Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-03-2021, 16:28   #187
Zaalaos
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
Gdy Yusuf zajął miejsce i poświęcił się medytacji większość osób go ignorowało. Kilka osób ukłoniło się z szacunkiem. Kilka parsknęło śmiechem. Bez otwierania oczu Sędzia mógł określić którzy są dziećmi mającymi mniej niż pięć dekad, a którzy niosą ze sobą doświadczenia minionych wieków.

Poczuł też ją. Kojarzyła się z ptakiem w klatce. Przyszła usiąść na kanapie. Patrzyła na niego. A potem wstała i poszła. Za dwie minuty wróciła zajmując inną kanapę. Na tej kanapie ruszała się, to w lewo to w prawo. Słyszał ją bardzo dokładnie. Utrudniała mu skupienie dużo bardziej niż muzyka i tłumy ludzi wokół.

Sędzia z wciąż zamkniętymi oczami wstał i bezbłędnie zajął miejsce na kanapie obok nieznajomej.

- Witaj siostro. - powiedział z szacunkiem i dopiero w tym momencie otworzył oczy - Co nie pozwala twojej krwi spocząć?

Oczom Yusufa ukazała się szczupła, lecz dobrze zbudowana dziewczyna o nierównych i pofarbowanych na biało włosach. Miała na sobie dziwne połączenie jedwabnej i zwiewnej sukienki ze skórzanymi ćwiekowanym naramiennikiem oraz osłonami przedramion. Jej ciało było zadbane i wytrenowane jeszcze za życia, ale dusza roztrzęsiona.

Jej wzrok wodził błędnie wokół. Zatrzymywał się na różnych pijących krew wampirach. Ewidentnie nie wiedziała co powiedzieć. Na dłoni miała ślad po wbiciu w nią swoich paznokci. Wyglądała jak... narkoman na głodzie.

- Adisa. Imię me Adisa. - rzekła w końcu.

Yusuf ocenił kobietę jeszcze raz. Była więźniem. Więźniem własnego głodu. Pytanie tylko czy pożądała krwi śmiertelnych, czy była uzależniona od jakiegoś pana.

- Miło mi. Yusuf. Masz pytania i liczysz na to że ja mam odpowiedzi. - stwierdził i zamilkł na moment, wiedział że kobieta chce jego pomocy, ale czuł że nie chce się do tego przyznać - Jak długo się nie nasyciłaś? - spytał po chwili.

To co działo się na Twarzy Adisy można by długo omawiać. Najpierw przerażenie. Tak skrywała się ze swoimi planami, a tu Mędrzec odkrył wszystko w mgnieniu oka. I zanim zdążyła powiedzieć choć słowo Yusuf już zdiagnozował problem. Chciała zaprzeczyć. Chciała wyprzeć. Zaciskała zęby. Walczyła w walce z największym wrogiem. Z samą sobą.

W końcu uciekła ze wzrokiem na podłogę.
- Pięć nocy temu. Miałam się spotkać przed imprezą z Jeremiahem. Moim ghulem. Miał mi zorganizować worki z krwią. Z całodobowego centrum krwiodawstwa. Coś musiało pójść nie tak.

- Czemu więc nie napijesz się z tych worków które wiszą tam? - spytał wskazując bar - Czyżby nie były ogólnodostępne?
- Ja... - dziewczyna była bardziej niż zakłopotana.
- Jestem bardzo głodna. Bardzo. Boję się, że gdy poczuję smak krwi to wpadnę w szał.

Yusuf zamilkł na moment. Brak kontroli był najgorszym grzechem jaki wampir mógł popełnić. A strach przed Bestią był... zrozumiały. Współczuł kobiecie.
- Rozumiem. Strach przed twoim wewnętrznym Łowcą jest naturalny. Sam boję się mojego, ale strach da się przekuć w siłę. Weź trzy worki i chodź ze mną do jednego z odseparowanych pomieszczeń. Postaram się dopilnować byś nie zrobiła krzywdy... Sobie ani innym.

To powiedziawszy Yusuf wstał i ruszył ku “prywatnym” pokojom, po drodze zabierając pusty puchar z którego ktoś wcześniej pił. Potrzebował kilku minut by znaleźć jakiś pusty. Te do których wszedł zanim znalazł ten właściwy przedstawiały pełną gammę wampirzej demoralizacji. Wampiry pijące równocześnie z wszystkich dostępnych tętnic. Ludzie odziani w dziwne obcisłe i błyszczące ubrania z jednym otworem - na usta, przykuci do ściany i wyraźnie czekający aż ktoś się do nich dobierze. Para śmiertelników w trakcie kopulacji, karmieni w trakcie krwią swojej pani. Wampirzyca uniosła tylko brew gdy zobaczyła Yusufa, ale nie zareagowała w żaden inny sposób, pochłonięta spektaklem przed sobą. Jakieś wielkie, futrzaste zwierze, otoczone przez mały tłum wampirów, każdy z malutkim ostrzem. Po bliższym przyjrzeniu się Yusuf rozpoznał w nim konia, tyle tylko że z wyjątkowo długą sierścią. Zwierze krwawiło z dziesiątek, jeśli nie setek malutkich ran do basenu pod sobą.

