Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-03-2021, 15:36   #202
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
*Miejsce* Nordland; Neues Emskrank; port; tawerna “Pod pełnymi żaglami”
*Czas* 2519.I.28; Backertag (4/8); Wczesny wieczór
Łaźnia Pirora i Irina.



Przygotowanie kąpieli w tawernie trochę trwało dało to Pirorze czas by przejrzeć tomiki poezji i wybrać w końcu jeden. Tomik był wydany trzy lata wcześniej cieszył się powodzeniem u wyższych sferach, pewnie przez to z to że wiele wierszy mówiło o dobrobycie i wesołym wypoczynku po zbiorach czyli hulanki i rozpusta ulubiony temat szlachciców ale przemyciło się tam parę poważnych wierszy o przemijaniu i śmierci.
Zapakowała tomik w jeden kawałek zielonego materiału ozdobiony czerwono pomarańczowym kwiecistym haftem. Irina w czasie podróży zagospodarowywała tak swój wolny czas bezczynności. Przewiązała go jedną z czerwonych wstążek bo tych miała najwięcej i włożyła pakunek do swojej torby.
Chwile później pojawiła się Irina i obie zeszły do laźni. Chwilowo było tutaj pusto co nawet odpowiadało malarce mogła się wyciszyć przed kolacją z de la Vegą. Irina zajęła się rozebraniem blondynki i kiedy ta zanurzyła się w bali zaczęła delikatnie obmywać ją przy pomocy myjki. Delikatny zapach fiołków unosił się w powietrzu dzięki olejkowi dolanemu do kapeli.



- Na kolacje pójdę w tym samym ubraniu na szczęście nie poplamiłam go farbami. Choć na przyszłość przyda mi się nowy fartuch… kiedy będę na tej wycieczce pójdziesz z Juliusem do miasta i spróbujcie znaleźć sklep z materiałami. Nie wydajcie fortuny to fartuch do malowania nie gotowania może być z materiału za grosze. Ty wiesz jaki fartuch miałam w domu, uszyjesz mi go. A jakby się okazało że będę musiała być gdzie indziej w pojutrze to niech ci Kerstin pomoże. - Pirora mówiła powoli i spokojnie. - Zapleciesz mi na nowo warkocz tak bym mogła łatwo go rozpuścić? Jak pójdę na kolację nie będziesz mi potrzebna do końca dnia sama sobie poradzę przed snem. - Chwilę później blondynka poczuła jak nie ma służka zaczyna powoli rozczesywać jej włosy. Było to bardzo miłe uczucie.

W tą spokojną i intymną atmosferę wdarło się pukanie do drzwi. - To ja, Julius. - z zewnątrz rozległ się znajomy, dziecięcy głos małego posłańca. Irina spojrzała pytająco na swoją panią czy ma mu otworzyć drzwi bo pewnie przyszedł z jakąś wiadomością.
- Wpuść go. - Powiedziała leniwie opierając szyje o kant bali. Kiedy Julius wszedł i przekazał jej informację o szukających jej kobietach, niestety nie powiedziały po co ani nie przedstawiły się młodzieńcowi. Z jednej strony Pirora wolała znać nazwiska tych co do niej przychodzą. Z drugiej strony strony nie podały hasła wiec trudno było określić po co przyszły.


- Achhh...no dobrze Julius słuchaj bo będzie długo. Pójdziesz do nich i powiesz tej co wygląda na ważniejszą, nie bawimy się w kółko szeptane. Powiesz że panienka van Dake w tej chwili zażywa kąpieli a potem jest już umówiona na kolacje. Jeśli przychodzą ze sprawą “życia i śmierci” muszą przyjść do łaźni, jeśli wizyta w interesach lub towarzyska to zapraszam je jutro na śniadanie. I dodaj że w dobrej formie jest podać swoje nazwisko prosząc o audiencje. A i bądź nienagannie grzeczny nic poniżej perfekcji. A teraz leć. - Popędziła go Pirora wracając do relaksującej kąpieli. - Ironi na wszelki wypadek zasuń tą portiere.


Pirora czekała za improwizowana zasłoną z białej tkaniny aż Julius wróci z odpowiedzią tajemniczych kobiet albo jeśli uznają że to rzeczywiście sprawa wagi życia i śmierci na same kobiety. No chyba ze to kultystki od ‘Wujaszka Karla” wtedy nie zdziwiłaby się gdyby skorzystały z tej opcji. I nie myliła się po jakimś czasie do drzwi zapukał Julius i do środka wkroczyły dwie osoby. Pirora od razu skojarzyła nazwisko wymienione wcześniej przez Naji.


