Naprzeciw okrutnego turbo diabła z gitarą i sprzętem audiofonicznym zasilanym pokonanymi czarownikami wyjechał nie kto inny jak rycerz-czarodziej. Patrząc jak khorniacki sługa nadjeżdża zmierzył go wzrokiem (dobrze że w jego hełmie jeszcze działało przybliżanie) po czym wskazał go bezczelnie palcem. Zaraz potem przyłożył opuszek palca do krawędzi szklanego kieliszka napełnionego najzwyklejszą wodą i powiódł nim wydobywając z naczynia wyraźną
nutę która wbiła się między ciężkie diabelskie riffy i tam pozostała brzmiąc irytująco.
Ch'Lor wznosząc swój czarodziejski kielich wysoko nad głowę ruszył motorem w kierunku zasadzki by odciągnąć uwagę Myśliwego od reszty sił Chana. Ledwie kilkadziesiąt metrów za nim goniła ciężarówka i wściekłe psy. Czarodziej wciąż trzymał naczynie którego głos i widok był jak obraźliwy gest w kierunku khorniackich prostaków.