Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-03-2021, 19:35   #552
Rebirth
 
Rebirth's Avatar
 
Reputacja: 1 Rebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputację
Shantytown 5 listopada, 2021 roku 15:28

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=PQ4ON70NalE[/MEDIA]

Nim Vadim zdążył w ogóle rozpocząć swoje absolutnie genialne przemówienie, po którym stałby się z miejscem wyżej plasowanym członkiem tego podrzędnego gangu Chupachupsów, całe przedstawienie oczywiście musiał popsuć niewidzialny narrator, który bawił się w najlepsze ich losem. Vadim przestał mieć bowiem wątpliwości, że za tym stoi jakaś kapryśna i wyjątkowo podła siła, która tylko pozornie dawała im fory. Tak naprawdę musiała mieć niezły ubaw z bawieniem się ich życiami, które dla niej były zapewne nic nie wartymi figurkami w wielkiej symulacji. Lecz co pozostawało jemu teraz? Mógl poddać się, zamknąć oczy i pomyśleć, że narrator znudził się grą i wreszcie dobiega ona końca. Daleko było do wymarzonego końca, ale gdzieś w głębi fikser czuł ulgę. Z drugiej strony, miał cholerne przeczucie, że to jeszcze nie koniec. Choćby dlatego, że sam nie zamierzał padać na ziemię i czekać. Nie był jednakże szaleńcem, nie chciał ginąć w głupi sposób, godność nie pozwalała mu po prostu oddać życie jak idiota.

Gdy jego oczy ujrzały migoczące światła, pomyślał ironicznie, że te głąby zawsze muszą się z tym afiszować tuż przed podjęciem akcji. Dało mu to cenne sekundy, by zareagować. Czuł, że ich wróg musiał już być blisko. Wróg ich kolejnego wroga, czyli w sumie sojusznik. Jakkolwiek nienawidził tego odrutowanego pojeba, tak modlił się w duszy, by swoim sposobem wparował tu i uratował im tyłek. Robił to nie raz, w sposób pewnie niecelowy, chociaż kto wie? Już w vanie miał pewne przypuszczenia, ale bał się stawiać tak odważną tezę. Zwłaszcza, że stelaż na szczęce Artiego żywo przypominał mu o kiepskim poczuciu socjalizacji borga. Cenne sekundy nim usłyszał klasyczne ujadanie psów, pozwoliły mu na jeden prosty gest, mianowicie... włączył komórkę, strzelił sobie selfie i kliknął "udostępnij" na Facebook'u.

- Sklepik otwarty. Nesesery, andromedy, wydruki i inne białe kruki... - wycedził przez zęby pod nosem fikser - Tu jesteśmy skurwielu, lepiej się śpiesz...

"Gleba natychmiast!"

Vadim szybko odrzucił uzi, odwrócił się wyprostowany w stronę typa mierzącego do niego z broni, klęknął powoli. Spróbował pokazać obie ręce.

- Będzie problem z tą jedną, jest zwichnięta... chyba. Wizytę u lekarza mam dopiero jutro. Nie zamierzam stawiać oporu, proszę nie strzelać, to nieporozumienie - rzekł z absolutnym spokojem Rosjanin.

A potem zwrócił się do Cardoso.

- Panie sierżancie, mogę na słowo? Mam bardzo ważne informacje z perspektywy bezpieczeństwa narodowego i w sumie pana, waszych ludzi tu i pewnie jakiegoś tuzina postronnych ofiar. Lepiej, żeby pan posłuchał...

Jeśli się uda zagrać choć trochę na czas, wściekły borg powinien zdążyć spróbować przechylić szalę na swoją stronę. Działał obecnie sam, musiał więc być renegatem lub tajnym agentem. Bardzo chciał mieć wydruk, neseser i ich. Nie pozwolił ani Wodnym Szczurom, ani tym zbrojnym, ani policji, ani wcześniej irolom czy von Uberowi na zdobycie nesesera. Był gotów tego tygodnia zamordować pół miasta i FBI nie będzie tu zapewne wyjątkiem. A co jak już wpadnie i zacznie rozkurwiać towarzystwo? Cóż, wtedy będą się martwić kolejnym problemem, ot nic nowego. Vadim zaczął wręcz prowokująco, przechodząc z sierżantem na "ty".

- Tak się składa, że z tym zagrożeniem narodowym państwa, to idealnie w dziesiątkę trafiłeś. Mam nadzieję, że masz tu stu ludzi uzbrojonych w broń przeciwpancerną. Ale widzę, że nie masz. Czyli nie dożyjesz jutra, może nawet kolejnej godziny. Więc ci powiem, masz prawo wiedzieć czemu zginiesz ty i twoi ludzie. Od prawie trzech dni goni nas po tym mieście odrutowany po zęby gość, któremu zwinęliśmy mienie. W kurtce mam jego zawartość. Wszystkie ostatnie masakry to sprawka tylko tego jednego gościa. Nawet jeśli biły się dwie strony, on wpadał i zabijał obie. W pojedynkę. Te narkotyki to nawet nie nasze, ot uciekiając zwinęliśmy vana jakiegoś gangu i tam były te dragi. A typ i tak nas gonił, po drodze rozjebując policyjny pościg, a potem prawie nas. Zobacz, jesteśmy ledwo żywi. Mamy dość. On zabija każdego, bo chce to co my mamy. Jak chcesz, mogę ci to nawet oddać, ale to tak jakbym namalował na twoim czole celownik wielkości Florydy. Lepiej wezwij dużo wsparcia, chociaż pewnie nie zdażysz. On tu idzie. Nie, przepraszam. On nie idzie. ON KURWA TUTAJ ZAPIERDALA. Zadbałem o to...

To mówiąc, Vadim miał nadzieję, że niemy narrator wykaże się swoją sadystyczną łaską i niczym gromem ciśnie z niebios metalowym czubem z działkiem 0.50 i zacznie ten swój koncert śmierci. W najgorszym (najlepszym?) przypadku wyjdzie na idiotę przed jakimś randomowym agentem i w ten chujowy sposób zakończy się jego historia o byciu sławnym i bogatym. Zawsze to jakiś upragniony koniec...
 
__________________
Something is coming...

Ostatnio edytowane przez Rebirth : 26-03-2021 o 19:47.
Rebirth jest offline