Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-03-2021, 20:32   #15
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację

To było niezwykle ważne odkrycie, acz Healy niespecjalnie się nim ekscytował. Węzeł był skarbem i jak wszystkie skarby był strzeżony przez smoka. W tym przypadku przez dziesiątki większych i mniejszych “ośmionogich smoków” nasłanych tu przez kogoś…
Odbijanie Węzła z odnóży potworów, które przepędziły stąd całą ekspedycję militarną unii brzmiało jak wyjątkowo ciekawe samobójstwo. Ale mogli spróbować, jeśli Mervi się uprze.
Mervi otworzyła oczy, wyraźnie podekscytowana tym co widzieli. Za bardzo podekscytowana.
- Wiem gdzie pójdziemy. - odezwała się nagle.
- Ok, gdzie?- zapytał Irlandczyk.
- Do miejsca blisko centrum sektora, oczywiście. - uśmiechnęła się trochę zbyt szeroko.
Healy tylko skinął głową, bo w końcu po to przybyli… by Mervi mogła zrobić co planowała.
- Jak mi dacie chwilę, to postaram się nam zapewnić bezpieczne przejście - Akane skończyła wspólne dzielenie myśli i zaraz zabrała się za próbę zrozumienia zachowań pająków. CIężko im było niestety zajrzeć w oczy więc po prostu postanowiłą skoncentrować się na wyczuciu ich myśli (jeśli takowe miały) i napięcia jakie potrafiło po sieci przepływać.
Badanie sposobu komunikacji tutejszych pająków wzorca zajęło prawie tyle samo czasu, co analiza Mervi. Tym razem jednak Patrick i Mervi mieli wrażenie, że powoli obecne pająki zaczynają się nimi interesować. Nie na tyle aby wykonać jakieś ruchy w ich kierunku, lecz mieli wrażenie, iż są obserwowani.
Azjatka powoli rozumiała korelacje między ruchami pająków i ich sposobem komunikacji łączyły fale elektromagnetyczne, ultradźwięki, i jeszcze jedno, bardziej ulotne medium którego nie potrafiła zidentyfikować. Powoli rozumiała, iż pająki w zasadzie - w obrębie tych kanałów komunikacji które rozumiała oraz obserwując się wzajemnie - nie wykonują poleceń ani nie działają hierarchicznie. Wyglądało to tak, iż każdy pająk dbał tylko o swoje podstawowe cele, modyfikując je na podstawie działań sąsiada. Oznaczało to też, iż, nie można było mówić o jakieś klasycznej inteligencji, a raczej meta-wzorcu zachowań. Każdy pająk był jednym neuronem. Czy analizowane oddzielnie neurony mówią o tym, czym jest mózg? Czy ziarno piasku jest plażą? Tym była właśnie świadomośc pajaków.
Dziewczyna jednak nauczyła się - tak sądziła - zasymulować podstawowe sygnały aby odwracać uwagę roju i wprowadzać zamęt w ich systemie ważenia decyzji. Wciąż jednak nie do końca rozumiała ich rozumu. Wydawał się bardzo sztywny, dogmatyczny, regularny, a jednocześnie obcy. Miała też podstawy sądzić, że tak jak decyzje pająków zależały od sąsiadów, tak cały rój stanowił jedną cząstkę w większej całości.
Może to nie Tkacz nimi rządził, lecz to one tworzyły Tkacza.
Młoda japonka wyrwała się z transu kiedy uznała, że więcej nie osiągnie.
- Powinnam dać radę odwracać ich uwagę… o - dodała zaskoczona widząc wzmożony ruch pająków.
Mervi rozglądała się po zgromadzeniu.
- Magya mogła ich zainteresować. Ale słodkie są, nie?
Akane spróbowała odnaleźć słodycz. Starała się. Nie potrafiła.
- Eee… nie są w moim guście - powiedziała ostrożnie. - To którędy chcemy iść?
