale dziewczyna rozwiała wątpliwości. Jeśli nie przespała się ani razu z Mateuszem, to tym bardziej nie weźmie udziału w grupowym seksie. Chłopak starał się pilnować przy Katii, ale gdy blondynka zwróciła się do nich popatrzył na nią jak zahipnotyzowany. Wydawało się, że nie może być piękniejsza a jednak, w świetle księżyca odbijającym się w falach, na tle rzeki, z tym smutkiem i pewną nostalgią w oczach czarowała jego zmysły.

W końcu wyrwał się z otępienia, spojrzał na zegarek. Tarcza pokazywała godzinę pierwszą trzydzieści.

- Rytuał musi się odbyć przy świetle księżyca, tak? – zwrócił się z pytaniem do Ceyn – Równo o godzinie trzeciej? Gdybyśmy to zrobili na dachu hotelu, albo tarasie też by się liczyło? Ile czasu nam zajmie podróż tą łódką jeśli chcemy dotrzeć do miasteczka?


Katia spojrzała na niego z wyrazem twarzy wskazującym na to, że była bardzo zmęczona.
- A co ci powiedział Szatan? - zapytała. - Mój rytuał był o trzeciej w nocy na polance w lesie. Nie byłam przy waszej rozmowie, więc ci jej nie zacytuję - mruknęła. - Problem z dachem hotelu jest taki, że to są Rowy i możesz znaleźć tutaj mało hoteli z odpowiednim dachem. Natomiast taras ma to do siebie, że może nas nie pomieścić, poza tym będziemy atrakcją dla przechodniów, którzy przecież mogą pojawić się w nocy.
Potem zamilkła na moment, zastanawiając się.
- Wydaje mi się, że rzeka nie jest wcale długa - powiedziała. - Trzysta metrów i dotrzemy do mostu. Potem kolejne pięćset i do morza. Na plaży też by mogło być - dodała. - Może nawet lepiej niż tutaj. Jest ciepła noc, przynajmniej tyle.
Następnie Ceyn zagryzła wargę i spojrzała na Amandę. A potem na Alana. I znowu na Amandę. Czyżby zauważyła maślane oczy Wiadernego? Albo dziwną melancholię Sabotowskiej? Jeśli tak, to nie skomentowała niczego, choć po chwili znów odezwała się do chłopaka.
- Ale jesteś pewny, że dasz radę? - zapytała bardzo bezpośrednio. - Zdenerwowanym, zestresowanym facetom rzadko staje.
Julia aż zrobiła krok do tyłu i nieco mocniej przytuliła do piersi niemowlę. Jakby chcąc zasłonić jego uszy przed słowami Katii.

- A ty co robisz jak do twojego ojca przychodzi jakiś Quasimodo i prosi, żeby mu wyklepać garba albo naprawić ryja? – odpowiedział pytaniem Alan – Uciekasz z krzykiem czy rozkładasz mu nogi? Obowiązek, to obowiązek, wiem po co to robię, mną się nie przejmuj. Nie ma sensu tu dłużej siedzieć, wsiadajmy do łodzi i stąd spadajmy. Dzieciak robi za dużo hałasu.

Amanda niemal oburzyła się na słowa Katii. Mało brakowało, a odezwałaby się, z ledwością powstrzymała słowa, przyciskając wargi mocno do siebie, aby nie otworzyć ust. “Jemu nie stanie?! Za kogo ty go masz, oczywiście, że mu stanie! Wiadomo, że trudny z Ciebie przypadek paszteta z wielorybem i nawet harpun jak w twoją stronę leci to się kurwa tempi w locie, ale Alanowi stanie choćby skały srały i na pewno nie dzięki tobie, podła ściero”, wyżyła się w myślach i na sam koniec fuknęła pod nosem triumfalnie, uśmiechnęła się i poszła do Julii aby odebrać bąbelka.