- Witam i przepraszam za warunki w jakich przyjmuje. Niestety kiedy jest się skazanym być na ojczyźnie i braku własnego kąta trzeba lubić co się ma. - Odezwał się zza zasłony miły dziewczęcy głos, na tkaninie widać było cień rzucany przez kogoś w wannie i drugą osobę zaplatającą włosy kąpiącej się osoby. W pomieszczeniu było ciepło pewnie od parującej wody i unosił się zapach fiołków zapewne od jakiegoś olejku. - Wujaszek Karl mam nadzieje cieszy się dobrym zdrowiem i jego brak oznacza że miał bardzo ważne interesy.
- Witaj. Ma się w jak najlepszym zdrowiu. - odparła do dobiegającego zza zasłony głosu - Ładnie się tu panienka urządziła. Zamierza tylko z nami rozmawiać przez tą firankę czy zaszczyci nas swoją osobą i pogawędką oko w oko?


- No cóż nie wiedziałam z kim przyjdzie mi rozmawiać. nie możecie mnie winić za bycie ostrożna, podłe plotki potrafi tak zepsuć komuś reputację. Ale rozumiem ciekawość. Irino. - Drugi cień wstał i osłonił kotarę. W wannie siedziała młoda dziewczyna dopiero zaczynająca być kobietą, ciemne blond blond włosy, niebieskie oczy, ładna buzia trochę obsypana piegami, małe choć kształtne piersi skrywające się pod powierzchnią wody. Trudno było powiedzieć cokolwiek o jej sylwetce.


- Teraz jest mi bardzo smutno że nie przyjmuje was jak należy ale jak wspomniał Julius mam dzisiaj plany związane z kolacją więc przejdę do konkretów. W magazynie tawerny jet skrzynia, przyjechała ze mna z Averlandu jest prezen od ‘rodziy’ dla ‘rodziny’ niezależnie od tego co się stanie zawartość jest dla was. Od parę dzieł sztuki które jeśli ktoś potrafi patrzeć “kryją w sobie niespodzianki” - Pirora położyła nacisk jak drugą część wypowiedzi.



- Jeśli chodzi o mnie… no cóż niestety pewne okoliczności które nie do końca są mi wiadome spowodowały, że w najlepszym mój ojciec przyjedzie po mnie na wiosnę… w najgorszym nie przyjedzie. Dlatego miałam wielka nadzieje że ‘rodzina’ przywita mnie z otwartymi ramionami i otoczy opieką. - Powiedziała to tak słodko i niewinnie że przez chwile wydawało się że nie są łaźni ale u piekarza który właśnie wyjął z pieca miodowe bułeczki.



- Oczywiście rozumiem że pewnie musicie to przedyskutować w swoim rodzinnym gronie. Jeśli rodzina twierdzi że woli bym trzymała się z daleka podporządkuje się jej i będę trzymać się z daleka od waszych spraw. Po prostu zostanę w mieście do wiosny ciesząc się życiem a potem wyruszę w swoja stronę. Teraz pani Versano musimy ustalić jeszcze jedną rzecz… czy jutro na zwiedzaniu kamic pod teatr powinnam zwracać się do ciebie ‘najdroższa ciotuniu’? - Pirora uśmiechnęła się do starszej kobiety niczym kot który właśnie upolował kanarka i był z tego wielce zadowolony.

Łasica nie wychodziła z roli służącej swojej pani i z tego duetu, wciąż ubrana w swoją ciężką, zimową suknię o niezbyt ciekawej powierzchowności wyglądała niczym bardzo uboga krewna przy swojej pani. I w milczeniu obserwowała i przysłuchiwała się rozmowie. Jak kurtyna opadła szybko i sprawnie przesunęła się wzrokiem po drugiej parze kobiet jaka ta do tej pory skrywała. A sama jawiła się jako dość zwyczajna, dziewczyna w dość zwyczajnej sukni. Chociaż szczupła i o mało typowym granatowym odcieniu włosów. Teraz spojrzała nieco zaskoczona na swoją panią gdy blondynka z balii zadała pytanie o jutrzejsze spotkanie między nią a Versaną. Ale nadal się nie odzywała oddając pole do popisu młodej wdowie.

- Bardzo wyrosłaś od kiedy to cię widziałam ostatnim razem kochana Piroro. Niech to ci się cioteczka przyjrzy. - młoda damesa zdawała się być tak samo bystra co słodka. W każdym razie takie pierwsze wrażenie odniosła wesoła wdówka lub jak to Norma ją nazwała żmija.
- Czy łaziebna i ten młodzian na dole również są członkami twojej "rodziny"? - spytała by mieć pewność jak dobierać słowa.