- Są tak geometrycznie idealne... - potrząsnęła głową - Musimy znaleźć drogę, która im nie poniszczy tak roboty, bo się zirytują... a widzieliście tego wielkiego. Chcę pobadać sektor, a najbardziej węzeł. Ach... - przypomniała sobie - NIKOMU nie mówicie o tym Węźle. To góra skarbu, magowie i zabiją za to. Samuelowi może powiemy, ale gęby na kłódkę poza tym. Będziemy musieli jakąś magyczną przysięgę zrobić na to.
- W zasadzie to ciągle należy to do domu skoro są jacyś jego spadkobiercy… ale dobrze - Akane zauważyła nieśmiało i podeszła bliżej pajęczyn spróbować odwrócić zainteresowanie pająków prostą magyą sił. Czy to przez rozkojarzenie, czy zwyczajnie nowa sytuacja nie wyszło jej. Zamknęła oczy ganiąc się za brak koncentracji.
- Ym, w sumie to któreś z was jeszcze zna się na strefie sił? - zapytała przygotowując się na kąśliwe uwagi ze strony Mervi.
- Troszeczę umiem, ale chyba Patrick bardziej. - Mervi była zajęta obserwowaniem Pajączków.
- Unia o tym węźle wie. Nawet jeśli ponieśli tu jedną klęskę, to nie oznacza że nie zaatakują ponownie. Pewnie obecnie przegrupowują siły. - stwierdził Irlandczyk oceniając sytuację i obserwując pajączki. - To miejsce nie jest aż takim znowu sekretem. Biały Dom o nim wie… ci z tych którzy przeżyli. Ale też nie widzę powodu by rozpowiadać o tym miejscu innym magom.
Po czym zwrócił się do Akane. - A po co ci efekt sił?
- Pająki używają fal elektromagnetycznych i ultradźwięków do komunikacji. Chciałam się tym sama zająć, ale teraz myślę, że może lepiej będzie jeśli wspólnie będziemy przekazywać im, że jestesmy tylko częścia ich statycznej kolonii - wytłumaczyła Akane.
- Kodem morse’a?- zapytał Irlandczyk niepewnie.
- Eee… nie znam kodu morse'a, ale wiem jak wyglądają te przekazy. Mogę ci pokazać - Akane puknęła się palcem w skroń.
- Stukać mam w sieć czy w powietrze? Zakładam że porozumiewają się impulsami… zerojedynkowymi? - zapytał Irlandczyk składając z drobnych części jakąś metalową nakładkę na palec.
- Eee… nie wiem? Poczekaj daj mi podzielić się tym co poznałam - dziewczyna spojrzała mu prosto w oczy i Patrica zalała wiedza jaką zdobyła Akane podczas swojego seansu.
- Może wiesz… co? - Healy usiadł i obrócił się plecami do Akane.- Dotykaj mi skroni gdy będziesz przemawiała. - A ja przekażę twój komunikat.
Złożony mechanizm opierał się o kilka jego palców i składał z kilku uzwojonych kamertonów tworzących miniklawiaturę podczepioną do jego nadgarstka drucianą siecią. Healy uderzył opuszkami o kilka z nich tworząc kompozycję z wibracji poszczególnych widełek. Irlandczykowi udało się osiągnąć odrobinę lepszy rezultat i uchronić ich grupową dumę przed mianem gangu Olsena. Spora grupa pająków zaczęła się przesuwać na lewo, w stronę sygnałów wysyłanych po sieci przez Irlandczyka. Jednakże nie wszystkie, masa pająków przy wyłomie zmniejszyła się o siedem dziesiątych. Te pająki, które zostały, to były głównie małe, oraz kilka większych, ale kompletnie nie zainteresowane nimi miast temu pracujące znowu nad naprawami.
- Chyba dobrze nam idzie.- stwierdził Irlandczyk, bardziej jednak wierząc w swoją spluwę niż w możliwość nawiązania więzi z pajączkami.
