Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2021, 16:00   #193
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
*Miejsce:* Nordland; Neues Emskrank; port; tawerna “Pod pełnymi żaglami” *Czas:* 251

Miejsce Nordland; Neues Emskrank; port; tawerna “Pod pełnymi żaglami”
Czas 2519.I.28; Backertag (4/8); ranek i przedpołudnie

Pirora i Kerstin


- Mhmm, trofea…- Skomentowała uśmiechając się do siebie. Wzięła do ręki pistolet wycelowała w parę miejsc w pokoju pół szepcząc - Boom! Boom! Boom! - Broń była ciężka więc wraz z bielizna schowała ją do średniej wielkości drewnianej szkatułki. Poczekała aż Irina jak zwykle była niezawodna przyjdzie pomóc w przygotowaniach.

- Mhmm - zaciekawiła się bilecikiem, po przeczytaniu dziewczyna zaśmiała się - Wujaszek Karl ...wybornie.

Kiedy jadła śniadanie Irina krzątała po pokoju przygotowując pannę van Dake do dzisiejszego dnia. Oczywiście przy paru wskazówkach od blondynki.

- Będę dzisiaj malować przygotuj czarna koszulę, ta starszą i czerwoną spódnicę z półgorsetem i ten ciemny koronkowy na szyję. - Powiedziała Kislevce a ta od razu zaczęła przebierać w kufrze wyjmując odpowiednie
odzienie. Oraz koronkową ozdobę zakładana na szyję z czymś w rodzaju kwiatka, była to jej specjalna ozdoba gdyż dla tego kto umiał patrzeć i wiedzieć czego szukać mógł w kwiatki dostrzec miniaturowego węża ukrytego w płatkach. Nosiła go tylko na zbory i bale towarzyskie by móc się rozpoznać z kimś o podobnym podejściem do życia. Ledwo Pirora miała zaplecione włosy w bardziej skomplikowany warkocz Julius obwieścił zjawienie się modelki.

- Ach Kerstin, trochę zaspałam ale wejdź wejdź. Poznaj resztę to jest Julius nasz chłopiec na posyłki. A to jego siostra Irina moja kobieta od wszystkiego. Jest niema więc pewnie będziecie miały trudne dobrego początki ale jak coś Julius świetnie rozumie jej gestykulacje i pewnie będzie twoim tłumaczem. Przynajmniej na początku. No dobrze zróbmy tu mały porządek. Irino możesz troszkę ogarnąć a ja zacznę rozkładać sprzęt. - Pirora wstała od biureczka w pokoju a Irina pozamykała puzderka z drobiazgami biżuteria i wstążkami. Van Dake sama chwyciła sztalugi i zaczęła je rozstawiać.


- Przestaw krzesło koło okna tak by jak na nim usiądziesz promienie padały ci na twarz. - Poleciła kandydatce na służebna kiedy ta wyraziła chęć pomocy. - Niestety przy farbach mi nie pomożesz bo wątpię być miała taką wiedzę o tym. Kiedy przeniesiemy się do jakiejś kamienicy na pewno jedno pomieszczenie będzie moja pracownią. Tam zawsze panuje zorganizowany bałaganu który podczas pracy nad obrazem sprzątam sama i nikt nie ma wstępu do tego pokoju. Chyba, że na moją wyraźną prośbę. - Pirora zagadała Kirstin by a czymś zająć i nie pozwolić się jej denerwować. Podeszła do kobiety i przyjrzała się jej twarzy. Potem ustawiła jej głowę w stronę okna.


- Potrzebuję byś spojrzała teraz przed siebie i zapamiętała ten punkt. Bycie w bezruchu może być męczące dlatego będziemy robić sobie przerwy co jakiś czas, albo jak dasz znać że potrzebujesz ruszyć szyją. Ten punkt będzie ci potrzebny by pamiętać na co masz patrzeć by dobrze mi się ustawić. Brzmi prosto prawda? - Uśmiechnęła się do dziewczyny dla otuchy tej nowej dla niej sytuacji.





Pojawienie się pani kapitan było przewidywalną niespodzianką, która pewnie była trochę niezręczna z uwagi na niski profil afer jakie Pirora chciała mieć zanim pozna miasto lepiej. Niemniej nie umiała się nie uśmiechnąć do kochanki.
Postanowiła odpowiedzieć pani kapitan po estalijsku. Uznając że potraktowanie sytuacji z nonszalancją będzie najlepszym wyjściem a przejście na rodzimy de la Vegi uchroni jej nowa pokojowkę przed zakłopotaniem. No i jeszcze pojawił się Julius który nie musiał wiedzieć o takich rzeczach.
- Pani kapitan zaskoczę cię ale jestem świetna w zdobywaniu nowych przyjaciół. Choć z byle kim nie bawię się w gierki “językowe”. To moja przyszła pokojówka ale może rozwinę temat na tej wspólnej kolacji. A minstrelka pomaga mi poznać miasto… o niej też ci opowiem wieczorem. - Zostawiła drzwi otwarte i udała się by przynieść Piratce drewniana szkatułkę otworzyła ja przed nią prezentując pistolet ukryty w plątaninie różnych fidrygałków. oraz leżąc obok majtki piratki. Zwróciła się do niej z kokieteryjnym udawanym smutkiem. - Trochę mnie zasmuciłaś myślałam, że to moje trofea zdobywcy. Najwidoczniej muszę się postarać bardziej dziś wieczorem. Kolacja u ciebie? O ile nie porwą mnie demony noszące imiona “interesy” i “biznes” widzimy się na kolacji w razie czego Julius przekażę ci wiadomość byś nie czekała z zapartym tchem. -

- O, to też u ciebie zostało? A myślałam, że mi wypadły gdzieś na korytarzu. - zaśmiała się pani kapitan widząc otwarte pudełko i jego zawartość. I chyba widok własnej bielizny zaskoczył ją bardziej niż pistoletu o którego widocznie się spodziewała podobnie jak gospodyni jej wizyty i zapytania o niego.

