Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-03-2021, 03:04   #86
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Scena wspólna


Kiedy Carlos i pozostali parlamentariusze wracali z osady Norsemenów do obozu, Bertrand zastanawiał się co zrobić dalej z kwestią Amazonki. Zaczął już zajmować się tę kwestią i czuł potrzebę doprowadzenia jej do końca.

- Wydaje się, że jarl mógłby pójść na odkupienie jeńca, jakbyśmy zaoferowali mu odpowiednio dużo, mamy jeszcze jakieś środki na takie rzeczy? Ja zbyt wiele nie mam, większość wydałem na udział w wykupieniu Kary. - spojrzał się na towarzyszących mu de Riverę, Iolandę i Amrisa.

- Nie, nie mamy - odpowiedziała baronessa. - A przynajmniej nie tyle ile zasugerowałeś panie de Truville. Chyba, że spróbujemy ją wygrać. Może w zawodach w piciu? To norsmeńska dyscyplina. A gdyby do tego kobieta ich pokonała… lub też gdyby ktoś z gości zmarł podczas uczty, zażądać możnaby było zadośćuczynienia.

- Mamy na pokładzie jakąś kobietę co mogłaby liczyć na zwycięstwo w piciu z Norsmenami? - mimo powagi sytuacji kapitan okazał zdziwienie taką kobiecą kandydaturą chyba nawet bardziej niż samą dyscypliną. Ale zaraz nawiązał do głównego wątku.

- Tak, dobrze by było coś wymyślić w sprawie tej Amazonki. Kupno wydaje mi się najprostszym rozwiązaniem. Ale zapewne najkosztowniejszym. A jakieś zawody… Hmm… - zamyślił się nad tym jadąc powoli na swoim rumaku przez oczyszczone z dżungli przedpole osady.

- No zagrać o nią można spróbować. Może się zgodzą. Ale my musielibyśmy wystawić coś równie cennego co by ich interesowało. - odparł idący obok swojego kapitana Olaf widząc, że kapitan potrzebuje czasu do namysłu.

- No tak, może z tą ceną trochę przesadziłem, ale chciałem zainteresować Jarla tym że Amazonka jest więcej warta żywa niż martwa; na Karę faktycznie majątek wydaliśmy - odparł Bertrand z lekką nutą irytacji. Choć faktycznie może baronessa miała rację, co nie poprawiało mu nastroju.
- Ale może jak Jarl będzie nadal w dobrym humorze to obniży cenę.
Następnie zamyślił się nad słowami Olafa o grach. No tak, on znał Norsemenów najlepiej...
- Myślisz bardziej o pojedynku czy o jakiś grach hazardowych….Podczas narady padł nawet pomysł pojedynkowania się z nią.- spytał się zaciskając dłoń na rękojeści rapiera.
- A Pani, Iolando, prosiła Jarla o miejsce blisko Amazonki, macie jakiś plan? -spytał się następnie baronessy.

- Ekthelion mógłby spróbować wprowadzić Karę na teren osady pod osłoną nocy. Wtedy można by upozorować, że amazonka odbiła amazonkę. Nie wiem jak wyglądałby pościg i to dość ryzykowne plan… Po prostu rozważmy wszystkie opcje. Każdy z naszych pomysłów wiąże się z pewną dozą losowości. - Amris dorzucił pomysł do wachlarzu możliwości grupy.

- Kary wolałbym w to nie mieszać. Jak pójdzie coś nie tak to stracimy je obie. - kapitan pokręcił głową na znak, że jak już mają jedną Amazonkę w roli przewodnika to wolałby nie ryzykować jej utraty. Zwłaszcza, że wynik był trudny do przewidzenia a najmniej przewidywalny było zachowanie dzikuski albo nawet obu.

- No Olaf a co myślisz z tymi grami? Co mogłoby zainteresować naszych gospodarzy na tyle aby zgodzili się wystawić swoją Amazonkę? - skoro dowódca przejął pałeczkę w rozmowie to niejako wrócił do pytania Bertranda skierowanego do swojego tłumacza. Ten zastanawiał się chwilę a już zbliżali się do skraju dżungli i widać było czekające elfy na gałęziach drzew albo za porośniętymi lianami i mchem pniami.

- Najłatwiej to byłoby wymienić sztuka za sztukę. Oni dają swojego cennego jeńca a my swojego. No ale żadnych nie mamy. - Olaf zadumał się nad tą filozofią Norsmenów i tym jak mogą się zachować dzisiejszego wieczoru.

