| - Sprowokujmy go - dudniący głos Narmer-Ra wydobył się z wnętrza ozdobnego hełmu, charakterystycznego dla Tysiąca Synów. Jego czerowny pancerz, bękarcia składanka wzoru Maximus i paru elementów Corvus, był wyczyszczony, a pomniejsze uszkodzenia - naprawione. - Sprowokujmy demona, niech zaatakuje nas całą siłą gdy będziemy na to przygotowani i ufortyfikowani. Oprócz Myśliwego i Eliki Wieszczki pozostali jeszcze Sektoth Szeptacz Fałszów i Vorxec Calvarius. Elika nie wyściubi nosa ze Świątyni, ale pozostali są w pełni mobilni. Demon nie sprzymierzy się z psykerami Sektotha czy Vorxeca, nie wiem na ile prawdopodobny jest sojusz Szeptacza z Calvariusem, ale każdy spośród tych dwóch może skorzystać z okazji by ruszyć na nas gdy będziemy zaangażowani w walkę z Myśliwym. Dobry zwiad, pozycje zdatne do obrony i mobilny odwód uchronią nas od zaskoczenia i przegranej - Jeden z Tysiąca bawił się Obrożą Khorne'a, czując emanującą z demonicznego przedmiotu nienawiść.
Wcześniej, po pierwszej walce z "ludźmi" Myśliwego, przez chwilę czuł pokusę by założyć obręcz - z wielu powodów, w większości znanych jedynie Tysiącowi Synów. Ale byłby to iście diabelski układ, tak samo zły, jak nie gorszy, jak jego obecna sytuacja. Tylko to co kryło się w Świątyni, dawało mu nadzieję.
Kultysta szarpał się w więzach, nawet mimo ogłupiaczy które jeden z konowałów wstrzyknął mu na polecenie Narmer-Ra. Rozpięty na ramie, z zasłoniętymi oczami i uszami, zakneblowany i unieruchomiony, młodzieniec przeżywał katusze, odcięty od bodźców - a przynajmniej tak Marine zgadywał, obserwując jednego z tych którzy zostali przeznaczeni do zgładzenia. Krew płynęła z miejsc gdzie konwulsje i szarpanina przerwały skórę Slaaneshyty - ale to tylko zdawało się dodawać mu energii. Narmer-Ra przyglądał mu się ponuro, sprawdzając broń automatycznymi ruchami.
Jako Jeden z Tysiąca walczył w Wielkiej Krucjacie, mającej na celu oswobodzenie ludzkości z niewoli religii i zabobonów. Magnus Czerwony powiódł XV Legion pośród gwiazdy, by ten niósł ateistyczną Imperialną Prawdę i otwierał oczy rozrzuconym, zagubionym, upadłym w barbarzyństwo i przesądy odłamkom ludzkiej rasy. Świetlana przyszłość była na horyzoncie, nawet po kruszącym ciosie jakim był Edykt Nicejski. Herezja Horusa... Herezja Horusa wtrąciła ludzkość w mroki barbarzyństwa, a niosących kaganek oświaty wygnała precz, w otchłań i szaleństwo. Wpatrywał się niewidzącym wzrokiem w szarpiącego się niewolnika Rujnujących Potęg, próbując dostrzec w nim pozostałości człowieczeństwa, za które warto było oddawać życie, wtedy, dawno temu, gdy...
Nagle miał dosyć. Poderwał się na równe nogi i doskoczył do kultysty. Zdarł mu opaskę z twarzy a ten aż zachłysnął się od wrażeń, jego oczy zabłysły szaleńczo gdy powrót zmysłów uderzył go z siłą stymulantów. - Robiliśmy to dla was! - wykrzyczał Narmer-Ra. Tysiącletnia frustracja sprawiła, że słowa same płynęły - Wszystko dla was, zasrańcy! Czerwony Król zaryzykował dla was, niewdzięczne skurwysyny! Próbowaliśmy was ocalić, przed własną głupotą, miałkością i ograniczeniem! - chwycił młodzika za gardło i zacisnął, nie dbając o nic. - Przez was zostaliśmy zdrajcami, przez was zostaliśmy potępieni! Przeklęty Lorgar i przeklęci Głosiciele Słowa! Skurwysyny! Jeszcze zatańczę na twoim trupie, Lorgar, za wszystko co nam uczyniłeś!
Kultysta dławił się w żelaznym uścisku. Jeden z Tysiąca z obrzydzeniem zdał sobie sprawę że ten człowiek nawet w obliczu śmierci szuka jedynie podniety, że ból i rozkosz stały się dla niego wszystkim. Wyprostował palce i wbił je w mostek młodzieńca, łamiąc kości. Dopiero wtedy, na ułamek sekundy przed śmiercią, coś w spojrzeniu chłopaka się zmieniło. Jeden z Tysiąca nachylił się prędko, próbując złapać na dłużej ten cień... czegoś, co przez moment zdawało się dalekie od szaleństwa i fanatyzmu. Narmer-Ra stał, dysząc ciężko i w martwych już oczach daremnie szukając człowieczeństwa. - Dlaczego? - powtórzył nieme pytanie. - Naprawdę chcesz wiedzieć?
Nie chciał odpowiadać zabitemu, ale czuł, że jest mu to winien, za to ostatnie spojrzenie, sprawiające pozór zwykłego zdziwienia i zagubienia, jakby w tej jednej chwili dotyk Rujnujących Potęg cofnął się nagle. Otworzył usta.
Huk strzałów i wybuchów przerwał mu w pół słowa. W jednej chwili oba serca przyspieszyły bicia a gruczoły wstrzyknęły hormony w krwiobieg. Obozowisko było atakowane, a w takiej sytuacji instynkty Narmer-Ra tylko czekały by przejąć kontrolę. Z dłonią na spuście broni Marine wymaszerował z namiotu, rzucając ostatnie spojrzenie martwemu ciału.
Wszystko jest pyłem.
__________________ Why Do We Fall? So We Can Rise
Ostatnio edytowane przez Romulus : 22-03-2021 o 00:17.
|