Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-03-2021, 10:10   #89
Ayoze
 
Ayoze's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputację
+ Obca, dzięki za dialog!

Potyczka w mgnieniu oka przeniosła się do obozu, gdzie Klaus walczył, ile miał sił. Dał radę ubić jednego, czy dwóch orków, ale sam też nie uniknął ran; na szczęście nie było to coś, co zagrażałoby jego życiu. Mimo to jakiś opatrunek by się przydał. Najgorzej wyglądał Zachariasz i to nim trzeba się było zająć w pierwszej kolejności.
- Już nie będziesz taki piękny, jak wcześniej, druhu - rzucił do niego żartobliwie, uśmiechając się spod wąsa. - Vessa zaraz ci pomoże, a za jakiś czas będziesz wyglądał prawie jak nowy.

Łowca rozejrzał się po okolicy. Zginęli wszyscy z drugiej bandy, a wraz z nimi Viggo. Dziwny zbieg okoliczności, ale takie rzeczy się zdarzały.
- Masz rację, Bardinie. Te trzy ciała zawinąć w koce i na koń. Zawieziemy je pod Trebeczkę, żeby baron sam mógł zobaczyć, cośmy przeszli. Może też rzuci jakieś światło na sytuację. Z orczymi uszami też dobry pomysł - skinął Felixowi.

Wytarł miecz o cielsko jednego z orków, po czym wszedł do swego namiotu, pogrzebał w plecaku i wyciągnął z niego kilka szarpi, które Vessa mogłaby wykorzystać przy opatrywaniu go.
- Masz, to ci się może przydać - wręczył jej kawałki materiału, gdy przyszła jego kolej. - Pewnie sam bym się tym zajął, ale lewą ręką ciężko zrobić sobie dobry opatrunek. - Uśmiechnął się lekko spod wąsa, patrząc jej w oczy.
- Ach Kalus, czułam że tak skończymy, pole ciał, ja cała spocona, ty bez koszuli gołą klatą... nie wiem, co na to twoja wiedźma ale liczę, że nie umie zmieniać innych w żaby.... - Vessa powiedziała do rannego łowcy, udało jej się zabrzmieć poważnie ale uśmiech na jej twarzy świadczył że ledwo powstrzymuje śmiech.
- Dwie sprawy: ona nie jest moja i nie jest wiedźmą - powiedział. - Zresztą, powiedzmy, że nasze pożegnanie nie odbyło się tak, jakby tego chciała więc nie wiem, czy będzie jeszcze sens się u niej pokazywać.
Vessa zrobiła poważna minę, nie spodziewała się takiego przejścia z zabawnego tematu do poważnego tematu.
- Dobrze że zrobiliśmy zapasy na drogę. Inaczej musielibyśmy drzeć koszule naszych martwych szlachciców na bandaże...- Powiedziała zaczynając opatrywać ramię towarzysza. - ...hej teraz już to bez znaczenia ale jak myślisz...Tobias miał coś wspólnego ze śmiercią naszego podopiecznego czy był to przypadek i mieliśmy tutaj kogoś z zewnątrz?
- Jeśli nie Tobias, to Viggo - odpowiedział bez namysłu. - Nie wierzyłem ani jednemu. Viggo mógł zabić Maxa i zwalić to na Tobiasa w ramach zemsty za przeszłość. A Tobias… mógł pracować dla tego, jak mu tam, Henninga. To, że Otto nie było w obozie, nic moim zdaniem nie znaczy… może poszedł się odlać w krzaki i tam spotkał orków? Albo rzeczywiście pracował dla Tobiasa. Może przy ciałach albo w namiotach znajdziemy coś więcej, chociaż wolę się nie łudzić. Tak czy siak trzeba dostarczyć ciało Maxa nad Trebeczkę i oddać je baronowi. Niech je pochowa, spali, czy co tam będzie chciał.
- Pewnie masz racje, ale zatrzymujemy złoto, konie i kosztowności jakie mieli, nie zamierzam tracić wypłaty tylko dlatego że w mieszaliśmy się w jakieś szlacheckie przepychanki siłowe. - Powiedziała Vessa pozwalając swojej praktycznej stronie wypłynąć na powierzchnię.
- Na resztę pieniędzy od barona nie ma co liczyć, bo nie wykonaliśmy zadania, więc zabierzemy z tego obozu wszystko, co cenne. Trupom i tak się to do niczego nie przyda - odrzekł. - Dostarczymy zwłoki i wracamy do Kreutzhofen. To już nie nasza sprawa, kto się z kim tam tłucze w tym Vidovdanie.
- Słusznie, kwestia co potem wracamy do miasta? Czy ruszamy dalej i zatrzymujemy się na chwile w księstwach granicznych? - Vessa znowu się uśmiechnęła i Klaus już wiedział że kąśliwy komentarz jest już w drodze. - Bo jeśli jednak boisz się wracał do tej twojej to może parę miesięcy rozłąki dobrze jej zrobi.