- Lubię by moja służba umiała się zachować i dobrze wyglądać, ale rozumiem jakie to może powodować mylące wrażenie droga kuzynko… mhmmm chyba jednak tytuł drogiej i dalekiej kuzynki pasuje ci lepiej niż ciotki…. Julius to młodzian który was przyprowadził wie tylko tyle ile to koniecznie. Jego siostra Irina… Irina właściwie już się wygrzałam a nie chce wyglądac jak wysuszona śliwka… - Blondynka przeplatała poważne tematy z przerywnikami. Dodatkowo na wzmiankę o śliwkach służka kobiety była przy wannie z materiałem do osuszenia swojej pani. Pirora wstała z bali prezentując się w całej swojej młodzieńczej gracji, figura jeszcze nie całkiem kobieca ale dziewczyna ma jeszcze czas się zaokrąglić tam gdzie potrzeba. Ale była szczupła i delikatna. Zdecydowanie mogła spodobać się komuś kto lubił uosobienia młodości. Nie przerywała swojego wywodu mimo spojrzeń swoich gości i ocierania resztek wody które spływały po naprężonej skórze kobiety. - Irina i mój ochroniarz James nie należą do rodziny i nie uczestniczą aktywnie w naszych świętach ale są dobrymi przyjaciółmi i wiedzą jak milczeć. - Blondyka była juz sucha i Irina zaczela ubierac swoją panią w bardzo nie tutejszy stylem mody strój, który podkreślał młoda urodę Pirory. Dodatkowo na jej szyi znalazł się opinający ja naszyjnik z kwiatkiem w którym wprawne oko mogło dojrzeć węża ukrytego w płatkach.



~ Milczenie można kupić. ~ pomyślała nie będąc zbytnio zadowolona z takiej otwartości wobec niezrzeszonych nawet najbliższych pracowników ~ Wszystko ma swoją cenę.



- W takiej materii wolę się trzymać jednej wersji zdarzeń. - podkreśliła iż nie ma co kombinować i co chwila zmieniać raz przyjętego planu - Jeżeli jednak dla ciebie to tak ważne jakie zmyślone powinowactwo będzie nas łączyć to możemy być odległymi kuzynkami. Powiedzmy, że Twój dziad po mieczu był bratem ciotecznym mojego po kądzieli. - spojrzała pytająco.

- Albo możemy wyrzucić powinowactwa rodzinne do rynsztoka i spotkać się jutro pierwszy raz w życiu. I nie musieć marnować czasu na poznawanie swoich historii rodzinnych. To z cioteczką ciągnęłam głównie bo rozbawił mnie liścik od “Wujaszka Karla”. Ale rozumiem, chcesz być poważna to już porzucam żarty. W skrócie dobrze by było gdyby wujaszek przysłał kogoś po tą skrzynie a ja cierpliwie czekam na decyzje rodziny co do mojej osoby. My widzimy się jutro u Kamili van Zee i możemy rozpocząć nasza znajomość od czystej kartki. Chętnie spędziłabym z wami więcej czasu ale jak już wspomniałam wcześniej jestem umówiona na kolacje i byłoby nietaktem się nie pokazać. Jutro mam wolny poranek a pojutrze mogę być wolna od późnego popołudnia, jeśli ktoś z rodziny zechciałby mnie poznać bliżej. - Uśmiechnęła się uroczo do obu kobiet ale z uwagi że była już ubrana było jasne że będa się żegnać.



- Nietaktem jest również w taki sposób wypraszać zapowiadaną listownie rodzinę. - zauważyła ciemnowłosa wdowa, której cała ta sytuacja niezbyt odpowiadała - Bądź proszę tak miła i poproś swoją służkę aby zostawiła nas na chwilę same. Najlepiej czekając po drugiej stronie drzwi wejściowych. - nie brzmiało to jak żart. Karlik wspominał o jednej kobiecie, która miałaby pretendować na stanowisko członkini kultu. Tu zaś sprawa wyglądała nieco bardziej złożenie.

- Mhmm,... być może trzeba przyznać przed sobą że obie jesteśmy nie wychowane i znaleźć jakiś sposób by skorygować te nasze mało eleganckie zachowania. - Powiedziała dziewczyna. - Ale skoro jest to dla was tak ważne porozmawiajmy jeszcze chwile. Irina wyjdź pośle po ciebie jak skończymy. - Służka skinęła głową i posłusznie pośpieszyła do drzwi kłaniając się na pożegnanie obu kobietą.

- Wyjaśnij mi proszę jedno. - już teraz bezpośrednio porzucając udawaną etykietę przemówiła do wskazanej przez Karlika kobiety - “Nie należą do rodziny i nie uczestniczą aktywnie w naszych świętach ale są dobrymi przyjaciółmi i wiedzą jak milczeć” - zacytowała - Co to ma znaczyć bo zbytnio nie rozumiem. Z tego co zauważyła to twoja służąca albo nie umie albo nie może mówić. Myślisz jednak, że to wystarczające zabezpieczenie i gwarancja przed dekonspiracją?. - tak też trochę było. Abstrakcja pojmowania otaczającego świata jaką w tych kilku słowach przedstawiała Pirora była dla Ver tak obca jak sposób podchodzenia do wielu spraw przez ludzi pokroju Silnego. W jej ocenie albo ktoś do nich należał i wtedy mógł zwać się przyjacielem albo był spoza kręgu co skazywało takiego człowieka na niewiedzę związaną z działaniem kultystów. To nie klub literacki bądź szachowy. Tu na szali była ich przyszłość, potęga ale i życie.


- To trochę temat rzeka który chętnie rozwinę podczas jakiegoś miłego leniwego popołudnia w zaufanym gronie. W najprostszych słowach są to ludzie zaufani, których nie przyłapiesz na czczeniu kogokolwiek, ale wiedzą że ich pracodawcy mają niekonwencjonalne praktyki religijne, wiedza też że gdyby taki pracodawca trafił w ręce inkwizycji oni również skończyliby na stosie. Stanowią jakby to ująć dobry materiał do moralnego płaszczyka który wypada nosić na co dzień w miejscach publicznych. Rozumiem że wasze gniazdko nie jest tak liczne w członkach jak to nasze w Averlandzie i pewnie macie do tych spraw bardziej zaostrzoną politykę. Niemniej jak widać po mnie nie jestem kawałkiem wędzonego na stosie mięsa więc w moim wypadku to się sprawdza. - Wyjaśniła w skrócie Pirora.



- Obawiam się, że skrzynia będzie musiała tu jeszcze trochę poczekać. - przyznała - Same raczej nie podołamy. Chociaż… - nagle przypomniało sobie o Vasilijim i Egonie - Może uda się mi coś wymyśleć. Poinformuj jednak proszę karczmarza, że zgłosimy się po ten ładunek aby nie robił problemu. Skoro jednak jesteśmy przy ich temacie to kto jest autorem dzieł o których wspominałaś?

- Nie chciałam broń boże niczego wam narzucać. Możecie ją zabrać jak i kiedy wam wygodniej. Aczkolwiek proponuje zorganizować jakiś wóz, w środku jest obraz trochę większych gabarytów więc skrzynia jest trochę nieporęczna. - Przyznała blondynka. - Co do autora no cóż obraz jest mojego autorstwa, a rzeźby mojego przyjaciela z gildii rzeźbiarzy… chyba że pytasz o autorow tego co schowaliśmy pod płótnem i w pustej przestrzeni w rzeźbach. Cóż autorzy niestety są nam nieznani. Są tą tapiserie uratowane przed zniszczeniem z zapomnianych lub opuszczonych miejsc kultu. Dwa pochodzą z Tilei, jeden z Bretonii a jeden z Imperium.

- Co do zwiedzania kamienic. - podjęła temat, który mocno ją zaskoczył. Właściwie to nie on sam a źródło z którego jej dalsza krewna czerpała. - Czyżbyś znała Kamilę? A jak nie to skąd wiesz o tym przedsięwzięciu?

- Och jak ktoś jest dobrym słuchaczem to dochodzą do niego różne ciekawe informacje. Co do Kamili, pierwszy raz poznam ją dopiero jutro. Co zaś do osoby która mnie wprowadza to tego kółka magistratów sztuki to będzie Naji Simonsberg. Minstrelka z którą znalazłyśmy wspólny język. Co zaś do samego pomysłu teatru, bardzo go popieram choć teraz wydaje mi się, że niektórzy mogą mieć inne pobudki do jego powstania. - Pirora głupia nie była wiedziała że nic w świecie nie jest robione z dobroci serca ale kiedy kult maczał w czymś swoje paluszki to oznaczać to mogło że stoi za tym coś więcej niż ludzki egoizm i pycha.

- Zjawię się więc tu na dniach i wybierzemy się na mała wycieczkę. - odparła gdy wraz z Łasicą zbierały się już do wyjścia - Wycieczkę we dwie. Bez twoich bardziej czy mniej milczących pracowników. - nie ukrywała braku zaufania wobec zarówno łaziebnej jak i wspomnianego tylko ochroniarza. Samej Pirorze też zbytnio nie ufała, bo niby czemu miało być inaczej. Była nowa i nieopierzona. Karlik znał bądź słyszał o jej ojcu, który wystawił jej rekomendację. Tyle.


- Byłoby wspaniale choć może tym razem może ustalmy termin wspólnie? Nie chciałabym bym rozczarowywać nowych znajomych nagłymi zmianami planów. - Powiedziała blondynka przymilająco do siostry z kultu. - Czy to ten moment kiedy żegnamy się jak siostry czy mam oddać szacunek dla członkiń enklawy? I tak przyjdę na kolację z panią kapitan spóźniona więc teraz parę dodatkowych chwili jest bez znaczenia. - Pirora już nie grała w podchody, mogła pocałować obie kobiety na do widzenia albo uklęknąć przed każdą i oddać szybką część Księciu Chaosu w erotycznym akcie, choć nie była pewna czy w tej enklawie były takie zwyczaje jeśli nie to trudno uraczę je paroma tradycjami z Averlandu.

- To może teraz ja. Skoro zostałyśmy w rodzinnym gronie. - niebieskowłosa służka czarnowłosej wdowy odezwała się po raz pierwszy odkąd tu weszły. Teraz uśmiechnęła się nieco przepraszająco za to wtrącenie.

- Jestem Łasica. Ale może być też Nadja. - przywitała się podając po koleżeńsku dłoń blondynce która ich przyjęła w tej łaźni. - Miło mi cię poznać Piroro. Mam nadzieję na owocną współpracę. Chętnie też bym się z tobą spotkała. Niestety praca mi zajmuje większość dni i mam wolne dopiero w taki wieczór jak teraz. - ciemnowłosa kobieta rozłożyła dłonie jakby chciała objąć ten szary, znój świata w jakim żyły.

- Przyznam, że twój przyjazd nas zaskoczył. Ja dajmy na to dowiedziałam się chyba wczoraj o twoim istnieniu. Więc wybacz nam, że tak to wygląda wszystko ale może jeszcze trochę potrwać nim cię wdrożymy do rodziny na pełny etat. - znów rozłożyła ramiona na znak, że te różne sprawy potrzebują czasu aby wszystko miało czas zająć swoje miejsce.

- A tak z ciekawości… Bo się z Ver po drodze zastanawiałyśmy… Lubisz się zabawić? Albo na przykład zabawić się z dziewczynami? - o ile wcześniejsze wypowiedzi Nadja mówiła jakby reprezentowała interesy zboru i niejako chociaż w najgrubszych liniach chciała to nakreślić nowej koleżance to teraz zapytała z filuterną ciekawością uśmiechając się do tego ciepłym uśmiechem.

- Och ona mówi ! - Zaśmiała się blondynka. - No no a już myślałam, że dasz madame wykazać się do końca by ją ocenić jak sobie radzi… - Popatrzyła na twarze obu kobiet, i wróciła uwaga do Łasicy i zaczęła wyjaśniać swoje słowa.

- Każda rodzina ma swoje różne tradycje ale pewne metody są takie same wszędzie. I po twoim oceniającym spojrzeniu zarówno w moją stronę jak i przesłuchującej mnie tu Versany coś mi mówi, że chyba jesteś nieco wyżej w hierarchii rodziny niż którakolwiek z nas. I oczywiście jak najbardziej rozumiem że moje przybycie mogło prowadzić drobne zamieszanie. Wiem że będziecie musieli lepiej mnie poznać by zdecydować czy jestem godna zaufania no i oczywiście godna by mnie powitać w szeregach rodziny. Oraz rozumiem, że moja pozycja w Averlandzie nie ma tutaj żadnego znaczenia i będę traktowana jak każdy nowo przyjęty.

Na pytanie o zabawy Pirora uśmiechnęła się tajemniczo. - Cóż na to pytanie nie warto sobie strzępić języka odpowiedzią. Znacznie ciekawiej będzie jak przekonacie się o tym na własnej skórze w swoim czasie. - Z jednej strony nie odpowiedziała bezpośrednio na to pytanie z drugiej przesłanie propozycji było jawnym zaproszeniem że trudno było je inaczej zrozumieć jak potwierdzenie.

- Jakbym miała zgadywać po tej mokrej prezentacji, bardzo malowniczej swoją drogą, to myślę, że mamy ze sobą wiele wspólnego. - Łasica powiedziała z uśmiechem małego urwisa jakoś pomijając póki co wnioski jakie wyciągnęła blondynka. W zamias stanęła obok niej, poufale objęła jej ramię i zeszła do konspiracyjnego tonu.

- A od siebie mogę zaoferować usługi osobistej łaziebnej. Albo kelnerki. Czy kogo tam byś akurat potrzebowała. Tylko jak mówiłam raczej wieczorami. Chętnie się umówię na jakiś wieczorek zapoznawczy. - powiedziała zerkając wesoło tak na jedną jak i drugą rozmówczynię obie obdarzając sympatycznym uśmiechem. Po czym westchnęła na koniec jakby musiała wspomnieć o czymś nie aż tak przyjemnym.