- Ale nie będę cię pozbawiać twoich trofeów. Pod warunkiem, że dasz mi okazję dzisiaj wieczorem. U mnie w pokoju brzmi świetnie. - Estalijka przesunęła palcami po kłębku swojej bielizny ale skoro była mowa o trofeach to w końcu wzięła tylko swój pistolet zostawiając to wspomnienie ostatniej nocy w szkatułce. A broń wsadziła tam gdzie było jej miejsce czyli sobie za gruby, skórzany pas.

- A powiedz mi skoro już jesteśmy umówione na wieczór to wolałabyś poznać moje dwie urocze służące czy niekoniecznie? - zapytała zerkając ciekawie na stojącą w progu blondynkę.
- Trudne pytanie… z jednej strony im więcej tym weselej z drugiej myślałam że mając więcej czasu uda mi się pociągnąć cię za język i podpytać o nurtujące mnie rzeczy. Ty oceń czy sobie ze mną sama nie poradzisz i potrzebujesz pomocy. - Pirora próbowała żartobliwie lekko zmanipulować piratkę by jednak nie brała osób trzecich na kolacje. Głównie że nie wiedziała jak jej służące umieją trzymać język za zębami pod tym względem Irina była ideałem.

- Trudne pytanie. - czarnowłosa roześmiała się pewnie celowo powtarzając to co właśnie powiedziała nowa znajoma. - Nie chciałabym cię peszyć albo byś się nie czuła się przytłoczona takim tłumem. - odparła jakby też była ciekawa reakcji tej drugiej. Po czym spojrzała ponownie ponad jej ramieniem w głąb pokoju i zastanawiała się chwilę. - A jakieś to tajemnicze i nurtujące rzeczy chciałabyś mnie zapytać dziś wieczorem u mnie w łóżku? - zapytała niewinnym tonem jakby to miało jej pomóc zdecydować co z tymi służącymi.
- Pewnie takie po których wyszeptaniu musiałybyśmy zasztyletować twój materac by mieć pewność by zostały one między nami. - Ton van Dake był już teraz bardziej sensualny i kuszący. - Ale jak powiedzialam ty będziesz gospodarzem i ostateczną decyzje zostawiam tobie.

- Ah, o takie rzeczy… - Rose przybrała mądry ton i równie mądry wyraz twarzy jakby takie wyjaśnienie skutecznie wyjaśniało jej wszystko. - Lubię swój materac. Dobrze mi służy. Mam nadzieję, że tobie również przypadnie do gustu. - powiedziała tonem rodzicielki poprawiajacej kołnierzyk czy inny detal na ubraniu swojego dziecka. Co zresztą gość ze skrzyżowanymi pistoletami na brzuchu zrobiła.

- Ale skoro w grę mają wchodzić jakieś sztylety to chyba lepiej załatwić to bez świadków. Przynamniej tak na pierwszy raz. Ale na przyszłość naprawdę polecam. Bardzo utalentowane dziewczęta. Mogę ci nawet podesłać i pożyczyć którąś albo i obie jeśli chcesz. Sama sprawdzisz. Ale to chyba też będzie okazja omówić dziś wieczorem. - Rose przestała bawić się dekoltem stojącej w progu blondynki i popatrzyła na nią z sympatycznym uśmiechem. Pirora pożegnała się z panią kapitan: - Nie trzymam cię już już idź podbijać miasto.

- Julius zaproś Naje do nas, zamów też cała karafkę wina i przynieść. - Poinstruowała chłopaka wróciła uwaga do swojej modelki.

- Normalnie nikt mi w czasie pracy z obrazem mi tak nie przerywa. Minusy mieszkania w karczmie. - Zwróciła się do Kirsten siadając przed sztaluga i jednym z niedokończonych obrazów. Normalnie malarze zamalowali by to i zaczęły od świeżej pustej kanwy ale Pirora potraktowała to jako wyzwanie, nie tylko musi dodać na obraz postać o twarzy pokojówki. Musi też dokończyć sam pejzaż pewnie przydała by się konna wycieczka za miasto na jakąś zaśnieżona plaże by poobserwować fale.
- Kirstin opowiedz mi o sobie. O rodzinie skąd pochodzisz, co lubisz robić jak nie pracujesz, co umiesz poza sprzątaniem? Haft? Śpiew? Jakiś dodatkowy język? - Zagadała pokojówkę, w końcu będzie im i tak trochę nudno może ją poznać lepiej.

- Lubię tańczyć i śpiewać. Ale to chyba każda dziewczyna lubi. - szatynka wydawała się być zafascynowana tą całą sztuką i pozowaniem. Te stonowane manewry z zagadywaniem jakie stosowała malarka zdawały się przynosić skutek. No i swoje pewnie robił czas jak tak siedziały we dwie w ciszy i spokoju pokoju. Poza tą krótką wizytą estalijskiej kapitan. To i modelka zdawała się czuć już swobodniej. Nawet pozwoliła sobie teraz na nieco żartobliwy ton.

