Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-04-2021, 06:49   #210
Obca
 
Obca's Avatar
 
Reputacja: 1 Obca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputacjęObca ma wspaniałą reputację
przedpołudnie; tawerna “Pod pełnymi żaglami”; Pirora, Rose, Nije

Zanim Naji znalazła się w zasięgu słuchu Pirora pochyliła się do Pani Kapitan i powiedziała szybko ale cicho. - Musisz kiedyś poprosić ją o piosenkę o dwóch piratkach, ale najlepiej w jakimś bardzo prywatnym gronie. Aktualnie liczę że “uwiedzie” mnie “niewinną istotę” swym śpiewem, ale nie postępuje z nią tak otwarcie jak z tobą. - Skończyła akurat kiedy Naji była już blisko i trzeba było wrócić do konspiracji. Po wstępnych przyjemnościach i dołączenia do ich stolika Pirora szybko poczyniła przedstawienia i przeszła do omówienia agendy dzisiejszego dnia.

- Witaj witaj, Pani kapitan to Naji Simonsberg. Moja koleżanka artystka która dzisiaj ma mnie przemycić do wyższych sfer miasta przez drzwi z napisem “sztuka”. - Pirora mówiła dość frywolnie jak to na młodą wesolutka szlachciankę przystało.

- W ogóle spodziewałam się ciebie później. Oczywiście nie narzekam, bardzo lubię twoje towarzystwo. - Malarka zastanowiła się jak jej “siostra” przyjmnie tą wiadomośc ze ich wycieczka niestety nie będzie już prywatna tajemniczą aferą. Cóż pozostaje im wymiana szybkich tajemnic w zakamarkach opuszczonego domu. I umówienie się na oficjalną wizytę.

- No jeśli wam przeszkadza uboga artystka no to mogę sobie pójść. - Nije zamarła w kęsem w ustach i machnęła za siebie jakby była gotowa wstać i odejść od stołu. Ale znów zdradziła się talentem aktorskim i komicznym bo chociaż słowa brzmiały poważnie to ton był ironiczny na tyle, że trudno go było tak traktować.

- Nonsens, w niczym nam nie przeszkadzasz. Rozgość się. Ja i tak niedługo będę musiała lecieć. Tak trochę siedzę i mam nadzieję, że ten wiatr się chociaż trochę uspokoi. - Rose uspokoiła nową dla siebie koleżankę a obie przywitały się ze sobą całkiem przyjaźnie i naturalnie. W czym pewnie też przyczyniło się pośrednictwo wspólnej znajomej.

- To prawda, strasznie dyma. Jakbym się nie umówiła z Pirorą to chyba bym olała te wycieczki. Jak znam te całe towarzystwo to się nie zdziwię jak panienki spuszczą noski na kwintę i zostaną w domu. - bardka znów zaczęła przeżuwać kęs przez co mówiła ciut niewyraźnie ale dało się zrozumieć. I chyba nie miała zbyt wielkiego zaufania do samozaparcia i odporności na lodowatą pogodę dam ze szlacheckich rodów.

- Żartowniś z ciebie, założę się że uwielbiasz jak ktoś cię tak zatrzymuje. - Blondynka rzuciła żartobliwy komentarz w stronę śpiewaczki, potem jednak wróciła do rezolutnego tonu i kontynuowała temat wycieczki. - Ja tam zamierzam wyjść dzisiaj o ile sama organizatorka nie odwoła spotkania. - powiedziała odważnie malarka. - Czy w związku z tym wieczorek poetycki też stoi pod znakiem zapytania?

- Dobre pytanie. - ciemnowłosa poetka umoczyła bułkę w jajecznicy i odgryzła skromny kawałek. Starała się nie jeść zachłannie ale dało się wyczuć, że musiała być głodna. - Ja po cichu liczę, że do wieczora to się pogoda poprawi. A te wieczorne spotkania to już trochę tradycja. Jakby panny… - zaczęła mówić o tej nadziei na poprawę pogody o tej jeszcze w miarę młodej porze dnia gdy nagle urwała.

- Wiesz co? Właściwie to tak czy inaczej możemy pojechać do panienki Kamili dziś wieczorem. Najwyżej będziemy tylko we trzy jak inne nie przyjadą. No chyba nie ma aż tak serca z kamienia by nie przyjąć pod dach dwóch, zziębniętych artystek. I to malarki! Bo ona też maluje trochę. I trochę pisze wiersze i sztuki. A jakbyśmy już miały tam błagać na klęczkach to możemy wyciągnąć z rękawą tą panią. - Nije mówiła szybko tak samo jak wczoraj przez większość czasu. Wydawała się być prawie pewna, że tak czy siak to panna van Zee je przyjmie dziś wieczorem no ale na koniec wskazała na siedząca naprzeciwko niej estalijską kapitan.

- Mnie? - zdziwiła się Rose wyraźnie zaintrygowana taką uwagą. Przestała się chwilowo odzywać widząc, że dwie koleżanki omawiają wspólne plany na resztę dnia.

- Mhm. Uwielbia cię. Jesteś jak żywa postać z powieści i legend. I do tego kobieta! Tylko coś byśmy musiały z Pirorą wymyślić o tobie by przykuć uwagę Kamili. - minstrelka mówiła znów z pełnymi ustami ale wydawała się pewna siebie jakby miała świetnie opracowany plan. Chociaż wyglądało jakby właśnie na niego wpadła.