- Ale z tym twoim personelem no cóż, może u was w Averlandzie to działało. Ale my tutaj załatwiamy to troszkę inaczej. Więc jakbyś była tak uprzejma i załatwiała nasze rodzinne sprawy tylko w rodzinnym gronie. Albo trzeba będzie wciągnąć twoją służbę do naszego grona. Jednak ostateczna decyzja nie należy ani do mnie ani do Ver. Więc to taka prośba z mojej strony. Ale zwykle tak to właśnie u nas wygląda. - powiedziała grzecznie ale tonem dobrej rady dla nowej koleżanki aby uniknąć jakichś kłopotów i nieporozumień na tym tle.

- Dostosuje się do tej prośby w końcu nie chciałabym byśmy mieli jakieś niesnaski z samego początku znajomości. - Pirora pokiwała grzecznie głowa na znak ze rozumie.

- A wracając do ciekawszych plotek. Zdradzisz nam dla kogo się tak wystroiłaś? - Nadja znów wróciła do tego koleżeńskiego, filuternego tonu jakim niedawno pytała o różne rodzaje zabaw nowej koleżanki.
- Te stare łachy? - Powiedziała z udawaną skromnością. Potem odpowiedziała już normalnie bez żartów czy cukierkowania głosu. - Rose de la Vega obiecała pomóc w odświeżeniu mojego estalijskiego. -

- To się nam przebiegła siostrzyczka zapowiada. - ton Versany nieco zelżał gdy podśmiechując się zagaiła do Łasicy podszczypując ją w tyłek tak jak to miała w zwyczaju.


- Widzę, że swój do swego ciągnie. - tym razem zwróciła się do najmłodszej wiekiem i stażem kobiet w równie wesołym tonie - Najia to i moja znajoma. Będąc szczerą to nie dziwi mnie twój wybór jej jako swojej koleżanki. Rose zaś znamy obie i to… - zrobiła przerwę szukając odpowiedniego słowa - ...dość dogłębnie. - wybuchła śmiechem. - Dobrze ale koniec z żartami póki co. Przyjadę po ciebie jutro rano moją dorożka i wybierzemy się na małą wycieczkę. Pogadamy, pokaże ci to i owo. Jeżeli zaś chodzi o to przekonywanie się co do twoich poglądów i upodobań. - spojrzała kątem oka również na Łasicę - Uklęknij. - dodała raczej spokojnym ale i tajemniczym tonem mówiąc do Pirory - I całuj. - podciągnęła suknie ukazując wizerunek Węża wydziarany tuż pod swoją delikatna i jasną skóra. Wił się niemal tak samo jak ten skrzętnie ukryty w medaliku, który nowoprzybyłą do miasta artystka miałą na szyji.

- Mhmm… to może odrazu zapytam czy któraś z nich jest nietykalna? .. no dobrze z panią kapitan to już zdecydowanie za późno ale miałam pewne pomysły co do Naji. Ale jeśli miałabym komuś popsuć ich plany to mogę zostawić je w szufladzie. - Zapytała już Versane bezpośrednio i szczerze ewidentnie nie chciała jej wchodzić w drogę przypadkowo czy nie. Posłusznie klęknęła przed kultysa i najpierw musnęła węża swoim językiem by złożyć na brzuchu kobiety pocałunek. Drugi, trzeci, czwarty i powoli zaczela schodzic niżej...



Versana miała dopytać co dokładnie klęcząca przed nią dziewczyna miałą na myśli pytając o nietykalności. Jednak jej reakcja na to aby oddała hołd Panu była natychmiastowa. Usta dziewczyny były miękkie i wilgotne, język zaś delikatnie pieścił powierzchnię skóry, po której w pierwszej chwili przebiegła gęsia skórka. Początkowo chciała by ta tylko zademonstrowałą swoje oddanie sprawie lecz kierunek w którym jej pocałunki zmierzały bardzo odpowiadał wesołej wdówce. Położyła więc ręce na głowie Pirory i pomogła jej dotrzeć do odpowiedniego miejsca. Jednak nim ta zeszła dość nisko by doprowadzić do rozkoszy swoją bardziej doświadczoną nową znajomą brunetka zdążyła wyszeptać jeszcze:


- To nie jedyny Wąż, którego musisz ucałować. - dodała łapiąc zdecydowanym ruchem włosy Pirory by skierować jej głowę w kierunku Łasicy, która pojmując co się wyprawia poszła w ślady Versany.


Pirora zbliżyła się do drugiej kobiety i ucałowała jej węża ale nie próbowała zejść niżej Versana powstrzymała ją przed pełnym hołdem akolity więc Pirora zatrzymała się dokładnie w tym samym momencie w którym zatrzymała ją Versana.

