Chwilę przed odlotem Hadrian zobaczył swojego Dziadka, który mu machał. Nie spodziewał się, że przyjdzie go pożegnać przed odlotem, więc ruszył w jego kierunku chcąc dowiedzieć co się dzieje.
-Hadrianie!- zakrzyknął staruszek przyciągając wnuka blisko do siebie. Było to dziwne. Terrence Spencer nigdy nie słynął z otwartego okazywania uczuć. Raczej chłodna maska i profesjonalizm bardziej go charakteryzowało.
- Julius żyje i dalej walczy wśród Workmenów. Wieść niesie, że zyskał nawet jakieś wpływy w organizacji. Uważaj co mówisz, ktoś się mną interesuje. Teraz idź i rób co musisz.- wyszeptał staruszek informacje na uszko młodziana.
-Powodzenia i obyś nam wrócił!- to już było na głos. Po czym odwrócił się i znikł tak niespodziewanie jak się tu pojawił.
Niby człowiek wiedział, a jednak trochę się łudził.
Lot minął szybko. Zaraz zacznie się walka. Had miał tylko nadzieje, że z planem nie przekombinował i wszystko się uda i... że nie spotka sami wiecie kogo. Teraz jednak czas było wyłączyć po części myślenie na batalie.
-Zaufaj implantowi. Niech cię poprowadzi.- wymamrotał przed zrzutem.