- Z języków znam trochę norski. Trochę kislevski ale to już mniej. I umiem szyć. Lubię szyć. Pewnie po mamie, ona była krawcową. Dużo mnie nauczyła. Jak coś się zepsuje to mogę pozszywać. Chyba nawet suknię bym mogła uszyć ale jakąś prostą. No i jakbym miała czas i materiał. Nie taką jak mama. Moja mama to naprawdę miała fach w rękach z tym szyciem. Wszystko potrafiła uszyć. Ja to tylko takie proste rzeczy. - dziewczyna pozwoliła sobie na całkiem spokojne wynurzenia. Raz czy dwa odruchowo spojrzała w stronę rozmówczyni ale w porę ponownie starała się patrzeć w wybranym kierunku. Aż przerwało jej pukanie do drzwi więc umilkła.
- Drzwi otwarte Najo wchodź. - Powiedziała głośniej Pirora spodziewając się bardki po drugiej stronie. Wróciła uwaga do służki. - Możesz na chwile rozluźnić szyje Naja to minstrelka może się rozgadać.

- A skąd wiedziałaś, że to ja? I cześć! - ciemnowłosą bardkę było w sumie słychać zanim jeszcze było ją widać bo zaczęła mówić jak tylko ruszyła drzwiami. A potem z pełną, żywiołowością i radosną ekspresją wparowała do pokoju witając się wesołym uśmiechem i machaniem rączką.

- O! Malujesz? I to z prawdziwą modelką? I to jaką zgrabną. No, no! Rozwijasz skrzydła dziewczyno, widzę, że nie próżnujesz! - zawołała nie mniej radośnie jednocześnie zamykając za sobą drzwi, okręcając się tanecznie wokół własnej osi i podchodząc do malarki i jej sztalugi. Spojrzała na nią, na obraz i na modelkę siedzącą ze dwa kroki dalej przy oknie.
- To Kerstin moja przyszła nowa pokojówka ale z uwagi, że nie mam własnego mieszkania to chwilowo pomaga mi w przekształceniu jednego z płócien. Kerstin to Naji Simonsberg prawdziwa sztukmistrzyni minstreli, można to poznać po tym że kiedy tacy się pojawią chwilę po nich pojawia się alkohol. - Van Dake przedstawia sobie obie kobiety, nawiązała do wina które przewidująco kazała przynieść Juliusowi, no i wyjaśniła co robi. - A ty słowiku przyszłaś pracować nad Bretońskim romansem czy to towarzyska wizyta zanim zejdziesz do sali pracować?

- Oczywiście, że towarzyska wizyta! I przyjacielska! Czy ja wyglądam na kogoś kto lubi pracować? I to o takim świcie? - ciemnowłosa bardka zapytała prawie urażonym tonem za tak niedorzeczne pytanie u uczciwą pracę w znoju poranka. Tak jakby ją zapytano czy zimowe niebo za oknem jest stalowoszare.

- Lepiej się popraw moja droga bo zaraz zacznę adorować twoją uroczą modelkę a nie ciebie. Ślicznie wyglądasz Kerstin! Świetna figura, tylko pozazdrościć! - jakby poetka zachowała nieco więcej powagi można by pewnie dać się nabrać, że to tak na poważnie te fochy. Ale za bardzo to przerysowała więc z miejsca objawił się jej talent do naturalnego, improwizowanego komikowania.

- Dziękuję. - szatynka siedząca pod oknem też się chyba na tym poznała bo mocniej zasznurowała usta aby się tylko uśmiechnąć a nie roześmiać. Artystka tego jednoosobowego kabaretu chciała chyba powiedzieć coś jeszcze ale drzwi znów udezwały się pukaniem.
- Nie daj się zbalamucić Kerstin Naji tak naprawde szuka statecznego, jurnego, młodego magistra sztuki. Wejść! - Powiedziała głośniej malarka spodziewając się zobaczyć Juliusa i Irinę. - Ha widzicie, mówiłam że jak pojawia się gdzieś bard to zaraz zanim materializuje się alkohol…. - Skomentowała trzymaną przez chłopca tacę z karafka i kielichami.
- Julius jak chętnie bym chciała być nam towarzyszył dziś twoja kolej przyjmowania interesantów. Idź na dół i daj mi znać jakby ktoś o mnie pytał możesz też podsłuchać jakieś ciekawe plotki. - Julius zasalutował posłusznie zszedł na dół. I zostały w cztery. Iryna rozlała wino po kubkach i rozdała wszystkim obecnym. Iryna wyjęła robótki ręczne i usiadła na łóżku. Naji też musiała zadowolić się łóżkiem gdyż oba krzesła jakie znajdowały się w pokoju były zajęte.
- A więc przyjaciółko rozgość się i opowiedz coś ciekawego. Przypomniałaś sobie kiedy idziemy jutro na spacer po starych opuszczonych i pewnie nawiedzonych kamienicach?

- Hej, Julius! - wzajemne przekomarzanie się rozbawiło całą czwórkę dorosłych kobiet. Chyba tylko mały chłopiec nie do końca wyłapał na czym polega żart. Ale jego właśnie zatrzymała pseudodyskretnym szeptem poetka zanim ten zdążył zniknąć za drzwiami. Zatrzymał się więc i spojrzał na nią zaciekawiony.

- I daj znak jak tam będą jacyś, młodzi, przystojny, jurni i bogaci kawalerowie do wzięcia! - szepnęła Nije do tego jeszcze puszczając iście teatralne, szelmowskie oczko. Kerstin nie wytrzymała i wreszcie roześmiała się na całego, Irina zresztą też widać było miała niezłą zabawę ale dała znak machnięciem ręki aby brat się tym nie przejmował tylko poszedł robić swoje. I ten rzeczywiście tak uczynił.

- A no to tutaj to pozwolicie, że skosztuję na spróbowanie co tutaj mamy dobrego. - Simonsberg jakby na potwierdzenie słów gospodyni pierwsza zdradziła zainteresowanie karafką i to wcale się z tym nie kryjąc.

- No, no, nie najgorsze, może być. Może dziewczyny wam służyć co? Naprawdę może być. - minstrelka rzeczywiście miała gadane i sama mogła gadać za całe towarzystwo. Ale robiła to tak wdzięcznie, że oglądało się i słuchało tego jak gotowej sztuki teatralnej. Nic tylko czekać na kolejny żarcik albo skecz. Teraz też na ich oczach sprawnie poczęstowała się z karafki a zaraz potem była gotowa służyć nowym koleżankom za kelnerkę. Ale i jedna i nowa pracownica niepewnie najpierw spojrzały na swoją panią. A minstrelce wcale to nie przeszkadzało rozlewać płyn z karafki do kolejnych szklanek.

- A wracając do tematu… A która z nas by nie chciała bogatego, przystojnego i jurnego!? Co! Któraś z was by spławiła i powiedziała “nie” takiemu?! No ja na pewno nie! - zawołała prowokująco patrząc na każdą z trzech kobiecych twarzy w pokoju i znów wywołała salwę śmiechu.

- A to zwiedzanie chyba jutro w południe. Ale wieczorek u panny Kamili pewniejszy adres. - rzuciła z zaskoczenia w nawiązaniu do tego o co Pirora zdążyła ją ostatnio zapytać.
- W takim razie Kerstin jutro nie będziesz mi modelować bo wolę mieć cały dzień na to. Ponieważ nie moge cię jeszcz zatrudnic na stale z braku mieszkania a wiem że jeść trzeba jeśli tobie wypadanie jakiś dzień na dodatkowy zarobek to się mną nie przejmuj tylko dawaj znać, że jakiś dzień jest dla ciebie bardziej korzystny. Jakość sobie wspólnie stworzymy dogodny dla ciebie grafik. - Zwróciła się do pokojówki, potem odezwała się do Iriny. - Irina możesz przeszukać kufer i wyciągnąć wszystkie te cienkie zeszyciki. Skoro właściwie jestem gościem niespodzianką nie wypada przychodzić z pustymi rękami. Myślę że jakiś tomik Averlandziej poezji będzie odpowiedni. -
Malarka jeszcze była w trakcie nanoszenia konturów postaci na płótno, farb jeszcze nie tknęła nie mogła się zdecydować czy Kerstin będzie na tym obrazie syrenką z rybim ogonem czy morską nimfa z półprzezroczystym ciałem stworzonym z wody i piany morskiej.

- Dobrze. - nowa pokojówka skinęła grzecznie głową przyjmując to do wiadomości. Irina ograniczyła się do samego skinienia głową gdy wstała i zaraz uklękła przy zamkniętym kufrze aby znaleźć owe tomiki poezji o jakich wspomniała szefowa. A minstrelka rozglądała się ciekawie po tym wszystkim ze szklaneczką w dłoni.

- Ano tak bo wy jesteście nowi i szukacie mieszkania… - pokiwała ciemną czupryną jakby ją oświeciło dlaczego dziewczyny mieszkają w karczmie i dlaczego spotykają się w karczmie z samego rana w to południe.

- Właściwie to znam parę miejsc gdzie chyba można spróbować się zaczepić. Ale szukacie jakiegoś gotowca czy coś do remontu? - zapytała stając obok malarki i obserwując jej pracę na płótnie.
- Trudno powiedzieć z jednej strony do remontu będzie tańsze i będę je mogła potraktować jak obraz...wiesz zrobić całe po swojemu. Na pewno chce mieć więcej pokoi potrzebuje pracowni malowane w małym pokoju z jednym oknem nie jest zbyt komfortowe. Zwłaszcza jak mam kiedyś przyjmować gości. - Wyjaśniła Pirora patrząc na obraz a nie na kobiety w pokoju. - Nawet nie jestem pewna czy chce mały domek, wielka całą kamienicę czy tylko jedno piętro z odpowiednią ilością pokoi. No i lokalizacja, mogę celować w centrum nowego miasta choć przyznam że widok na morskie fale zaczyna mi się marzyć. Chciałam zobaczyć czego mogę się spodziewać po budynkach zanim zaczną podejmować decyzje. Dlatego jestem ci bardzo wdzięczna że przemycisz mnie na to zwiedzanie. - Podziękowania były bardzo szczere i rozczulająco przyjazne.
- Kerstin ty mieszkasz w mieście długo, myślisz że okna na morze to dobry pomysł? - Pirora wciągnęła modelkę do rozmowy.

- Chyba tak. Najlepiej je widać z północnej dzielnicy. Tam budują się bogacze. Chociaż stamtąd właściwie widać raczej wody zatoki niż otwarte morze. - szatynka chyba nie spodziewała się, że zostanie poproszona o swoje zdanie ale jak się chwilę zastanowiła to jednak dała jakąś odpowiedź w tym temacie.

- Na północnych obrzeżach widać morze w ładny dzień. Ale z raczej z piętra albo poddasza. Jak ci drzewa albo inne domy nie zasłaniają. - dorzuciła swoje trzy grosze ciemnowłosa minstrelka. Zastanowiła się przez chwilę skoro tak nowej koleżance zależało na nowym lokum.

- Chyba, że ten stary młyn. Jest wysoki jak to młyn. Jutro mamy go jechać oglądać bo to jeden z kandydatów na ten nowy teatr. Z górnych pięter chyba powinno widać morze. - rzekła zastanawiając się przez chwilę chociaż brzmiało bardziej jak jej przypuszczenia niż sprawdzone fakty.
- Cóż w takim razie mam nadzieje ze nie ma zawalonych schodow na piętra. A stare miasto? Opłaca się tam rozglądać czy jest to proszenie się o uznanie za wariatkę? - Zapytała bardziej z ciekawości niż prawdziwej chęci szukania w starym mieście...choć kto wie jak się ułoży.
- Ależ opinia wariata dla artysty to jak marzenie! - zawołała poetka nadspodziewanie żwawo. Dwie pozostałe kobiety też chyba były zaskoczone taką reakcją albo wnioskiem. Irina już trzymała owe zeszyciki z poezją ale na razie tylko z nimi stała.

- Tylko sztuka w tym aby nie przesadzić. Wtedy to się nazywa ekscentryczność. Dla artysty to jakiś stary zamek albo wieża maga byłaby idealne. I obowiązkowa jakaś straszna tragedia! Najlepiej z miłości! I naturalnie nieszczęśliwej! I już taka piękna sceneria pod dramat! - wyglądało na to, że to jedna z tych rzeczy jakie Naja ma akurat od dawna ugruntowany pogląd a więc i gotową odpowiedź.

- Ale my nie mamy w mieście żadnego zamku. Ani wieży maga. - odważyła się zauważyć Kerstin co należała do tubylczej połowy tego miasta w ich gronie.

- No niestety to prawda. Bo tą dziurę dopiero co wybudowali sto lat temu i nie ma tu takich ciekawych miejsc. - pieśniarka wyraźnie z żalem przyznała rację nowej koleżance popisowo robiąc nos na kwintę z tego powodu.

- Na wschodnim brzegu nie bardzo chyba jest co szukać. Tam dawniej była osada rybacka i ich śmierdzące rybami chaty i właściwie jak dla mnie to nadal się niewiele tam zmieniło. Ja bym stawiała na Nowe Miasto. - ciemno włosa minstrelka w czerwonej sukni machnęła lekceważąco ręką na ten wschodni brzeg jako niewarte zachodu pod kątem szukania ciekawego lokum.

- No niestety jak jest się artystą to są pewne wymogi. - popatrzyła na swoją trzyosobową widownię. - Najważniejsze to być na topie czyli aby o tobie coś mówili. Skandale bardzo pomagają. Albo pojawianie się w towarzystwie i na ważniejszych balach i spotkaniach. Ten teatr może wiele ułatwić. I plotki oczywiście. Kto, z kim, kiedy i w jakiej pozycji zawsze jest na topie. Kto nie lubi słuchać wieści spod cudzej pierzyny? Tylko wszyscy zgrywają świętoszków, że nie. Dlatego też jeszcze przydają się romanse. - trudno było powiedzieć czy to tak na poważnie Naja sprzedawała im swoją filozofię jak to być znaną artystką czy tylko znów się zgrywała. Zwłaszcza, że pierwsza dopiła swoją szklankę i wróciła do karafki aby poczęstować się ponownie.
- Połóż je na łóżku Irino później je przejrzę - Poinstruowała służkę zanim wróciła uwagą do Naji. - Mhmm… po części masz rację a po części nie. Zgadzam się, że intymne plotki z życia ludzi znanych cieszą się największą popularnością, ale osobiście wyznaję zasadę “Mój dom moja twierdza”. I to co się w nim dzieje nie ucieka przez okna czy kominy do uszu wścibskich sąsiadów. Właśnie sąsiedzi... też ważny element z jakim trzeba się liczyć. Przyznam że w Averlandzie mieszkaliśmy w willi na obrzeżach miasta mieliśmy duży ogród i prywatność nie była problem….ten młyn brzmi ciekawie i ekscentrycznie. Ale zobaczymy jutro być może nic mi nie wpadnie w oko. I będę musiała rozejrzeć się po czymś innym, w końcu wątpię byśmy jutro oglądały wszystkie pustostany w mieście. - Pirora zatrzymała się w szkicowaniu, miała już zarys góry postaci i nadszedł czas na decyzje. - Kerstin gdybys miała wybór wolałabyś być syrena czy nimfa wodną?

- A jaka to różnica? - rozluźniona przysłuchiwaniem się tej żartobliwej rozmowie Decker czuła się już chyba całkiem swobodnie. Jak na spotkaniu z koleżankami a nie w pracy. Ale pytanie o te gatunki trochę ją zbiło z tropu.

- No syrenki to mają ogony zamiast nóg i odkryte piersi. Zawsze musi być to widać. Nie pamiętam żadnego obrazu w jakim to by było inaczej. Bo bez ogona nie widać, że to syrena no a ładne piersi to tradycja. Nawet Morgan i Malena mogą ci to potwierdzić. - minstrelka jak zwykle okazała się niezawodna jak trzeba było zabrać głos i ten frontowy atrybut syrenek zademonstrowała na swoim froncie robiąc takie przesadne balony, że znów dziewczyny się roześmiały.

- A nimfy wodne to tak jak my tak po samym obrazku. Tylko najlepiej bez ubrań bo są ubrane w wodę albo coś podobnego. - życzliwie doprecyzowała o jaki wizerunek chodzi i dała modelce chwilę na zastanowienie przy okazji zagadując do malarki.

- Wcale nie musi widac piesi nie bój się nie każe ci ściągać ubrań. Chodzi o to czy postać ma mieć ogon czy nie. - Doprecyzowała Pirora nie chcąc przestraszyć i postawić służki w niezręcznej sytuacji już na początku znajomoœci. Na takie rzeczy było zdecydowanie za wcześnie.
- A jutro to nie, nie będziemy jeździć po całym mieście. Mamy odwiedzić ten młyn, starą karczmę i… stajnie? Czy coś takiego. - powiedziała mrużąc nieco oczy starając się przebrnąć przez własną dość roztargnioną pamięć.
- .. tylko tyle? Mhmm to najwidoczniej będę musiała sama sobie zorganizować oglądanie kamienic mieszkalnych później. Nie ma problemu mam jeszcze czas. - Powiedziała do Naji. - Będziemy chodzić same czy każda ma mieć własną obstawę? - Dopytała zastanawiając się kogo z towarzystwa zabrac czy wybrać się samemu.

- Dziewczyno czy ja wyglądam na kogoś kto ma obstawę? - brew artystki powędrowała do góry w raczej retorycznym pytaniu. Przetrzymała ją tak chwilę nim nie odstawiła szklanki i sięgnęła po swoją lutnię.

- Ale tam będą wielkie panie. Chyba Kamila van Zee, ta nowa, Versana van Drasen… A z pozostałych to już nie pamiętam która ma wolne jutro. Może Madeleine albo Annamette… Bo one też były ostatnio… Ale wiesz jak to jest każdej pasował inny dzień i zapamiętałam tyle, że jutro był taki dzień, że najbardziej pasował jak największej liczbie osób. - zacięła się znowu gdy próbowała sobie przypomnieć wydarzenia sprzed tygodnia która z jaśnie pań co dokładnie mówiła z tym zwiedzaniem. W końcu dała sobie spokój i machnęła ręką.

- Nieważne w sumie. Będą wielkie panie to pewnie będą wielkim powozem. Przynajmniej transport mamy z głowy. Pójdziesz ze mną do panny Kamili to zobaczysz, ona nas ugości i zadba o nas. Jak na szlachciankę to jest całkiem miła. No wiesz, zadziera nosa z umiarem jak gada z nami, maluczkimi. No i też trochę pisze i lubi poezje. I maluje. - bardka trajkotwała bez przerwy i zahamowań, jak górski potok wartko mijając głazy i trawy. A jej dłonie prawie same z siebie trąciły struny i zaczęły wygrywać przyjemną dla ucha melodię.

- Znasz pannę Kamilę van Zee? Tą z kapitanatu? - Kerstin mimo wszystko nie mogła pohamować swojej ciekawości gdy minstrelka jaka zaczęła przygrywać na lutni ot tak, pochwaliła się taką znajomością.

- Właśnie tą. I znam? Dziewczyno myślisz, że kto jest jej mentorem w sprawach wierszy, wersów i poezji? - Naja bynajmniej nie zamierzała się bawić w skromność. Wręcz na odwrót. W pełni wykorzystała okazję aby pochwalić się swoimi koneksjami wśród ważnych osobistości tego miasta. *
- No no, cóż za skromność. - Zaśmiała się Pirora. - Wlasnie chcesz popracować nad tym bretońskim romansem? James powinien już wstać Irina może sprawdzić niestety w moim pokoju już nie ma miejsca na kolejną osobę więc będziesz musiała nas zostawić, ale przed tym możesz nam go zaśpiewać? Wprawdzie żadna z nas nie rozumie ani słowa ale jak to jest praca w toku to może i lepiej. - Pirora zasugerowała Naji zaśpiewaniem im ballady.

- O. No tak, James. I ballada. No tak, no dobrze postaram się nie zająć mu zbyt wiele czasu. - Simonsberg jakby zapomniała o tym romansie i Jamesie w roli instruktora z bretońskiego ale teraz widocznie jej się to przypomniało.

- Dobra to słuchajcie, to będzie ballada o dzielnym rycerzu, jego mądrym rumaku no i wrednej zołzie dla jakiej wycięli z połowę królestwa. - Naja zaczęła w swoim barwnym i ironicznym stylu w jakim się tak lubowała. Ale zaraz potem zaczęła grać i śpiewać tą bretońską pieśń. Jak się nie znało tego języka trudno było się zorientować, że śpiewaczka może mieć z nim kłopoty. Bo pieśń była melodyjna, głos wprawny i wyćwiczony i chyba momentami zabawne to miało być bo się w tych miejscach poetka uśmiechała. Przyjemnie było tego posłuchać. Aż do samego końca.

- No i tutaj on się na końcu odwraca, mówi oczami, że ona jest wredną małpą i dumnie odjeża na swym rumaku ku zachodzącemu słońcu. - wyjaśniła końcówkę koleżankom czym nieco chyba je zaskoczyła.

- Zostawia ją? - zdziwiła się Kerstein i spojrzała na swoją nową panią i nową koleżankę z obiecanej pracy.

- Tak. Przerobiłam jedną legendę. Ta całą szlachcianka wymyślała durne konkursty dla cnych rycerzy co się starali o jej rękę. I wszyscy w nich ginęli. Aż przyjechał ten kawaler o jakim mowa. I tak jej się spodobał, że chciała go od ręki bez tych konkursów. Tam trochę pobajerowałam z tym opisem by się szlachcianki do niego moczyły. No ale on jej mówi, że przyjechał stawić czoło wyzwaniu więc niech je stawia. I poszedł w te szranki i konkursy. I szedł jak burza. Nic go nie mogło zatrzymać i pokonał wszystkie przeciwności. No to na koniec paniusia zachwycona do niego zbiega i mięknie z wrażenia na całego, prawie to ona go prosi o rękę a on jej wtedy właśnie mówi, że ma tylu jego braci na sumieniu, że z taką zdzirą nie chce mieć nic wspólnego. I odjeżdża. No i jeszcze muszę końcówkę dorobić jak ona potem rzuca się z żalu z wieży albo co. Nie wiem jeszcze jak zakończyć. Może ją przerobię w jakąś białą damę czy co. Ale coś musi mieć za swoje. - Naja w prędki dla siebie sposób streściła w dość lapidarny sposób treść swojej ballady. Trzeba było jej wierzyć na słowo o w końcu mogła po bretońsku śpiewać o czymkolwiek. Ale sądząc po reakcji służek to chyba takiej historii się nie spodziewały skoro na początku poetka mówiła o rycerzu, koniu i tak dalej to się zapowiadało na jakiś porządny, rycerski romans.
- Podoba mi się niekonwencjonalna z morałem, pytanie czy rzucenie się z wierzy nie będzie za proste? Myślałaś by podkreślić jej próżność i wiarę w swoją urodę i dać jej zwiędnąć w samotności każdego roku wypatrując tego rycerza? Wtedy zamienienie jej w zjawie na jakiś murach miałoby chyba więcej sensu. - Zaproponowała, malarka skupiając się na zaznaczeniu włosów modelki na jej obrazie. - Irina pójdziesz po Jamesa?
Służka wstała i z uśmiechem wyszła z pokoju. miały chwile zanim Kislevka wróciła wraz z wysokim dobrze ubranym mężczyzną. Włosy miał długie i falowane dziś nosił je rozpuszczone. Pirora zwróciła uwagę na świeżo przystrzyżone wąsy i gładko ogoloną z zarostu brodę.
- Panienko van Dake. - Przywitał się i szarmancko skłonił w stronę swojej podopiecznej a potem dopiero zwrócił się do dwójki kobiet. - Drogie Panie.
- James wspominałam ci że twój język ojczysty będzie potrzebny Naji w pewnej piosence. Czy możesz ją zabrać gdzieś gdzie nie będziecie wam się dobrze pracować i jej pomóc. A i jutro będe chciała byś nas odprowadził do posiadłości Kamili van Zee i odebrał mnie wieczorem.
- Jak sobie panienka życzy. Panno Simmonsberg zapraszam. - James wyciągnął do Naji dłoń jakby była damą której trzeba pomóc wstać z łóżka i eskortować w odpowiednie miejsce.

- No może, może… Niezłe z tym usychaniem… - minstrelka jak na swój standard okazała się nad wyraz cicha gdy Irina poszła po tego co wcale nie był jej narzeczonym. Ale odzyskała uśmiech i barwę głosu gdy ten przyszedł i dała się grzecznie odprowadzić jakby naprawdę była prawdziwą damą.

- To do zobaczenia, idziemy z Jamsem szlifować język poezji i miłości! - Naja zamachała im na pożegnanie nim oboje wyszli na korytarz zamykając za sobą drzwi.
Pirora prawie nie prychnęła na użyte sformułowanie “szlifować język miłości” mając w pamięci jej lekcje językowe z Rosą. Przemknęło jej przez myśl że mimo że James i Irina zdecydowanie mają się ku sobie to jednak jej ochroniarz to tylko mężczyzna, z męskimi popędami. Pewnie odpowiednio zachęcony nie odmówiłby skorzystania z okazji.
- No to my wracamy do uwieczniania urody. Kerstine namyśliłaś się czy wolisz by twoja twarz była użyta do syreny czyli morskiej istoty z rybim ogonem która swoim śpiewem i urodą kusi mężczyzn by skończyli w zimnych odmętach morskich. Czy nimfą czyli zjawą która stworzona jest z piany morskiej ale przypomina kobietę ale jak i syrena jest zgubą marynarzy? - Wróciła do zadanego wcześniej pytania pokojówce, która miała już wystarczająco czasu by się zastanowić.

- Oj no nie wiem… trudny wybór… wydają się trochę podobne do siebie… - Kerstin odparła gdy bez hałaśliwej i absorbującej minstrelki zrobiło się w pokoju luźniej, ciszej i spokojniej. Zastanawiała się jeszcze chwilę nad tym wyborem.

- To może ta syrena? Bo jak śpiewa to ja też lubię śpiewać. Ale jak trzeba to mogę być i nimfą. - w końcu zdecydowała się na tą syrenkę choć brzmiało jakby niewiele brakowało aby rzucić monetą i przeważyć włosem szalę. Szybko zresztą zgodziła się i na drugą opcę gdyby malarka uznała, że to jest właściwsza odpowiedź.
- A więc syrena. Syrena Kerstin. - Powiedziała głośniej Pirora szybko i energicznie obrysowując obły kształt tułowia i częściowo zanurzonego w morzu ogona. - Będę musiała pójść do portu i pooglądać różne ryby, Do tej pory nie zdarzyło mi się ich malować. Ale wracając do ciebie. Masz jakąś rodzinę.. o twojej mamie mówiłam w czasie przeszłym więc rozumiem że już jej nie ma.

- Tak. Mama umarła trzy zimy temu. Tata był marynarzem. Dobrze zarabiał. Ale często go nie było. I z któregoś rejsu nie wrócił. Wpadli w burzę i wiatr złamał maszt. Przywalił także mojego tatę i trzy dni później zmarł. Mam jeszcze dwie starsze siostry i brata. Ale oni już mają własne rodziny to mają się czym zajmować. Ja jestem najmłodsza. - w paru słowach streściła swoje koneksje rodzinne i brzmiało to jak kolejne dzieje kolejnej rodziny jaka na co dzień musi znosić swój znój.

- Też bym chciała takiego bogatego i przystojnego jak Naja. - uśmiechnęła się nawiązując do tych żartów o szukaniu drugiej połówki jakie tak lubiła inscenizować ciemnowłosa minstrelka.

- Ale tacy nie zwracają uwagi na zwykłe pokojówki. Co najwyżej tak do zabawy na chwilę. Życie to nie bajka. Chociaż takich bajek jak ona opowiada to przynajmniej miło się słucha. - zadumała się chyba boleśnie świadoma jak wygląda i działa świat za tymi ogrzanymi oknami pokoju. I chyba nawet wdzięczna była takiej rozgadanej minstrelce, że chociaż na chwilę potrafiła go uczynić słodszym, barwniejszym i nawet zabawnym miejscem.
- Cóż w takim razie zostaje ci jeszcze szansa spotkać mężczyznę który może nie będzie zamożny i może nie będzie oszałamiająco przystojny ale cię pokocha i będzie dla ciebie dobry. - Wspomniała o alternatywie o której kobiety w pewnym wieku w ogóle nie myślą. Pirora po historii swojej rodziny widziała tylko małżeństwa z rozsądku zawierane w imię koneksji i zysku. Owszem dawało to kobietą w jej rodzinie spokojna starość ...ale Pirora nie była pewna czy było warto zwłaszcza jak przypominała sobie ciotkę Agathe.
- Mieszkasz u którejś z sióstr czy wynajmujesz pokój w stancji? - Zapytała dodatkowo starając się odpłynac zgrabnie od tematów miłości, najlepiej by pokojówka z wymienionych teorii na spójnie nasiąkła i przemyślała po swojemu te różne podejścia.

- Mieszkam w mieszkaniu po rodzicach. Trochę smutne odkąd zostałam sama. Lubię je ale zawsze ktoś tam był. Ta ostatnia siostra to się ożeniła i wyprowadziła ostatniego lata. Wcześniej mieszkałyśmy razem. - powiedziała nieco nostalgicznym tonem. Tak to było, że jak pisklęta dorastały to wylatywała z gniazda. Taka była kolej rzeczy. Ale chyba nie przepadała za samotnością jednak sama nie bardzo mogła coś na to poradzić ani złościć się na kogoś.

- A te ryby to w porcie niekoniecznie widać jak pływają. Ale można kupić u rybaków świeże. Na targu rybnym zresztą też. Jak pani chce to mogę kupić jakbym miała przyjść następnym razem. - pokojówka zmieniła temat wracając do tych ryb o jakich wspomniała gospodyni. W tym widocznie też była nieźle zorientowana.
- Może być trochę za wcześnie. Ale zobaczymy, rozumiem że przygotowywanie potraw z ryb nie jest ci obce? Irina dobrze gotuje ale u nas jadło się potrawy z ptaków i królików, w zapiekane różnych ciastach. No i mnóstwo owoców latem i na jesieni. - Wspomniała trochę domu koncentrując się już na szczegółach twarzy na obrazie. Spodobała jej się melancholijna mina jaka dziewczyna robiła opowiadając o swojej rodzinie.

- Tak, gotować też umiem. Ryby także. Zresztą u nas to najpospolitsze, dostępne mięso. - brunetka odruchowo pokiwała głową twierdząco i zrobiła melancholijny uśmiech na te realia portowego miasta gdzie widocznie owoce morza były codziennością.

- Za to króliki i ptaki to u nas rzadkość. Przynajmniej w mieście. Może tam po wioskach i lasach to tej dziczyzny jest więcej ale u nas to głównie ryby. - pokiwała lekko głową pamiętając jednak aby wpatrywać się w ten wybrany na początku punkt.
 

Ostatnio edytowane przez Obca : 22-03-2021 o 16:12.
Obca jest offline