- Ojej ale się dzieje! - zaśmiała się wesoło Łasica gdy widząc jak niespodziewanie rozwinęło się to pożegnanie też rozpięła swoją zimową suknię i okazało się, że też ma podobnego węża jak Versana. Chociaż ten Versany wyglądał na świeższy i był umieszczony niżej. Ten którego miała Łasica wyglądał ciekawie łeb spod spódnicy i bielizny jak się odsłoniło koszulę. A niebieskowłosa z radością przywitała takie wiadomości i przebieg rozmowy.

- To poznałaś Rose? Ona jest rewelacyjna! I szczerze mówiąc świetnie się składa bo jak mówiła Ver mamy ogromne plany i nadzieję co do niej. Czyli próbujemy ją skusić by wstąpiła do naszego siostrzeństwa. - wyjaśniła widząc jak pracowita i utalentowana jest ich nowa koleżanka, oraz jak skora do współpracy. W końcu sama się schyliła i pocałowała usta Pirory.

- Czułam, że się dogadamy! I naprawdę musimy sobie urządzić wieczorek zapoznawczy z prawdziwego zdarzenia. Ale ja to chyba dopiero w Agnestag miałabym wolny wieczór. - Łasica dała znać, że jak dla niej Pirora zdała ten pierwszy egzamin i może już powstać z klęczek. Sama też zaczęła poprawiać swoją suknię i koszulę aby znów wyglądać jakby nie stało się nic niestosownego.

Versana zaśmiała się widząc zaskoczenie u swojej kochanki. Rzadko do tego dochodziło stąd widok ten był jeszcze zabawniejszy.
- W Agnestag tak się składa, że mam umówioną lekcję szermierki z Rosą. - przyznała szybko wertując kartki kalendarza w głowie - Jak dla mnie jednak to nie stoi na przeszkodzie. Hmmm… My we trzy, Rosa, Brena i cztery niewolnice. - zaczęła wyliczać - Będzie nas osiem. Może więc zredukujemy tą liczbę do sześciu aby w pełni oddać cześć Panu? - zadumała spoglądając po pozostąłych - A ta twoja służka? Przejawia zainteresowanie takimi psotami? - zapytałą Pirory.


- Tak mało? I nie macie żadnych mężczyzn?! - Odpowiedziała pytaniem szczerze zdziwiona na te informacje, ojciec wspominał że enklawa w mieście jest mała ale nie spodziewała się że aż tak. - Co do moim pracowników są nietykalni ale to chyba temat do poruszenia jutro, będę mogła szczegółowo wyjaśnić te nasze “Averlandzkie dziwactwa” i znajdziemy jakiś konsensus jak postępować z tymi różnicami podejścia enklaw. Choć wydaje mi się że jedna rozmowa może nie wystarczyć i nie wiem jak to się ma do trzymania mnie trochę z boku przed oficjalnym przyjęciem do enklawy. Uprzedzę Juliusa żeby was od razu prowadził na pokoje bez zbędnych pytań, jeśli będziecie mnie szukać. I będę wolna w oba terminy, nie bójcie się.

- Spokojnie, nie działajmy na chybcika. - Łasica uniosła dłonie do góry jakby próbowała okiełznać ten chaos emocji. Trochę nie bardzo było wiadomo czy bardziej swój czy koleżanek.

- Tak dokładnie to do rodziny należymy tylko ja i Ver. No i teraz ty. A reszta dziewcząt no to chyba mogę powiedzieć, że mamy co do nich wspaniałe i niecne plany no ale jeszcze nie są w rodzinie. Co oczywiście nie przeszkadza nam się świetnie razem bawić. A to spotkanie wieczorem w Agnestag brzmi świetnie! Ja jestem za! - Łasica zaczęła od tego drobnego sprostowania co do roli swojej i nie tylko swojej w ich grzesznej rodzinie. Ale jak doszła do planów na wspólne spotkanie znów trysnęła radością i entuzjazmem.



- Ach czyli to coś co u nas nazywa się “Nocą kuszenia”, rozumiem. - Przytaknęła blondynka zastanawiając się chwilę. - Chętnie zagłębie się w teologiczne dysputy między naszymi zwyczajami ale jest to jednak temat rzeka, W Konistag będę malować moją syrenę kończę późnym popołudniem potem mogę gościć was na na takie spokojne rozmowy...poza oczywiście waszymi zapowiadanymi wizytami. no i mam tylko jedna prośbe...możecie powiedziec czy rodzinie spodobały się prezenty? Oczywiście jak już je obejrzycie?



