Domostwo arcymaga Mollervida
Wpatrzony w starca Kethrys skamieniał w jednej sekundzie, iście połączył się w jedność ze ściskanym bezwiednie w dłoni runicznym kamieniem. Uczucie narastającego w mieszańcu zadowolenia wyparowało z niego momentalnie zastąpione mieszaniną zaskoczenia, zgrozy i niedowierzania.
Ten obmierzły staruch najwyraźniej zapomniał, z kim miał do czynienia! Szwankujący stary umysł nie pracował już jak należy, co niosło ze sobą ogromne niebezpieczeństwo dla zgromadzonych przy stole biesiadników... niebezpieczeństwo, ale i pewne korzyści...
Zerkając z ukosa na rudowłosego elfa półork podniósł się z zydla i skłonił tak uprzejmie jak tylko zdołał, w duchu cierpiąc katusze z powodu takiego upokorzenia.
- Czcigodny arcymistrzu Mollevidzie, racz przyjąć nasze podziękowanie za ten wyborny posiłek, którym nas podjąłeś i który raczyłeś z nami spożyć – oznajmił pełnym emfazy tonem Ogar – Pozwól, że raz jeszcze przedstawię twoich znamienitych gości. Oto tan Ingdanu Urguzur Torass, w którego żyłach płynie krew samego Najwyższego. Tanowie Meher i Aelinsar, lojalni towarzysze szlachetnego tana Ingdanu. Ja Kethrys ze świątyni Ogarów Najwyższego i przyboczny tana Ingdanu oraz ten oto zacny i pełen uroku młody elf zwany Aleenem Seinarem Illdirem Cantae, którego otaczamy wszyscy wielką życzliwością, a który jest prawnukiem znanego ci wyśmienicie pradziada z tego zacnego rodu... wybacz, że nie pomnę jak on się właściwie zwał...
Półork urwał na chwilę zbierając pośpiesznie w głowie następne słowa, albowiem wysiłek włożony w snucie prezentacji pełnym szacunku, a zarazem swady tonem przyprawił go o prawdziwie upiorny ból głowy.
- Jak już rzekliśmy przed siąściem do biesiady, którą nas zaszczyciłeś, zmierzamy do zamku Morghell. Raczyłeś nam z wej łaskawości podpowiedzieć, znamienity arcymagu, że grasująca w okolicznych lasach wielce drapieżna bestia może być wytworem rąk i umysłów mieszkańców Morghellu. Jak już rzekliśmy, w uznaniu twojego autorytetu, udamy się do tej twierdzy jako twoi posłańcy, szczodrze zaopatrzeni w artefakty, które nam zaoferowałeś... jak choćby kosz tych runicznych kamieni.
Czując nagłą suchość w gardle mieszaniec zerknął w wyrazie groźnej przestrogi na elfa, a potem pokłonił się Mollevidowi ponownie do kolan, wielce przy tym cierpiąc na swej dumie.
- Zechcesz zatem przyjąć raz jeszcze nasze podziękowania za tę wyborną gościnę, o czcigodny?