- No to może być jeszcze na podarki. Oni by mogli nam sprawić tą Amazonkę w prezencie a my im też coś ciekawego. Najlepiej coś dla wojownika. Coś godnego wodza. Jakąś broń, pancerz, rumaka. Oni lubią takie rzeczy. Jakby to dobrze rozegrać mogliby się zgodzić na taką wymianę. Tak w ramach zawartego sojuszu i podarków między wodzami. - dorzucił kolejny wariant jaki mu przyszedł do łysej głowy. Znaleźli się już w cieniu drzew i jakiś elf machnął im dłonią na przywitanie. Kapitan mu skinął głową w odpowiedzi ale dalej słuchał propozycji swoich doradców.

- Można też ją zwyczajnie wykupić. Niekoniecznie za brzdęki. Po prostu zrobić układ jak z kupcami. “Podoba mi się ta Amazonka, chcę ją kupić, co za nią chcesz?” Ale to podobnie jak z tymi podarkami, trzeba by wyczuć na czym by im mogło zależeć. - Olaf dywagował dalej gdy już zaczynali wchodzić pomiędzy pierwsze drzewa dżungli.

- A to będzie na to czas? - zapytał go kapitan patrząc z góry na niego.

- Powinien. Myślę, że jakby naprawdę mieli kogoś nabijać na pal to zrobią z tego gwódźć wieczornego programu. Może koło północy. No w każdym razie nie tak od razu. Trochę trzeba się rozgrzać, pogadać, pożartować no a jak już wszyscy mają dobre humory wtedy czas na gwóźdź programu. - łysy wojownik przyznał, że żadnej pewności nie ma ale uważał, że ot tak, raczej na samym wejściu do osady nie powinni urządzać kaźni tej Amazonki. Czyli powinni mieć nieco czasu nawet gdy już się wszyscy rozlokują i siądą do wspólnej kolacji na jaką zapraszał jarl.

- A te walki co mówiłeś wcześniej? - Estalijczyk pokiwał głową przyjmując to do wiadomości i wrócił do przepytywania swojego speca od Norsmenów.

- To ryzykowna sprawa kapitanie. Jakby miało chodzić o wolnosć to ona sama powinna walczyć z kimś o tą wolność. Mogą ją przy tym zabić albo zranić i nic z tego nie wyjdzie. A z tymi zakładami no to by coś musiało być bezpośrednio do jarla. Bo on decyduje o wszystkich mieszkańcach wioski. I wolnych i niewolnych. Więc tak jakby był ich właścicielem. Jak każe ją wbić na pal to ją wbiją na pal, jak każe ją wypuścić to ją wypuszczą a jak zgodzi się komuś podarować albo postawić jako zakład to tak będzie. Tak czy inaczej raczej trudno będzie obejść się bez udziału jarla w sprawie tej Amazonki. - Olaf powiedział swoje co uważa z tymi negocjacjami a tymczasem już pomiędzy drzewami widać było początek czekającej w cieniu kolumny.

- Czyli trochę możliwości mamy… - częśc Bertranda miałą ochotę doprowadzić do pojedynku, dawno nie miał okazji zaznać okazji zaznać tego dreszczu ekscytacji, który sprawiał, że naprawdę czuł się żywy. No ale jego bardziej odpowiedzialna strona, którą ostatnio starał się w sobie rozwiajać, szeptała, że wykupienie albo wymiana była bardziej rozsądnym rozwiązaniem.

- To może usiąde blisko jarla i będę kontynuować temat że jestem zainteresowany Amazonką, zobaczymy na ile będzie dalej w dobrym humorze, choć nie widzę powodu by nie był…. - ale gdybyśmy mieli ją wykupić pewnie będę potrzebować wsparcia. -stwierdził.

- Nie panie de Truville, nie mam gotowego rozwiązania. Chciałam uzmysłowić jarlowi jego brak taktu, czym oczywiście jest to pożal się boże uhonorowanie gości. Niestety biedaczek nie zrozumiał - odpowiedziała Iolanda ostatnie zdanie wypowiadając z nie ukrywanym przekąsem.

Wracających powitał Cesar. Tak jak wcześniej uznał pomysł włączenia baronessy i zaproponowania jej udziału w poselstwie za słuszny tak teraz wolał się upewnić co do powrotu grupy negocjacyjnej. Tym bardziej, że nie musiał wracać do środka kolumny gdzie zapewne na wieści czekali już Ulryka i mistrz Bartolomeo.

Medykus wyraził skąpą acz szczerą radość z ich powrotu i wypytał o przebieg negocjacji. Posłał też umyślnego po lorda Ektheliona by i on mógł się wszystkiego dowiedzieć. Rozważał również posłanie po pana Eisena, ale ochroniarz chyba wolał pozostawać w cieniu.

Następnie grzecznie poprosił wszystkich o powtórzenie dotychczasowych pomysłów i wysłuchawszy, myślał chwilę.

- Ani walka ani zakład nie mają sensu jeśli nie będziemy gotowi na porażkę. - rzekł w końcu - A przecież nie możemy się zdawać na los. Pomysły pana de Truville i baronessy można połączyć. Zacząć od tego, że ktoś mógłby pozornie umrzeć przy napiciu się z kielicha. Przykładowo siostra pana de Truville. Szlachcic byłby w prawie żądać satysfakcji od swego gospodarza. I mógłby się zgodzić poniechać żądań gdyby dostał Amazonkę.

Bertrand przeszył medyka spojrzeniem i przełknął ślinę trawiąc śmiały pomysł.
- Ciekawe, czy możesz mi zagwarantować że mojej siostrze nic się nie stanie poważnego po wypiciu tego specyfiku?

- Spokojnie panie de Truville. Nikt nie chce skrzywdzić pańskiej siostry - odezwała się baronessa bardzo łagodnie. - Sama zgłosiłabym się, ale w przeciwieństwie do państwa nie mam tu rodziny, która mogłaby domagać się zadośćuczynienia. Owszem, możnaby udawać, że signore Arrarte to mój krewny czy nawet narzeczony, ale rodzeństwo nadaje się do tego lepiej.

- Przetestowałem go już. Na sobie. - odparł Cesar - Mikstura zadziałała prawidłowo. Pytaniem jednak pozostaje czy łapiduch Norsmenów się nie zorientuje, że to tylko stupor.
Po czym powiódł wzrokiem ku baronessie, a w jego oczach dostrzec się dało coś pomiędzy zaintrygowaniem, a podziwem - Dziękuję za zaufanie.

- No przyznam, że ten plan brzmi dość ekstrawagancko. I bardzo ryzykownie. A wynik jest mocno niepewny. - kapitan zrobił podejrzliwą minę jakby nie bardzo miał przekonanie do tak mętnie przedstawionego planu.

- Przyznam, że wolałbym aby ten wieczór obył się bez czyjejś śmierci. Poza tym nie wiem o jakim specyfiku mówisz seniore Arrarte ale ryzykowanie życiem kobiety i do tego szlachcianki wydaje mi się mocno ryzykowne. - pokręcił głową i pomysł stawiania na szali czyjegoś życia a do tego siostry Bertranda widocznie budził jego wątpliwości.

- Zresztą nawet jakby wszystko poszło po twojej myśli to po śmierci jest pogrzeb. Dół w ziemi i tak dalej chyba, że po norsmeńsku chcecie spalić ciało na stosie. To się dzieje jak ktoś umrze. Zgaduję nie to jest waszym zamiarem ale tego pewnie by się wszyscy spodziewali. Do tego przy następnym spotkaniu znów trzeba by gdzieś ukryć Izabellę. No i na sam koniec. Nigdzie nie jest powiedziane, że Norsmeni się przejmą śmiercią jednej kobiety i do tego nie swojej. Nie wiadomo czy zgodzą się na jakiekolwiek zadośćuczynienie nie mówiąc o oddaniu Amazonki. I szczerze mówiąc nie bardzo widzę związku między zbolałym po śmierci siostry bratem a żądaniem wydania jeńca jako zadośćuczynienia. Dla mnie brzmi jak szwindel. Zwłaszcza jakby chcieć zabrać ciało Izabelli ze sobą zamiast pochować na miejscu. - kapitan wczuł się w rolę adwokata Norsmenów i przedstawił jakie widzi słabości tego planu. A widział ich całkiem sporo.

- Lubię proste rozwiązania. To wydaje mi się zbyt skomplikowane, ryzykowne i o niepewnym wyniku. Wystarczy, że jarl powie “nie” i wszystko na nic. - powiedział patrząc na swoich doradców. I dało się wyczuć, że czeka na inne propozycje.

- I jeśli można kapitanie. - Olaf zgłosił się, że chciałby coś dodać na co dowódca chętnie się zgodził. - Jak rozumiem to chcecie oskarżyć jarla o otrucie panienki Izabelli. To poważne oskarżenie. Jarl może zareagować gniewem. Mamy być ich gośćmi a on swoim honorem zaręcza nasze bezpieczeństwo. Oskarżenie o otrucie godzi w jego gwarancje bezpośrednio. Zresztą nie wiem po co miałby kogoś truć. Wygląda na takiego co chętniej rozmawia toporem niż trucizną. I byłoby trochę dziwne jakby z nas wszystkich i wszystkich Norsów co mają być na tej wspólnej kolacji umarła tylko jedna osoba. - tłumacz zwrócił uwagę na nieco inny aspekt norskich zwyczajów. Coś co mogło przynieść odwrotny efekt od zamierzonego i odbić się na relacjach całej ekspedycji z Norsmenami.

- Słuszne uwagi Carlosie, Olafie - skinał głową Bertrand. Pomyślał przez chwilę, że ten plan spodobał by się Isabelli, brzmiał jak coś z książek które uwielbiała, ale argumenty które usłyszał przekonały go że to jednak mocno ryzykowny pomysł.
- Nie będziemy narażać mojej młodszej siostry dla tak niepewnego rezultatu. Wykupienie, wymiana darów albo zakład to prostsze rozwiązania które stwarzają mniej ryzyka.

- Po pierwsze, nie otruć. To byłoby nierozsądne. Niedorzeczne i wyglądałoby niewiarygodnie. Chodziło o przypadkową śmierć. Po drugie, wątpię, że Norsmeni znali obyczaje pogrzebowe z Bretanii - baronessa zaczęła wyliczać punkty, w których kapitan zupełnie pomylił się. - Po trzecie w pańskim planie jest jedna, wielka nieścisłość. Po co nam Amazonka gdy idziemy w kierunku ziemi jej plemienia? Gdybyśmy wracali do domu, miałoby to sens. Trofeum. Zabawka czy coś. Ale tutaj ewidentnie chcemy ją zabrać do jej ludzi. No chyba, że uważa pan jarla za tak ograniczonego człowieka, że nie skojarzy tych dwóch faktów.

Na słowa baronessy Ekthelion kiwnął głową, że zgadza się z rozumowianem kobiety i przeniósł wzrok na kapitana. Elfi wojownik nie zabierał głosu, jednak od momentu, kiedy pan Arrarte przyniósł wieści o spotkaniu, przybył na nie dosyć szybko. Na tyle szybko, by usłyszeć pomysł o użyciu specyfiku. Przy jego stoickiej postawie ciężko byłoby jednak wywnioskować, czy popiera plan, czy go aprobuje.

Cesar prostszego pomysłu nie miał. Więcej wobec tego się w kwestii jego obrony nie wypowiadał. Ostatnie słowo zgodnie z umową jaką zawarli, zawsze należało do kapitana. Uśmiechnął się jednak gdy pirat stwierdził, że plan mu brzmi jak jakiś szwindel.

- Dziękuje droga Iolando za uwagi, ten pomysł z miksturą jest śmiały, choć ryzykowny jak zauważył Carlos….. - Bertrand nie omieszkał zauważyć, że baronessa jakaś sama nie paliła się do wypicia tego specyfiku - chociaż co do tego czemu chcemy zabrać Amazonkę jako niewolnicę w dżunglę, to raczej oczywiste, że może mieć dla nas informacje albo być zakładnikiem.

- Przypadkowa śmierć to przypadkowa śmierć. Czemóż jarl i nasi gospodarze mieliby być winni? Wola bogów. Za co tu domagać się odszkodowania? Kłócić się z wolą bogów? Tak bywa. - Carlos spojrzał na Iolandę rozkładając dłonie na znak bezradności. Jeśli nie byłoby mowy o celowym otruciu tylko wyglądałoby na przypadek to już w ogóle nie dostrzegał podstaw do roszczeń wobec wodza Norsmenów. Takie rzeczy się zdarzały tu czy tam nawet w Starym Świecie.

- Mogę was zapewnić moi drodzy, że gdyby ktoś z was przybiegł do mnie obwieszczając, że nagle umarł ktoś z waszych podwładnych byłoby mi przykro i złożyłbym wam kondolencję. Ale gdyby domagał się ode mnie jakiegoś odszkodowania to dałbym mu albo jej do zrozumienia, że ta prośba jest mocno nie na miejscu. Nie widzę dlaczego jarl nie miałby postąpić inaczej. - kapitan popatrzył na Iolandę co jako, że oboje byli w siodle była na jego poziomie i na resztę która stała dookoła. Dało się wyczuć, że kompletne nie ma przekonania do takiej koncepcji.

- Dlatego proponuję zostawić ten pomysł w zapasie. Może nam się jeszcze przydać. A na razie wolałbym się skoncentrować na mniej drastycznych metodach porozumienia. Jarl co by nie mówić o Norsmenach okazał nam gościnę i życzliwość. Tą Amazonkę to jak rozumiem też chce upalikować na naszą cześć. Dla mnie to barbarzyństwo ale widocznie z jego strony to jakieś ustępstwo na naszą cześć. I proponuję się skupić na tym aspekcie. Jakiś zakup, wymianę, podarek, może jakiś zakład. Coś w tym stylu myślę rokowałoby szanse na powodzenie. - dowódca widocznie wolał nie ciągnąć dalej omawiania kroku do jakiego nie miał przekonania i skoncentrować się na innych możliwościach. Tych jakie już się luźno przewijały w poprzednich naradach ale do tej pory nie wykrystalizowała się jasna koncepcja ich użycia oraz wykonawców.

- Wszystkie nasze pomysły zostały już wypowiedziane i odrzucone - baronessa wyraziła swe przekonanie bardzo szczerze. Dalszą rozmowę o małym podstępne uznała za bezcelową. Nawet jeżeli kapitan w swym rozumowaniu poszedł w zupełnie nieoczekiwaną stronę, czym było porównanie Isabelli de Truville do masy sług w szeregach tej wyprawy. To był jednak problem Bertranda de Truville, choć baronessie wydało się bardzo nie na miejscu.

- Gdyby u Twego stołu kapitanie, na proszonym obiedzie pomarł serdeczny druh, lub brat wicehrabiny, byłbyś jednak bardziej niż chętny uczynić jej zadość. - Cesar zmarszczył brwi niezadowolony, że wrócił do tematu, który był już przecież wykluczony - Ale istotnie dość o tem. To rzeczywiście zbyt ryzykowne. Jakim podarkiem można bezpiecznie obłaskawić norsmeńskiego jarla?
Pytanie to zwrócił do Olafa jako specjalisty, ale i poniekąd do kapitana, który chyba miał już gotowy, lub właśnie się krystalizujący plan w głowie.

- Już mówiłem. To wojownik więc pewnie jakaś broń, pancerz godny wodza. Może koń. Najlepiej coś czego jeszcze nie ma albo co nie byłoby tutaj prosto zdobyć. - wytatuowany wojownik poruszył nieco głową na boki gdy wymieniał te dary jakie jego zdaniem mogłyby być odpowiednie dla wodza Norsmenów.

- Może też dobrze wyglądać jakbyśmy im w czymś pomogli. Mamy medyków, uczonych, magów, może oni swoich niekoniecznie. Jakbyśmy im pomogli w czymś w czym mają kłopot poradzić sobie sami to też byłby nasz plus. - wojownik mimo postury zakapiora spod ciemnej gwiazdy okazał się dysponować całkiem rzeczową wiedzą choćby na temat Norsmenów.

Novareńczyk pokiwał głową uznając wywód Olafa za wyczerpujący.
- Zatem należy ustalić podczas wieczerzy czego mu brakuje. Czy kto ważny nie chory. Nie przeklęty… I jak niczego nie wydumamy, to… najgodniejsza widzi mi się zbroja naszego kapitana.
To ostatnie dodał ni to żartem ni to zupełnie poważnie.


************************************************** ****

Pogrążony w rozmyślaniach na temat sposobu na wydostanie Amazonki i tym, żeby to on odegrał w tym jak największą rolę, Bertrand udał się wraz z dwójką braci, jego wiernych gwardzistów, by rozłożyć się w sienniku który dostali. Na szczęście podczas pobytu w armii przywykł do niewygód. Przynajmniej jego siostra dostała przyzwoitą izbę wraz z baronessą.

Obaj jego przyboczni wydawali sie być w dobrych humorach gdy zajmowali miejsca do spania i rozpakowywali rzeczy przed wybraniem się na wieczerzę. Jak zawsze żartobliwy Emilio zażartował że może to on porwie Amazonkę i nawet się z nią ożeni, na co prychnął poważniejszy Guido, choć on też wydawał się być zaciekawiony Norsmenami.

Bretoński szlachcic poprosił ich o zachowanie czujności i bycie gotowym do działania wraz z resztą ich małego oddziału, gdyby sprawy wymknęły się spod kontroli. Sam miał zamiar udać się na ucztę jako jeden z pierwszych by trzymać się blisko jarla i zabawiać go rozmową, szukając okazji do poruszenia tematu Amazonki.
 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 27-03-2021 o 03:06.
Lord Melkor jest offline