Jacek był nieobecny przez cały ten czas, kiedy towarzystwo rozmawiało o orgii. Wyszedł teraz szybkim krokiem z chatki i nieświadomy tematu, wypalił krótko i rzeczowo:
- Kopsnie ktoś zapalniczkę?
Alan słysząc głos Jacka, odwrócił się od Katii i spojrzał na szkolnego siłacza.
- To ty palisz? – zdziwił się.
Przypominając sobie o papierosach, wyciągnął jednego, odpalił a potem oddał zapalniczkę koledze.
- Od dziś zaczynam. Dzięki - odparł zwięźle Gołąbek, odbierając przedmiot. - Mogę na dłużej?

- Bierz. W Rowach kupię nową – odparł Wiaderny. Zauważył, że Jacek wciąż jest niewyraźny i przybity – Doceniam, że się poświęcasz, serio stary. Byłem dla ciebie strasznym dupkiem i przepraszam cię za to. Nie zasłużyłeś na takie traktowanie, nikt nie zasłużył. Jesteś naprawdę w porządku i żałuję, że tak późno to zrozumiałem. Ale będzie jeszcze okazja to przegadać. Rano tu wrócimy i razem poszukamy Nadii.

Chłopakowi w pewnym momencie przyszło coś do głowy. Wziął więc kolegę na stronę.

- Wiem, co myślisz o Agacie, ale wydaje mi się, że ona naprawdę się zmieniła. Chciałbyś z nią zostać tu do rana? Będzie ci raźniej, jej pewnie też. Skoro my się dogadaliśmy, wy też możecie. Jeśli się zgodzisz, zostaniemy tu do trzeciej, zrobię co mam zrobić, a potem popłyniemy do Rowów a wy zostaniecie tutaj. Chodzi też o to, że w Agacie siedzi duch prababki Ceyn. Katia się wypompowała z mocy, ale może wykorzystać tą czarownicę przeciwko nam. Rozumiesz co mam na myśli? Wolałbym, żeby ona z nami nie płynęła

Czekał na odpowiedź kolegi.


Nagłe przeprosiny nieco zaskoczyły Jacka. Kiwnął głową na znak, że nie zamierza chować urazy. A przynajmniej wydawało mu się, że nie zamierza. Nawet kiedy już się nie jąkał, nadal pozostawał małomówny. Może tak już mu zostało w nawyku, a może rzeczywiście lubił lakoniczne wypowiedzi.
- Niech zostanie. Byle trzymała dystans - oznajmił Gołąbek, chowając zapalniczkę do kieszeni. - Co masz do zrobienia o trzeciej?

- Nie wiem czy chciałbyś to wiedzieć – westchnął Alan a w pewnym momencie znów coś go tchnęło. Spojrzał na Julkę, która właśnie oddawała niemowlaka w opiekę Amandzie. – Julka ci się chyba podoba, nie? Głupie pytanie, wszystkim się podoba, ale wydaje mi się, że ona chyba też cię lubi. Jakkolwiek głupio to zabrzmi, Ceyn chce zorganizować orgię na polanie. Chodzi o pewien rytuał. Ty zjadłeś jakieś paskudztwo a ja…no cóż…sprzedałem duszę diabłu. Dlatego wtedy próbowałem spalić kartę, wydawało mi się, że zrobiłem straszny błąd. Ale teraz myślę, że może to nie był wcale głupi pomysł. Widziałeś pewnie co Ceyn robi z kartami. I słyszałeś co mówiła o tym wymiarze. Wydaje mi się, że łączy nas teraz wspólny cel, mylę się?

Alan zauważył, że Jacek w swoich wypowiedziach jest lakoniczny, on za to sprawiał rozmiłowanego w swoim głosie i długich monologach.

- No więc, żeby rytuał się dopełnił o trzeciej w nocy w świetle księżyca, będę musiał bzyknąć Katię. I Agatę, bo ona też podpisała pakt. Ceyn chce zorganizować orgię i Julka jest chętna. Więc jeśli chcesz stary dołączyć, ja nie będę miał nic przeciwko…niech chociaż dwie osoby mają z tego jakąś przyjemność.

