Dlatego Chrapek mówie o dwu gatunkach SF i F, które mają multum odmian. To owa szara strefa. No i jest tak jak mówisz. Postmodernizm rządzi. Miesza się wszystko ze wszystkim. W RPGach (w Spellsingerze elfy strzelają z rewolwerów a w RIFTSie komandosi w pancerzach wspomaganych atakują smoki i czarowników) czy literaturze. Nie ma jednej cechy za sprawą, której moglibyśmy zaklasyfikować dzieło do F czy SF. To zawsze zespół cech. Np. istnieje takie przekonanie, że jeśli jest magia, to mamy fantasy. I zwykle tak jest , lecz nie zawsze. Już Arthur C. Clarke rzekł, że nauka na odpowiednim poziomie dla niższych cywilizacji niczym nie różni się od magii. Popatrzmy na "Achaję" Ziemiańskiego. Trzy tomy rasowego fantasy jak nic i na końcu informacja o Ziemcach, czyli Ziemianach z ich technologią. Sam Ziemiański twierdzi, że napisał SF i już sam nie wiem, czy się droczy, czy też sam nie wie, co pisze.
Pozdr |