Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2021, 18:18   #79
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Post wspólny drużynowy. Podziękowania dla wszystkich uczestników :)

- A. Jesteście panowie. Cieszę się, że was widzę całych i zdrowych. Jakie przynosicie wieści swojemu kapitanowi? - de Rivera uśmiechnął się widząc jak już cała czwórka zbliżyła się do niego i czekał na to co powiedzą. Przy okazji w okolicy kapitana czekali już najważniejsi dowódcy oddziałów na tej improwizowanej naradzie w polowych warunkach.

- Ja również się cieszę drogi Carlosie - Bertrand odpowiedział uśmiechem, zdejmując swój szykowny kapelusz, który założył na czas negocjacji. Niestety nie mógł nosić go cały czas w dżungli, za bardzo pociły mu się od tego włosy.

- Wieści mamy dobre. Ci Norsemeni są nieco nieokrzesani, ale widzą w nas potencjalnych sojuszników. Byli nieco zdziwieni naszą liczbę, ale Jarl chce koontynuować z tobą negocjacje. Niestety jest jeden problem - oni są w konflikcie z Amazonkami i planują jedną z nich na pal wbić, nawet zapraszają nas na to widowisko. - Bertrand skrzywił się, zastanawiając się czy tamta którą pojmali Norsemeni jest równie ładna jak Kara. Oglądanie kogoś takiego wbijanego na pal nie byłoby przyjemnym widokiem.
- Myślisz, że powinniśmy pozwolić na to barbarzyństwo? Może udało by się ją wykupić?

- Wykup to najoczywistsza droga - pokiwał głową Amris. - Może się jednak zdarzyć, że w wiosce bardzo chcą z niej zrobić przykład. Wtedy trzeba nam użyć fortelu. Ucztę pewnie jakąś wódz wyprawi. Norsmeni pewnie lubią hazard i zakłady zwłaszcza jak popiją. Wtedy możemy spróbować ją wygrać, że tak się wyrażę. Jeśli kapitan da mi wolną rękę w przypadku fiaska negocjacji wykupu, jestem gotów

- No tak, trudna sytuacja, nie możemy sobie pozwolić na konflikt z Norsemenami, potrzebujemy ich wsparcia i teraz i podczas powrotu, zakładam że będziemy z powrotem podróżować tym samym szlakiem, no i nie wiadomo w jakim stanie wtedy będziemy? Chociaż w Amazonkach nie potrzebujemy też wrogów, pytanie czy jeśli pozwolimy jarlowi wbić tamtą na pal to, czy pozostałe się o tym dowiedzą i czy będziemy w stanie zachować tajemnicę przed Karą - Bertrand zmarszczył brwi, nie lubił takich intryg, choć potrafił być dyplomatyczny.

- No i czy wszyscy z naszej wyprawy będą spokojnie patrzeć, jak niewiastę na spróbować. Będe potrzebował wsparcia ale to już szczegóły do omówienia. - Magister wyszedł z dość śmiałym na uwolnienie Amazonki na wypadek braku możliwości tradycyjnego okupu.

- Zresztą chciałbym przestrzec przed propozycja wykupu. To postawi nas w niezręcznej sytuacji. Trzeba by to ubrać w bardzo konkretne słowa. By nie postrzegano nas jako sojuszników Amazonek. Karę zaś w obecnej sytuacji trzeba trzymać z daleka od miasta. Musi je minąć z zachowaniem najwyższych środków ostrożności. - Amris opowiedział o swoich spostrzeżeniach.

- Podejrzanym bardzo będzie, że idąc do dżungli chcemy Amazonkę zabrać - odezwała się baronessa. - Wysoce jest prawdopodobne, że ona na tamten świat kilku norsmeńskich wojowników wysłała. Stawia nas to, co słusznie zauważone już zostało, w niezręcznej sytuacji, zwłaszcza, że tą samą drogą wracać zamierzamy.
Bertrand pomyślał "na pal wbijają, nawet dzikuskę?" Widać było, że de Truville czuł dyskomfort w tej sytuacji. Choć widział już wojnę i wiedział że bywa okrutna. No ale nie będą chyba narażać takiej misji dla jakieś barbarzynki. Następnie spojrzał na Amrisa:

- Ciekawy pomysł z tym zakładem, elfi magistrze. Hazard nie jest mi obcy, jestem też, nie chwaląc się, nie najgorszy w pojedynkowaniu, choć oni raczej rapierów nie używają…. ale słyszałem że lubią różne wyzwania.

- Najrozsądniej będzie nie mieszać się do tego. Dla dobra wyprawy - Ekthelion spojrzał na Amrisa i Bertranda, którzy optowali za innym rozwiązaniem.

