Anja splunęła na glebę cmentarza.
-Anioły... niech je szlag. Od początku czułam, że to podpucha.
Kobieta uniosła swoją trójkątną tarczę. Wyciągnęła swój długi miecz.
-Jam jest ciemnością.
Ostrze broni wyglądało jakby nagle zaczęło parować. Lecz para wypływająca z niego była czarna. Nie jak dym... czarna jak najczarniejsza czerń. Po chwili szlachcianki nie było widać z ciemności. Otaczała ją bańka, ciemności. Ciemności nieprzeniknionej.
Gdyby tylko ktoś w owej ciemności mógł widzieć to dojrzałby jak niemal tanecznym krokiem Anja Vasgoth ruszyła na najdalszego z "aniołów". Ale mało jaka istota widziała w magicznej ciemności tak dobrze jak ona sama.
Zastanawiała się czy jej przeciwnicy wybiorą walkę, czy raczej zdecydują się uciec, żeby tylko coś zobaczyć. W tym drugim wypadku planowała zwyczajnie ich pociąć, gdy tylko odwrócą się plecami.
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.
”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.