Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-03-2021, 00:08   #81
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację


Scenka wspólna

- W takim razie, panie i panowie proszę za mną. - skłonił się tak Iolandzie jak i Bertrandowi po czym nieco spiął konia ostrogami i ruszył wzdłuż kolumny. Dołączył też Olaf który początkowo szedł przy Bertrandzie bo wycięta maczetami i stratowana butami ścieżka nie bardzo pozwalała iść więcej niż dwóm osobom obok siebie. Pomimo tego, że żołnierze jakich mijali odsunęli się aby ich przepuścić. Tak dotarli do krańca dżungli obsadzonego przez elfy obu grup po czym wyszli na otwartą przestrzeń między dżunglą a palisadą. Tym razem jak się zbliżyli to uchylono jedną połówkę bramy aby przepuścić gości. Po wewnętrznej stronie oczekiwał ich jarl ze swoją świtą i resztą mieszkańców.


https://i.pinimg.com/564x/d2/50/19/d...a90a1edde4.jpg


- A! Czy ty jesteś tym którego zowią kapitan de Rivera?! Jam jest Harald Chyży Topór! Jarl tej warowni! - jarlowi widocznie ta przerwa w negocjacjach też wystarczyła aby się do nich przygotować. Teraz on i jego wojownicy wyglądali bardziej okazale i bojowo niż przy poprzednim spotkaniu jakie zaskoczyło ich w przysłowiowym środku dnia.

- Jam jest kapitan Carlos de Rivera! Pogromca burz i zdobywca morskich szlaków! - odkrzyknął pewny siebie Estalijczyk spoglądając na nich wszystkich z góry, z pozycji swojego siodła. On akurat cały dzień jechał w swoim pancerzu to aż tak bardzo nie potrzebował czasu aby się dozbroić.

- I przychodzisz do nas z prośbą o udzielenie gościny? - wódz Norsmenów pytał jakby to była jakaś część rytuału powitania albo innego.

- Tak jest wielki wodzu którego sława sięga daleko poza lustryjskie wybrzeża! Ja i moi ludzie strudzeni jesteśmy podróżą! Prosimy o gościnę i opiekę tak potężnego wodza i jego sławnych i wspaniałych wojowników! - kapitan skłonił głową z szacunkiem wodząc wzrokiem po zebranych dookoła wojownikach. Teraz rzeczywiście wyglądali jak ci groźni, morscy łupieżcy i piraci, postrach statków, mórz i wybrzeży.

- Czyżby? - w głosie jarla pojawiła się wyraźna ironia. Kapitan spojrzał na niego zaskoczony. Po czym szybko na swoich towarzyszy ale wódz Norsmenów wznowił to co miał do powiedzenia.

- Mówisz, że przychodzisz po gościnę! A może chcesz ukraść nasze statki? Tak jak naszym krewnym ze Skeggi? Ha? - teraz w głosie Norsa dało się słyszeć niebezpieczny, gniewny pomruk. Ręce mocniej zacisnęły się na trzonkach toporów. Gdyby się rzucili chmarą na nieliczną grupkę de Rivery jej los zdawał się być przesądzony.

- Słyszeliśmy o Amundsenie! Ukradliście mu statek! - widząc chwilę zmieszania u kapitana jarl ciągnął dalej ten atak jakby trafiła się wreszcie okazja wyrównania rachunków z winowajcą.

- Nic podobnego przyjacielu! - Estalijczykowi wróciła pewność siebie w głos i zachowanie. Czym chyba zaskoczył gospodarzy. - Amundsen to świnia bez honoru! Zawarliśmy umowę na jaką się zgodził! Wygrałem od niego ten statek i zgodził się abym nim odpłynął z portu! A teraz ta świnia oczernia mnie i moich ludzi! Policzę się z nim jak tylko wrócę do Skeggi aby wyrównać z nim rachunki! Nie wiedzcie temu kłamcy! Nigdy nikogo was nie oszukał?! Ale nie jesteśmy w Skeggi tylku u ciebie jarlu! Zachowaj swoją mądrość i roztropność z jakiej słyniesz nie tylko u swoich ludzi! Zadaj sobie pytanie! Wszyscy sobie zadajcie! Czy pchałbym się tutaj gdybym miał nieczyste sumienie? Przybywam jako gość i przyjaciel! Szukam schronienia dla siebie i swoich ludzi! Nie chcę nic za darmo! Mamy pieniądze! Zapłacimy za nasz pobyt! Możemy zrobić interesy! Nie przybyłem tu szukać wojny! Na pewno nie z tak zacnymi i szlachetnymi wojownikami! - kapitan gromko przemawiał ze swojego siodła patrząc co chwila po zebranym tłumie Norsmenów ale głównie na ich wodza. On był tutaj najważniejszy.