- Obawiam się Ekthelionie, że już jesteśmy zamieszany w tą sprawę. Czy coś zrobimy czy nie będziemy oceniani tak przez Norsmenów jak i przez Amazonki. Niestety pechowo dla nas te dwie strony mają ze sobą konflikt. - dowódca ekspedycji pierwsze słowa Bertranda o powodzeniu w negocjacjach przyjął z zadowoleniem. Ale kolejne o tej Amazonce już mniej. Ale, że jego dowódcy i doradcy zaczęli dyskusję między sobą to z początku głównie jej się przysłuchiwał tym wszystkim opcjom i opiniom nim zabrał głos.

- Widzę, że pomysł aby Kara nie wędrowała z nami do Norsmenów okazał się nadspodziewanie trafny. To by pewnie tylko zaogniło konflikt i dało nam jeszcze mniejsze pole manewru. - z tego wszystkiego estalijski wilk morski dostrzegł chociaż jedną dobrą stronę decyzji podjętych prawie dobę wcześniej. I w końcu już byli ludzie wyznaczeni do wykonania tego zadania. Teraz jednak te nowe wieści z jakimi wrócili heroldzi mocno zamieszały w tej sytuacji.

- No cóż… W idealnym świecie moglibyśmy spróbować wykupić, wygrać czy inaczej zdobyć tą Amazonkę. To by pewnie nas postawiło w lepszym świetle w oczach Kary i pewnie reszty jej plemienia. No niestety jest to ryzykowna gra. I jeśli źle to rozegramy możemy w Norsmenach znaleźć zajadłego wroga. A jak słusznie zauważyliście pewnie będziemy wracać tą samą drogą. A nie ma się co łudzić, że będziemy wówczas tak silni, cali i zdrowi jak w tej chwili. - de Rivera przyznał, że to prawdziwie twardy orzech do zgryzienia. Można było sporo zyskać jakby poszło wszystko po myśli członków wyprawy. Ale i zaskarbić sobie solidnych wrogów jak nie u jednej to u drugiej strony konfliktu.

- Olaf ty się znasz na Norsmenach. Co myślisz o tym wykupieniu albo hazardzie? - po chwili dumania kapitan zapytał o zdanie swojego wytatuowanego wojownika. Teraz ten zdając sobie sprawę z powagi sytuacji i pytania zastanawiał się chwilę.

- Trudno powiedzieć. Jakby uderzyć w sprawy honorowe to by może udało się z tym zakładem. Tylko trzeba by wymyślić jak ich namówić by postawili tą Amazonkę. No i my byśmy musieli wystawić coś o podobnej wartości. Coś cennego. Bo pewnie dla nich nie lada gratka tak wbić na pal takiego jeńca. - Olaf zaczął mówić jak to jego zdaniem by mogło wyglądać z tym zakładem o życie cennego jeńca.

- Z wykupem kto wie? Nie wiadomo czego potrzebują. Jakby dać im coś co jest dla nich cenne może by poszli na taką wymianę. Zwykle złoto i klejnoty do nich przemawiają. Ale jak się napalili, że to specjalny jeniec i mają co do niego specjalne plany to może być z tym ciężko. - wytatuowany wojownik przyznał, że przy tak wielu niewiadomych to takie zwykłe stereotypy o danej nacji mogły się okazać bardzo mylące. Ale z drugiej strony skądeś te stereotypy się brały.

- Czasem też jest walka. - dodał coś od siebie. A widząc zachęcającą minę i ponaglający gest dowódcy kontynuował ten wątek. - Czasem pozwalają też walczyć jeńcom. Zwłaszcza jeśli to wojownicy pojmani w walce. Zwykle na jakichś świętach jak pogrzeb jakiegoś ich wojownika, zwłaszcza znaczniejszego. Wtedy jeńcy walczą jak gladiatorzy. A ich krew uświęca taki rytuał. Tylko nie wiadomo z kim by miała walczyć ta Amazonka i czy w ogóle oni by się zgodzili na takie rozwiązanie. No i to ją mogliby usiec. A nie wiem co by zrobili gdyby to ona kogoś usiekła. Więc to też dość ryzykowna sprawa i w ogóle nie wiadomo czy by się zgodzili. - Olaf przedstawił swój pomysł chociaż jak sam przyznawał był mocno niepewny i ryzykowny. A trakcie takiej walki tamta Amazonka mogła zostać zabita. Albo nawet po walce.