- Mhmm... z jednej strony się nie dziwię że masz wielbicieli z drugiej nie spodziewałam się tego dowiedzieć tak szybko. - Powiedziała rozbawiona takim rozwojem sytuacji malarka. - A co do panny Kamili myślę, że nie musimy wykorzystywać sławy pani kapitan by się dostać na wieczorek poetycki. - Spojrzała na Rose i dodała. - Chyba ze chcesz poznać swoją adoratorkę i mamy wykorzystać to by spotkać się w jakimś większym gronie.

- Oh, ja już ją poznałam. Jak na dziedziczkę z taaakim posagiem to nawet miła dziewczyna. - Rose uśmiechnęła się i machnęła dłonią, że zdążyła poznać ową pannę z dobrego domu o jakiej rozmawiały.

- Widzisz Pirora? “Dziedziczka z taaakim posagiem”! Byłaby dla mnie idealna! - minstrelka jęknęła smutno gdy pani kapitan niespodziewanie trąciła strunę do jakiej ciemnowłosa poetka miała taką słabość. Widząc zdziwione spojrzenie Estalijki nieco rozwinęła temat.

- Szukam męża. Bogatego a nie żadnego gołodupca. Nie pogniewam się jakby był przystojny i szarmancki no ale już nie będę wybrzydzać. Kamila byłaby dla mnie idealna. Bogata, z taaakiim posagiem, miłośniczka sztuki, wrażliwa, inteligentna, oczytana no idealna! No ale to jedna z nas ma nieodpowiednią płeć. - westchnęła z żalem na tą podłą złośliwość losu a Rose pokiwała głową na znak, że ją rozumie.

- No nic. Zostaje mi jeszcze rola faworyty albo utrzymaki. Ale jakiś mecenas sztuki też by nie był zły. - powiedziała podobnie jak wczoraj Pirorze i w podobnie niby poważny sposób co brzmiał tak przesadnie poważnie, że aż parodiował sam siebie.

- Postaram się dać znać jak na jakiegoś trafię. - obiecała de la Vega na pocieszenie co minstrelka odwdzięczyła się łapiąc ją za dłoń i uśmiechając się przymilnie co z kolei rozbawiło tą drugą bo się wreszcie roześmiała.

- Może uprowadzić jej jakiegoś ze stolicy skoro tam będziesz. - Powiedziała teatralnym szeptem do Rose ale Naji też mogła to usłyszeć. - I teraz to jestem wielce ciekawa twojej znajomości z dziedziczką, prosze powiedz mi o niej. O ile oczywiście to nie tajemnica.

Rose wskazała na Pirorę i jej pomysł z porwaniem jakiegoś bogatego i odpowiedniego kawalera dla uroczej minstrelki. A ta podobnie jak wczoraj wpadła w zachwyt nad takim dramatycznym rozwiązaniem.

- Porwanie? Porwanie z miłości? Cudownie! I to mężczyzny a nie jak zawsze porywają tylko kobiece postacie aby potem te mogły ginąć w tragicznych okolicznościach albo być ratowane przez odpowiednich kawalerów! A tutaj byłoby tchnienie nowości w taki spektakl! - Nije wydawała się potrafić każdą sytuację przyrównać do sztuki lub jakiegoś jej fragmentu. Jakby całe życie i świat potrafiła sobie wyobrazić jako jedną, wielką scenę i aktorów odgrywających role, scenariusze i postacie.

Pirora porzuciła temat Kamili van Zee, może wyciągnie coś więcej kiedy będa same i nagie. Odegra zazdrosna kochankę walczącą o uwagę. Chwilowo wróciła uwagą do Naji - Tak coś czułam że taki scenariusz ci się spodoba. Masz jakieś plany na brak zwiedzania kamienic? Czy skorzystasz z dodatkowego dnia zarobku i zostaniesz tutaj? -

- Hmm… - poetka zamyśliła się na chwilę a do tego pozwoliła sobie przepłukać gardło winem z kubka. Przełknęła i miała już gotową odpowiedź. - Wiesz co? - zaczęła jakby pytanie nowej koleżanki skłoniło ją do jakichś odkrywczych przemyśleń. - Właściwie to i tak musimy przejść się do Kamili. Bo u niej jest zbiórka na to zwiedzanie. Jak nikt inny nie przyjedzie a dobrze to rozegramy to może zabawimy u niej resztę dnia. Zwłaszcza jakby dalej tak wiało to mam nadzieję, że nas nie wyrzuci na taki mróz. - ciemnowłosa minstrelka powiedziała to tak jakby całodniowa wizyta u panny van Zee mogła jej się wydawać nawet lepszym pomysłem niż łażenie po jakichś zawiewanych śniegiem i mrozem ruderach.

- Brzmi dobrze zanim wyjdziemy muszę jeszcze wziąć ten prezent dla Van Zee, jednak nie wypada wpraszać się do kogoś z pustymi rękoma. W końcu udało mi się wybrać odpowiedni tomik. - Powiedziała kontynuując rozmowę w lekkim tonie.
 
Obca jest offline