Dziewczyna pokiwała tylko głową i zabrała się do szukania najlepszej drogi w głąb sektora. Przy czym dość szybko zorientowała się, że bez czołgania się lub wspinaczki się nie obędzie.
- Przynajmniej wiadomo co mogło być ważnym elementem dla Rady, czemu chcą znaleźć pozostałych przy życiu. Może oni wcale nie wiedzą gdzie znajduje się ten Węzeł. - odparła cicho Mervi skupiając się na odnalezieniu odpowiedniego kierunku, który musieli obrać, żeby trafić do centrum sektora wedle wskazówek zawartych w mapach sektora zapisanych w chmurze.
- W zasadzie… - Akane japonka zaczęła przyglądając się zachowaniom pająków. - W zasadzie, to panno Laajarinne nie wiem czy nie byłoby lepsze gdybyś też nie rozpraszała pająków. Przydałoby się dalej od nas wysyłać ten sygnał. Ja niestety nie potrafię.
- Jasne, jasne. - Mervi machnęła ręką, niezainteresowana najwyraźniej całą preparacją, tylko efektem - Wyślę co trzeba, pokażę wam gdzie idziemy i chodźmy już. - dodała niecierpliwie - Fuji nam pomoże drogę oczyszczać... choć pewnie prędzej czy później zobaczymy budynko-giganta. Oh well. - spojrzała pośpieszającym wzrokiem. - Zaczynamy już?
- Fu-ji-wa-ra - Akane podkreśliła każdą sylabę. - To nie takie trudne - fuknęła z niezadowoleniem.
Tymczasem Irlandczyk gwiżdżąc jakąś melodię pod nosem montował jajowate konstrukty ze metalu i części elektronicznych. Mechaniczny chaos, który był sensowny chyba tylko dla Syna Eteru.
Finka nie powiedziała nic więcej, uśmiechając się tylko do siebie i próbując uchwycić impulsy rozchodzące się po pajęczynie oraz ustanowić stabilne połączenie.
Azjatka również zamilkła. Odpięła czaszkę od paska przykładając ją najpierw do czoła, potem całując w pysk. Zbierając z niej energię yin i wtłaczając ją do oczu aby rozszerzyć swoje spojrzenie na rzeczywistość i przypadkowość. Potem odwiesiła ją na pasek. Podobnie jak Mervi szukała najbliższej drogi dającej im największą szansę na pozostanie w ukryciu.
Mervi generalnie mogła być zadowolona. Stały, losowy zmieniający się na dużym obszarze wabik na pająki został aktywowany prędzej, niż sądziła. Wirtualna adeptka poradziła sobie na tyle sprawnie, iż Patrick zdążył wykonać ledwo dwa planowane granaty.

Pierwszą nieprzyjemnością jaką ich spotkała, była wspinaczka na samą górę systemu sieci. Poszło im sprawnie, chociaż okazało się, że wspinanie się chwytając się grubych, plecionych lin pajęczyny o gramaturze papieru ściernego nie było doznaniem ich życia. Była to jedyna opcja, jeśli nie chcieli pokaleczyć dłoni o małe, żyłkowate pajęczyny.
Gdy weszli na górę, ich oczom ukazał się surrealistyczny widok. Wielka płaszczyzna srebrnej, matowej, acz miejscami wciąż dobrze odbijającej światło, metalowej pajęczyny ciągnęła się aż po kraniec sektora. Jedyne, co wyróżniało się na tym krajobrazie były dachy budynków – płaskie, ścięte, oraz głownie kopuły wystawały lekko ponad płaszczyznę. Zwykle zniszczone, niekiedy z dziurami. Je również oplatała sieć, lecz wyraźnie widoczne. Panował tutaj zapach rozgrzanego słońcem metalu.
Będąc na wysokości dachów budynków, przez gęstą sieć nie dostrzegali tego, co dzieje się pod nimi. Mało który pająk, nawet z najmniejszych, zapuszczał się w górne warstwy sieci. Tam, gdzie wysłane były wabiki Mervi, zgrupowania pająków musiały odbywać się wewnątrz tego ogromnego gniazda.
Minęli z daleka budynek-jamę – zgodnie z zaleceniami wyczulonego zmysłu Akane który dostrzegał poważne niebezpieczeństwo. Piesza wędrówka przebiegała im sprawnie, chociaż każdy zaliczył pomniejsze potknięcia i spowolnienia, ostatecznie wędrowali po zwartej, pełnej ukrytych dziur sieci. W ostatecznym rozrachunku Patrick radził sobie z przemieszczaniem najlepiej.
Byli niemal w połowie drogi – gdyby wędrowali na wprost zajęłoby im to mniej czasu, lecz podróżowali wymijając wskazane przez Japonkę niebezpieczne punkty.
W połowie drogi Akane i Mervi poczuły niepokój.
Mervi przez większość drogi wydawała się delektować pajęczym krajobrazem, a w duchu podejrzewała, że Glitcha bawi wodzienie w przypadkowe miejsca, jakby owce zaganiane przez psa pasterskiego.
Technomantka zatrzymała się nagle rażona tym uczuciem niepokoju, tym większym zważając na miejsce, w jakim się znajdowali. Nie, nie teraz…!
"Jesteśmy w połowie drogi." przekazała innym magom mentalnie
- Nie mam dobrych przeczuć, ale… Nie możemy zrezygnować. - dodała.
- Co to znaczy, nie masz dobrych przeczuć? - zapytał Irlandczyk zaniepokojony i rozglądał się bacznie. - Możesz sprecyzować?
Akane zaś pod wpływem przeczucia obniżyła swoją postawę, kucając i niemal kładąc się na pajęczynie. Zamknęła oczy pozwalając aby jej umysł sięgnął poza jej ciało, poza to co widzi.
Azjatka otworzyła się na świat. Najpierw powoli, miarowo, uchylającą wrota swego jestestwa. Jej mistrz mówił, że naprawdę jest to zatracenie się w świecie, zgaśnięcie płomienia świeci i doskonałe ukazanie, iż tak naprawdę ja jest tylko iluzją.
I chyba miał rację, skoro momentalnie zalały ją doświadczenia. Trudno było jej wyodrębnić z tej mieszaniny jakieś obrazy, myśli, odczucia czy nawet istoty. Japonka zgięła się w pół jak do wymiotów, kilka głębokich, szybkich oddechów pozwoliło się jej doprowadzić do porządku.
Mogła tego się spodziewać, teraz uświadomiła sobie, że podobne, zignorowane uczucie miała przy krawędzi gniazda. Cała ta sieć, cała pajęczyna wzorca była w istocie wzorcem i punktem kulminacyjnym pomysłów, idei, informacji i danych z głębi cyfrowej Pajęczyny. Ubierała je w bardziej konkretne formy, usystematyzowała, porządkowała i… przepuszczała dalej? Chyba tak, ale nie była pewna.
Mervi uciszyła Patricka ruchem dłoni będąc teraz wyraźnie zaniepokojona, a jednak… zdeterminowana.
Czy może sprecyzować co ją niepokoi? Nie bez lepszego wejrzenia… odnalezienia centrum niepokoju. Może i wiedziała, że wejście dalej to nie był dobry pomysł, to jednak chciała wiedzieć jak bardzo zły był.
Bardzo bardziej.
Mervi wykrzywiła usta. Małe spojrzenie… tylko małe…
Musi zobaczyć jakie byłby najprawdopodobniejsze wydarzenia, na jakie nacięliby po drodze.