- Jeśli masz czyste sumienie to dlaczego nie wróciłeś potem do Skeggi? Jak mówisz, że Amundsen cię oczernia to dlaczego tam nie wrócisz i nie zrobisz z nim porządku? - jarl nie był do końca przekonany i po chwili narady ze swoimi przybocznymi zadał swoje podejrzliwe pytania.

- Bo Amundsen sprzedał mi szajs jaki zatonął zaraz po wylądowaniu! Z trudem dopłynęliśmy do naszego Portu! A nie jest łatwo zdobyć nowy statek jak się zostaje szczurem lądowym! - tym razem odpowiedź kapitana była szybka i prosta. Chwilę jeszcze jarl naradzał się ze swoimi doradcami zanim głośno odezwał się ponownie.

- Dobrze! Możecie wejść! Będziemy rozmawiać! - Harald Chyży Topór ogłosił swoją wolę. I z miejsca atmosfera się rozluźniła skoro wizja rozlewu krwi znacznie się oddaliła. A grupka de Rivery mogła wejść w głąb osady gdzie znów poprowadzono ich do domu jarla, tego samego co poprzednio i tam znów mogli zasiąść do stołu rokowań.

Towarzysząca de Riverze baronessa z wysokości konia użyczonego przez tegoż że przyglądała się twarzy jarla. Przez cały czas trwania przedstawienia ani na moment nie spuściła przywódcy osady z oczu. Ani na chwilę też nie zmieniło się też jej oblicze, na który od początku malowała się wrodzona a doszlifowana latami profesjonalna neutralność.
Baronessa nie odezwała się również ni słowem. Ta część była popisem umiejętności kapitana i kobieta nie zamierzała zabierać mu tego przedstawienia.

Przy zsiadaniu z konia skorzystała z pomocy Bertranda, który nie zmarnował okazji do dwornego zachowania, dochodząc do siebie po scysji. Kiedy Norsemeni byli gotowi sięgać po broń, jego dłoń odruchowo powędrowała do rapiera, choć wiedział że raczej byłby bez szans przy takiej przewadze liczebnej.
- Gratuluje Carlosie, świetnie z tego wybrnąłeś, zacząłem już się niepokoić że przyjdzie nam walczyć o życie. - powiedział cicho do kapitana posyłając mu wyrażający uznanie uśmiech, kiedy zbliżali się do domostwa Jarla.
- Możemy najpierw zobaczmy jak pójdą negocjacje, a potem ewentualnie zapytam się o Amazonkę, udając że jestem po prostu zaciekawiony. - dodał.

Amris dołączył do grupy która udawała się do osady. Poza wymianą uprzejmości i powitań nie wdawał się jednak w dyskusję przy palisadzie.

Wkrótce wszyscy negocjatorzy obu stron znaleźli się przy stole negocjacyjnym. Tym samym zresztą co poprzednio. Jarla wspierali ci sami doradcy co poprzednio. Głównymi aktorami tej sceny byli on i kapitan. Mieli najwięcej do powiedzenia zarówno w sprawie gospodarzy jak i gości. Ponieważ reikspiel Haralda był dość toporny to wspierał go jego własny tłumacz podobnie jak Carlosowi pomagał Olaf. Negocjacje szły całkiem sprawnie. Wyglądało na to, że za odpowiednią opłatą jarl zgodził się aby przyjąć pod dach wyprawę gości. Mieli spać po parę sztuk w każdym domów. Bo osada miała charakter czysto użytkowy i zamieszkały przez Norsmenów z rodzinami. Był co prawda i jeden dom który pełnić także mógł rolę gospody czy miejsca spoczynku dla gości ale nie było mowy aby tam pomieściło się jakieś 300 osób. Muły zaś miały być spędzone na główny plac osady. Zasada placu była taka sama jak w Porcie Wyrzutków z Placem Targowym i właściwie w każdym innym mieście. Czyli miejsce zebrań, targu i uroczystości. Ale jak cała osadę miał znacznie mniejszą skalę. Więc o ile dwa dni temu na Placu Ratuszowym cała ekspedycja zdołała się zorganizować w jednym miejscu to tutaj powinny się zmieścić same muły i konie wyprawy. Jarl wcale nie ukrywał, że tak liczna wyprawa do spore obciążenie dla jego osady. Ale jedną noc powinni jakoś to znieść. Zwłaszcza po tym jak kapitan podarował mu piękny miecz i sztylet oraz obsypał podarkami jego doradców no i obiecał sowicie opłacić za to ustępstwo.

- No to chyba mamy to załatwione. - powiedział z zadowoleniem de Rivera tym razem patrząc na swoich doradców. Norsmenowie też coś dyskutowali po swojemu i wydawali się być radzi z takiej okazji do zarobku. Na razie dyskusje toczyły się o czysto użytkowe i podstawowe sprawy w sprawie tego noclegu i inne tematy zeszły na dalszy plan.

- Czy chcemy coś jeszcze poruszyć? - zapytał swoich doradców bo okazja wydawała się niezła. Jarl ze swoimi doradcami wydawał się być zadowolony i mieć dobry humor a podstawowy cel kapitana - załatwienie noclegu dla ekspedycji - został osiągnięty. Pytanie więc było czy teraz się pożegnać, wstać i wrócić za palisadę aby pokierować ludźmi aby weszli do tej osady czy próbować poruszyć inne sprawy.

- Chętnie porozmawiałbym z ich znachorem lub szamanem z pomocą Olafa. Dobrze by było też porozmawiać z ich zwiadowcami. Od tych rozmówców dowiedzieć się możemy wielu rzeczy. Mają wiedzę o terenie przed nami o chorobach jakie ich trapiły podczas wypadów w dżunglę. Jakie rośliny i zwierzęta mogą nam zaszkodzić a na jakie warto zwrócić uwagę. Takich pytań jest wiele - Amris wskazał, że wiedza powinna być na tym etapie najważniejsza.

- To można zrobić później. Podczas tej uczty - zauważyła rzeczowo baronessa. - Jestem pewna, że signore Arrarte również będzie zainteresowany taką rozmową.

- Zgadzam się z baronessą Amrisie. To zapewne nie są tematy jakie da się omówić w tym czasie jaki mamy teraz do dyspozycji. Będziemy mieć cały wieczór na to by się zaznajomić z naszymi gospodarzami. - kapitan zgodził się ze zdaniem estalijskiej szlachcianki kiwając głową i wskazując na nią palcem na znak, że widzi tą sprawę podobnie jak ona.

- Zastanawia mnie czy poruszać sprawę tej więzionej wojowniczki. Co radzicie przyjaciele? - zapytał Kapitan precyzując o jaki aspekt dyskusji rozważa czy wart jest poruszenia. Na razie negocjacje szły nadspodziewanie dobrze. Nie było jednak wiadomo jak gospodarze zareagują na nowy wątek w tej dyskusji.

- Ja mógłbym podejść do jarla i zapytać się czy mogę zobaczyć Amazonkę. - myślę, że zainteresowanie będzie wiarygodne z moje strony - zobaczę jak zareaguje jarl, może zaproponuje, że chciałbym ją kupić jako niewolnicę? - odparł cicho Bertrand.

- No to próbuj. Zobaczymy co powie. - po chwili zastanowienia kapitan przystał na prośbę Bretończyka nie widząc innych propozycji ani ochotników od swoich doradców. Odwrócił się w stronę Chyżego Topora sprawdzającego możliwości swojego nowego sztyletu dając okazję do wykazania się inicjatywą Bertrandowi.

- Ten sztylet świetnie ci pasuje jarlu - Bretończyk zwrócił się do Chyżego Torpora.
- Ciekawi mnie ta Amazonka, którą podobno macie na pal wbijać, chętnie bym ją zobaczył, bo to w moich stronach bardzo tajemnicza rasa. Ładna jest? - spytał się z porozumiewawczym uśmiechem.

- Tak, ładna! Ale bardzo ładnie będzie z patykiem między nogami! O tak, damy jej patyka! Ale będzie skakać i wyć! Niech cała dżungla się dowie! Nie bój się! Chcesz to będziesz mógł patrzyć z bliska! - jarl zarechotał rozbawiony tak samo jak i jego pobratymcy. Widocznie kaźń jeńca uważali za świetną rozrywkę, w sam raz na gwóźdź programu jaki ma uatrakcyjnić dzisiejszy wieczór. Co akurat aż tak Norsmenów nie różniło od reszty staroświatowców. Tam też publiczne egzekucje cieszyły się niesłabnącą popularnością gawiedzi. I widocznie Harald uznał, że Bretończyk podziela to zamiłowanie do takich rozrywek skoro o to pyta.

- No tak, nie wątpię, że...widowisko będzie przednie. Może ją teraz pokażecie, to będziemy mieli przedsmak zabawy? - Bertrand starał się okazywać zaciekawienie.
- Choć słyszałem, że one są bardzo dużo warte jako niewolnice. Jakiś arabski kupiec podobno kupił jedną za kilka tysięcy sztuk złota.