- No widzę, że nie ma prostych rozwiązań w tej skomplikowanej sytuacji. - de Rivera zasępił się widząc, że każda z przedstawionych możliwości niesie ze sobą takie lub inne ryzyko czy to natychmiastowe czy rozłożone w czasie i przestrzeni.

- A tym, że chcemy zabrać Amazonkę to chyba nie takie dziwne. Pamiętacie co się działo na aukcji w mieście? Jakie stawki za naszą leciały i ile osób ją chciało mieć? Więc temu chyba akurat nie ma się co dziwić. - Olaf widząc, że na razie kapitan nie zabiera głosu pozwolił sobie na jeszcze jeden krótki komentarz.

- Oczywiście, że jest - powiedziała Iolanda bardzo spokojnie. - To niewielka osada. Ilu tam może być zainteresowanych taką wojowniczką? - Spojrzała po zebranych na dłuższą chwilę zatrzymując wzrok na ich ekspercie od Norsmenów. - Zainteresowanych inaczej niż by upokorzyć i zabić? Załóżmy, że jakoś ją uda się wydostać. Pójdzie z nami w głąb dżungli do swoich. Myślicie, że nie wróci do swoich? Że nie ruszy z nimi ponownie na podbój norsmeńskiej osady? - Mówiąc to baronessa przez chwilę przyglądała się umieszczonym na swych palcach pierścieniach, jakby to one byle teraz najważniejsze. - I co się stanie gdy wróci i znów stanie do boju? Co się stanie gdy zobaczy tych, którzy z pewnością już ją zhańbili? Świata nie zbawimy. A to jest jak wkładanie ręki między drzwi. Kończy się to przytrzaśnięciem ręki.

- Nie sądzę by odróżniali jedną od drugiej - włączył się i milczący dotychczas medykus - Ja sam ich ledwo odróżniam. A wartość uratowanej Amazonki będzie rosnąć z każdym przebytym stajaniem w głąb dżungli. I tam gdzie jedyną pomoc będziemy mogli uzyskać od Amazonek… A sądzę, że nie obejdziemy się bez pomocy… Uratowana będzie bezcenna. To okazja. Jestem za pojedynkiem. Nasz wojownik, przykładowo pan de Trouville, mógłby podać się za kogoś pałającego rządzą zemsty. Norsmeni to zrozumieją. W dodatku dostaną widowisko. I wystarczy by jedynie zranił Amazonkę. Dysponuję specyfikiem, który powinien upozorować jej śmierć.

- Nie mogę się nie zgodzić z twoją tezą Signore Arrarte. Pomoc będzie nam potrzebna Co z panną de Truville? - Iolanda straciła nagle zainteresowanie swą dłonią i spojrzała na brodatego krajana zmieniając przy tym nieco temat. - Rozprawiacie o udzielę w uczcie gdzie dać się mają potworne rzeczy. Wybacz panie de Truville, ale to nie są widoki przeznaczone dla oczu niewinnych panienek - mówiąc to przeniosła wzrok na Bretończyka.

- Nie, nie proszę pani, nie o to mi chodziło. - Olaf widząc chwile przerwy w rozmowie szlachciców pozwolił sobie na małe sprostowanie. - Oni to mają pewnie te Amazonki na co dzień to dla nich żadna sensacja. Ale chodziło mi o nas. Dla nas to nowość. Nie jesteśmy stąd. Pierwszy raz tu przychodzimy. To chyba nie będzie dziwne, że dla nas to nowość i jesteśmy zaciekawieni tymi Amazonkami. - wytatuowany wojownik wskazał na siebie i otaczające go osoby by dać znać, że miał właśnie ich na myśli.

- A z tym pojedynkiem to nie wiem czy by się zgodzili na kogoś od nas. Zwykle walczą ze sobą niewolnicy. Więc jak wystawią ją to może z jakimś innym niewolnikiem. Przynajmniej zwykle tak bywa. - pozwolił sobie też na parę słów także o pomyśle pojedynku.

- Zaiste, czy potrzeba nam aż tylu sprzymierzeńców? W dżungli będziemy raczej zdani na siebie, nie na Norsów czy Amazonki. Jeśli jednak pomoc Amazonek jest niezbędna dla dalszej wyprawy, trzeba znaleźć sposób jak ją od Norsmenow wydobyć. Kwestia zaś stosunków z nimi wydaje się drugorzędna. - Ecthelion zmarszczył brwi niezadowolony.
- Jeśli te przedstawienie z jej egzekucją będzie po zachodzie słońca, być może będzie szansa na to, aby uciekła Norsom. - zaproponował Ekrhelion mając pewien pomysł - o ile ktoś jej w tej ucieczce nieco pomoże.

