Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-03-2021, 10:24   #204
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
*Miejsce* Nordland; Neues Emskrank; tawerna “Pod pełnymi żaglami”
*Czas* 2519.I.28; Backertag (4/8); wieczór

Była zmieszana. W prawdzie Pirora miała wszystko czego wężowa córka i siostra potrzebowała. Była jednak póki co dla nich niczym nieznany ląd. Sporo tajemnic i zakamarków do zbadania. Na wszystko jednak przyjdzie czas. Symbol sprytnie ukryty w jej kwiatowej brożce dawał nadzieje co do bóstwa, które wielbiła.

- Widziałaś ten jej medalik na piersi? - zapytała Łasicę gdy ramię w ramię szly korytarzem - Składamy chyba hołd temu samemu Panu. - dodała - Ciekawe czy lubi się zabawić tak samo jak my. Chętnie bym spróbowała tak młodego i jędrnego ciałka. - zachichotała - Nie wiem co ty uważasz ale według mnie dobrze by było aby również sobie zrobiła taki tatuaż jak nasze. Powiedzmy w formie inicjacji. - spojrzała na koleżankę czekając na jej odpowiedź.

- Wygląda obiecująco. Zwłaszcza jak wstała z balii i ta woda z pianą tak z niej ściekała. Wstydliwa nie jest. I to przed kimś kogo widzi pierwszy raz. Chętnie poznam ją bliżej. I dogłębniej. - Łasica która aktywnie w rozmowie w łaźni uczestniczyła o wiele mniej ograniczając się raczej do słuchania i obserwowania uśmiechnęła się na znak, że nowa koleżanka zrobiła na niej raczej pozytywne wrażenie.

- Chętnie bym z nią pogadała na osobności. Znaczy bez tej jej służby. Tak zaczęła przy nich myślałam, że też są w temacie. A powiedziała, że nie to przyznam, że nieco mnie to zbiło z pantałyku. Bo nawet chciałam ją zapytać o to czy owo no ale tak przy nich to nie bardzo. - cmoknęła nieco z żalem na tych zbędnych jej zdaniem świadków rozmowy. Jednak ton sugerował, że ma nadzieję, że będzie jeszcze okazja na bardziej prywatne spotkania.

- A broszka ciekawa. Widziałam. Jakby się wpasowała w naszą grupę to nieźle. Można by pomyśleć o tym tatuażu. Szkoda, że ja tak nie mam tyle czasu co wcześniej odkąd robię dla van Hansenów. Jutro jestem umówiona u ciebie, pojutrze z Normą no to najprędzej za dwa dni. Aha, mi Karlik przekazał aby jej nic nie mówić o reszcie grupy ani reszcie grupy o niej. Przynajmniej nic, że to ktoś z naszej rodziny. - dodała gdy kierowały się ku przejściu prowadzącemu do głównej izby tawerny.

- Mnie też właśnie ta jej służba zaniepokoiła. - odparła - Zbyt wiele sprzecznych sygnałów ale może po prostu jestem już przemęczona dzisiejszym dniem. - stwierdziła wzruszając ramionami.

- Młoda jest. Nieopierzona. Sama w nowym mieście. Może po prostu brak jej doświadczenia. Jak mimo wszystko będzie się chciała dopasować to powinno być dobrze. Gorzej jak zacznie zadzierać nosa i stawać okoniem. To może nam narobić kłopotu. - koleżanka zgodziła się z partnerką i gdy były już w połowie drogi niespodziewanie złapała ją za rękę i jednocześnie sprzedała klapsa w zgrabny tyłek.

- Nie przejmuj się! Jeszcze cały wieczór przed nami! - zaśmiała się jakby dla rozweselenia gdy zdążyła szybko rzucić okiem czy nikt z przodu i tył nie zmierza ku schodom objęła i pocałowała szybko Versanę. Całkiem mocno i zachłannie.