Mervi nie do końca zdążyła przygotować się do predykcji ciągu wydarzeń. W czasie kilku sekund obserwowała jak potencjalna katastrofa zbliża się do niej, im dłużej próbowała ją przewidywać, tym łatwiejsze to by było, gdyż wydarzenie zbliżało się, aż, gdy wreszcie była gotowa do magyi, magya nie była potrzebna.

Kilka sekund wystarczyło aby przyszłość stała się teraźniejszością.
Z trzech przeciwległych stron podniosły się klapy na budynkach. Początkowo myśleli, że są to fragmenty konstrukcji, a tak naprawdę pająki wzorca oplotły siecią gruz i kawałki ścian, tworząc wejścia do środka na kształt klap do jam ptaszników. Otwory te nie były duże, nie większe niż samochód osobowy, oddalone o kilkadziesiąt metrów, odpowiednio z prawej, lewej i ich tyłu względem kierunku marszu. Z wnętrza wychyliło się kilka większych, srebrzystych pająków. Nie wybiegały na powierzchnię, a tylko do około połowy ciała wychyliły się i dotknęły srebrzystymi odnóżami sieci.
Popłynął prąd. Wszyscy magowie szybko zdali sobie sprawę, że pająki koordynują te działanie, aby generować różne, zmienne napięcia biegnące różnymi nićmi, tak aby ich porazić.
W następnej chwili zobaczyli serię łuków elektrycznych przeskakujących po wielu miejscach sieci, trzask pękających żyłek, skwierzynie grzejącego się do białości metalu w miejscach zwarcia.
I metaliczny posmak w ustach. Leżeli na pajęczynie i przypiekali się. Wszyscy za wyjątkiem Akane, która na ułamek sekund zdążyła wskoczyć w górę. Jej pozostała przyszłość bolesnego lądowania na wyładowaniach.
To były chwile, ale Akane złożyła dłonie do formy obronnej. Potrzebowała zapanować nad energiami jakie się wokół nich rozprzestrzeniły. Ich oraz ich ubrania jeśli się uda. Azjatka nie dała rady wykonać w tak krótkim czasie odpowiedniego manewru Do, nie w sposób, w jaki mogłaby użyć tego do magy. Musiała zdać się na swoją żelazną wolę. Powietrze wokół Akane nabrało woni ozonu, podobnego zapachu doświadczył Patrick - gdyż to siebie i jego postanowiła uodpornić na elektryczność.
Azjatka wylądowała na pajęczynie lekko, Irlandczyk poczuł zauważalną ulgę, na ten moment, po którym musiał się przetoczyć w bok, gdyż kontakt twarzą z rozgrzanymi prądem zwarciowym przewodami też nie należał do najprzyjemniejszych. Ostatecznie byli odporni na elektryczność, lecz nie na jej skutki pośrednie.
Mervi czuła jak jej ciało nie zgadza się z elektrycznością od Pająków i opiekaniem na grillu. Kątem oka zobaczyła, że Akane i Patrick dobrze to znoszą... muszą lubić takie "pieszczoty" prądem, chrzanieni zdrajcy.
Technomantka spojrzała na nici, po których rozchodził się prąd, jakby po kablach. W pierwszym odruchu po nieudanych próbach odsunięcia się od powodu bólu, spróbowała zmniejszyć siłę prądu generowanego przez Pająki.
Healy zaklął pod nosem narzekając na brak rękawicy. Bez niej wszystko było bardziej… skomplikowane. Wplecenie w ubranie kilku metalowych części, zaczęło przeobrażać górną część stroju w tkaninę połączoną uprzężą. Ostatnim elementem, była zapalniczka opleciona drutem. Zmontowana pospiesznie, posłuża za płomień, który napełnił paralotnię ciepłym powietrzem i poderwał Irlandczyka z ziemi. Pewnie mógłby zrobić coś bardziej eleganckiego, ale pośpiech wymagał zostawienie elegancji na później. Pozostało tylko chwycić Mervi za ramię i porwać z sieci. Obu magom udało się, chociaż jednemu częściowo. Mervi faktycznie poradziła sobie - chwilowo - z wyładowaniami, mogąc stanąć na pewnych nogach. Natomiast balon Patricka wymagał jeszcze poprawek. Wyglądał bardziej jak flak Patricka (świecącego teraz gołą klatką piersiową) to syn eteru nie miał wątpliwości, że uniósłby w górę dwie osoby… tylko, że niezbyt szybko i maksymalnie na pięć, może sześć metrów w rozsądnym czasie.
Pająki natomiast postanowiły w dalszym ciągu umilać życie przebudzonym. Widząc brak skuteczności porażenia, grupy z prawej i lewej dalej kontynuowały pobudzenia elektryczne sieci, lecz nie w całości. Niektóre pająki z tych grup, oraz wszystkie od tyłu zmieniły sposób działania.
Część zaczęła rytmicznie uderzać odnóżami w sieć, bardzo szybko - tak iż ruch rozmazywał się. Niektóre odwróciły się do nich tyłem i równie szybko tarły tylnymi odnóżami o odwłoki.
Po chwili magowie zrozumieli gdy Patrickowi i Mervi puściła krew z nosa, Akane prawie się nie zatoczyła. Myśleli, że coś im rozsadzi mózg, a przynajmniej uszy, nos, zatoki i błędnik. Świat kołysał się wraz z ciągłym, trudnym do nazwania piskiem. Ultradźwięki.
Mervi poczuła też, że ma jeszcze gorsze przeczucia co do następnych chwil.
Akane zgrzytnęła zębami. Zrobiła jak na siebie bardzo brzydką minę - wykrzywiając swoje delikatne rysy w grymasie złości. Wciągnęła powietrze nosem, zacisnęła dłonie w pięści i w kilku szybkich ruchach zebrała potencjalną energię kinetyczną aby pchnąć siebie i pozostałą dwójkę z dala od pułapki.
- Hya! - krzyknęła zbierając się do skoku.
Cyfrowa rzeczywistość zaczęła się powoli… zachowywać dziwnie. Jak układ zbliżający się do granicy stabilności, wchodząc w oscylacje. Problemy z ostrością obrazu, drganie obiektów fizycznych. Wszyscy poczuli charakterystyczne uczucie “odrealnienia” poprzedzające problemy z Pajęczyną - słyszała o nim i Mervi, i Patrick.
A potem wszystko minęło gdy wystrzelili w powietrze jak z armaty, dokładnie sterowania lotem przez Azjatkę. Co prawda ona miała najwięcej gracji, ale wszyscy po chwi przybrali odpowiednie postawy.
Mervi nie odezwała się, ale było widać, że jest zła i w pewnym bólu. Starała się uspokoić oddech... choć nie wyglądała na zestresowaną wydarzeniami z Pająkami sprzed chwili.
Healy nie protestował, bo też miał podobny plan…. tyle żeby unieść się w górę szybciej. Poza tym jednak planował wszak to samo. Oddalić się poza zasięg pajączków.
Japonka zaś była skoncentrowana przede wszystkim na kontroli lotu. Kiedy uznała, że są wystarczająco daleko ich “skok” zaczął opadać.

Wszyscy znaleźli się względnie bezpiecznie na podłożu. Akane skierowała spojrzenie na Mervi i pochyliła się głęboko.
- Przepraszam - powiedziała prosto, zaraz to samo zrobiła w kierunku Patricka.
Technomantka tylko spojrzała na Akane, po czym oboje usłyszeli przekaz w głowie.
- "Już bliżej niż dalej. I mówiłam" - spojrzała na Akane - "Ten sektor jest bardziej statyczny niż Unia, więc opamiętajcie się z mistycznymi cudami. Chcecie Przepalenia tu? Bo prawie teraz do niego doprowadzono."
“- Chcemy stąd wyjść w miarę cali. Smażenie się od elektryczności i obrywanie atakami dźwiękowymi oddala nas od tego celu. Zresztą…”- Irlandczyk oddychał ciężko obecnie leżąc na plecach.- “... co niby chciałaś osiągnąć? Te pająki przepędziły cały posterunek Unii, grupkę o wiele silniejszą od nas. Najwyraźniej nie dadzą się nam też podkraść. Więc… co dalej?”
Japonka wyprostowała się czekając na odpowiedź. Tym razem jednak skoncentrowała się na obserwacji otoczenia.
"- Zebrać informacje o tym miejscu, o Węźle, o Pająkach." - Mervi wyraźnie była pewna swego - "I nie skończyliśmy."
-” A mamy szansę w ogóle sprostać temu zadaniu we trójkę?” - myśli Akane zabrzmiały tak, że trudno było określić czy pyta poważnie, czy jest to przytyk do zdolności przewidywania finki.
- "Więc nigdy nie podejmujecie wyzwania dla wyższego celu?" - skrzywiła usta - "Zebranie informacji o tym miejscu jest istotne i daje szanse na odnalezienie przy okazji nieoczekiwanych danych o przeszłości."
- ”Naszym celem jest przede wszystkim znalezienie zaginionych magów. Nie będziemy w stanie tego zrobić jeśli skończymy martwi tutaj. Zebranie informacji, to ważny cel, ale nie wiem czy bez planu mamy jak go osiągnąć.” - Akane nie odpuszczała.
“- Poza tym dotychczasowy sposób podróży jak i metody unikania zagrożenia okazały się nieco… zawodne. I jeśli chcesz odkryć coś więcej poza bólem wynikającym z ataków tych pająków to musimy znaleźć inną drogę lub opracować inny plan.- “ ocenił Irlandczyk zwracając się do Mervi telepatycznie. - “ I fukanie na resztę drużyny w tym nie pomoże.”
Mervi skrzyżowała ręce na piersi.
"- Wskazówka do znalezienia zaginionych magów może być tutaj. Zginąć? Tamte ataki nic by nam nie zrobiły, tylko ikony by ucierpiały, ale nie my po drugiej stronie. Nie tak łatwo przy tym podłączeniu zostać zranionym. Na dane waszego ciała nie przerobiłam. Załatwię to sama, może z Samuelem, jak macie mi tak smęcić nad głową nie rozumiejąc potrzeby. "
“- Fajnie. Tylko że ból był całkiem wyczuwalny. Jeśli nie planujesz odciąć się od sygnałów bólu to jak chcesz tu szukać czegokolwiek atakowana ze wszystkich stron przez pająki. No i nawet jeśli ciała są bezpieczne, to te ikony pewnie też da się zniszczyć. “- stwierdził Healy i dodał polubownie. - ”Nie mówię, żebyśmy zrezygnowali z całego tego badania, ale powinniśmy opracować nowe podejście do tej sytuacji. Może jedno z nas będzie wabikiem?”
- "Skoro mowa o Samuelu, jego znajomość ducha i umbralnych spraw zwyczajnie może być pomocna. Możemy tu wrócić razem z nim. A teraz lepiej się ruszajmy. Te pająki mogą nas dogonić" - z tymi słowami Akane wybrała kierunek z dala od pułapki.
"- Zniszczenie ikony... Straszne. Nową zrobicie czy po prostu was wyrzuci z Weba... ale jak tak wolicie to was wyloguję. " - dodała czekając na decyzję.
-" A ty razem z nami. Może ikona jest odnawialna, ale jeśli twój umysł dozna uszczerbku to pewnie i w rzeczywistości również" - azjatka ściągnęła brwi patrząc twardo na Mervi.
"- Nie tak łatwo z tym uszczerbkiem, ale tak. Z wami się wyloguję. Nie czuję się teraz dobrze z myślą, że mogłabym być w Webie jak ktoś jest przy moim ciele."
“ Nie dramatyzuj Mervi…”- burknął rozeźlony Irlandczyk.- “ I jeszcze nie wychodzimy. Zamiast tego, Mervi możesz zrobić trójwymiarową mapkę obszaru z którego uciekliśmy? Możliwe że w podświadomości naszej tkwią jego widoki z góry. Gdy już będziemy mieli mapkę, obmyślimy nowe podejście i taktykę. Nie musimy się od razu poddawać, wystarczy się przegrupować i uderzyć ponownie z innej strony.”
Japonka kiwnęła przytakująco na słowa Patrica.
“- Więc jak chcesz badać ten teren i ile ci to zajmie?”- Healy znów zwrócił się do Mervi.
"- Zważając na nieoczekiwane dodatkowe czynniki modyfikujące obliczenia prawdopodobieństwa i rozrost diagramów zależności... - westchnęła - Dzień na szybko, żeby mieć wszystko ułożone. Wraz z potrzebą przygotowania procesów do zaimplementowania... - z każdym słowem mina jej sugerowała, że coraz bardziej konkluzja do niej dociera. I nie podoba się jej to - Osiągnęłam to, po co oryginalnie przyszliśmy. Zbadałam temporalnie sektor, ale... Kurwa! - przetarła oczy - Trzeba czasu na dalsze kroki!"
“- Jak dużo czasu… bo te pająki nie dadzą ci spokojnie badać sektor przez cały dzień. A ja nie wyciągnę nam latającego pancernika Unii z rękawa.-” stwierdził Irlandczyk wzruszając ramionami.
" - Mogę to na następny raz przygotować... I zabieramy Samuela." - dodała pokonując sama siebie.
“- W takim razie wracamy, albo przenosimy się do przyjemniejszej części Cyfrowej Pajęczyny. Tam gdzie dają masaże i dobre piwo.-” zadecydował Irlandczyk kończąc wszystko żartem.
Mervi westchnęła.
- Nie jestem bardzo... towarzyską osobą w Pajęczynie... ale znam coś. Piwo jest, co do masaży to nie wiem. - wzruszyła ramionami."
“- Jak dla nie może być. Coś nam się należy za te wstrząsy.” - odparł Healy i zwrócił się do Akane.- “ A tobie?”
-” Emm poważnie?” - japonka zdziwiła się na propozycje.
-” Cóż… chcesz by twoim ostatnim wspomnieniem z wizyty w Cyfrowej Pajęczynie były poparzenia i ból po atakach pająków?”- zapytał ciepło Healy.
-” Nie bardzo się czuję abyśmy mieli co świętować. Jeśli chcecie to śmiało, ale ja chyba wolę wrócić do rzeczy… khm do swojego ciała “- odparłą grzecznie Akane.
-” Oj tam… parę minut cię nie zabije, a to… nie jest dobra reprezentacja Cyfrowej Pajęczyny. A świętować jest co… przeżyliśmy misję, wszyscy. Nie zawsze tak dobrze się to kończy.” - odparł wesoło Irlandczyk.
"- Nie puszczę żadnego z was, jeżeli ja tu zostanę i uwierzcie - sami też unikajcie bycia tu, jak ktoś inny jest przy was. Może być nic, może być, że was przypadkowo lub dla żartu wyloguje nagle lub... Może być o wiele gorzej, czego bym nie umiała życzyć."
Japonka wypuściła powietrze nosem.
-” Chodźmy zatem.”
Technomantka skinęła głową.
"- Postaram się dobrze wybrać, a w razie co... - spojrzała na Patricka, później na Akane - Nie zdziw się, jeżeli Patrick zapyta ciebie czy możesz mu zrobić masaż. - uśmiechnęła się z wrednością, po czym, nie dając Akane czasu na reakcję, wybrała koordynaty sektora i przypisała ich numery id do tego miejsca.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline