[MEDIA]https://data.whicdn.com/images/183717100/original.gif[/MEDIA]
Cytat:
Katia kojarzy mi się z takim konusem, co tylko szczeka i warczy. Taka przytępa.
|
W sumie jak teraz o tym myślę, to rzeczywiście może się taka wydawać. Jeżeli wyjmie się ją z kontekstu. Wyobraź sobie, że twoja rodzina wymyśliła plan i wymagają od ciebie, żebyś wzięła udział. Bierzesz, bo brzmi ciekawie. Zemsta na pradawnych wrogach rodziny plus rozwałka, okazja do wykazania się i udowodnienia swojej wartości (również przed samym sobą). Banda nieznanych licealistów, których nie zamierzałaś skrzywdzić, przyjeżdża i bez żadnego powodu zabija ci brata. Kiedy natykasz się na włamywacza w szopie, który próbuje wykraść ci magiczne materiały, atakujesz go - kończy martwy, rzecz jasna, no ale Katia nie żałuje złodzieja. Jej własna religia wymusza od niej, aby przespała się z chłopakiem, który jej nawet nie lubi (mimo że uratowała mu de facto życie, lecząc nogę) i ona go nie lubi - a jeśli się z nim nie prześpi, to zginie i niejako będzie miała go na sumieniu. Presja. Potem umiera/ginie jej ciotka. Ci sami licealiści przywołują Koniec Świata. Jej siostra bliźniaczka ucieka przed ogromnym płonącym ptakiem, który został przezwany przez licealistów. Na dodatek jeszcze Katia musi sprzymierzyć się z tymi samymi licealistami, o których - podsumowując wszystkie powyższe rzeczy - ma małe mniemanie. Jest wykończona, boi się, opłakuje brata i ciotkę, potencjalnie siostrę, rozumie, że praktycznie na jej barkach tak naprawdę spoczywa uratowanie świata, bo Amanda, Alan i Jacek bez jej przywództwa nic sami nie zrobią przeciwko zagrożeniu takiego kalibru. Katia jest charakterna, ale według mnie to trochę niesprawiedliwe nazywać ją przytępą.