| Narmer-Ra beznamiętnie obserwował zbliżającą się hordę. Dyplomacja nie była jego mocną stroną, ale zrobił co mógł, przekonując najważniejszych heretyków do swoich racji, a skupił się na taktyce. To on był adwokatem fortyfikacji, przeszkód terenowych - o, właśnie takich jak ta, na którą nadziała się landara wioząca samego Myśliwego we własnej osobie! - czy mobilnych odwodów i grup uderzeniowych. Teraz czuł jak mocno oba jego serca biły, pompując gorącą krew Astarte, jak organizm przestawiał się na maksymalną wydajność w walce. Starannie wycelował zdobyczną wyrzutnię rakiet, mierząc w zeskakującego z ciężarówki demona. Nacisnął spust, i przeciwpancerna rakieta pomknęła z wizgiem, eksplodując wśród nawały pocisków które wypuścili inni Namaszczeni. Gdy dym opadł Jeden z Tysiąca omal nie zaklął - taka salwa mogłaby zniszczyć Leman Russa! Tymczasem Krwiopuszcz już się gramolił z ziemi, a rany zasklepiały się na piekielnym cielsku! Jego ogary gnały zaś co sił w muskularnych nogach, tocząc pianę z kłapiących paszczęk. Po prawdzie były tuż! Narmer-Ra niemalże w ostatniej chwili oderwał się od pustej wyrzutni, złapał wykute na Prospero ostrze i zeskoczył z “Rhino” wprost przed Ogara Khorne’a, a aktywowana kciukiem klinga wcięła się w brązowy łeb demona i rozrąbała go wraz z Obrożą! Nacisk na umysł Narmer-Ra ustąpił gdy bestia z ohydnym bulgotem rozwiała się, tracąc jakąkolwiek materialną formę. Jeden z Tysiąca rozejrzał się z triumfem, a jego usta wykrzywiły się pod hełmem, gdy dostrzegł Zeda branego w kleszcze przez dwa Ogary. Z wykrzywioną wściekłym grymasem twarzą Marine uniósł lufę broni by upiec trzy pieczenie na jednym ogniu, ale następny widok sprawił że ogarnął go nagły chłód. Seline zmagała się z Ogarem… i w tym momencie coś dotknęło świadomości Jednego z Tysiąca. Nie był już na Kymeris, był na Prospero, stał wśród płonących ruin Tizki, wszędzie wokół niego cywile uciekali w panice, a Kosmiczne Wilki i ich przeklęte bestie zbliżały się, bezlitośnie zabijając Tysiąc Synów i masakrując ludność cywilną pod niebem przecinanym błyskawicami. “Na Fenrisie nie ma wilków” - słowa Prymarchy Magnusa same rozbrzmiały w jego umyśle, a jedna z tych bestii rzuciła się z wściekłością na młodą dziewczynę, broniącą się rozpaczliwie. Narmer-Ra rzucił się na pomoc, próbując ocalić nieszczęśniczkę, rozchlapując czarną wodę która śmierdziała spalenizną i krwią. Niepewne podłoże sprawiło, że omal się nie pośliznął mimo sprawności i ciężaru pancerza Astartes, ale samym sztychem zawadził wilka i rozpłatał mu łapę. Kundel łańcuchowy Kosmicznych Wilków warknął metalicznie i kłapnął zębiskami długimi jak sztylety. - Uciekaj do Piramidy, tam będziesz bezpieczna! - Narmer-Ra wrzasnął do dziewczyny, zasłaniając ją własnym ciałem. Rozpaczliwie chciał w to wierzyć, chciał wierzyć że Legion jakimś cudem odeprze zdradziecki i morderczo zaskakujący atak przeważających liczebnie sił Wilków, Custodianów i pariasów w szeregach Sióstr Bitwy, bo i te abominacje przeklęty Leman Russ ciągnął ze sobą! Gdzie był Magnus?! Gdzie??!! Wilk nagle obrócił się niczym wąż, z warkotem gotującym się w gardle, jakby coś jeszcze bardziej go rozwścieczyło niż rozrąbana noga. Jakby coś go przyzwało, napiął mięśnie, i w tym momencie Narmer-Ra uderzył potężnie, przecinając żebra. Bestia runęła w wodę i zniknęła, a dziewczyna nie uciekła, tylko otworzyła ogień z laserowego pistoleciku. Jeden z Tysiąca już miał krzyknąć na nią, gdy nagle widok płonącej Tizki rozwiał się jak sen. Narmer-Ra zatoczył się, wracając do zmysłów, a pulsujący w czaszce ból rozwiał się bez śladu. Co się stało?! Wszystkie Ogary zniknęły, zostawiając tylko rozwiewający się dym i ślady parującej juchy. Co więcej - Myśliwego również nie było! To nie zakończyło walki, ale Khornidzi zostali bez przywódcy i najgroźniejszych bestii! Narmer-Ra wziął się w garść i ruszył naprzód. Miotacz rzygnął ogniem a wrzaski płonących zmieszały się z hukiem strzałów. Anioł Śmierci po raz kolejny kroczył po polu bitwy, niosąc śmierć.
__________________ Why Do We Fall? So We Can Rise
Ostatnio edytowane przez Romulus : 01-04-2021 o 15:48.
|