- Taaa, lepiej dać się zabić w Księstwach Granicznych, niż skończyć jako żaba. - Klaus uśmiechnął się do niej. - Nie boję się wracać do miasta, ale jak większość wyrazi ochotę, żeby jeszcze trochę zostać na tych ziemiach, to czemu nie. Galeb z Bardinem chyba przejmują się tymi orkami. To chyba jakaś grubsza sprawa z przeszłości.
- Na pewno powiedzą jak ich zapytamy. Co do twoich problemów natury sercowych to bym się nie przejmowała na zapas. My kobiety mamy takie same potrzeby cielesne co mężczyźni i o ile nie szeptałem jej do uszka czułych słówek jak to chcesz się z nią ożenić i jak to ją kochasz to powinna doskonale wiedzieć co robi biorąc cię pod pierzynę. - Znowu czyste proste podejście do życia przemawiało przez wojowniczkę, jej wychowanie w bandzie najemników jednak pozbawiło ja romantycznych marzycielskich odruchów i rozmyślań w dorosłym życiu.
- Niczego jej nie obiecywałem - odparł szybko Klaus. - Po prostu w dzień naszego wyjazdu wymknąłem się z jej domu, gdy jeszcze spała. Dlatego mówiłem, że pewnie będzie problem, gdy ją odwiedzę, bo ja nie lubię się tłumaczyć dlaczego, po co i tak dalej. Nie jestem dobry w tych sprawach, w innych chyba lepszy. - Puścił oczko Vessie. - W każdym razie nie spędza mi to snu z powiek. Będzie, co będzie. A co ty żeś się tak tego tematu uczepiła? Kiedyś gdzieś słyszałem, że jak jedna kobieta gada o “związku” drugiej kobiety z mężczyzną, z którym o tym rozmawia, to się nim interesuje. O ile to, co powiedziałem, ma sens. - Uśmiechnął się spod wąsa.
- No wydawało mi się że już ustaliliśmy że cię pożądam i wzięłabym cię na tym polu gdyby nie wiedziała ze zgorszeń tym resztę. - Wojowniczka zaśmiała się z insynuacji towarzysza. - A tak naprawdę to miał żart ale potem ty zacząłeś być poważny to mi się głupio zrobiło bo może rzeczywiście chcesz porady. a jak jej nie chciałeś to trudno teraz i tak ją dostaniesz. Nie tłumacz się w takich sprawach, nie ma sensu. I może przy najbliższej okazji odwiedź jakiś zamtuz, może i wydasz pieniądze ale się rozluźnisz bez późniejszych rozterek romantyczno-relacyjnych.

- Ech… chyba kolejny raz wyszło, że w rozmowach z kobietami nie jestem najlepszy w wyłapywaniu konkretnego kontekstu. I nie, nie chciałem porady, po prostu wyjaśniałem. No ale nie ma sensu już o tym gadać, bo znowu się zapętlę. Z twojego pomysłu być może skorzystam. - Przejechał dłonią po twarzy i spojrzał na prawą rękę. Opatrunek był już gotowy. - Dobra, chyba pójdę już sprawdzić okolicę a potem te namioty. Dziękuję za pomoc z ręką i za rozmowę.
Wstał i ruszył w stronę drzew, oglądając się jeszcze raz przez ramię i uśmiechając lekko do Vessy. Dlaczego ona myślała, że ma jakieś rozterki? Chyba naprawdę powinien popracować nad swoimi umiejętnościami rozmowy z kobietami. Albo w ogóle przestać z nimi gadać. Tak, to chyba by mu wyszło na zdrowie.

Po powrocie ze zwiadu zajął się przeszukiwaniem obozu. Nawet jeśli kompani zajrzeli już do każdego namiotu należące do bandy Tobiasa, robił to powtórnie, w końcu mogli coś przeoczyć. Potem zabrał się za ciała wszystkich martwych ludzi, dokładnie je przeszukując. Może oprócz tego, że znajdą coś przydatnego do dalszej podróży, naprowadzi ich to na jakiś trop tego, kto pozbawił życia następcę tronu Vidovdanu. Chociaż w tym momencie to było już raczej nieistotne.
 
Ayoze jest offline