- A z tą nową cóż, pogadaj z nią jak się uda. Że my tutaj inaczej załatwiamy sprawy rodzinne. Bo ja to będę dopiero jutro wieczorem. - powiedziała cicho wciąż jeszcze przyciskając kochankę do ściany korytarza jakby dalej miała ochotę na to spontaniczne całowanie.

Ver rozejrzała się wokół czy aby na pewno nikt ich nie widzi a następnie pochwyciła pośladki przyjaciółki, przyciągnęła ją do siebie i pocałowała. Nie był to jednak szybki buziak a długi i namiętny pocałunek. Taki o jakich czyta Kamila w swoich ulubionych romansach.

- Masz rację. - odparła odrywając głowę i patrząc w oczy kochanki - Nie mam co na razie się przejmować. Porozmawiam z nią twarzą w twarz i wtedy przekonamy się co z niej za ziółko.

Łasica zamruczała przyjemnie dla ucha jak zawsze gdy dłonie przyjaciółki lądowały na jej pośladkach, chętnie do niej przylgnęła i oddała równie chętny pocałunek. Ale zbliżające się kroki zmusiły je do oderwania się od siebie. Więc machnęła głową w stronę dołu schodów gdzie szły poprzednio i tam obie ruszyły wracając do głównej sali tawerny.

- Mam do ciebie prośbę. - podjęła gdy jej wzrok wyłapał w tłumie jej popołudniowych gości - Był dzisiaj u mnie Cichy z tym koleżką Silnego, Egonem. Tam z resztą siedzą. - wskazała dyskretnym ruchem głowy w kierunku współkultystów - Zaoferowali się że przeszukują teren poza miastem w poszukiwaniu reszty załogi, z którą przypłynęła tu Norma, jednak by tego dokonać potrzebują jej ze sobą. - wyjaśniła w czym rzecz - Zaprowadziła byś ich do niej. Tobie nasza wojowniczka koleżanka zdaje się ufać nieco bardziej niż mi. Ona jak i ci węglarze.

- Co? Jak to? - tym razem Versanie udało się zaskoczyć przyjaciółkę. Zatrzymała się i spojrzała przez tłum gości na stół zajęty przez dwóch kolegów. - To ten nowy? Ten od Silnego? - zapytała przyglądając się z zainteresowaniem sąsiadowi Vasilija. - Ale z tą Normą i jakimś szukaniem za miastem w ogóle nie wiem o co chodzi. Przecież się z nią wczoraj umówiłam za dwa dni na spotkanie. - wróciła spojrzeniem do koleżanki zdradzając, że kompletnie nie jest w temacie i to ją mocno zaskoczyła ta nagła zmiana planów.

Ver więc spokojnie w kilku krótkich słowach wytłumaczyła przyjaciółce na czym rzecz polega. Skąd Vasilij i Egon. Po co oni i po co im Norska.

- Gramy do jednej bramki a tobie wieczór z Normą i tak nie minie. - zauważyła .

- No ale co im się tak spieszy? Przecież ich rozjechali jakoś na początku miesiąca, parę dni po nowym roku. A nie wczoraj albo przedwczoraj. Poza tym jak na razie to tylko my dwie latamy za tą naszą Wilczycą. I to dla szefa. Przecież nam kazał się nią zająć. I po wczoraj wreszcie jest szansa, że jakoś wyjdziemy na prostą. - wyglądało na to, że Łasica nie bardzo jest zadowolona z takiej narzuconej przez panów współpracy z Normą w roli głównej.

- Dlatego też postaramy się upiec dwie pieczenie na jednym ruszcie. - oznajmiła chcąc uspokoić przyjaciółkę - Zapewnimy Normie rozrywkę w formie polowania a przy okazji rozejrzymy za śladami jakie mogli pozostawić próbujący się skryć ranni Norsowie. - uśmiechnęła się - Następnego dnia zaś zjawisz się u niej ty i rozmasujesz zbolałe mięśnie naszej Wilczycy.

