-
Do stu beczek prochu - zaklął głośno Bardin.
- Chrońcie zwierzęta!
Chwycił młot i tarczę i przesunął się w stronę zwierzaka noszącego ich dobytek. Szybko ocenił jeszcze, czy będzie miał dość czasu, by oddać strzał z łuku i zmienić broń do walki w zwarciu. Szkoda by było nie wykorzystać szansy, na uszkodzenie przeciwnika, zanim ich dopadnie.
Gladinson mimo, że wychowany z dala od krasnoludzkich twierdz. Mimo, iż matka nigdy nie przekazała mu historii swojej rodziny i nie powiedziała, do jakiego klanu należy. Mimo, że ojciec żywił urazę do krasnoludów, które zmusiły go do opuszczenia twierdzy i wyruszenia w świat. Mimo tego, że dorastał wśród ludzi. Mimo tego wszystkiego, na widok zielonskórych, wzburzyła się w nim krew przodków. Poczuł przypływ energii i złości. Poczuł, jak jego dłonie na broni same rwą się do zadawania ciosów. Ogarnęła go zimna furia i wiedział już, że już wkrótce da jej upust. Nie był wojownikiem, ale był khazadem. I duch jego przodków nawet, jeżeli ich nie znał, poprowadzi go za chwilę.
Nie myślał o tym, jak będzie walczyć. Instynkt jego rasy go poprowadzi. Będzie bił młotem tak długo, jak będzie potrzebne. Będzie chronił ich zwierzaki tak długo, jak długo będzie to rozsądne. Będzie wspierał towarzyszy, gdy będzie to potrzebne.
Ostatnio edytowane przez Gladin : 21-03-2021 o 08:37.