Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-03-2021, 19:36   #93
Ayoze
 
Ayoze's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputację
Zwiad niewiele mu powiedział. Ot, orki nadeszły z serca Doliny Yetzin, ale jeśli były tu od jakiegoś czasu, to ich trasa zupełnie nie dziwiła, w końcu poruszały się wzdłuż gór, żeby łupić i mordować. Tym razem jednak trafiła kosa na kamień, choć Klaus nie sądził, żeby to był koniec ich bandy. Wręcz przeciwnie; pewnie to była tylko niewielka bojówka zbierająca fanty dla większej ekipy. Podskórnie czuł, że jeszcze się z nimi spotkają.

Gdy wrócił do obozu, podszedł do Galeba, który miał dużo większe doświadczenie w sprawach zielonych, niż on.
- Co ty o tym wszystkim myślisz? Jak ty to widzisz? - zapytał. - Ja mam wrażenie, że to była tylko jakaś bojówka działająca dla większej bandy. Mówiłeś wcześniej o tym plemieniu… Krwawych Toporach. Myślisz, że mogli odrodzić się na nowo i że to nie jest tylko fanaberia paru drużyn zielonych? Takich tatuaży nie nanosi się, jeśli coś większego nie wisi w powietrzu, prawda?

Patrzył towarzyszowi w oczy, chłonąc każde jego słowo. Choć zieloni nie byli jego specjalnością, lubił dowiadywać się czegoś nowego, bo nigdy nie wiadomo było, gdzie i w jakiej sytuacji przydać się może taka wiedza. Poza tym, znając swego wroga można było coś zaplanować, jakoś się zabezpieczyć przy różnych okazjach.

Po rozmówieniu się z Galebem sprawdził namioty i ciała, zabierając dla siebie miksturę leczniczą, zapałki i wytrychy. Resztę mogli wziąć kompani. Na śniadanie zjadł mało, bo żołądek wciąż był ściśnięty a ciało i umysł rozpamiętywało walkę z orkami. Nie od dziś wiedział, że po walce - nawet wygranej, czy okupionej niewielkimi ranami - organizm potrzebował dojść do siebie. Przetrawić to, się wydarzyło.

* * *

Przez następne dni skupiał się na otoczeniu, choć gdy na popasach wychwytywał wzrok Vessy, uśmiechał się do niej ciepło spod wąsa. Na tyle się decydował, bo miał wrażenie, że kolejna rozmowa z kobietą, zwłaszcza zainicjowana przez niego, po prostu by go pogrążyła. Był prawie czterdziestoletnim gościem, który potrafił walczyć z nieumarłymi, ale nie umiał gadać z kobietami. Chciał coś z tym zrobić nie od dzisiaj, ale zawsze jak próbował, po takiej rozmowie czuł się, jakby wyszedł z dziesięcio rundowej walki na pięści. Wyzuty z sił i mający wrażenie, że zrobił z siebie błazna. W tym konkretnym aspekcie życie go nie oszczędzało. Ale może kiedyś to się zmieni.

Wzmiankę Zachariasza o goblinie na wzgórzach przyjął spokojnie, tak jak i wyjaśnienia Galeba. Nie wierzył, żeby pojawienie się zielonego na wilku było przypadkiem. Byli pewnie obserwowani od dawna, to nie ulegało wątpliwości.
- To nie jest przypadek, że ten gobas się tak nagle pojawił - powiedział do pozostałych. - Widać, że podróżowanie z nami krok w krok sprawia mu przyjemność. Pokazuje, że oni mają nas na oku, przynajmniej ja tak to odbieram. Coraz ciekawiej się tu dzieje…

* * *

Po dotarciu nad Trebeczkę rozstawił namiot i uwalił się w nim, drzemiąc, a jednocześnie wyłapując wszystkie dźwięki z zewnątrz. Gdy usłyszał zbliżające się konie, pozbierał się do kupy i wyszedł z namiotu. Baron Siegfried w końcu dojechał na miejsce z całkiem ciekawą obstawą. Klaus przeskoczył tylko wzrokiem po wojakach i skupił się na gadającym zleceniodawcy.

- Z przykrością muszę to powiedzieć, ale Maximilian i Viggo nie żyją - zaczął. - Kilka dni temu spotkaliśmy na naszej drodze drużynę niejakiego Tobiasa Wirtza, który ponoć dostał od herr barona list, aby odebrać od nas Maxa i dostarczyć tutaj. Nie pozwoliliśmy na to, a potem w nocy Max został przez kogoś zamordowany. Wszelkie podejrzenia wskazują na człowieka Tobiasa - Otto. Chcieliśmy przeprowadzić dochodzenie, ale zostało ono przerwane przez atak orków z klanu Krwawego Topora, które skończyło się śmiercią bandy Tobiasa, jego samego i Viggo. Przywieźliśmy ze sobą ciało księcia, jego ochroniarza oraz Wirtza. Mamy też kilka dowodów na prawdziwość naszej opowieści. - Klaus spojrzał na Felixa. - Felix, pokaż im orcze uszy... - Weghorst wciąż wpatrywał się w barona, czekając, jak ten zareaguje na wiadomości.
 
Ayoze jest offline