- Aaa. Tak to sobie wymyśliłaś? No niezłe, niezłe. - brwi ulicznicy powędrowały do góry jakby teraz zamysł siostry był dla niej klarowniejszy. Przygryzła wargę zastanawiając się jednak nad tym.

- No można spróbować. Tylko nie mam pojęcia jak sama Norma to przyjmie. Ona chyba uważa, że tylko ona przeżyła. Tak mi się wczoraj wydawało. Dana też mówiła, że nawet jak jakiegoś znalazła to zamarznięty na sopel. Ale kto wie? Może ot, tak wypad za miasto na polowanie to się zgodzi. I no cóż, jak chłopcy jej podpadną to będą mogli mieć pretensje sami do siebie. Oni chyba nie widzieli co ona potrafi i to gołymi rękami. Może jak Kornas z nimi będzie to coś to pomoże. - koniec końców na taki luźny wypad za miasto to chyba Łasica uznała, że można spróbować. Niewiadomą była dla niej reakcja toporniczki która wydawała się mocno niezależna i trudno przewidywalna.

- Z tego też powodu wspomniałam wczoraj o pochówku tych, których truchła uda nam się odnaleźć. - dodała ten dość istotny fakt - W mojej ocenie to dość ważny obrządek dla każdej z kultur. Normie więc pewnie też zależy na tym aby to co pozostało z ciał jej braci spoczęło w godziwych dla nich warunkach.

- Nie wiadomo co zrobili z tymi ciałami. Mogli je gdzieś zabrać po walce. Ale może zostawili. Najlepiej pewnie Norma będzie wiedzieć skoro chyba brała udział w tej walce. O ile będzie umiała znaleźć to miejsce. - łotrzyca pokiwała w zamyśleniu głową przyznając koleżance rację ale mówiła jakby odnalezienie owych ciał wojowników z północy w pustkowiach zaśnieżonego lasu nie wydawało jej się prostym zadaniem.

- Równie dobrze wszystko mogły zeżreć jakieś padlinożerne stwory. - przyznała rację przyjaciółce iż los ciał poległych jest wielką niewiadomą - Nie dowiemy się jednak póki nie spróbujemy. Zaś co do lokalizacji zarówno pola bitwy jak i miejsc, w których można się skryć. - nawiązała do wcześniejszego wątku chcąc wyjaśnić koleżance na co w tym wszystkim Cichy i jego kompan - Vasilij zobowiązał się wysłać jednego albo dwóch ze swoich ludzi, którzy znają teren. Tak pójdzie sprawniej. Ja z resztą chyba też się tam wybiorę. Muszę jednak przemyśleć jak pogodzić taką wyprawę z zaplanowanymi już spotkaniami na dzień jutrzejszy.

- Na mnie raczej nie liczcie. Sama wiesz, że większość dnia jestem u van Hansenów. A nawet jak nie to ja w lesie głupia jestem. Dla mnie te wszystkie drzewa wyglądają tak samo. Zaraz bym się zgubiła i jeszcze mnie trzeba by szukać. - uśmiechnęła się przyznając się do tej swojej słabości poruszania się po dziczy. Zaraz jednak wróciła do tego o czym rozmawiały.

- Jak Dana jest jeszcze w mieście to może ona by chciała się spróbować w takiej wyprawie? Chyba jest w sam raz na takie spacery po dziczy. I pies by się przydał. A gdzie rozbili tych Norsów można się chyba od straży dowiedzieć. Chociaż o to czy zabrali ciała czy nie. - dorzuciła od siebie kilka pomysłów wyrzucając je z siebie jedne za drugim.

