Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-03-2021, 14:11   #192
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację

Krew się lała. Impreza trwała w najlepsze. Tony przemieszczał się z miejsca na miejsce. Łapał się na tym, że sprawdza drogi wyjścia i rozkłady pomieszczeń. Nawyki z dawnych lat. Brujah niejasno kojarzył sobie, że swego czasu partycypował w logistycznym przygotowaniu takich “imprez”. Szybko zlokalizował “zaplecze”, na które były odprowadzane lub wynoszone pozbawione krwi ofiary. Przez lekko uchylone drzwi dojrzał nie tylko ochroniarzy, ale też co najmniej dwójkę medyków którzy zajmowali się spijanymi.

Navaho podziwiał widok z okna. Wokół działo się wiele. Nie był na to gotów i potrzebował czasu. W jego wypadku nie było to nic dziwnego. Co innego w przypadku Catheriny, która stanęła w milczeniu obok niego. Wracało do niej imię Astrid, które wypowiadała Scarlet. Dlaczego Scarlet akurat ją wymieniła? Czy była na balu? Nie… to nie miało znaczenia. Miasto należało do niej. Leżało u jej stóp. A przynajmniej mogło. Czuła, że było to w mocy Mitry. Wystarczy jedynie, że wraz z resztą doprowadzi do jego powrotu.

Spoon schodził po schodach z “biura szeryfa” gdy zauważył przemawiającego Malkavianina. Zamrugał bez zrozumienia. Qwerty najwyraźniej już kończył. Wiele osób na niego patrzyło. Prawie wszyscy komentowali. W głowie Brujach niczym echo krążyło słowo “dyskrecja”. A potem ściszony głos Markusa z jego “ciiiii”. Tymczasem to co obserwował zdało się zaprzeczeniem dyskrecji.

Tymczasem Qwerty mówił. I mówił. I mówił. Wzmianki o łowcach wywołały szepty. Wszystko działo się z efektem kuli śnieżnej. Nagle okazało się, że każdy znał kogoś, kto słyszał, że po kogoś przyszli łowcy. Dlaczego nikt mu nie wyłączył mikrofonu? Dlaczego nikt nie przerwał tego szaleństwa?

“Frank” dojrzał ciemnoskórą kobietę, która ich witała. Stała wpatrzona na Qwertego. Do Spoona podszedł Yusuf. Nie odezwał się słowem, ale cała jego postawa wskazywała, że nie takiego obrotu spraw się spodziewał.

Qwerty natomiast opowiadał. Wprawdzie w XXI wieku mało kogo ruszała historia o Kainie i Ablu, ale część, zwłaszcza starszych wampirów interesowało to wystąpienie. Po chwili nawet na piętrze, w strefie VIP zaczęły się pojawiać kolejne zaciekawione osoby. Po chwili w muzyka ucichła. Ucichły nawet szepty. Już nawet Tony, Utamkeeus i Catherine zorientowali się, że coś jest nie tak. Nie wypadało przemawiać tak długo i nie wysnuć żadnej pochwały w stronę Królowej. Co więcej Krwawe Łowy na Arwyn były tajemnicą powszechnie znaną. Choć Qwerty nie miał tego świadomości, to deptał autorytet Królowej. Gospodarza balu. Na oczach primogenów, szeryfów, harpii…

Z tego nie mogło wyjść nic dobrego.

Aż w końcu zamilkł. Cisza była wręcz ogłuszająca.
I wtedy mężczyzna w okularach i ciemnym garniturze z wymyślnymi czerwonymi wzorami zaczął klaskać. Powoli i głośno.

Po sekundzie dołączyła do niego kobieta ze strefy VIP we włosach upiętych w kok i makijażu godnym wiek XVII. A zaraz po tym fala oklasków rozniosła się po całym pomieszczeniu. Trudno było znaleźć kogoś, kto nie oklaskiwał występu Uiopa. Spora część twarzy była zwrócona na córkę samej Królowej, która oklaskiwała Qwertego z podwyższenia, aż w końcu ruszyła w jego stronę. Gdy chwyciła jego dłoń z uśmiechem na twarzy wiele oklasków stało się jeszcze głośniejsze.

Tymczasem Scarlet trzymając dłoń Qwertego uśmiechała się serdecznie. Pociągnęła go lekko zmuszając do schylenia się. Mimo wysokich obcasów nadal jej brakowało wzrostu do przemawiającego. Gdy pochylił się w jej stronę ona szepnęła mu do ucha.
- Już czas. Chodź ze mną.