- Pomoc ani Norsów ani Amazonek nie jest nam niezbędna Ekthelionie. Niemniej byłaby bardzo przydatna. Zwłaszcza, że w obie strony podróżujemy przez ich terytorium. A już na pewno nie jest dla nas korzystne mieć w nich wrogów. - de Rivera wyjaśnił na czym widzi dylemat zachowania kruchej równowagi pomiędzy dwiema wojującymi ze sobą stronami.

- A jeśli masz jakiś inny pomysł jak rozwiązać sprawę z tą schwytaną przez nich Amazonką to proszę byś nam go wyjawił. - powiedział zachęcająco do dowódcy elfickich zwiadowców.

Bertrand skinął głową medykusowi.
- Ciekawy plan z tym pojedynkiem i udaniem, że Amazonka otrzymała śmiertelną ranę, myślę że mógłbym się zgodzić. - pozwolił sobie na uśmiech, widać było że pomysł pojedynku w którym on grał główną rolę przypadł mu do gustu.
Następnie przybrał poważniejszy wyraz twarzy, obracając się do Iolandy.

- Dziękuje, za troskę o moją siostrę Baronesso. Isabella jest dorosła, a przy tym czy właśnie nie planujemy jak oszczędzić jej widoku wbijanej na pal kobiety?

- Myślę, że na przykład ja mogę udać zainteresowanie tę Amazonką, z powodu jej egzotyki chociażby - poproszę żeby ją zobaczyć i udam że chce kupić jako niewolnicę. Zobaczymy jak Norsemeni zareagują. Jak nie będą chcieli sprzedać, to możemy spróbować z zakładem albo pojedynkiem.

- Kapitanie de Rivera, jeśli pomoc Amazonki byłaby niezbędna, mógłbyś odwrócić uwagę Norsów przyjmując wizytę z dużym orszakiem w osadzie. To niewielka osada, na pewno skupicie uwagę. Jeden zaś wojownik, po zachodzie słońca wszedłby niepostrzeżenie przez palisadę, znalazłby Amazonkę i pomógł jej się uwolnić. Upozorował by sprawę tak, że wyglądałoby to na jej samodzielną ucieczkę, w której nie bylibyśmy zamieszani oczywiście. Jeśli jednak pomoc Amazonki nie jest niezbędna, i zależy ci na dobrych stosunkach z Norsami, ponawiam moją radę. Nie mieszajmy się do tego. Pojedynek panie Bertrand jest o tyle ryzykowny, że obstawiam, że może go pan nie wygrać. Z całym szacunkiem dla pańskich umiejętności oczywiście - wyjaśnił Ekthelion przenosząc wzrok na Bretończyka.

- Ten plan lordzie Ekthelionie mógłby się udać… - zastanawiał się głośno Cesar. - gdyby Amazonce pomogła się wydostać Kara. Inaczej uwolniona mogłaby profilaktycznie zabić swojego wybawcę. A na pewno nie zechcieć z nim pójść do naszego obozu. Ale myślę, że zbyt dużo byśmy wówczas ryzykowali. - Zaraz jednak medykus westchnął z jakimś znużeniem i jakby obawą o rozciągającą się dyskusję pokroju tych jakie prowadzili Ulryka i Bartolomeo. I obejrzał po zgromadzonych. - Tak czy inaczej... Nim dojdzie do planu, kapitanie de Rivera, musi pan zdecydować czy ratujemy ją czy nie. Dopiero wtedy zdecydujmy o sposobie. Ja jestem za ratowaniem. Nie wiem czy dobrze rozumiem, ale pan de Truville i pan Amaris również. Przeciwni baronessa i lord Ekthelion.
Zawisł spojrzeniem na każdym z osobna jakby pytając o nieme potwierdzenie, lub zaprzeczenie.

- Trafna uwaga senior Arrarte. - kapitan wskazał na estalijskiego brodacza kiwając głową w uznaniu dla jego rzeczowej uwagi. Po czym przekrzywił nieco głowę i spojrzał ze swojego siodła gdzieś na zielone sklepienie obok upstrzone barwnymi kwiatami, owocami i skrzeczącymi ptakami.

- Tak, senior Ektelion też do pewnego stopnia ma rację. Bezpieczniej było siedzieć na kuprze i nic nie robić. Tylko to byłoby niejako potwierdzeniem naszego sojuszu z Norsmenami przeciw Amazonkom skoro wyprawiają to na naszą cześć. No i pozwalając zabić tą kobietę nie mielibyśmy dodatkowego atutu w dalszej części drogi. Nie wiem co by powiedziała o nas Kara jak wróci do swoich ale jak ta druga by dała świadectwo, że wyrwaliśmy ją z łap Norsów to mógłby być spory plus dla nas. - kapitan na głos zastanawiał się nad różnymi opcjami postępowania. Bowiem konsekwencje czynów albo bierności zapewne ciągnęły by się o wiele dalej niż dzisiejsze, wieczorne spotkanie u Norsmenów.

