Kaladin zamarł.
Wykonał prawą dłonią nad sercem półokrąg mający zapewnić mu bezpieczeństwo w obliczu duchów a w myślach przeklinał, że tak rzadko bywał w świątyniach i przyjmował sakramenty z rąk kapłanów. A teraz...
Odruchowo zacisnął dłoń na włóczni.
Z każdą chwilą docierało do niego, że może tu umrzeć. Również jego dusza mogła zostać związana ze szkieletem leżącym nie wiadomo gdzie.
Gdy Cahnyr inicjował rozmowę Kal sięgnął do plecaka po misia. Wyjął go i powoli podszedł, żeby położyć go na łóżku u stóp wiszących w powietrzu duchów. Szeptem powiedział:
- Nie wiedziałem, że będziesz go potrzebować. Przepraszam.