Mimo raczej drętwego i niezbyt dobrze zapowiadającego się początku spotkania dziewczyną udało się przekuć pierwsze lody i złapać wspólny język. Pirora na szczęście nie okazała się być tak drętwa jak wstępnie Ver i Łasica sądziły. Jednak jej dość luźny stosunek do utrzymania wszystkiego w pełnej dyskrecji był dla kobiet z północnych granic Imperium niedorzeczny i niezrozumiały. Na szczęście młoda artysta wykazała się bystrym umysłem oferując swoją pełną współpracę i podporządkowanie tutejszym zwyczajom. Co jednak najważniejsze. Wielbiła Węża. To była doskonała informacja dla nowo powstającej komórki kultu, której wszak sama Versana miała przewodzić z ramienia Starszego. Przybierały na sile dominując coraz bardziej w szeregach kultystów. Były uosobieniem samego Pana Rozpusty. Niezauważone wkradały się tam gdzie nikt się ich nie spodziewał i drobnymi kroczkami dochodziły do władzy.


- Zdaje się więc, że jesteśmy dogadane. - podsumowała ich rozmowę poprawiając przy tym spódnicę - Widzimy się więc jutro kochaniutka. - rzuciła czekając na zapewnienie ze strony Pirory.


- Na pewno spędzimy razem miło czas. - Przytaknęła Pirora jak grzeczna dziewczynka.

- A poczekaj jeszcze moment. - Łasica nieco uniosła swoją szczupłą dłoń jakby przed wyjściem chciała jeszcze o coś zapytać.

- Te wizyty o dowolnej porze dnia i nocy to tak na poważnie? - zapytała patrząc pytająco na nową koleżankę. - Tak pytam z ciekawości. Bo dnie mam zajęte przez służbę u van Hansenów, to mi wszystko inne spada na wieczory. Ale zwykle potem wracam do siebie. To może mogłabym odwiedzić nową koleżankę ale to pewnie już późno, koło północy może trochę przed. Tylko jak mam na rano to musiałabym mieć gdzie przenocować. Bo nie uśmiecha mi się zasuwać w środku nocy przez miasta po to by wstawać zaraz o świcie. - brzmiało jakby Łasica potraktowała poważnie to zaproszenie na wizyty do Pirory i była tym całkiem zainteresowana.



- Rozumiem że tutaj nie chodzi o zwykły sen będący odpoczynkiem...- Pirora zadała bardzo retoryczne pytanie. Pokrecil glowa rozbawiona. - Julius o takich porach śpi więc cię nie wprowadzi, będziesz musiała się włamywać. Jak nie masz nic przeciwko żeby Julis pokazał cię dyskretnie Jamesowi, mój ochroniarz ma pokój naprzeciwko mojego, to będziesz miała szanse nie skończyć z odcieta głową. No i chwilowo mam mało znajomych ale jak będę już ich miała więcej i okażą się bardzo przyjaźni to mogę nie zawsze nocować we własnym łóżku.

- A kto mówi o włamywaniu się drzwiami? - roześmiała się Łasica jakby Pirora powiedziała jakiś żart który naprawdę ją rozbawił. - Ale dobra, nie chcę ci robić koło pióra. Mogę grzecznie zapukać do drzwi. Jak nie będziesz sama a ktoś nie miałby nic przeciwko na dodatkową rozmówczynię w tych nocnych rozmowach to ja już się dostosuję. Tylko ten nocleg do rana jakbym wiedziała, że jakiś tutaj mam to bym szła na pewniaka. - wyjaśniła jak to sobie wyobraża ale zaraz machnęła dłonią. - Ale to tylko taka propozycja. Bo mi narobiłaś smaku to mi się będzie dłużyć do tego Agnestag. Ale jak trzeba to poczekam. - dodała łagodnym i ugodowym tonem chyba nie chcąc peszyć nowej koleżanki.



- Cóż kto nie gra ten nie wygrywa, Choć nie widzę problemu by ugościć cię w niektóre noce w końcu wracanie po nocy jest niebezpieczne. Wolałabym nie tracić siostry w jakiś nieszczęśliwym napadzie nocnego nożownika. - Zaproponowała kompromis tej jednej próby wpakowania się jej do łóżka z drugiej strony sama była wyposzczona po długiej celibatowej podróży.

- No to nie przestrasz się jak jakaś nocna diablica zapuka do ciebie o północy. I możesz coś postawić w oknie. Jak po twojej lewej to wszystko gra i można się ładować a jak po prawej to lepiej nie. - poradziła wesołym tonem i pacnęła dłonią w ramię Versany. - To chodź Ver, czas na nas. A ty tam ucałuj od nas Rose póki my nie będziemy mogły zrobić tego osobiście! - zaśmiała się nie tracąc dobrego humoru i ruszyła w stronę drzwi na korytarz aby je otworzyć przed swoją panią.



I tak obie kultyski poszły sobie, Pirora miała dużo do przemyślenia, ale zostawiła sobie to na później chciała się zrelaksować i na szczęście Rose de la Vega miała zamiar jej w tym pomóc. Zanim ruszyła na górę dala znac karczmarzowi co do skrzyni by nie robić siostrom problemu.
 
Obca jest offline