Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-03-2021, 10:31   #2
Junior
 
Junior's Avatar
 
Reputacja: 1 Junior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputacjęJunior ma wspaniałą reputację

- Panie! Półdarmo dam! Nie krzywdź, grosz musi krążyć! Takich futer jak u mnie to nigdzie nie uświadczysz! - brodaty kupiec darł się i postępował za konnymi nic nie przejmują się niepowodzeniami. Instynkt handlowca w trzecim pokoleniu nie pozwolił odpuścić. A może była to desperacja? Nie pamiętał, kiedy ostatnio handel dobrze szedł. W robocie uśmiechał się ostatnio przeszło rok temu jak sprzedał cały swój towar dla imperialnego garnizonu. Za kwity. Do dziś pierdolone kocihujki ni jednego szylinga nie zapłaciły! To też ucapił się możnopaństwa z przeświadczeniem dobrego klienta.
- Nosz kurwa! Mówię coś jaśniepanie. Choć do ręki weź futerka, jakie śliczne no! Mam i z wilka niebrzydkie skórki. - w głosie kupca słychać było determinację mieszającą się z rosnącą irytacją.

Niedoszła klientela wciąż nie zdradzała zainteresowania. Zdaje się, że zatrzymali się koło straganów, gdyż główna ulica przeżywała dzień targowy. I choć było już mocno po południu to tłum kupujących, sprzedających i gapiów nie słabł.
Jaśniepan co to futer nie chciał kupić, pośród zgrai targowej wyglądał posągowo i groźnie. W świetle zachodzącego słońca odbijała się rycerska zbroja, widniał miecz u boku. A skrywał się pod ciepłym płaszczem, na którym widniała straszliwa skóra wilka. Z pod brunatnego cielska wyglądał łeb ujeżony ostrymi kłami. Całości dopełniał widniejący na piersi symbol Boga Wojny. Legendy o półdzikich, zawsze krwi łaknących rycerzach Ulryka krążyły po całym świecie. To też nie jeden widząc Rycerza odwracał się zlękniony, matki chowały swe córki, ktoś splunął na ziemię. Ale tak co by srogi rycerz tego nie widział.

Bestia jakiej dosiadał rycerz zdawała się potwierdzać prawdziwość z każdej z legend. Rosła była ponad końską miarę. Siwek stąpając wściekle uderzał o bruk. Iskry przy tym krzesząc jak koń z piekła rodem. Tak on przynajmniej wyglądał dla każdego kto nie miał okazji z bliska oglądać rycerskich rumaków. A więc po prawdzie dla każdego mieszkańca zatęchłej mieściny.
Rycerz zdawał się na coś czekać. Spojrzawszy na jego oblicze widać było irytację. Źle się czuł wepchnięty w miejskie gówno. Drażnił go odór i nachalność sprzedających. Także i ludzi pchających się pod kopyta, już rozdrażnionego konia.

Jedna postać spoglądała na to z lekkim rozbawieniem. Młody chłopak. Blondyn o przyjemnym obliczu. Wojennika o świdrujących oczach. Także odzianego w zbroję, choć nie tak strojnie. Ten spoglądał na starszego rycerza, ciesząc się w duchu, że za chwilę odpoczną. Czuł już w ustach smak przedniego piwa, kapusty, chleba, ryby.
Jakieś słowa zakrzyknięto pośród tłumu. Padła nazwa zajazdu oraz kierunek. Rycerz zdawał się na to czekać. Spiął konia, tak że ten w miejscu zadrobił. Niczym ostrzegając wszystkich w koło, a później ruszył mocnym zebranym kłusem przed siebie. Ktoś odskoczył z krzykiem, potknął, przewrócił, zaklął.

***

Tumult karczmy był znaczny. Takaż to była godzina, że wielu wstępowało, aby posilić się z końcem dnia pracy, wracając z targu lub inaczej znajdując powód, aby zakosztować trunku. Przy szynku zebrała się kolejka. Białogłowa uśmiechając się podawała niewielkie kubki z gorzałką w co raz to inne ręce. Kolejka chętnych nie słabła.
W centralnej części izby, przy większej ławie zasiadło kilka postaci. Tu też polewano godniej niż przy szynku. Pieniło się piwo, był ser, chleb, masło. Tuż obok stał młody szlachcic rozmawiając z gospodarzem.
- A macie z połowów jakieś raki? Wszak to rzeczna okolica. Albo ryby jakieś? O! Wyśmienicie. To nic że małe, takie najlepsze. Okońki, uklejki. Tak, tak. Nanieście tego dla trzech… pięciu osób. Jeśli jakaś polewka w garze to niech pierwiej na stół wjedzie. – mówiąc to oglądał się przez ramie, bo też przy stole stanęła postać nie typowa. Jednym uchem łowił co dziewczyna rzecze do Bernarda. A przy tym wszystkim korzystał ze sposobności i podglądał zadek elfki. Imaginując sobie czy na rycerskiej drodze jaka to mu pisana w niedalekiej przyszłości zakosztuje i takich egzotyków.
Nieco zmitygował się widząc, że dziewczę płoche uchodzi jak tylko na powrót zbliżył się do stołu.
- A czego to dziewczę chciało? – wciąż uśmiechając się szeroko Dieter spojrzał po rycerzach.
- Nie takie dziewczę. Elfka może być starsza niż twoja babka Dieter – odparł Bernard. Beznamiętny ton zdradzał gruntowny brak zainteresowania.
- Rozmówię się. Wysłucham. Wszak na oprycha nie wygląda.
Rycerz wzruszył ramionami co było znaną giermkowi formą przyzwolenia.
- Ale uważaj na siebie.
- Skoro do mej babki podobna myć musi, to nie będę zapuszczał się nazbyt daleko w swoich zwiadach. – zaśmiał się z własnego żartu.
Dieter spojrzał jeszcze po zebranych, odczuwając nagły zew braterstwa. Po prawdzie koncentrując się na Sir Dorianie.
 
__________________
To nie lada sztuka pobudzać ludzkie emocje pocierając końskim włosiem po baraniej kiszce.

Ostatnio edytowane przez Junior : 18-03-2021 o 11:36. Powód: formatujemy :)
Junior jest offline