Nie wiedział czy Jacek się zgodzi, nie wyglądał na kolesia, który lubuje się w takich rozrywkach, ale Wiaderny uznał, że jeśli nie uda im się już nigdy wrócić do domu, chyba powinien spróbować.


Jacek wyglądał na wstrząśniętego. Wbił wzrok w trawę i przez dobrą chwilę ważył słowa Alana. Wiele informacji spadło dziś na kark jąkały. Za wiele. Tak wiele, że aż przestał się jąkać. Mimo to, nadal często brakowało mu słów.
- Orgia? - zapytał z niedowierzaniem. Pod wpływem słów Wiadernego, nastolatek wyobraził sobie nagą Julię. Nawet teraz ta wizja wydawała się nieprawdopodobna. Zawsze uważał, że Julia jest totalnie poza jego ligą. Czy pragnął ją dotknąć? Pocałować? Wziąć w ramiona? Uprawiać z nią seks? Oczywiście, że tak. Na samą myśl o tym krew Jacka zaczynała krążyć szybciej i odwiedzać dolne rejony ciała.
- Ja… Nie mogę - odparł w końcu Jacek, biorąc głębszy wdech. - Ja… Nie kontroluję się. To… Może się źle skończyć.

- Mógłbyś… rozszarpać… - Julia szepnęła. Zrozumiała. - To byłoby niebezpieczne.
Tyle że “niebezpieczne” wcale nie oznaczało “mniej seksowne”. Rosjanka spojrzała na Gołąbka w sposób, w który żadna inna kobieta nie zerknęła w jego życiu. Poczuł się dziwnym archetypem agresywnej męskości… choć jedyne co zrobił, to przyjął w siebie Czerwia.
- Musiałoby ci bardzo zależeć, żebyś nie wyrządził krzywdy - dodała Julia po chwili.

Przez moment trójboista spoglądał na Julię jak zahipnotyzowany. Nie zawarła paktu z diabłem, ale jej spojrzenie również potrafiło czarować. Przez głowę Jacka przechodziły wszelkie pomysły dotyczącego tego, jak wziąć Rosjankę tu i teraz. Większość z nich wydała mu się dość brutalna. Czy to Czerw podsyłał mu takie pragnienia? Czy po prostu uwalniał tamę, która do tej pory je blokowała?
- Oczywiście, że nie chcę wyrządzić ci krzywdy, Julia - otrząsnął się z chwilowego transu. - Ja naprawdę nie panuję nad tym czymś. Nieważne czego chcę lub nie chcę.

Julia dotknęła jego ramienia.
- Ale jesteśmy potrzebni - powiedziała.
Przez chwilę milczała. Może zbierała myśli. Przystawiła dłonie do swojej klatki piersiowej tak, jak gdyby chciała przytulić dziecko… ale go nie było. Amanda go przejęła. Wcześniej Rosjanka po cichu narzekała na obecność malucha. Musiała się nim opiekować. Ale kiedy go zabrakło, poczuła dziwną tęsknotę. Przelotnie zerknęła w stronę Sabotowskiej, która trzymała niemowlę. Ulyanova nawet nie miała pojęcia, czemu tęskniła za małym posraniuchem, ale tak było.
- Alan jest kompletnie zjebany i nieodpowiedzialny - szepnęła cichutko. - Wcześniej jebał kogo tylko mógł, ale ostatnio zrobił się z niego jakiś cnotliwy rycerz. Zerknij na niego i na jego miny. Ja go w ogóle nie poznaje - mruknęła. - I normalnie nie tęskniłabym za nim. Ale wkurwia mnie to, że kiedy akurat świat potrzebuje, aby kogoś zerżnął… dla dobra ludzkości… to zbudziła się w nim jakaś moralność. On żyje, by dręczyć - szepnęła.
Przez chwilę milczała. Cały czas jej duże, piękne, niebieskie oczy były wpatrzone w Gołąbka.
- Ale go potrzebujemy. Ty jesteś silny, ale nie wiem, czy możemy na tobie polegać. Już kilka razy mnie prawie zabiłeś… no cóż, taka prawda - Julia westchnęła. - Katia jest potężna, ale wyczerpana, i nie wiem, czy możemy jej ufać. Gdyby Alan dopełnił rytuału, a z nim Agata, mogliby mnie chronić. Mnie i dziecko. Znaczy nie moje dziecko. To dziwne dziecko, które znalazłam na polu. Myślę, że to Ali, ma jej oczy. Nie wiem, jak to możliwe, ale to chyba ona. Idź do Amandy i przejmij od niej to małe gówno. Spójrz w te źrenice. To Aaliyah. Ujrzysz ją w tej małej cegle - mruknęła Julia.
Jeszcze przez chwilę milczała.
- Podsumowując, do Alana z jakiegoś powodu kompletnie nie trafia, że może stanowić różnicę pomiędzy naszym życiem i śmiercią. Za każdym razem, kiedy Katia wspomina o rytuale, patrzy maślanymi oczami w stronę Amandy - to akurat szepnęła do ucha Gołąbka. - To mnie wkurwia.

Rosjanka zdawała się coraz bardziej zdenerwowana.
- Uważa, że jego osobiste romantyczne uczucia są ważniejsze od naszego przeżycia. Po raz pierwszy w kimś się zakochał i mu odpierdala. Szkoda, że w takim czasie, kiedy dosłownie wybił gong oznaczający koniec świata - mruknęła. - Katia jest czarownicą Satanistką, ale nie jest głupia. Ma swój instynkt. Potrzebujemy tej orgii, inaczej Alan nie włoży kutasa w te dwie dziewczyny. Będzie cały czas spoglądał na trzecią - Julia prawie że warknęła. - Jaka niedojrzałość.
Oczywiście łatwo było tak łatwo podchodzić do seksu dziewczynie, która sypiała z połową wyższych sfer Warszawy.
- Musimy go przekonać - na koniec mruknęła Ulyanova. - Jeszcze mogłabym go zrozumieć, gdyby był prawiczkiem. Ale nie jest. Raz nawet rżnął Agatę z tego, co wiem. Ale kiedy akurat trzeba ją faktycznie przeruchać, to jest wielki problem i kręci nosem. Spójrz na niego - warknęła Julia
Następnie niespodziewanie przytuliła się do Jacka.
- I dlatego tak cię szanuję. Robisz to, co jest konieczne. Wtedy, kiedy jest potrzebne. Zjadłeś tego Czerwia, aby nas chronić. Wiem dobrze, że nie zrobiłeś tego tylko dla swojego przetrwania. Od tego czasu co chwilę walczysz z nim. Widzę to po tobie. Męczy mnie, że nie mogę ci pomóc - Julia westchnęła. - Jesteś bohaterem. Dla porównania, Alan ma przeruchać i spuścić się w dwóch laskach i robi z siebie wielką ofiarę - szepnęła cicho.

Urabiała go. Jacek czuł, że Julia go urabia! I nie potrafił nic z tym zrobić. Łasiła się do niego, nazywała bohaterem, deprecjonowała Alana… Chciał jakoś przeciwstawić się jej urokowi, ale nie potrafił. Mówiła wszystko to, co pragnął usłyszeć. Z jednej strony wpływała na niego atrakcyjnością, z drugiej przemawiała do poczucia obowiązku chłopaka. Jak mógłby oprzeć się takiej kombinacji?
- Jest inny, ale… Przeprosił mnie. Może sporządniał? - szepnął Jacek. Nie potrafił jechać po Alanie. Nie teraz, kiedy pierwszy raz w życiu okazywał się równym chłopem. - Sam nie wiem…
W przeciwieństwie do Wiadernego, Jacek był prawiczkiem. Już perspektywa zwyczajnego stosunku z dziewczyną wzbudzała w nim ogromną tremę. A satanistyczna orgia z wyzwoloną seksualnie i bardzo doświadczoną Rosjanką? Niejeden zwątpiłby we własne siły.
- Dobrze, wezmę udział - zgodził się w końcu Jacek, odsuwając się od Julii. Czuł, że buzuje w nim coraz większe napięcie seksualne. Nie chciał wyzwolić go zbyt wcześnie. Zwłaszcza, że w jego przypadku nie było pewne czy tylko przeleci Julię, czy też przy okazji rozerwie na strzępy.

Julia stanęła na palcach i pocałowała go. Prosto w ustach. Co dziwne, Gołąbek nie poczuł się jakoś dziwnie. To nie było uczucie nie z tego świata. Po prostu posmakował pełnych, miękkich warg na swoich ustach. Zaskoczyło go tylko to, jak przyjemnie pachniała Rosjanka. Aż chciał ją mocniej przytulić, aby zaczerpnąć jej zapachu. Zwłaszcza włosów, która zdawały się przyciągać nie tylko swą barwą i długością.
- Cieszę się - szepnęła dziewczyna. - Jak zresztą wiesz, nie jestem cnotliwą dziewczyną. Sypiałam z mężczyznami, którzy naprawdę na to nie zasługiwali. Gdyby ich przetransportować do tej chwili, najpewniej by uciekli. Jesteś cichy, może się jąkasz, ale potrzeba było Rowów, abym zakochała się w tobie.
Zamilkła. Powiedziała znacznie więcej, niż planowała. Zrobiła krok do tyłu i spojrzała w bok. Wyraźnie przeklinała się w myślach. Zaczęła oddychać głębiej. Wyznanie miłości było czymś wielkim. Zwłaszcza dla niej.
- Nie powiedziałam tego nigdy nikomu - westchnęła. - Zabawne, co nie? - mruknęła
Bez wątpienia znała swoją reputację.

Alan nienawidził gdy wytykano mu błędy, nienawidził gdy ktoś ma rację i zazwyczaj nie pozostawał dłużny w docinkach więc gdy Rosjanka w końcu skończyła mówić, już miał się odgryźć, ale wtedy ona wyznała Jackowi miłość. Postanowił się więc zamknąć by nie psuć tej doniosłej chwili.

Jacek milczał. Zerknął przelotnie na Alana, tak jakby nie był pewny, czy się nie przesłyszał. Julia Ulyanova wyznała, że się w nim zakochała? A więc te wszystkie eposy rycerskie traktujące o tym, że należy uratować damę w opałach mówiły prawdę? Dama co prawda nie była zbyt cnotliwa, a rycerz żywił się robalami z Piekła rodem, ale jednak wątek był podobny.
- Ja… Tak właściwie to już się nie jąkam - odparł Jacek, paląc buraka. Zaraz potem uświadomił sobie, że zapewne nie to chciała usłyszeć Julia. Jąkanie lub jego brak nie było teraz ważne! Dlaczego to powiedział? Jacek, baranie, powiedz coś cool - skarcił się w myślach pospiesznie.
- Julia, ja… - jednak chyba się jąkał. - Nie wiem co powiedzieć.

- To ja będę mówić za ciebie - odparła Ulyanova. Spojrzała prosto w jego oczy.
Oczywiście zdawała sobie sprawę z tego, że nie był świetnym mówcą. Może nie był w stanie znaleźć słów, które najlepiej byłoby wypowiedzieć. Ale stertę wrogów nie z tego świata i tak nie mogli pokonać słowami.
- Nasza miłość, czy brak miłości nie ma znaczenia - powiedziała. - Kończy się świat. Nasze uczucia tak naprawdę się nie liczą, bo może zginiemy za kilka godzin - mruknęła. - To Czarnobyl. Jacku, to Czarnobyl. Oni tego nie widzą, ale tak jest. Myślisz, że tam ludzie również czuli, że zginą z powodu promieniowania? Nie. No ale my jesteśmy w podobnej sytuacji - mruknęła. - Ta orgia… to ostatnia pozytywna rzecz, jaka może przytrafić się w naszym życiu zanim zginiemy. Słowo “orgia” brzmi negatywnie, jak gdyby to były nasze zachcianki i rozwiązłości, które przeszły do głosu… ale kurwa nie. Tu chodzi o to, aby jebany Szatan zstąpił z piekieł i osłonił mnie oraz moje małe dziecko. Nie moje, ale te, które znalazłam. Już o tym mówiłam - warknęła. - Nie jesteśmy już dziećmi, nie jesteśmy też nastolatkami. Chciałabym, żeby Alan, Agata i Katia po prostu to kurwa dopełnili - Julia aż stanęła na palcach. - Bo chciałabym przeżyć jeszcze kilka dni, zanim umrę.
Zamilkła na moment.
- Z tobą - mruknęła po chwili. - Nawet, jeśli jesteś biedny.

- W jednym Julka ma rację - wtrącił się Alan, podchodząc do dwójki, która wcześniej trzymała się raczej na uboczu. Ale Rosjanka z każdą chwilą mówiła coraz głośniej i ciężko było ignorować jej słowa. - Z wami będzie mi raźniej, głupio to brzmi, ale taka prawda. Więc fajnie, że chcecie się oboje przysłużyć światu i pójdziecie ze mną na polanę. Dziękuję. I powodzenia.

Chłopak postanowił zostawić zakochanych samych i dopalić papierosa na osobności. Po raz pierwszy w życiu szczerze zazdrościł Jackowi bo miał przy sobie dziewczynę swoich marzeń, podczas gdy on swoją musiał trzymać na dystans. I sprawić jej ból.


Jacek przez moment patrzył za odchodzącym Alanem, by po chwili wrócić spojrzeniem do Julii. Poczuł się dziwnie uskrzydlony. Zupełnie tak, jakby przestał już leżeć na dnie otchłani, sam na sam z potworem.
- Julia, ja… - zaczął w końcu. - Zadbam o nas. Nie pozwolę nikomu z nas zginąć. Zwłaszcza tobie.
Chwycił mocno Rosjankę za ramiona. Dopadł go urok chwili. Czuł, że to co mówi jest bezgranicznie naiwne, ale miał to gdzieś. Z jakiegoś powodu chciał to powiedzieć i zrobiło mu się lepiej.

- Ty nie - odparła Ulyanova. - Ale Czerw? Pewnie on pozwoliłby na naszą śmierć - mruknęła pod nosem.
Zamilkła przez moment. Ciężko jej było złapać myśli, kiedy czuła dłonie Gołąbka na swoich ramionach. Świadomość, że mógłby zmiażdżyć ją, gdyby tylko chciał, zdawała się zarazem przerażająca… jak i dziwnie podniecająca.
- Dobrze, że jesteś - mruknęła pod nosem i wtuliła się w ciało chłopaka. - Myślisz, że jestem oportunistyczną kurwą? Nagle zakochuję się w tobie sekundę po tym, jak zyskałeś wielkie moce? - skrzywiła się. - Boże, chyba na serio jestem okropna - nieco drgnęła. Tak, jak gdyby chciała wymsknąć się z objęć Gołąbka.

Jacek nie miał dobrej odpowiedzi. Nie był dostatecznie wprawiony w kontaktach międzyludzkich, aby stawiać podobne diagnozy. Zwłaszcza w kontekście relacji damsko-męskich. Szczerze nie wiedział czy Julia jest “oportunistyczną kurwą”. Miał nadzieję, że nie.
- Wydaje mi się, że za dużo ryzykujesz, jak na oportunistkę - stwierdził, nie pozwalając jej się uwolnić z objęć. - Ja czuję, że…
Jacek zawahał się. Przez chwilę nie myślał nad tym co jest właściwe, a co nie. Spojrzał w oczy dziewczyny i nagle uzyskał jasność umysłu.
- Po prostu chcę cię obronić.

