Choć Julian wynik głosowania (gdy to już zostało zaakceptowane) przyjął skinieniem głowy i bez słowa ruszył do hangaru by załadować się do mecha. Odliczał sekundy do momentu żeby znaleźć się w kokpicie. Wyciszył komunikator po czym zaczął dygotać, warczeć i kląć.
Kane miała rację - Julian głośno wypowiadał sprzeciwy wobec głupich z jego punktu widzenia decyzji i miał czyste sumienie. Nie koiło to jednak frustracji. Co z czystego sumienia skoro konsekwencje nieprzemyślanych działań dotkną wszystkich?! Czuł się jakby znów był w pieprzonym biurze i przedstawiał coś średniemu zarządowi, zainteresowanemu jedynie wynikami, którymi mógłby się pochwalić szefom całej korporacji. “Rozumiemy twoje argumenty, ale...” było grzecznościową formułką powiedzenia “nie”. “Musimy skupić się na tu i teraz”, “tu musi być dobry wynik, bo nie będzie tej twojej dłuższej perspektywy”. Gdy parę miesięcy później “popisowy projekt” dawał kompletną klapę odpowiedzialność się rozmywała i wszyscy byli skupieni na gaszeniu pożaru. Oczywiście było to starannie maskowane przed ludźmi spoza, a szefostwo mamiono szczegółowymi planami działań. Świadomość tego że miało się rację nie była żadną pociechą - szczególnie kiedy było się goniony do sprzątania cudzego gówna. Wszelkie “a nie mówiłem” były zagłuszane przez “zgranie zespołu”, “wspólną odpowiedzialność za firmę” i “wszystkie ręce na pokład”. Gdy Jackson został pilotem mecha, dziękował Bogu że ten dał mu okazję wyciągnąć się z tego bagna. Ludzi interesowały zawsze wyniki tu i teraz, bo tu i teraz było tym czym można się było pochwalić. Tu i teraz dało się komuś przypisać. Tym była właśnie “szybka zwycięska wojenka” - szaradą za którą zgarniało się laur i spierdalało zanim reszta się połapie że tak naprawdę jest chujowo. Jakość budowana przez wiele lat była niedostrzegalna, słabo mierzalna i w ogóle wymagająca wysiłku do jej dojrzenia - coś na co ludzie nie mieli czasu i chęci. Klasyka pato-kapitalizmu i pato-konsumpcjonizmu.
Przez całą drogę na kolejną akcję Jackson milczał pogrążony w tych ponurych rozmyślaniach. Milczał też bo bał się że rzuci komuś przez komunikator paroma zdaniami których potem mógłby żałować.
Widok bitwy jaki dostawał na ekran z kamer Leoparda przywitał z pewną… ulgą.
Gdy walczył nie miał czasu na rozmyślania.