- Czyli najlepiej dla nas aby wyciągnąć tą koleżankę Kary z łap Norsów ale bez robienia sobie w nich wrogów. Na razie jednak nie wiemy czy w ogóle będziemy nocować wewnątrz osady. A zmierzch się zbliża. Więc czas chyba odwiedzić naszych gospodarzy i pomówić o cenie za ten nocleg. Czy ktoś z zacnych państwa zechce mi towarzyszyć? - kapitan jakby przypomniał sobie, że jak na razie to jarl niby wstępnie się zgodził a przynajmniej nie zdradzał jawnie wrogich zamiarów ale też przesłał tylko zaproszenie dla wodza wyprawy na osobiste negocjacje. A zmierzch nie czekał i zbliżał się z każdym pacierzem a na dnie dżungli to robiło się ciemniej szybciej niż na otwartej przestrzeni. Jeszcze było widno jak w dzień ale dało się już wyczuć presję zbliżającej się nocy.

- Zostanę na zewnątrz i znajdę miejsce, aby przeniknąć do osady. To zaś oznacza, że decyzję trzeba podjąć zanim wyruszycie - skwitował Ekthelion, czekając na odpowiedź kapitana i reszty dowódców

- Może signora de Azuara? - zaproponował Cesar gdy padła propozycja kolejnego poselstwa - Kobieta przy negocjacyjnym stole to zawsze atut, a jarl może nie czuć się już tak pewnie ze swoim nawlekaniem na pal. Poza tym, signora de Azuara będzie miałą okazję przekonać się, że drzwi… to tylko drzwi.
Co rzekłszy uśmiechnął się nieznacznie w głębi szpakowatej brody.

- Ja chętnie się z tobą udam, Carlosie, skoro byłem już w środku i zacząłem rozmowy to chętnie będę kontynuować. Przy okazji może się czegoś więcej o Amazonce dowiemy. - Wtrącił Bertrand, który wydawał się być zamyślony.
- Natomiast co do twoich planów przeniknęcia do osady, panie Ekhtelionie, radziłbym ostrożność - nie uzgodniliśmy że masz wykraść Amazonkę i powinieneś czekać na sygnał od kapitana. - Szlachcic wlepił w elfa spojrzenie, chyba nie będąc zachwycony, że tamten zbijał jego pomysły i forsował własny.

- Dziękuję signore Arrarte - Iolanda uśmiechnęła się do medikusa i kiwnęła nieznacznie głową. - Chętnie wspomogę pana, kapitanie de Rivera, w tych negocjacjach - estalijska arystokrata przeniosła swoje spojrzenie na dowódcę wyprawy. Uśmiech, którym obdarzony zostało Cesar pozostał na jej ustach i tym razem cieszyć się nim mógł drugi Estalijczyk.

- Ekthelionie na razie wszyscy zostajecie na zewnątrz. A my jedziemy dokończyć negocjacje z jarlem. Wydam dyspozycje jak z nich wrócimy i już będziemy wiedzieć na czym stoimy. Obiecuję pamiętać również o tobie i twoim oddziale. - kapitan skinął lekko głową elfiemu dowódcy dając znać, że weźmie pod uwagę jego propozycję. Ale na razie nie było co dzielić skóry na niedźwiedziu więc czas było wrócić do osady. Zwłaszcza, że zmrok się zbliżał z każdym pacierzem a gdyby jednak mieli nocować poza osadą to rozbijanie obozu w dżungli a nie na plaży musiało zająć nie mniej czasu niż wczoraj. Więc opóźnienia groziły, że będą to już robić po ciemku. Dlatego kapitan nie przedłużał sprawy i spojrzał na tych co się zgłosili aby mu towarzyszyć w dalszych negocjacjach.

- Kapitanie Veleta, przejmie pan dowodzenie do mojego powrotu. - zwrócił się do jednego z dowódców jacy zarządzali frontem i tyłem kolumny podczas gdy de Rivera dotąd jechał w centrum. Mężczyzna w nie mniej pięknej zbroi jak dowódca ekspedycji przytaknął otrzymanemu rozkazowi.
 

Ostatnio edytowane przez Icarius : 19-03-2021 o 18:30.
Icarius jest offline