- A tych planów na dzień nie chciałabym ci układać. Zrobisz jak zechcesz. Ale lepiej się skup na jednej rzeczy i zrób to jak należy. Jak dla mnie nie wiem czy oni jutro pójdą z Normą czy nie. Ale może pójdą. A na tym spotkaniu z tą nową to raczej nie ma cię kto zastąpić. Myślisz, że zaprosić ją na jutrzejszy wieczór czy nie? Sama nie wiem. Chętnie bym ją poznała lepiej ale mamy z tą Oksanę na jutro do załatwienia. Hmm… Może lepiej nie… Nie mieszajmy bardziej niż trzeba. - myśli Łasicy zdawały się pędzić jak sztormowy wiatr przez fale i wydawało się, że jedna zaraz wywołuje kolejną. W końcu machnęła na to reką jakby chciała sama zastopować ten potok słów i myśli dając w końcu dojść do słowa partnerce.

- Z tą nową to wszystko zależy od tego czy ten jutrzejszy wypad dojdzie do skutku i czy ja się na niego wybiorę. - odparła - Jak zostanę w mieście to się z nią spotkam z rana. Oczywiście jeżeli przyjdzie sama. Wtedy postaram się ją wybadać. A co do Normy. Hmmm... - zadumała - No zobaczymy co Cichy ugra. Źle chłop nie chce. Angażuje do akcji swoje środki więc niech działa. My tak czy siak robić będziemy swoje. Ty się z nią popluskasz. Z czasem zaś wybierzemy się na polowanie i z nią i z Froyą. - dodała - A o tych strażnikach trzeba wspomnieć Vasilijowi. Jako szanujący się przemytnik powinien mieć jakiegoś przekupionego pachoła.

- Co racja to racja. To chodź do nich bo jeszcze się zorientują, że stoimy i gadamy to pewnie pomyślą, że ich obgadujemy. - wychowanka miejskich ulic machnęła ręką na te różne dywagacje jakich wynik w tej chwili trudno było oszacować i dała znak, że czas podejść i rozmówić się z obydwoma kolegami jacy na nie czekali przy jednym ze stołów.

Przechodząc obok szynkwasu przy, którym wciąż siedział małoletni pracownik Pirory Ver wyciągnęła złotą monetę z sakwy i wyłapując jego wzrok rzuciła ją w jego stronę mocnym pstryknięciem palcy.

- Łap spryciarzu. - dodała widząc jak chłopak chwyta karlika.

Mimo wieczorowej pory i sporej ilości gości w tawernie dziewczyną udało się zwinnie przecisnąć przez tłum. Przy stoliku ich przyjaciół były akurat wolne dwa miejsca zdające się czekać właśnie na nie.

- Witajcie ponownie. - rzuciła dosiadając się - Dobrze, że jesteście bo potrzebne mi będą silne męskie ramiona. - dodała szczerząc ząbki - Bylibyście tak mili i w drodzę powrotnej podrzucili mi pewną skrzynię, którą stąd zabierzemy? - była słodka i urocza niczym prosząca o cukierka mała dziewczynka.

- Cześć Vasilij. - łotrzyca w zimowej spódnicy usiadła obok Versany i przywitała się z kolegą. Potem spojrzała z zaciekawieniem na jego sąsiada. - A twój duży kolega to kto? - zapytała zerkając na Egona.

- Wołają na mnie Egon - rzekł Egon. - Pracujemy razem - uśmiechnął lekko, przypominając sobie o różnorakiej naturze ich pracy.

- Cześć Egon. Ja jestem Łasica. - kobieta siedząca po drugiej stronie stołu wydawała się całkiem zwyczajną dziewczyną z sąsiedztwa. W zwykłej, zimowej sukni w jakich chodziły niezbyt bogate mieszczki. I tak samo zwyczajnie wyciągnęła dłoń na przywitanie. Miała nieco nietypowe włosy bo o granatowym odcieniu. I to była jedna z niewielu rzeczy jakie rzucały się w oczy w tej postaci. A jednak tryskała jakąś uśmiechniętą energią jaką nie dała rady stłamsić ani ta szara, nijaka suknia ani lodowata pogoda za oknem. I miała ksywę jak ta o której Silny ani razu nie wypowiedział się w pozytywny sposób. A wręcz ta ksywa działała na niego jak płachta na byka.

- Witam, witam, - rzekł Egon, zastanawiając się, dlaczego Silny nie lubił Łasicy. Być może powinien się go spytać o to następnym razem. - Przejdźmy zatem do interesów? - zapytał, patrząc wymownie na Vasilija.

- Cześć dziewczyny. - Vasilij ucieszył się i uśmiechnął na widok kobiet. Po słowach Egona o interesach natychmiast się odezwał - Jasne, jasne to do rzeczy. Chcemy zabrać Normę na jutrzejsze poszukiwania jej Norsmeńskich przyjaciół. Przy okazji szukamy armijnym dezerterów ale to już szkopuł. - zwrócił się do Łasicy bo nie wiedział na ile jest wprowadzona. - Możnaby ten wrak okrętu odwiedzić o ile go nie spalili. Rozszabrowany pewnie jest ale kosztowności Norsmeni mogli dobrze ukryć. Wtedy Norma odzyskałaby co nieco. - Vasilij wypowiedział luźną myśl. - Potem stamtąd to już według Normy i przewodnika przeczuć. Ślad czy trop będzie ciężko podjąć po tylu dniach. Niemniej psy by się przydały, może gdzieś dalej coś zwęszą. Jak macie jakieś wizje czy pomysły to dobry moment żeby to doprecyzować.

- Jakich dniach Cichy? Chciałeś chyba powiedzieć tygodniach. - Łasica uniosła nieco brew w grymasie zdziwienia. - Nie wiem czy wiecie chłopaki ale ta kawaleria i reszta towarzystwa rozjechała tych Norsmenów zaraz po nowym roku. Może parę dni po. A teraz mamy koniec miesiąca. Norma miała niesamowity fart, że trafiła na Strupasa co akurat był poza miastem. Bo też już jej psy gończe dyszały w kark a za psami pewnie reszta zgrai. To nie było wczoraj ani przedwczoraj. Tylko na początku miesiąca. - tym razem łotrzyca pierwsza niż Versana zabrała głos i zdecydowała się na samym początku doprecyzować to co jej się wydawało najważniejsze w tych poszukiwaniach czyli już spory czas jaki minął od tamtych dramatycznych wydarzeń.

- Tropić Nordów sprzed miesiąca? Ciężka sprawa - Egon popił piwem. - Jeśli to, co mówisz, to prawda, to nie jest wyprawa na parę dni, tylko na parę tygodni. Jeśli nie zostali pożarci przez licho leśne, albo nie dokończyli ich imperialni, to szukanie ich może być kurewsko ciężkim zadaniem. - rzekł Egon, ponuro myśląc o rejzie w głuszę, która mogła całkiem prawdopodobnie okazać się ganianiem za wiatrakami. - W takim razie Norma nie pomoże zbyt dużo. Jeśli oddzieliła się od grupy, nie będzie wiedzieć, gdzie mogli uciec. To nie robota dla wojaka, tylko dla gończych.

Egon pociągnął potężny łyk piwa.

- Jak dla mnie kaplica - rzekł wreszcie. - Chyba, że macie cynk, gdzie mogą być.

Vasilij przerzucił wzrok na Versanę. Nie wspominała, że to sprawa sprzed tygodni. Gerviev rozumiał, że to sprawa sprzed kilku może kilkunastu dni. Zdecydowanie bliżej dziesięciu niż trzydziestu. Nie skomentował tego jednak podważanie opinii o koleżance byłoby nie na miejscu. Za bardzo ją lubił.

- W pewnym sensie mamy. Znamy okolicę moi ludzie wiedzą gdzie są obszary gdzie nikt nie przetrwa, bo zjedzą go np zwierzoludzie. Gdzie jako tako da radę się schować, no i mamy trop w postaci jaskiń na nabrzeżu. Jest ich co prawda sporo, trafić możemy tam na no cóż niekoniecznie Norsów. Jednak gdybym to ja walczył o przetrwanie tam bym się skrył. Norsowie przepłynęli przez miasto niezauważeni. Znaczy się jakieś rozeznanie w okolicy mają. Więc i o jaskiniach pewnie wiedzą a przynajmniej powinni. - tu Vasilij przeskoczył do tematu Norsmenki - Norma jest nam w cholerę potrzebna. Może mieli jakiś punkt zbiórki ustawiony na nabrzeżu na wypadek, gdyby ktoś odpadł od grupy. Przecież w takich wyprawach wiele rzeczy może pójść nie tak... Powie przy okazji czy wiedzieli o jaskiniach i co mogli zrobić jej towarzysze? Jej los zdefiniowało spotkanie ze Strupasem. Trafiła się jej szansa to skorzystała. Nie mniej kierowałaby się gdzieś gdyby nie on. Trzeba jej zapytać czy na ślepo czy według jakiegoś planu. W rejzie w głąb lądu cholernie wiele rzeczy może pójść nie tak. Głupi nie są więc trzeba poznać jakie mieli między sobą ustalenia uczestnicy wyprawy. Może dowiemy się czegoś ciekawego. - Vasilij - Statek spalili czy dalej tam jest? - spojrzał tym razem na dobrze poinformowaną Łasicę. Po czym jeszcze powiedział do wszystkich. - Moim zdaniem samo to, że zabierzemy Normę i zadamy sobie trud szukania jej współplemieńców. Damy jej szansę, zajrzeć do statku i tak dalej… Zbuduje to pozytywny obraz naszego zboru. O to chodzi na końcu nie? - Vasilij wiedział, że żywi Norsowie są tylko elementem w tej sprawie.

- To w takim razie pogadajmy z tą Normą - rzekł Egon.

Nie wyzbył się co prawda wątpliwości co do powodzenia tego przedsięwzięcia, szczególnie zaś penetrowania jaskiń w poszukiwaniu ludzi północy, jednak Cichy znał jego cenę, co do której dogadali się wcześniej. Jeśli był w stanie podejść realistycznie do ryzyka, które wiązało się z przeszukiwaniem morskich grot, to nie miał oporu z wypadem poza miasto. Przedsięwzięcie jednak zdało mu się co najmniej ryzykowne.

Rozmowa z Normą mogła wyklarować wiele.

Versana miala w pamięci to co przed paroma pacierzami mówiła jej Łasica apropos nie zapoznawania młodej Pirory z resztą bractwa a ta z tego co wspominała była umówiona z kapitan na kolację i miała zaraz się zbierać.

- To nie ma na co czekać. - ledwo zdążyła usiąść a już musiała się zrywać - Ruszajmy a resztę obgadamy w terenie. - rzuciła do reszty znajomych.

- Możemy ruszać - rzekł Egon, powstając.

Wszyscy jak jeden mąż przystali na propozycję Versany. Tyle tak odmiennych osobowości przy jednym stole było podejrzane a karczma powoli zaczynała pękać w szwach z racji na porę. Reszta więc idąc w ślad za Versaną i Egonem pokierowała swoje kroki ku drzwiom prowadzącym na zewnątrz.

Było zimno. Nie było się jednak co dziwić. Był Mróz więc musiało być zimno. Na szczęście nie było sztormu ani zamieci mogli więc spokojnie przemierzać uliczki miasta rozmawiając przy tym.

- Jeżeli chodzi o psa to sie sklada ze trzymam swojego pupila na krypie. - odparła czule wspominajac o Bydlaku - Sęk w tym, że nie znam się na tresurze więc nie wiem na co poza walką w obronie własnej potrafi. Co za tym idzie jest bardzo nieufny i w sumie tylko ja się mogę do niego zbliżyć. - podzieliła się pomysłem chcąc jakoś pomóc w tej sprawie - Aaa… to nie taki typowy burek więc ulicami miasta raczej się z nim nie przejdzimy niczym na pokazie. - dodała ten dość istotny szczegół jej sierściucha skrytego na “Adele”. Piękno Bydlaka było nie tak oczywiste dla większości mieszkańców Imperium. Ludzie się bali tego czego nie znali.

- Widziałem Bydlaka jak byłem na “Adele”. Piękny! - Vasilij podzielił się swoim podziwem dla psa. - Znam się trochę na opiece nad zwierzętami bo sam mam pupila. Chłopak ode mnie “Miłek” go tresował na obronnego, bo był lekko zdziczały jak go znalazłem. Miał w sobie jednak ikrę i zajadłość. Więc go przygarnąłem, sam przecież jestem taki - przyznał Giergiev z rozbawieniem. - W sumie to “Miłek” tresował mnie i jego. Bo nie miałem ręki do niego na początku. - Vasilij przypomniał sobie trudne początki z własnym psem. - Więc rozumiem jak zwierzaki potrafią przyciągać. Trzeba go poddać tresurze, tylko w tym musi uczestniczyć właściciel. Mogę ci podesłać “Miłka” jak masz czas i chęci. Lubi zwierzaki więc pewnie go ta inność nie zrazi. Na nasz użytek trzeba nam jednak psów myśliwskich. - podsumował Vasilij patrząc na pozostałych.

Ver pokiwała głową na znak, że taki człowiek byłby jej bardzo przydatny. W końcu perspektywa posiadania usłuchanego psiaka u boku była naprawde kusząca.

- Ja już mówiłam Ver. Na mnie nie liczcie. I tak mam całe dnie zajęte a kundlami się nie interesuje. - Łasica co szła obok Versany przez ten zmrożony, miejski śnieg nie odzywała się większość drogi ale teraz gdy już byli niedaleko domu węglarzy zabrała głos.

- Z tym ich statkiem to nie wiem czy go spalili czy nie. Norma mówiła, że rozbili się na skałach czy mieliźnie. I zatonął. Ale ja tam nie byłam to nie wiem jak to wygląda. Ale trafić chyba nie powinno być trudno. Wystarczy iść w górę rzeki. Jak coś wystaje ponad lód to chyba powinno dać się znaleźć. - złodziejka powiedziała swoje zdanie na to co wcześniej pytał Vasilij.

- Zresztą jak uda się wam z nią pogadać to sam ją możesz zapytać. Ale do cholery. - dziewczyna o granatowych włosach wzruszyła ramionami jakby to już męska część ich czwórki miała okazję sprawdzić sama. Ale nagle urwała i spojrzała w bok na nich obu.

- Trochę się z Ver nalatałyśmy za nią. I szefowi też na niej zależy. Dlatego zakazał agresywnych akcji wobec niej i jej kolegów węglarzy. I wczoraj jakoś wreszcie udało nam się z Ver wyjść na prostą. Jak nam to spartolicie to ostrzegam, że będę na was mocno wkurzona. - dodała tonem ostrzeżenia do obu kolegów. I raczej nie wyglądało aby stroiła sobie żarty.

- No a zaraz tam będziemy. Ver, jak chcesz to rozegrać? - zwróciła się do koleżanki zastanawiając się jak zagadać do węglarzy którzy pewnie otworzą drzwi. Co prawda wczoraj żegnali się przyjaźnie co oznaczało poprawę ich wzajemnych relacji no ale umawiali się, że spotka się Łasica z Normą ale za dwa dni. A nie już dzisiaj. Poza tym nie było mowy o sprowadzaniu dwóch obcych pod drzwi a Dimitri był na to dość uczulony. Było to całkiem zrozumiałe jak trzymał pod swoim dachem zbiega. Więc nie leżało w jego interesie by urządzać w domu muzeum i punkt wizyt obcych mu ludzi.

- Vasilij, ty będziesz gadał - rzekł Egon, licząc, że Versana i Vasilij rozwiążą tę sprawę.

Nie zamierzał się wbijać pomiędzy znajomych, którzy zdawali się już byli urobić Norsmena między sobą. Tą część planu musiał zrobić Vasilij, który zapewne już przemyślał to, co chce powiedzieć kobiecie z północy. Sam osobiście był ciekaw, w jaki sposób Norsmenka zareaguje na propozycję.

- Jasne - wzruszył ramionami Vasilij - Z samą Normą pogadam. Skoro idziemy tam z przyzwoitkami - uśmiechnął się do dziewczyn, bo tak to dokładnie wyglądało. - To wejście nam zapewnią z odpowiednią dozą wyczucia i taktu - powiedział nabożnym tonem niczym kapłan z ambony. Lekko się droczył ale skoro panny chciały rozegrać to pod pełną kontrolą to trochę mu to wisiało. Zrobi jak sobie życzy Ver, jemu zależy tylko na zwerbowaniu Normy.

- Najlepiej by było pogadać na zewnątrz. - odparła - Wyciągnąć ją na chwilę jakoś - dodała - Ja póki co odpadam, Vasilij i Egon raczej też gdyż nikt w tej chałupie ich nie zna. - spojrzała w dość wymowny sposób na Łasice jakoby sugerując jej że dobrze by było aby to ona postarałą się dokonać niemożliwego dla pozostałej trójki - Lub.. - kontynuowała - Vas… - spojrzała na herszta - A gdybyś nas nauczył jakiegoś krótkiego zwrotu, który nakłonił by ją do tego aby wyszła na chwilę sama. - nie znała języka północy ale skoro wcześniej Kurt był w stanie ją i Łasicę nauczyć paru zdań po Kislevsku to czemu Cichy miałby nie zrobić tego teraz - No nie wiem. “Przyprowadziłam kilku przyjaciół, którzy chcieliby pomóc. Wyjdźmy proszę.” No wiecie. Coś ten deseń. - spojrzała na resztę licząc że załapią o co jej chodzi.

- Nim wejdziemy jednak jeszcze dwie sprawy. - zaczęła nim reszta doszła do głosu - Pierwsza to lokalizacja zarówno łodzi jak i pola bitwy. Warto może było pogadać z którymś ze strażników. - zaproponowała - Vas na pewno masz kilku sprzedajnych pachołów w ich szeregach. - uśmiechnęła się tylko - Druga to scenariusz gdy nie uda się wam odnaleźć ani jednego żywego norsa. Pamiętajcie o tych którzy polegli. Zasłużyli na to. - podkreśliła raz jeszcze to o czym już wcześniej wspominała.

- Przyprowadziłam kilku przyjaciół, którzy chcieliby pomóc. Wyjdźmy proszę. To będzie.. Jeg har tatt med noen venner som vil hjelpe. La oss gå ut. - Vasilij przetłumaczył zwrot o który prosiła Ver. W swoim mniemaniu za dużo było kombinowania i skakania w koło samego spotkania. Miał wrażenie, że dziewczyny wręcz bały się reakcji węglarzy. Węglarzy?! Konsekwentnie się nie wcinał w niczym im to nie szkodziło. Jak się nie uda pójdą bardziej bezpośrednio. - Gdzie jest łódź to wie pewnie Norma jak tego nie uzyskamy od niej to się kogoś zagada. Mam znajomości - Vasilij uważał słowo pachołek za niewłaściwe. - tylko tej łódzi to pewnie nie będzie aż tak trudno znaleźć. Zdaje sobie sprawę, że nasz wypad to żywych Norsów pewnie nie odszuka. Tylko z Normą ma on tak naprawdę w moich oczach sens. Dlatego tak naciskałem. Zobaczy nasze wsparcie, może zyska dostęp do wraku i coś tam ewentualnie wyszabruje i zdobędzie szansę by odnaleźć towarzyszy żywych bądź nie. Jak się na kogoś natkniecie mniej przyjaznego. Przelana razem krew też ma swoją wartość o ile obędzie się bez strat. - Vasilij wyłożył swój punkt widzenia. - Z tego ostatniego względu obecność Egona jest bezcenna. - wypowiedział pochwałę pod adresem kompana.

 
Icarius jest offline