- Kilka tysięcy? - wódz Norsmenów jakby wyłowił tylko końcówkę informacji. Spojrzał jeszcze na swojego tłumacza i ten coś szybko do niego powiedział po czym Harald pokiwał głową i znów wrócił do rozmowy z bretońskim szlachcicem.

- No za kilka tysięcy to może i ja bym mu sprzedał. - przyznał tonem towarzyskiej pogawędki jakby rozmawiali o kupnie jakiegoś rumaka. - Szkoda, że do nas nie dotarł ten kupiec. Moglibyśmy zrobić niezły interes. - powiedział rozkładając ramiona na boki z żalem, że się obie strony rozminęły z taką okazja.

- To było raczej niepotrzebne panie de Truville - baronessa odezwała się do Bertranda w swoim ojczystym języku.

- Dlaczego, wzbudziłem jego zainteresowanie opcją kupna, myślę że warto pociągnąć temat - odparł Bretończyk również po estalijsku.
- Choć może trochę przesadziłem z tą kwotą.... - pogładził się po bródce, myśląc co dalej, po czym ponownie zwrócił się do Jarla.
- Tak się składa, że mógłbym nawiązać kontakt z tym kupcem, ale oczywiście cena zależałaby od tego w jakim stanie jest Amazonka, jak wygląda, czy zna jakieś języki - musiałbym ją zobaczyć żeby to ocenić.
- Właśnie. Cena - Iolanda pokiwała nieznacznie głową i uśmiechnęła się do Bretończyka. - Teraz to już mleko rozlało się.
- Ładna niewolnica, ładna cena! - zaśmiał się rozbawiony wódz Norsmenów. Oni zresztą też się roześmiali jakby wódz powiedział najlepszy dowcip.

- Szkoda, że go nie ma. Może byśmy pohandlowali. Nie będziemy czekać. Ona zabawi nas dzisiaj! Sam zobaczysz! Będzie tańczyć na patyku! I wrzeszczeć! Będzie zabawa! Jesteś zaproszony, wszyscy jesteście! - Norsmen widocznie uważał, że w ten sposób honoruje przybycie gości zupełnie jak gdzie indziej z jakichś specjalnych okazji urządzano festyny i uczty.

- Czy mogę panie liczyć na lożę w pierwszym rzędzie? - Baronessa de Azuara zwróciła się do jarla. - I czy mogę do niej zaproponować przyjaciółkę? Po przedstawieniu chciałybyśmy oczywiście pogratulować artystce występu. Czy myślisz mój panie, że dałoby się to zorganizować? - Spojrzała na przywódcę osady z taką niemałą prośbą w oczach. Z takim przymilnym błyskiem, który damy zwykły mężą posyłać gdy chciała by Ci ich zachcianki spełnili.

- Ty ciekawa? Takie widowisko? - szef Norsmenów chyba nie spodziewał się takiej prośby z ust kobiety. Bo przyjrzał się estalijskiej szlachciance jakby dopiero teraz ją raczył dostrzec. Albo zdziwił się, że odezwała się do niego bezpośrednio. Ale chyba miał dobry humor bo w końcu się roześmiał wesoło.

- Tak, tak! Przyjdź! Zobacz! Koleżanka też jak chce! Jak chcesz możesz zobaczyć… i kierować kołem… - jarl zrobił się bardzo jowialny i zapraszał jak specjalnych gości na specjalne widowisko nawet na specjalnych miejscach. Ale zwyczajnie zabrakło mu słów w reikspiel więc na chwilę przeszedł na swój rodzimy język pytając się coś swoich doradców a Olaf wystarczająco wiele usłyszał aby zrozumieć lub domyślić się o co chodzi.

- Chyba chce ci oddać zaszczyt poganiania końmi które będą ją wbijać na pal milady. Tylko zastanawiają się czy jesteś wystarczająco twarda aby znieść tyle krwi i wrzasków. - przetłumaczył szybko i półgłosem a zaraz potem tłumacz jarla rzeczywiście zaczął tłumaczyć coś podobnego. Tylko bez tych dywagacji o jakich wspomniał człowiek kapitana.


Bertrand zmarszczył brwi, zastanawiając się w co gra baronessa. Lady Iolanda niewątpliwie była przebiegłą kobietą świetnie radzącą sobie w męskim świecie. On sam niestety chyba ustępował jej w sztuce intrygowania. W każdym razie ocalenie Amazonki nie wyglądało na prostą sprawę jeśli chcieli utrzymać dobre relacje z Jarlem i jego ludźmi, będą chyba musieli albo zrezygnować albo opracować jakiś dobry plan…..może jednak ten pojedynek jeśli nie uda się wykupić dziewczyny?
 
Lord Melkor jest offline