W końcu zajął jedno pomieszczenie w którym nie było niczego oprócz szerokiego łóżka i kruczoczarnej pościeli. Nie czekał długo. Adisa dołączyła do niego z strachem w oczach, ale równocześnie ze zdecydowaniem. Dobrze. Gestem wskazał łoże na którym siedział.

- Pozwolisz… - mruknął wyjmując z rąk Adisy worki z krwią. Przegryzł pierwszy i wlał jego zawartość do zdobycznego pucharu - Nie mam ze sobą niczego co mogłoby nam posłużyć jako przekaźnik, do rytualnego skupienia. Nie mogę też pomóc tobie w żaden… nadnaturalny sposób. Musimy więc to zrobić w sposób… przyziemny. - dodał, wlewając do pucharu kolejny worek. Ciecz podeszła niebezpiecznie wysoko, grożąc wylaniem.

Yusuf postawił naczynie na brzegu łożka, a Adisa wyraźnie traciła panowanie nad sobą. Jej oczy zaczęły świecić krwawym blaskiem, a jedna dłoń wbiła się głęboko w przedramię. Nozdrza zaczęły poruszać się jak u psa czującego woń bażanta. To był cud że jeszcze się na kogoś nie rzuciła.

- Klęknij. - powiedział, wskazując ziemię przed pucharem, po czym zajął zdecydowanie miejsce za nią, również ukląkł i wykręcił jej ramiona za plecami. Bez ceregieli popchnął ją ku pucharowi. Nie musiał mówić nic więcej. Ciało kobiety przebiegł dreszcz wyraźnej rozkoszy gdy zaczęła chłeptać krew. Rozkoszy którą Yusuf wyczuł w jej Vitae, i sam zadrżał nieznacznie. Trwało to kilkanaście sekund nim opróżniła puchar.

- Adisa? Wszystko dob… - zaczął mówić gdy kobieta nagle wierzgnęła, niemal wybijając Yusufowi zęby i zrzucając go z siebie. Była silna, ale pozycja którą wcześniej zajął pozwoliła mu utrzymać nad nią kontrolę. Zdecydowanie popchnął ją na łoże, przewracając puchar i wylewając z niego ostatnie krople krwi. Zacisnął uchwyt, czemu towarzyszyło nieprzyjemne trzeszczenie kości i stawów.

Był przekonany że ją tak utrzyma gdy ta nagle podkurczyła nogi pod sobą i wybiła się, wyskakując z uchwytu Yusufa i równocześnie rzucając nim na drzwi. Na szczęście były porządne, ale hałas z pewnością został usłyszany na zewnątrz.

Sędzia nie miał czasu na rozmyślania. Adisa rzuciła się na niego z rykiem Bestii, palcami wykrzywionymi w szpony i kłami celującymi w jego szyję. Była… Doskonała. Była wcieleniem chaosu niosącego śmierć. Yusuf zrobił w ostatniej chwili krok w bok, pozwalając kobiecie go wyminąć i wyrżnąć z impetem w drzwi. Adisa poderwała się w ułamku sekundy i wyprowadziła serię morderczych ciosów, przed którymi Yusuf nie miał szansy uciec. Skupił się więc na ich blokowaniu. Jeden z nich przyjął na przedramię które chrupnęło nieprzyjemnie.

Trwało to jeszcze kilka chwil, aż Yusuf zobaczył swoją szansę. Schylił się pod idącym ciosem, zdrową ręką złapał wyprostowane ramię i rzucił kobietą w stylu którego nie powstydziłby się żaden judoka. Tyle że Yusuf był wielokrotnie silniejszy od zwykłego człowieka, a i Adisa poruszała się z gigantyczną prędkością, co oznaczało gigantyczną energię. Wojowniczka wyrżnęła z impetem o ścianę i osunęła się po niej. Yusuf nie tracił czasu, dopadł do niej i założył jej kolejną dźwignię.

Po minucie wrzasków i szarpania się kobieta w końcu doszła do siebie. Krwawa mgła zeszła z jej oczu i z przerażeniem spojrzała na Yusufa.

- Ja… ja przepraszam. - powiedziała - Nie chciałam zrobić tobie krzywdy, naprawdę! Ja… -

- Spokojnie siostro. - przerwał jej wywód i zwolnił powoli dźwignię - Nie ma wstydu w szukaniu pomocy. Dobrze że mnie znalazłaś.

- Dziękuje… - podniosła się, otrzepała i usiadła na łóżku. Przez chwilę milczała po czym wyjęła wizytówkę - Mój numer telefonu. Gdybyś czegokolwiek potrzebował, kiedykolwiek, dzwoń.

Yusuf przyjął ją i pieczołowicie schował do wewnętrznej kieszeni swojego stroju.
- Dziękuję. Co sprawiło że przybyłaś do Londynu Adiso?

Kobieta zaśmiała się.
- Głupota. Jestem asamitką, tak jak i ty? - ni to spytała, ni to stwierdziła, a Yusuf skinął twierdząco głową - Jestem Wojowniczką naszego klanu. Tam gdzie żyłam do tej pory byłam najlepsza, mogłam sobie pozwolić na wszystko, nic nie stanowiło dla mnie wyzwania. Przyjechałam tutaj myśląc że zostanę…

Nagle drzwi wyleciały z zawiasów, a do środka wpadła dwójka ghuli z karabinami w gotowości. Czerwone kropki zaświeciły na torsie Yusufa i Adisy.

- Wszystko w porządku prosze państwa? - spytał jeden z nich, wyraźnie widząc że sytuacja jest nieodpowiednio spokojna do hałasów które przed chwilą dochodziły z pomieszczenia.

- Tak. Dziękujemy. - odparł Yusuf odprawiając ich gestem dłoni - Jeśli możecie postawcie drzwi zanim wyjdziecie. - dodał, a wyraźnie uspokojone karki opuściły pomieszczenie, stawiając drzwi mniej więcej w framudze.

- Chciałam pracować dla jakiegoś szeryfa, być zbrojnym ramieniem prawa, ale wyszło jak wyszło. Jeszcze nigdzie się nie zahaczyłam, a dzięki tobie nie spaliłam sytuacji na dworze Księżnej. Może tutaj mi się uda. Co z tobą?

- Chcę miasta które stanie się perłą nocnego świata. Miasta w którym wszystkie klany i śmiertelnicy będą mogli pracować razem, związani prawem, wolą, krwią i duszą. - Yusuf westchnął. - Głupi sen, ale jeśli gdzieś ma się ziścić to tylko tutaj. A teraz wybaczysz siostro, obowiązki wzywają. - dodał wstając, po czym ukłonił się Adisie głęboko. Ta również wstała i wykonała ten sam gest.

- Do zobaczenia Yusufie.

***

Sędzia już opuszczając pomieszczenie zmusił swoją Vitae do zaleczenia ran które odniósł. Zdecydowanym krokiem ruszył do łazienki gdzie przyjrzał się krytycznie swojemu odbiciu. Sam nie przykładał uwagi do swojego wyglądu, ale wiedział że inni to robili. Wiedział że prawo jest postrzegane tak jak jego przedstawiciel. Poprawił pogniecione walką ubrania, zmył krew która przywarła do jego dłoni i opłukał twarz. Wyglądał przyzwoicie. Opuścił pomieszczenie i ruszył do baru.

- Jaką grupę pan preferuje? - spytał uprzejmie mężczyzna w czarnej, atłasowej kamizelce narzuconej na śnieżnobiałą koszulę z podwiniętymi rękawami. - Mamy wszystkie możliwe kombinacje, wiek dawców od osiemnastego do sześćdziesiątego roku życia. Niestety nic młodszego, ani starszego.

- A co pan poleca? - spytał zaintrygowany Yusuf, na co barman uśmiechnął się promiennie. Widać lubił takie pytania.

- B rh+, krew pełna, dawca bez chorób towarzyszących, poza niedoczynnością tarczycy. W normalnych warunkach byłby zdyskwalifikowany z krwiodawstwa, ale… zapomniał o tym wspomnieć osobie kwalifikującej. Większość smaku naturalnie została wypłukana przez antykoagulanty, ale wprawne podniebienie z pewnością wyczuje delikatne uczucie spokoju i powolności, doskonale kontrujące otaczające nas pobudzenie Elizjum. - mówiąc to barman nalał krew do sporej lampki od wina i włożył do środka szeroką słomkę. - Polecam mieszać dość regularnie, aby uniknąć wykrzepiania. - dodał i obrócił się do kolejnego wampira.

Yusuf uniósł brew i wziął swój napój. Wypił go w kilka minut uzupełniając w ten sposób Vitae która dała mu siłę załatać własne rany i opanować Adisę. Nie był pewien czy uległ sugestii barmana, czy faktycznie w tej krwi coś było, bo smakowała lepiej niż typowy workowy syf.

Spojrzał na elektroniczny zegar, wiszący na jednej ze ścian. Miał jeszcze trochę czasu. Zdecydowanie ruszył ku miejscu które zajmował wcześniej, zanim porwał go chaos nocy, zajął poduszkę leżącą w tym samym miejscu co wcześniej i ponownie wsłuchał się w tańczącą w okół krew.
 
Zaalaos jest offline