Julia uśmiechnęła się do niego. Z jednej strony to był zwyczajny uśmiech. Zdawałoby się, że zwykły. Jednak w oczach Jacka zdawał się naprawdę wyjątkowy. Chyba chodziło o to, że osoba po drugiej stronie naprawdę na niego liczyła. I na jego słowa. Znaleźli się w dziwnym, niebezpiecznym świecie i deklaracje ochrony ze strony Jacka akurat coś znaczyły.
- Postaram się pogadać z Amandą - mruknęła.
Nie wyjaśniła dlaczego, bo przecież Sabotowska nie miała żadnego znaczenia w tym rytuale… przynajmniej na pierwszy rzut oka.
- A ty… porozmawiasz z Alanem? - westchnęła ciężko.
Chyba rozmowa z Wiadernym była w jej mniemaniu dużo większą udręką niż porozumiewanie się z Amandą.

Jacek spojrzał uważnie na Rosjankę. Pogadać z Alanem? W sensie jak facet z facetem? Tego chyba też nigdy nie robił. Nie zamierzał jednak się uchylać. Tym bardziej, że Wiaderny wyglądał na nieźle przybitego…
- Pogadam z nim - odparł trójboista, niechętnie odsuwając się od Ulyanovej i na pożegnanie delikatnie ściskając jej dłoń. Może nie był aż taki zły w te klocki, kiedy po prostu zdawał się na instynkt?
- Przyjdę później - dodał jeszcze, spoglądając za dziewczyną maślanymi oczami, po czym udał się na poszukiwanie Alana.
Julia pokiwała głową. Spojrzała na Gołąbka oczami pełnymi nadziei. Od razu poczuła się głupio. Nadzieja? Czy naprawdę mogła sobie na nią pozwolić? Uśmiechnęła się nieśmiało w stronę Jacka, żeby dodać mu otuchy, po czym ruszyła w stronę Amandy. Choć niechętnie. Nie miała pojęcia, jakie były jej myśli i stanowisko w sprawie. Ale musiała z nią porozmawiać.

Agata tymczasem milczała. Przez naprawdę długi czas. Dopiero po chwili spuściła wzrok.
- Widziałam Łukasza - powiedziała. - Łukasza Zielińskiego. Jego głowę widziałam - rzekła.
Zdawała się dziwnie zszokowana jak na osobę, która doświadczyła po drodze wielu różnych paranormalnych gówien.
- Ale milczał. I nawiązaliśmy kontakt wzrokowy… po czym się wycofał. Chyba nie chciał ze mną rozmawiać. Albo nie mógł… - Woś zawiesiła głos.
Julia zagryzła wargę, przechodząc obok. Zamierzała porozmawiać z Sabotowską, ale słowa Woś ją zatrzymały. Chciała sama coś odrzec.... Ale nie wiedziała, co dokładnie. Z trudem nadążała za wydarzeniami i nie czuła się zbyt komfortowo z tym wszystkim. Z drugiej strony gdyby nie te wszystkie problemy, pewnie położyłaby się i płakała po śmierci Sebastiana. Choć samo jego wspomnienie w tej chwili sprawiło, że zadrżała i zapowiedź łez zaczęła kłębić się w kącikach jej oczu. Dziwnie się czuła z tym, że tak szybko znalazła innego mężczyznę, który mógłby ją pocieszać. Z drugiej strony nigdy nie miała z tym problemów. Miała tylko nadzieję, że nie była zbyt wyrachowana.