Tłum rozstępował się przed Qwertym niczym Morze Czerwone przed Mojżeszem. Podobnie rozstąpili się ochroniarze przy schodach. Heroldzi szybko zorientowali się, że to właśnie ten moment i bardzo szybko dogonili Qwertego. Akurat, żeby obejrzeć jak wchodzi do strefy VIP i Scarlet przedstawiała go kolejnym ważnym wampirom. Jednak Scarlet ciągnęła go ze sobą. Wszak nie wypadało, żeby czekał na spotkanie z Królową.

Sama Anna była wewnątrz niewidocznej z dołu sekcji dla wybranych. Teraz z nimi rozmawiała uśmiechając się. Jeżeli była tu cały czas, to z całą pewnością słyszała całe wystąpienie Qwertego.

Heroldzi stanęli przed jej obliczem.

Była to kobieta w kwiecie wieku. Zadbana i elegancka. W jej spojrzeniu było coś takiego, że można było się zatracić….


***


Siedziaieli blisko siebie w karocy. Ramię przy ramieniu. Catherina elegancka, w długiej sukni i spięta ciasno gorsetem. Qwerty w wamsie zdobionym koronką. Spoon w szerokich spodniach z mankietami przepasany szarfą. Yusuf miał na sobie czerwony szeroki kaftan sułtański. Utamkeeus miał czarny wams, który jak u wszystkich był zdobiony koronkowymi dodatkami wokół szyi oraz przy rękawach.

Był z nimi jeszcze jeden mężczyzna. Szczupły brunet z krótkim zarostem wpatrywał się w okno. Heroldzi dotarli przed sporej wielkości pałac. Wysiedli.

Cały budynek był ciemny, jakby nikogo w nim nie było, jednak szerokie drzwi na końcu schodów były otwarte. Długowłosy ruszył pewnym krokiem, a Heroldzi wraz z nim. Jedynie Tony odwrócił się, żeby zobaczyć jak woźnica oporządza konia i klasyczną dwuosobową karetę.

Wewnątrz budynku ktoś pofatygował się, żeby ustawić i zapalić dwa rzędy świec. Tak oświetlona droga lekkim łukiem prowadziła na schody na piętro. Niczym rozpędzony wózek jak po szynach podążali dalej, aż do sali balowej.

Sala balowa była oświetlona jak w czasie normalnego balu. Światło odbijało się w kryształowych żyrandolach. A na środku sali balowej klęczałą kobieta.

Słysząc kroki heroldów wstała i odwróciła się do nich.

Anna Bowsley. Elegancka kobieta w średnim wieku. O pięknych błękitnych oczach.

Dygnęła dworsko.

- Wybaczcie problemy z organizacją naszego spotkania. Niestety stanełam przed problemem jakiego nie mogę sama rozwiązać. Jak się okazało poza klanem Ventrue jeszcze trzy inne klany zaproponowały mi dołączenie do swych szeregów. Tedy pozwólcie, że przedstawię pozostałych zebranych.

Z cienia wyszedł dobrze zbudowany mężczyzna, w trójkątnym kapeluszu. Miał ciemny zarost i zdobioną przepaskę na oku. U pasa zwisał mu szeroki kordelas.

- Kapitan Jonas Cardoza, handlarz i korsarz korony.

Kolejna, z innego rogu podchodziłą do nich kobieta ubrana w męskie ubrania. Ubrania mieszczanina, nie szlachcica.

- Lady Nafesa al-Niazi, wieloletnia cicha fundatorka londyńskiej bibliotek.

Ostatnia wyszła kobieta ubrana w szeroką suknię, z wysoko upiętymi włosami, która część twarzy zasłaniała wachlarzem.

- Lady Elizabeth Morhampton, mecenaska sztuki. Śmiem twierdzić, że państwo się już znają. Ponieważ jako śmiertelnik nie czuję się we władzy aby rozstrzygać nad tym problemem, upraszam więc, żebyście we własnym towarzystwie ustalili kto dokona mej przemiany.

Wtedy poczuli to niemal jednocześnie. Bolesna świadomość. Mitra zlecił im tę misję. Mitra chciał mieć ją dla siebie. A na nich spoczywał obowiązek przemienienia jej.

- Ja poczekam.

Anna Bowsley pomaszerowała z wysoko uniesionym czołem w jeden z rogów wielkiej sali balowej.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline