Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-03-2021, 17:05   #90
Deszatie
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
2525.XII.10 bkt Okolice osady Leifsgard, dżungla, przedpole osady, wieczór

Ochroniarz siedział na derce i spożywał skromną wieczerzę. Powoli przeżuwał kęsy jadła, wsłuchując się w obozowe pogadanki. Jak zwykle, wojacy w zaufanym gronie stawali się bardziej otwarci i głośno mówili o swoich zapatrywaniach, snując różne scenariusze dalszej wyprawy. Na pewno częstokroć mieli już do czynienia ze zdradą, zerwanymi sojuszami, podłymi podstępkami, które zatrzęsły niejedną armią. Czasami dowódcy kierowali się własnymi pragnieniami, zmieniali strony konfliktu, wśród najemników również następowały podziały i wyłaniały się odmienne frakcje. Carsten nie miał wątpliwości, że ich wyprawa również stanie przed dylematami i wyzwaniami, kiedy tylko sytuacja się pogmatwa. Norsmeńska osada na drodze już wpłynęła na pewne relacje, a był to przecież dopiero początek wyprawy. Czekały ich zdecydowanie większe próby lojalności. Obietnica złota była wielce kusząca, ale Eisen nie chciał nawet myśleć o okoliczności, w której okaże się ona fałszywą, a mityczne skarby tej krainy jedynie iluzją. Przecież nie można było tego wykluczyć, a skutki byłyby wręcz katastrofalne i rzuciłyby się cieniem na kolejne ekspedycje jako przestroga przed zbyt wielkim zawierzeniem intuicji dowódców. Wiedział, że każdy z uczestników pragnie uszczknąć jakąś część zysków i nie wracać z pustymi rękoma. Wielu żołdaków nie baczyło na możliwe fiasko wyprawy. Już myśleli o swoich częściach łupów, dzielili i składali przyrzeczenia na czyjąś schedę, w przypadku nieszczęśliwej śmierci.

Eisen cieszył się, że stoi nieco z boku głównego nurtu wyprawy, że jego los nie jest uzależniony od brzęku monet czy wielkości skarbu skrytego w piramidzie. Wolał przebywać między najemnikami, niż szlachtą. Dawało to możliwość szybszego wyczucia oddolnych nastrojów, dostrzeżenia zawiązywania się pomniejszych frakcji i ogólnego wejrzenia w morale. To zwykli żołnierze tworzyli sieć powiązań i splot, stanowiący filar wyprawy. Kto potrafił trafić do ich duszy i pragnień sprawował władzę, kto zaś zatracał ten zmysł lub zmusiły go do tego warunki, mógł zostać łatwo strącony z pełnionych zaszczytów.

Bastauress otwarcie dzielił się swoimi refleksjami.


- Trudno będzie to wszystko utrzymać w kupie. Zwłaszcza jak będzie złoto dookoła. - powiedział swoje zdanie na ten temat jakby życie zawodowego żołnierza i najemnika nie nastrajały go pozytywnie do takiego sojuszu.

- Jeśli nie będzie złota to również... - odrzekł chłodno Carsten, przywołując na głos swoje niedawne rozmyślania. - Okaże się pewnie za jakiś czas, ale przezornie warto mieć to w pamięci.
Niemożliwym było w pełni dostrzec wyraz twarzy pikiniera, z uwagi na panujące ciemności.

- Winno się zważyć cele i ryzyko oraz wybrać drogę, która przynieść może pewne zyski, niezależnie od wielkości skarbca. - ochroniarz niespodziewanie zdecydował się kontynuować rozmowę. - Lojalność właściwie osadzona zawsze popłaca, panie Bastauress, wiem coś o tym.

Pigmej pieczołowicie pracował nad obróbką ostrych kolców. Nie speszył się kiedy Carsten podszedł do niego i spokojnie zapytał na migi o przeznaczenie owych strzałek. Dzikus uraczył go barwnym, iście teatralnym przedstawieniem w postaci ruchów dłońmi i zmian świszczącego oddechu z wykorzystaniem całej palety cmoknięć, furknięć i chuchnięć. Potwierdziło to tylko przypuszczenia Carstena, że kolce użyte wcześniej jako niecny żart wobec Zoi, mogły zaszkodzić zdecydowanie bardziej w rękach biegłego myśliwego.

Później, kiedy pozostał na straży jedynie z siwowłosym Estalijczykiem, odgłosy obozu niemal całkowicie ucichły. Była tylko dżungla ze swoim nocnym rytmem, w którym tylko wytrawny jej znawca mógł rozpoznać i nazwać odgłosy tajemniczych zwierząt.

- Słyszysz? To pewnie z wioski Norsmenów. Bawią się.

- Tak. - potwierdził wykidajło, lecz nawet przy wyczulonym słuchu niełatwo mu było złowić dźwięki. Przypomniał sobie o Agnes i przez moment widział ją ponownie na sali, dającą artystyczny występ. Uśmiechała się do niego, poprawiając niesforne jasne loki, opadające jej na urodziwe oblicze. Z miłej dla serca projekcji, natychmiast został twardo przywołany do rzeczywistości. Bastard, dotąd spokojny, zaczął uparcie powarkiwać.

- Ciii... dobra psina...- Carst w ciemności instynktownie sięgnął po miecz i obnażył klingę.

Weteran był szybszy od niego. Przygarbił się w bojowej pozycji, próbując przeniknąć otaczającą ich kurtynę czerni.

Ochroniarz stąpał ostrożnie, starając się asekurować doświadczonego najemnika. Zbliżył się do namiotu Amazonki, próbując dociec, czy rozdrażnienie psa związane było z jej zachowaniem.

Jeśli nie... znaczyło to, że jakiś intruz naruszył granicę ich obozowiska...
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 28-03-2021 o 17:43.
Deszatie jest offline