- To… - mruknęła. - To ciekawe.
Bo co więcej miała powiedzieć.
- No ciekawe - Agata odparła. - Ale już go nie widzę.
Zabrzmiała cisza.
- Może go sobie przywidziałam - Woś dodała po chwili wahania, która sugerowała, że wcale w to nie wierz
Ulyanova wolno pokiwała głową.
- Znaczy… - zawiesiła głos. - Kto wie, może naprawdę się zobaczyliście. Nie zdziwiłabym się, gdyby magia miała coś w stylu efektu radioaktywnego. Tylko nie radioaktywnego, ale magicznego. Pierwiastka wypaczającego rzeczywistość. Wszyscy tak naprawdę jesteśmy Alicjami w Krainie Czarów. Choć Rowy brzmią znacznie mniej romantycznie.
Agata po prostu wzruszyła ramionami. Po chwili spojrzała na Amandę.
- Jak się czujesz? - zapytała.
Można było intepretować to pytanie na wiele różnych sposobów. Zabrzmiało trochę tak, jak gdyby Woś pytała o Alana… ale z drugiej strony nie wspomniała o nim. Choć taki był wydźwięk jej wypowiedzi? Chyba. Katia w każdym razie stała obok i na pewno uważnie słuchała.
- Ja? - Amanda zdawała się być zdziwiona. Do tej pory podrzucała sobie bobo na kolanku, robiąc mu małe bujanko, aby dziecko się trochę pocieszyło. Jak była mała, to takie “patatajanie” zawsze ją rozbawiało, choć chyba mała Ali była teraz o wiele młodsza, niż Amanda w tamtym czasie. Mimo to widać było uśmiech na twarzy bąbelka.
- W miarę możliwości, raczej dobrze. Żyjemy, póki co jakby bezpieczni od Wielkiego Ponad i jego zmutowanych wysłanników. Ty będziesz żyła, Alan też, Julia chyba zadowolona, że w końcu coś innego niż opieka nad sraluszkiem. Myślę, że aktualnie, to jedna z lepszych chwil, jaka nam się przytrafiła w ciągu ostatnich sześciu godzin - blondynka uśmiechnęła się szczerze po czym spojrzała na bobasa i zmieniła ton głosu na przesłodki - Co nie Alisia? Plawda? Ale sobie patatajasz, zaraz nam tutaj chyba odjedziesz - dodała pogodnie marszcząc przy tym nos, aby wytworzyć głupią minę. Ponoć dzieci lubią gdy w osobie, na którą patrzą, zmienia się mimika twarzy.
- Czuję się, jakby była jakaś apokalipsa zombie, tyle że nie ma zombie - odpowiedziała Agata. - Mam wrażenie, że w przeciągu jednego dnia wywróciło się do góry nogami wszystko. Najgorsze, że nie tylko świat… ale również ja w nim. Czuje się zagubiona trochę…

Spojrzała jakby tęsknie za niemowlęciem. To było zajęcie. Paskudne uciemiężenie. Ale coś w jej minie sugerowało, że chciałaby mieć podobne. Taki kłopot jak małe dziecko skupiało myśli i nie pozwalało zbyt dużo czasu spędzić na zbędnych rozmyślaniach. A ostatnio Agata miała ich zbyt wiele. Wcześniej pełniła rolę, którą dobrze znała. Wręcz karykaturalnie ją odgrywała. Kiedy świat zmusił ją do porzucenia tej fasady, poczuła się… odsłonięta. Żałowała, że nie miała żadnych prawdziwych przyjaciół. Oczywiście, ludzie wokół niej byli jej sprzymierzeńcami. Chodzili razem do klasy i razem znaleźli się w tym gównie. Ale nikt jej tu nie lubił i zdawała sobie dobrze z tego sprawę. I nie miała do nikogo o to pretensji. Z premedytacją zachowywała się okropnie. Niegdyś czuła się wręcz aktorką, która chowała się w roli aż tak bardzo spaczonej dziewczyny. Kiedy ją porzuciła, została sama z sobą. I nie wiedziała, czy lubiła to towarzystwo. Nie lubiła samej siebie.

Tymczasem Julia podeszła do Amandy… Na pewno chciała zacząć rozmowę. Ale odwróciła wzrok w stronę lasu, słysząc niespodziewany odgłos.

Sytuacja bardzo szybko zmieniła się nie do poznania.
Niekoniecznie napawając wszystkich optymizmem.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline