20-03-2021, 19:51
|
#26 |
|
Zod pozostał kilka minut po walce w bezruchu… z rozłożonymi ramionami chłonął… klimat. Chłoną śmierć i krew wsiąkającą w ziemię. Żądza krwi ulatywała z niego wraz z parą unoszącą się z gorącej posoki którą miał splamiony pancerz. Pan Mordu był zadowolony i uwolnił jego umysł z Czerwonej Mgły. ~ * ~
Kilka godzin po powrocie, ku nawet swojemu własnemu zdziwieniu, odnalazł się w towarzystwie zawadiaków do niedawna służących Nęcącej. Ci zaraz po przybyciu zorganizowali sobie… knajpę. Kilka godzin od powrotu im wystarczyło aby zebrała się w-różnym-stopniu-pijana ekipa wznosząca do nieba kufle różnych alkoholi i wykrzykując… szanty! Naj! Znów bijatyka, no i znów bijatyka no i bijatyka cały dzień I porąbany dzień i porąbany łeb, razem Bracia, aż po zmierzch
A wśród nich Zod, nie śpiewający a ryczący razem z nimi wlewając w siebie coraz to większe ilości alkoholu i z czasem nawet podejmując grę “wstawionego”, choć nieludzki metabolizm nie pozwalał mu choćby poczucie tego alkoholu, to… bawiło go to. Bawiło jak jasna cholera. I chłopów i baby rozweselało gdy wrośniętą w ramię multimeltą zestrzeliwał rzucane do nieba kufle, kapelusze, buty czy stołki. I porąbany dzień i porąbany łeb, razem Bracia, aż po zmierzch ~ * ~ - Nie ufam śmierdzącym ani trochę. - rzucił do reszty gdy posłaniec zostawił ich samych - Uderzmy do Świątyni Kłamstw. To co wcześniej proponowałem… “zostajecie wasalami Chana i razem zajmiemy się i śmierdzielami i krzykaczami, albo uderzymy w was razem z śmierdzielami i spotka was los Nęcącej.” Albo podstęp. Powiemy im, że przystajemy na ich propozycję i w czasie wspólnego ataku na świątynię wbijemy im nóż w plecy.
Ostatnio edytowane przez Arvelus : 21-03-2021 o 21:37.
|
| |